Jeżeli w tekście pojawią się jakieś literówki, bądź tego rodzaju błędy - naprawdę przepraszam, ale jestem chora, a na dodatek diablo zmęczona.
I powiem wam, że przydałaby mi się jakaś bardziej sensowna nazwa tego bloga... Jeżeli ktokolwiek z was ma pomysł, dajcie mi znać w komentarzu.
Poniedziałek nadszedł zdecydowanie
szybciej, niż by sobie tego życzyła. Nim się zorientowała,
wychodziła z komnat Prefekt Naczelnej i szła schodami w stronę
Wielkiej Sali.
Wyglądała poważniej, niż w
poprzedniej klasie. I nie było to spowodowane złotą odznaką,
świecącą na jej piersi. Była bardziej wyprostowana i spokojna.
Jej rysy twarzy wydawały się jakby poważniejsze, skóra straciła
dawny morelowy kolor i była o wiele bledsza. Jej chód stał się
pewniejszy. Można było odnieść wrażenie, że jest teraz
zdecydowaną, pewną siebie, młodą kobietą, a nie roześmianą,
choć nieśmiałą uczennicą, dla której liczyły się jedynie
oceny.
Jedyną rzeczą, która w niej
pozostała z tej 'starej' Hermiony były włosy. Tak samo skołtunione
i napuszone. Nawet jeżeli nie zmieniły się, to wyglądały
inaczej. Dodawały jej uroku, zupełnie innego, niż wcześniej.
I o ile wyglądała na silną, wcale
się tak nie czuła. Nie mogła sobie poradzić ze swoimi uczuciami,
z tęsknotą, którą cały czas czuła. Sama siebie do końca nie
rozumiała, nie wiedziała, dlaczego to czuje. Próbowała sobie
wmówić, że jest to spowodowane ilością czasu, jaki ze sobą
spędzili.
Idąc po schodach nie uśmiechała się,
nie miała do tego najmniejszego powodu.
W jej umyśle pojawiały się liczne
sceny, które za chwilę mogą odbyć się w Wielkiej Sali. Od
ostatniego spotkania Zakonu nie widziała się z nikim.
Bo praktycznie cały czas spędziła w
swoim pokoju, zamartwiając się i próbując wymyślić logiczne
wyjaśnienie zniknięcia Śmierciożerców.
Dowiedziała się od Dyrektora, że ich
siedziba jest cały czas obserwowana i co jakiś czas wysyłają do
środka 'wykwalifikowanych czarodziejów', którzy badając całą
posiadłość.
Hermiona, która przecież spędziła w
tamtym miejscu trochę czasu, nie wyobrażała sobie, w jaki sposób
usunięto z niego wszystkie znaki potężnej magii, która była tam
używana. I nie raz zastanawiała się, jaką cenę musieli z tego
tytułu ponieść.
Gdy weszła do Wielkiej Sali zaskoczył
ją krzyk i gwar, który tam panował. Za bardzo przyzwyczaiła się
do ciszy i spokoju, więc przez chwilę była wręcz oszołomiona. Po
chwili jednak ruszyła na swoje zwykłe miejsce, tym samym pewnym
krokiem co wcześniej.
Przez chwile miała wątpliwości, czy
na pewno może tam usiąść, ale chyba jej przyjaciele nie są głupi
i domyślą się, że powinni przynajmniej udawać, że jest jak
dawniej, aby nie dać potencjalnym wrogom okazji do ataku.
Usiadła wyprostowana i spojrzała na
Harry'ego, którego chyba to niewiele obchodziło i na Ginny, która
spojrzała na nią wzrokiem, którego Hermiona nie mogła
rozszyfrować.
Przez chwilę czuła się niepewnie i
chciała stąd odejść, najlepiej się gdzieś schować, daleko,
lecz wiedziała, że nie może.
Miejsce koło jej przyjaciela było
puste, więc zaraz padł na nie jej zbolały wzrok. Zamknęła na
chwilę oczy, żeby odpędzić złe myśli i już po chwili znów
wyglądała na spokojną i rozluźnioną.
