Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

środa, 15 maja 2013

Rozdział 2.

#Powiedzcie mi, dobrze wam się czyta tą czcionką? Może jakoś zmienić, powiększyć, pogrubić, tło zmienić? Bo to w końcu pod was dopasowuje :3 #

 
Dni mijały powoli. Hermiona sypiała coraz mniej, coraz częściej słyszała, że się wykończy, ale jej to nie obchodziło. Musiała przecież utrzymać status najlepszej w szkole, a koniec roku już za półtorej miesiąca.
Aż pewnego dni, gdy siedziała w bibliotece i robiła ostatnie z zadań, podszedł do niej niski, chudy rudzielec.
-P-profesor Dumbledore prosił, żebyś do niego przyszła.
-Ale ja mam szlaban... - uniosła się.
Chłopiec wzruszył ramionami i sobie poszedł.
Wrzuciła wszystko do torby i ruszyła do gabinetu dyrektora, a im była bliżej, tym realniej docierało do niej, że nie zna hasła. Stanęła przed wielką chimerą i uśmiechnęła się do niej.
-Możesz mnie wpuścić? Ja do profesora...
-Nie! - usłyszała piskliwy, jakby dziecięcy głos, który przeszył jej uszy.
-A możesz...
-Mordoklejki – warknął ktoś za nią.
Był to Snape, który jak nigdy wydawał się ucieleśnieniem spokoju i opanowania. Wskazał ręką, żeby szła pierwsza i tak też zrobiła.
-Jesteście – ucieszył się Dyrektor. - Wchodźcie, wchodźcie!
Usiadła w dużym, miękkim, czerwonym fotelu i czekała na rozwój sytuacji.
-Mam dobre wieści – klasnął w dłonie i wrzucił sobie cytrynowego dropsa do buzi, przeszukując przy tym jakieś papiery. - Mam dla was laboratorium!
Hermiona zmarszczyła czoło i dopiero po chwili dotarło do niej, o co chodzi. Przez trans nauki w który wpadła, zupełnie zapomniała o eliksirze. Nawet Snape na szlabanach jej o tym nie przypominał.
Uśmiechnęła się szeroko, chodź w głowie nie myślała o tym zbyt kolorowo. Przygotowywanie tego eliksiru oznacza więcej pracy, mniej snu... Z drugiej strony, jeżeli to wypali, to będzie miała wspaniały start w karierze.
Dumbledore rzucił Snape'owi jakiś klucz, który szybko złapał.
-Tam, gdzie kiedyś był schowek – powiedział szybko. - Gdyby brakowało wam składników, dajcie mi znać! - dodał, gdy byli już przy drzwiach.
-Chodź – warknął Snape i nabrał takie tempo chodu, że niemal biegła za nim.
Zainteresowało ją, jak te szaty powiewają, wiecznie w taki sam, melancholijny sposób. Te ruchy ją hipnotyzowały, aż musiała jeszcze bardziej przyspieszyć, bo za bardzo ją wyprzedził.
Gdy zeszli do lochów przeszył ją dreszcz, ale nie zwolniła. Snape nagle się zatrzymał, przez co mało na niego nie wpadła, otworzył drzwi i wskazał środek pomieszczenia. Weszła, a on zaraz za nią.
Oniemiała. Stała, podparta o ścianę, ubolewając nad swoją kondycją, ciężko sapiąc i podziwiając wnętrze. Ściany wyłożone były dziwnym, białym materiałem. Z tego co wiedziała, była to przerobiona skóra smoka, więc wybuchy im nie straszne. Na jednej ścianie znajdowała się wysoka półka, na której poukładane były najróżniejsze ingrediencje, kociołki i inne przyrządy służące do warzenia eliksirów. Na środku znajdowały się dwa, sporej wielkości stoły, a w inną ścianę wmurowany był duży kominek, naprzeciwko którego stały dwa fotele.
-Właź do środka. I zamknij te usta, bo wyglądasz jak idiotka.
Niepewnie poszurała nogami i dotknęła opuszkami palców zimnego blatu. Obróciła się w miejscu i uśmiechnęła szeroko. Jak ona mogła w ogóle myśleć o rezygnacji! W tym miejscu rozwinie się jak żaden inny uczeń w całej historii szkoły!
-Kiedy zaczynamy? - pisnęła.
-Brzmisz jak umierająca mandragora! Najlepiej jak najszybciej.
-Jutro – powiedziała. - O której mógłby pan tu przyjść?
-Po siedemnastej.
-Odpowiada panu dwudziesta?
Skinął głową, a ona zaczęła skakać.