-Więc, Ginny... - rozpoczęła cichym
głosem, próbując jakoś ocieplić atmosferę – co masz pierwsze?
Dziewczyna spojrzała na nią, jakby
nie będąc pewna, czy dobrze postępuje, lecz po chwili
odpowiedziała:
-Transmutację.
Jej głos brzmiał słabo i cicho i
raczej nie chciała patrzeć jej w oczy.
Hermiona poczuła się tak, jakby ktoś
wbił jej sztylet w serce. Nie chciała jednak tego po sobie pokazać,
więc uśmiechnęła się lekko.
-My mamy Eliksiry, o ile dobrze
pamiętam. Harry, mogłabym zobaczyć Twoje notatki?
Chłopak spojrzał na nią nieobecnym
wzrokiem.
-O, Hermiono, cześć – powiedział,
z jakąś dziwną nutą w głosie.
Zapadła niezręczna cisza, w której
Harry patrzył na nią w zastanowieniu.
-To prawda, że...?
-Nie teraz, nie tutaj – w jej głosie
zabrzmiała prosząca nuta, która była jedyną oznaką jej
słabości.
-Jasne – powiedział. - Nie ma to jak
uciekać od odpowiedzialności... Do zobaczenia na obiedzie.
Po czym wstał i wyszedł.
Hermiona patrzyła, jak odchodzi, a w
jej oczach zalśniły łzy.
-Przepraszam, Ginny. Ja naprawdę...
-Spokojnie. Nie przejmuj się.
Przejdzie mu.
Nastała niezręczna cisza, wcześniej
dla nich nietypowa, gdyż obydwie miały mnóstwo do powiedzenia.
I o ile teraz także chciały się ze
sobą podzielić swoimi tajemnicami albo nawet opowiedzieć jak minął
dzień, coś je krępowało. Miały ochotę porozmawiać o tematach,
których nie mogły poruszać w towarzystwie innych, a zwykłe,
codzienne sprawy wydawały się niczym w porównaniu do tego. Na
dodatek nie były pewne, jak zachowywać się po kłótni, Ginny
starała się nie gniewać, choć było to dość trudne, a Hermiona
cały czas czuła się winna i starała się szanować to, że
przyjaciółka nie chce z nią rozmawiać.
Dlatego siedziały tak, aż postanowiły
ruszyć na lekcje.
Hermiona powróciła do swojej roli
Wiem-To-Wszystko, lecz teraz robiła to z mniejszą przyjemnością.
Tak naprawdę nie zależało jej już tak bardzo na dobrych ocenach,
jej wiedza zdecydowanie wykraczała ponad program i nawet już tego
nie powtarzała. Od jakiegoś czasu uczyła się tylko tego, co ją
naprawdę interesowało i w czym chciała się realizować w
przyszłości.
Posiłki między lekcjami minęły w
podobnej atmosferze, co śniadanie, choć Hermiona bardzo szybko
odchodziła od stołu, mówiąc, że idzie pouczyć się do
biblioteki. W ten sposób jeszcze przed zakończeniem lekcji miała
zrobione wszystkie zadania domowe.
Nie wiedziała, że odchodząc od stołu
w niczym nie pomaga i tak naprawdę zostawia Ginny z Harry'm w ciszy.
Oni już praktycznie ze sobą nie rozmawiali. Harry użalał się nad
sobą i rozmyślał nad losem Wybrańca, a jego przyjaciółka
zastanawiała się, jak może zmienić relacje między nimi. Co
zrobić, żeby chłopak bardziej się wszystkim zainteresował i
wyobrażała sobie, jak i kiedy dojdzie do poważnej rozmowy między
nią a Hermioną.
Gdy nadszedł wieczór Hermiona była
pewna, że Harry będzie chciał z nią porozmawiać. Nie pomyliła
się i zaraz po zakończeniu kolacji usłyszała, jak ktoś puka do
drzwi.
Usiedli w dwóch fotelach naprzeciwko
kominka ze swoimi kubkami z herbatą.
Pani Prefekt – jak już kilka osób
zaczęło się do niej zwracać – nie naciskała. Spokojnie
czekała, aż to Harry coś powie.