Chyba pierwszy raz od kilku tygodni się wyspała. Położyła się do łóżka jeszcze przed dziesiątą i od razu zasnęła.
Kolejny dzień minął jej bardzo szybko, w takim samym tempie zrobiła zadanie, a potem usiadła z Ginny w pokoju wspólnym.
-Nie widziałaś, ile składników tam było! Niektóre jeszcze żywe!
-Ble! I tobie się to podoba?
-Ty nie wiesz co można z tym zrobić!
Dosiadł się do nich Harry i delikatnie objął rudowłosą, która tylko się uśmiechnęła. Hermiona zaśmiała się, ale bardziej myśląc o tym, co dziś się zacznie.
-Zaraz wrócę! - powiedziała i pobiegła do sypialni.
Weszła do swojego małego schowka, skąd wyciągnęła kolejną porcję notatek. Zbiegła do pokoju wspólnego, zabrała resztę, pożegnała się szybko i wybiegła na schody.
Nie wiedziała jak znalazła się przed ogromnymi drzwiami, które pchnęła i weszła do środka.
-Dobry wieczór, profesorze!
W odpowiedzi tylko skinął, a ona usiadła naprzeciwko niego przy stole. Położyła zeszyty i kartki, a następnie czekała na reakcję. Profesor przeglądnął je szybko i spojrzał na nią.
-Powinniśmy dopracować przepis, uwarzyć eliksir, a dopiero potem go wypróbowywać – zaczął od razu.
-Ale przecież te początkowe wersje musimy na kimś testować! Jeżeli mówimy o konkretnej dawce dla człowieka, wszystko musi być robione dokładnie pod niego. Zresztą musi pan zauważyć, że organizm zwierzęcia i człowieka różni się, więc na niewiele się zdadzą się te zapiski.
-Czy potrzebujemy króliczka dość szybko...
-Ale ja właśnie powiedziałam, że na zwierzętach to...
-Mówiłem o króliku doświadczalnym, idiotko. Mózg Wielkiej Trójcy, też mi coś! - po chwili ciszy dodał: - Bez pomocy Dumbledore'a nic, póki co, nie zrobimy.
Przytaknęła i spojrzała na niego wyczekująco.
-Coś jeszcze?
-Chyba zamierzał pan porozmawiać z profesorem Dumbledore'm, czyż nie?
-Tak, ale chyba nie myślisz, że dzisiaj.
-A dlaczego nie? Taki eliksir to mnóstwo roboty, a ja chciałabym zacząć jak najszybciej.
Rozwścieczony wskoczył do kominka i wrócił po niecałym kwadransie.
-Zaraz tu będzie – warknął, lewitując wagę i metr.
-Kto?
-Króliczek.
Wytrzeszczyła na niego oczy.
-A wie pan kto to?
Wzruszył ramionami i zajął dawne miejsce.
-Potrzebna nam jest waga, wzrost, wiek, dokładny stan zdrowia, najnowsze wyniki badań...
-Stan matrymonialny – uciszył ją.
-Ależ profesorze, to poważna sprawy, nie można tego tak ignorować!
-Ja nic nie ignoruję, wszystko tu jest zapisane – wskazał na leżący na środku zeszyt.
-Co nie zmienia faktu, że...
W kominka wyszedł Dumbledore, z niską dziewczyną. Była ona bardzo chuda, miała długie, proste blond włosy i była piękna. Tak po prostu piękna. Hermiona momentalnie wpadła w gigantyczne kompleksy, jakby już takich nie miała...
-Witam – powiedziała, prostując się i odsłaniają uciętą w łokciu rękę.
Skarciła się za poprzednie myśli, w których była blisko zazdrości. Przecież ta dziewczyna musiała w okrutny sposób stracić tą rękę. A do tego, na pewno nie łatwo jest żyć bez ręki.
-Oto panna Green. Mam nadzieję, że się nią zajmiecie i odprowadzicie potem do mojego gabinetu.
-Oczywiście, profesorze – odpowiedziała Hermiona i uśmiechnęła się lekko.
Gdy dyrektor opuścił laboratorium Gryfonka wskazała Green miejsce koło siebie.
-Może przejdźmy od razu do rzeczy – powiedziała i spojrzała na swojego nauczyciela, który kiwnął głową i wyciągnął kartkę z długopisem.- Jak masz na imię?
-Evelinne – niemal szepnęła blondynka, po czym odkaszlnęła.
-Ile masz lat?
-Dwadzieścia – Hermionę coś tknęło w sercu. - To znaczy kończę za dwa dni, ale to chyba nie ma różnicy.
-To najlepszego – uśmiechnęła się.
-Dzięki.
-Mogę wam przerwać? - warknął Snape. - Granger, zważ ją i zmierz.
Wstała i pokazała Evelinne wagę.
-Trzydzieści pięć kilogramów – spuściła metr w dół. - Sto sześćdziesiąt centymetrów.
Kiwnął głową.
-Wzięłaś ze sobą wyniki jakichkolwiek badań?
Z małej torebki wyciągnęła kilka papierków.
-To wszystko z ostatnich trzech lat.
-Jak dawno straciłaś rękę i w jaki sposób?
-Pięć lat temu, gdy chodziłam jeszcze do Beuxbatons, nasz nauczyciel nie dopilnował nas na eliksirach. Mój wywar wybuchł i niemal urwał mi rękę.
-Jakieś inne pytania? - spytała Hermiona.
-Stan matrymonialny – powiedział Snape z przekąsem.
-Zajęta, a co to ma do rzeczy?
-Potrzebne Ci będzie wsparcie – odpowiedziała brązowowłosa. - A ty masz do nas jakieś pytania?
-Jak długo zajmie przygotowanie eliksiru? Jak szybko będą rozrastać się kości? I czy będzie bolało?
-Co do przygotowania eliksiru – trudno powiedzieć. Według moich obliczeń pierwsza wersja powinna pojawić się po miesiącu, może półtorej. Jednak kiedy dojdziemy do efektu końcowego, tego nie mogę powiedzieć. Przy twojej budowie, kości powinny odrastać przez pół roku i...
-Tak, będzie bolało – dodał Snape na koniec. - Jak diabli. Czego się pani spodziewała, po rosnących kościach? A właściwie po odbudowywaniu połowy ręki.
Kiwnęła.