-Nic nie rozumiem – odezwał się
wreszcie, wpatrzony w ogień.
Jego twarz była oświetlona przez
ciepłe światło, a włosy były już tak długie, że spokojnie
mógłby je związać. Wyglądał na swój sposób niewinnie, jak
chłopiec, który zgubił rodziców w supermarkecie.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś? -
jego zielone oczy przeniosły się na jej twarz. - Razem moglibyśmy
jakoś... Coś z tym zrobić!
-To nie jest takie proste, jak się
wydaje – powiedziała. - Zresztą powiedziałam o tym komuś, kto
mógłby coś z tym zrobić.
-Komu? Snape'owi?
-Harry, naprawdę, powinieneś mu
zaufać, on wcale nie jest taki, jak myślisz...
-Hermiono, to jest ŚMIRCIOŻERCA! Czy
ty zdajesz sobie sprawę z tego, co oni robią na tych spotkaniach?
-Wyobraź sobie, że tak! Byłam tam,
czułam to! I tak się składa, że Snape był jedyną osobą, która
próbowała mnie wtedy uratować.
-Co?! Wcale tak nie było...
-Mogę się założyć, że byłeś
wtedy zajęty tylko użalaniem się nad sobą!
-A co miałem robić? Przyjść po
ciebie? Snape był jedyną osobą, która mogła cię uratować!
-A wiesz dlaczego? Bo każdego dnia
jest na tyle odważny, aby narażać swoje życie i szpiegować
Voldemorta!
-Więc twierdzisz, że ja nie jestem
odważny?
-Harry, obejrzyj się! Nie jesteś
nawet poradzić sobie ze śmiercią Rona!
-Nie mogę się pogodzić z tym, że
zdradziłaś mnie dla takiego dupka jak Snape!
-Ja cię nie zdradziłam. Jak w ogóle
możesz tak myśleć?
-Spędzasz z nim tyle czasu, że
naturalne było się tego domyślić.
-Harry, Voldemort mnie szukał, a Snape
po raz kolejny mnie ratował! Zastanów się – gdyby nie on, to tak
naprawdę prawdopodobnie bym już nie żyła.
-Aha, czyli twierdzisz, że powinienem
mu dziękować?
-Szczerze mówiąc, to tak.
-Hermiono, on wydał moich rodziców
Voldemortowi!
-Harry, ludzie popełniają wiele
błędów. Myślę, że Snape odpokutował to więcej niż raz.
-Nie mogę słuchać, jak go bronisz!
To jest po prostu... ohydne! - krzyknął, po czym wybiegł z jej
pokoju, trzaskając drzwiami.
Hermiona opadła do tyłu. Wiedziała,
że tak to się skończy, ale mimo wszystko nie była na to
przygotowana.
Przypomniała sobie wszystkie triumfy
Wielkiego Trio, wspólne chwile, które nigdy nie powrócą. I nawet
nie chodziło o to, że Rona zabrakło. Oni po prostu zbyt bardzo się
zmienili. Już nawet sobie nie ufali tak bardzo jak wcześniej.
Siedziała tak przez długą chwilę,
lecz nie chciała płakać, choć wiedziała, że na pewno by jej się
to przydało. Ostatnio ciągle to robiła. Zawsze pomagało jej to
odreagować i dodawało energii, ale wiedziała, że czeka ją
jeszcze więcej łamiących serce sytuacji, więc nie powinna się
rozklejać przy każdej okazji.
Rozłożyła się wygodniej i dopiła
spokojnie herbatę.
Z racji tego, że nie miała ani
zadania, a na wszystkie lekcje była przygotowana, postanowiła
zrobić więc obchód, który należał do obowiązków Prefekt
Naczelnej.
Gdy wyszła ze swojego pokoju z ogromną
satysfakcją odjęła pierwsze pięć punktów drugoklasistom, którzy
korzystali ze wspaniałych wynalazków Weasleyów. Okazało się, że
w ciągu całego dnia sprawiły jej one nie mały problem.
Następnego dnia swoje kontakty z
Harry'm ograniczyła do minimum, a właściwie już w ogóle z nim
rozmawiała. I to tylko z tego powodu, że nie chciał z nią
rozmawiać, a ona uważała, że nie powinna mu zawadzać drogi. Już
i tak wiele zawaliła.
Prawie cały dzień spędziła w
osamotnieniu, tylko przy posiłkach starając się nawiązać jakiś
kontakt z Ginny. Na próżno, dziewczyna wydawała się jakby
niezdecydowana. Jakby nie mogła wybrać, co powinna teraz zrobić.
Patrzyła na nią bezradnym wzrokiem, odpowiadając jedynie
pomrukami, tocząc wewnętrzną walkę. Co prawda starała się to w
sobie ukryć, lecz po jej oczach było wszystko widać.
Hermiona bardzo nie lubiła się
nudzić, a z racji tego, że zadania domowe zajmowały jej może 20
minut dziennie, a uczyć się już nawet nie musiała, to znajdowała
sobie różne zajęcia, rozwijała wiele nowych, przydatnych
umiejętności, dużo ćwiczyła – zarówno fizycznie, jak i
magicznie – w swoim pokoju. Wiedziała, że niedługo nadejdzie
jakaś bitwa, w której będzie musiała wziąć udział i chciała
być na taką ewentualność przygotowana.
Zauważyła też, że ostatnio żyje
jakby w ciągłym strachu. Przez wojnę. Czuła, nie, wiedziała, że
cały czas musi być gotowa. Niebezpieczeństwo mogło czyhać
wszędzie. Stała czujność.
Kolejne dni mijały
jej raczej na tym samym. Była bardzo zmęczona tą cała sytuacją i
pragnęła coś zmienić. Lecz wiedziała, że nie może. Zarówno
Harry'emu i Ginny musi dać czas na pogodzenie się z tą sytuacją.
Ona – pomimo tego, co się w ostatnich tygodniach dowiedziała –
miała na to odpowiednio dużo czasu. Była teraz wyciszona i
spokojna. A oni, z racji szkoły, w której pewnie i tak nie szło im
zbyt dobrze, nie byli w stanie wszystkiego na chłodno przemyśleć.
Z resztą swojego
życia nie mogła wiele zrobić. Wszystko sprowadzało się do
czekania. I okropnie ją to męczyło.
Na dodatek
tęskniła. Nie chciała się okłamywać – najzwyczajniej na
świecie tęskniła za Snape'm. I o ile brzmi to wprost komicznie nie
było związane z żadnymi uczuciami, które mogła żywić do
profesora. Po prostu ostatnio spędzili ze sobą mnóstwo czasu. Był
przy niej – z własnej woli czy nie – przez cały ten czas, a
nawet kilka razy uratował jej życie. Z dnia na dzień coraz
bardziej się zamartwiała, nie mogąc pojąć, dlaczego
Śmierciożercy tak nagle zniknęli. I gdzie są? I kiedy wrócą?
W jej głowie
pojawiało się mnóstwo pytań, na które jak zwykle nie otrzyma
odpowiedzi. Powinna powoli zacząć się przyzwyczajać do tego, że
życie nie poda jej nic na tacy. O wszystko trzeba walczyć samemu.
Z dnia na dzień
była coraz bardziej zmęczona, choć spała ponad 8 godzin. Wszystko
męczyło ja psychicznie, nie była w stanie znieść takiego stanu
rzeczy, kiedy była zostawiona sama sobie.
Robiła różne
rzeczy, żeby odreagować. Jedne lepsze, inne gorsze, a cały czas
mogła tylko czekać, i czekać, i czekać. Nic z tym nie zrobi.
Aż do dnia, kiedy
doszło do drugiej poważnej rozmowy od jej powrotu do szkoły.
Leżała na sofie, bez celu patrząc się w ogień i po raz kolejny
zachodząc w głowę, gdzie Śmierciożercy mogli się podziać, aż
ktoś zapukał do drzwi. Miała tylko wielką nadzieję, że nie jest
to pierwszoklasista, który dostał pierwszego w swojej karierze
Trolla i ma ochotę przed nią lamentować, iż rodzice go zabiją.