Następny dzień napawał Hermionę niepewnością. Coraz słabiej wierzyła w to, że jej eliksir wypali. Jednak przy każdym zwątpieniu przypominała sobie Evelinne i myślała o tym, żeby sprawdzić przepis dokładnie, jeszcze raz.
Zastanawiając się, co można by zmienić, ulepszyć, a co w ogóle trzeba wyeliminować, minął jej cały dzień. Jak w jakimś dziwnym, niekończącym się transie, czy amoku. Otworzyła wielkie drzwi i mocno je pchnęła, od razu rzucając się do notatek.
-To nie ma zupełnie sensu – szeptała do siebie. - Nie, nie, nie... Musimy poruszyć w jakiś sposób kod DNA... Chociaż to chyba też nie będzie miało sensu, bo czy jest jakiś składnik...
Opadła na krzesło i poczochrała włosy. Położyła czoło na blacie i złożyła ręce do tyłu. Gdy nie mogła nic wymyślić, tak właśnie robiła.
-Wyglądasz ja debilka – syknął Snape wchodząc do pomieszczenia.
-Dzień dobry – odpowiedziała, prostując się. - To nie ma sensu!
-Czemu?
-Bo niby w jaki sposób ręka przyjmie potem kształt dłoni?
Spojrzał na nią zamyślony.
-Myślałam o poruszeniu kodu DNA, ale po pierwsze – to może nic nie dać, a po drugie – w jaki sposób to zrobić?
-Coś w tym jest... - zamyślił się, podchodząc do stolika i opierając się o niego. - Zacznijmy może od początku kończyny, od stawu, i po kolei przerobimy całą resztę.
Skinęła.
Już po chwili zaczęły się długie i głośne rozważania, przerywane kłótniami, o tym, co można by dopracować i co zmienić, żeby wszystko ładnie się rozrastało.
-Czy ty naprawdę jesteś taka głupia? Co ty ma do rzeczy ludzkie białko?! Póki co, powinniśmy się martwić szpikiem kostnym.
-Sam pan mówił, że szpik można łatwo odnowić, przy pomocy jednego eliksiru.
-Czyli masz zamiar warzyć aż tyle eliksirów?
-Jeżeli nie będzie wyboru, to tak!
Ze stawem poszło im bardzo prosto, tak samo z prostym odcinkiem, aż doszli do dłoni i obydwoje ucichli.
-DNA, DNA, DNA! - wykrzyknęła Hermiona. - To jedyny sposób!
-Fakt, odnowa i pobudzenia.
-Propozycje składników?
Skinął głową.
-Jest kilka opcji. Jednak większość z nich wymaga czarnej magii, którą chcielibyśmy sobie odpuści. Istnieją także połączenia różnych roślin z krwią zwierząt magicznych. I dla tego eliksiru najlepszą wersją będzie krew jednorożca i liście jadowitej tentakuli...
Spojrzał na nią. Kiwnęła głową, choć oczy jej się już zamykały.
-Jutro jest sobota, niech pani przyjdzie po obiedzie.
Podniosła na niego wzrok.
-Liczyłam na to, że...
Spiorunował ją spojrzeniem. Uśmiechnęła się lekko i wychodząc, głośno się pożegnała. On też nareszcie mógł odpocząć.

11 komentarzy:

  1. ostatnio jakoś tak polubiłam sevmione: )
    bardzo mi się podoba i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, co? Na początku jak to czytam, czytam i nagle jakaś piękna blondynka! Myślę sobie, jak się przypałęta Sevowi jakaś blondwłosa piękność, to idę zabić Mary. A potem czytam, czytam: zajęta. No to spokój xD
    Świetnie, świetnie się czyta, tylko brakuje mi tu takich dokładniejszych rozmów Sevmione ;D A poza tym, idealnie ;DD <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHA, no tak, Mary, mogłam się spodziewać... Ale ta blondyneczka jeszcze im w życiu namiesza :3 To znaczy, mam taki plan, ale co z tego wyjdzie, to zobaczymy XD

      Usuń
  3. No ładnie się akcja rozkręca! Czytam dalej :)
    Miona22

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! Pomysł z tym całym eliksirem i z tą blondi, która namiesza (grr -_-) jest super :3 no i nie mogę się doczekac aż zaiskrzy między nimi ;3 weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mrr mrr mrr. Sam na sam przez tyle czasu z Severusem.♥

    Świetnie piszesz.

    Taiyo

    OdpowiedzUsuń
  6. 35 kg i 160 cm wzrostu, coś tu jest bardzo nie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, ale taki był zamiar. jest anorektycznie chuda

      Usuń
  7. Super tylko może troche mniej zwrotow typu ,,idiotko" i ,,debilko". Psuje to troche nastroj ;p

    OdpowiedzUsuń