Najśmieszniejsze jest to, że jeszcze pół roku temu sama by się
tak zachowała.
Powolnym ruchem
podeszła do drzwi i z raczej niechętną miną je otworzyła. Przed
sobą ujrzała rudowłosą dziewczynę, na twarzy której malowało
się zmartwienie i coś jeszcze, bardzo dziwnego, czego nie mogła
rozszyfrować.
-Mogę wejść? -
spytała, wskazując ręką fotel przed kominkiem. - Myślę, że
mamy kilka spraw do omówienia.
Hermiona wpuściła
ją. Było to pierwsze wydarzenie, które od bardzo dawna tak ją
zaskoczyło i zainteresowało. Choć z drugiej strony, mogła się
przecież tego spodziewać. Przecież na to czekała przez te
wszystkie dni.
Tradycyjnie do
rozmowy usiadły z herbatą. Z Ginny było zupełnie inaczej niż z
Harry'm – ona upiła jedynie łyk, poczerwieniała od ciepła i
zaczęła.
-Hermiono, nie będę
ukrywać, że była zła, wręcz wściekła, kiedy się
dowiedziałam... - sapnęła cicho, jakby ostatnie pierwiastki,
buntujące się przed tą rozmową, gdzieś w niej tkwiły i właśnie
próbowała je zgasić. - Chodzi o to, że poczułam się jakby
zdradzona. I to nie dlatego, że wiedziałaś o tym wszystkim. Tylko
po prostu nie mogłam uwierzyć, że nic mi nie powiedziałaś.
Poczułam ogromny zawód, że zataiłaś przede mną rzecz tak ważną,
która mogła zaważyć na czyimś życiu. Ale potem, gdy dobrze
sobie to przemyślałam, chyba zaczęłam cię rozumieć. Przez długi
okres byłaś odcięta od świata, a tu nagle przybywa Voldemort i to
na dodatek po Ciebie. Masz jakieś dziwne sny, dzielisz się nimi z
jedyną osobą, która miała w tamtym czasie z Tobą kontakt i dalej
żyjesz w strachu. Na dodatek te wszystkie wydarzenia, które
nastąpiły w tym czasie... I myślę, że w takiej sytuacji muszę
cię przeprosić za moje samolubne zachowanie. Musisz mnie też
zrozumieć. Mimo tego, jaki był, Ron pozostaje moim bratem.
Zapadła cisza, w
której Ginny patrzyła na Hermionę z wyczekiwaniem i prośbą w
oczach. Było to niemal przytłaczające uczucie, więc starsza
dziewczyna po kolejnym łyku herbaty odezwała się wreszcie.
-Osobą, która tu
powinna kogoś przepraszać, jestem raczej ja. Faktycznie nie
postąpiłam dobrze, zatajając przed Tobą to wszystko. Ale Twój
tata... Po prostu nie chciałam dokładać ci problemów. Ale uwierz
mi, naprawdę ci ufam i kocham Cię jak siostrę.
Uśmiechnęły się
lekko do siebie i rozparły wygodniej w fotelach. Pierwszą,
'formalną' rozmowę mają już za sobą, teraz powinno pójść
lepiej.
-Tylko powiedz mi,
co ja mam zrobić z Harry'm? - odezwała się wreszcie Hermiona,
zamykając oczy. - Nie wiem, czy dać mu jeszcze trochę czasu czy z
nim porozmawiać. I czy w ogóle da się coś z tym zrobić.
-Musimy czekać,
nic więcej póki co nie wymyślimy. Zrobimy coś, kiedy okaże choć
odrobinę chęci na pogodzenie się.
-To będzie trudne.
Ale wiesz, bardzo podoba mi się to 'my' na końcu czasowników.
Zaśmiały się
cicho, a resztę wieczoru spędziły na obgadywaniu chłopców, czego
bardzo długo nie robiły.
Łał :) zaczęłam czytać wczoraj około 20 jest 4 rano a ja zamiast spać zastanawiam się gdzie jest ten Przerośnięty Nietoperz :) bardzo ciekawy blog trzymaj tak dalej kochana // Olka :3
OdpowiedzUsuń4 rano tak ?!? To czemu data wskazuje na 19:13 ?!? HAHAHA
UsuńPowiem tylko tyle: kocham ten rozdział <3
OdpowiedzUsuńLuna
Rozdział super ale nie ma Seva :(
OdpowiedzUsuńHyhy, a ja nadal czekam na Snape'a .-. Rozdział świetny :3
OdpowiedzUsuńEj gdzie Severus? Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńOddajcie Severusa!!! Rozdział jak zwykle genialny ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Olciak
sm-przerwanatradycja.blogspot.com
Zamiast uczyć się fizjologii, ja jak głupia siedzę i od rana czytam twojego bloga. Zaliczenia mam z głowy, ale cóż, nie żałuję ;p Bardzo, ale to bardzo podoba mi się to opowiadanie. Zawsze lubiłam sevmione, pamiętam nawet jak kiedyś się w nich zaczytywałam. A ostatnio, po długiej przerwie trafiłam na twojego bloga i coś mnie podkusiło, żeby sobie przeczytać. To na pewno nie było nic dobrego... jakiś złe siły,które nie chcą, bym się wreszcie nauczyła, ale tak to już jest ;p Stało się.
OdpowiedzUsuńAle wracając do tematu, zarówno postać Hermiony jak i Snapa bardzo przypadły mi do gustu. Według mnie naprawdę dobrze odwzorowałaś ich charaktery, a ich relacje wydają się dosyć realistyczne. No i, za co chwała ci, już na samym początku nie złączyłaś ich ze sobą. Podoba mi się to, jak powoli, nawet bardzo powoli zaczęli siebie akceptować i tolerować.
Ale smuteczek, bo boję się, co się dzieje teraz z Severusem :( Biedna Hermionka, taka stęskniona! :(
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział!
~~Obliviate
Ja: Gdzie jest Severus?
OdpowiedzUsuńJa: Oddajcie mi Severusa!
Ja: Dziewczyny się pogodziły
Ja: Ale gdzie jest Sev!?
Moje myśli podczas czytania tego rozdziału xD
Persefona
PS.
*chamska reklama*
pamietnik-lestrange.blogspot.com
*koniec chamskiej reklamy*
Super rozdział ♥
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nasze Gryfonki wreszcie doszły do porozumienia. Tylko Harry jeszcze taki niezdecydowany... I czo z Sevem? ;-; Nie tylko Hermiona za nim tęskni :P
Zdrowiej szybko :* i oczywiście duuuużo Weny ;)
bullek
Świetny rozdział , właśnie przeczytałam twojego bloga i padłam z zachwytu jest zajeboski. Jesli byś mogła to proszę o powiadamianie o następnych notkach przez gg pod nr 49147552 . Życzę weny i zdrowia :3 Ayame :3
OdpowiedzUsuńwow , zakochałam się w Twoim blogu , czytałam go od wczorajszego wieczora do prawie 4 nad ranem. Wstałam o 7 i przed szkołą dokończyłam rozdziały :D po prostu nie mogłam przestać czytać. Kocham Severusa, pięknie oddajesz jego charakter, skrytość i ciągłą walkę jaką toczy sam ze sobą. Genialne, każda bliższa scena Severus + Hermiona jest urocza i poruszająca. Uwielbiam to opowiadanie i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Sama piszę, (także Sevmione) oraz wiele innych rzeczy i powiem Ci że Twój styl pisania jest naprawdę bardzo dobry i bardzo dobrze się czyta. Nie moge doczekać się pierwszego pocałunku jaki ich czeka ;) pozdrawiam i powodzenia . Miriam M. Van Snape.
OdpowiedzUsuńja:gdzie jest przerośnięty nietoperz?
OdpowiedzUsuńja:herma wrzeszczy a jego nie ma!!!
ja:na szczęście ma rozmowę z Harrym za sobą
ja:chcę więcej!!!
Oto moje myśli podczas czytania tego rozdziału.