Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 27.

Jeżeli w tekście pojawią się jakieś literówki, bądź tego rodzaju błędy - naprawdę przepraszam, ale jestem chora, a na dodatek diablo zmęczona.
I powiem wam, że przydałaby mi się jakaś bardziej sensowna nazwa tego bloga... Jeżeli ktokolwiek z was ma pomysł, dajcie mi znać w komentarzu.

Poniedziałek nadszedł zdecydowanie szybciej, niż by sobie tego życzyła. Nim się zorientowała, wychodziła z komnat Prefekt Naczelnej i szła schodami w stronę Wielkiej Sali.
Wyglądała poważniej, niż w poprzedniej klasie. I nie było to spowodowane złotą odznaką, świecącą na jej piersi. Była bardziej wyprostowana i spokojna. Jej rysy twarzy wydawały się jakby poważniejsze, skóra straciła dawny morelowy kolor i była o wiele bledsza. Jej chód stał się pewniejszy. Można było odnieść wrażenie, że jest teraz zdecydowaną, pewną siebie, młodą kobietą, a nie roześmianą, choć nieśmiałą uczennicą, dla której liczyły się jedynie oceny.
Jedyną rzeczą, która w niej pozostała z tej 'starej' Hermiony były włosy. Tak samo skołtunione i napuszone. Nawet jeżeli nie zmieniły się, to wyglądały inaczej. Dodawały jej uroku, zupełnie innego, niż wcześniej.
I o ile wyglądała na silną, wcale się tak nie czuła. Nie mogła sobie poradzić ze swoimi uczuciami, z tęsknotą, którą cały czas czuła. Sama siebie do końca nie rozumiała, nie wiedziała, dlaczego to czuje. Próbowała sobie wmówić, że jest to spowodowane ilością czasu, jaki ze sobą spędzili.
Idąc po schodach nie uśmiechała się, nie miała do tego najmniejszego powodu.
W jej umyśle pojawiały się liczne sceny, które za chwilę mogą odbyć się w Wielkiej Sali. Od ostatniego spotkania Zakonu nie widziała się z nikim.
Bo praktycznie cały czas spędziła w swoim pokoju, zamartwiając się i próbując wymyślić logiczne wyjaśnienie zniknięcia Śmierciożerców.
Dowiedziała się od Dyrektora, że ich siedziba jest cały czas obserwowana i co jakiś czas wysyłają do środka 'wykwalifikowanych czarodziejów', którzy badając całą posiadłość.
Hermiona, która przecież spędziła w tamtym miejscu trochę czasu, nie wyobrażała sobie, w jaki sposób usunięto z niego wszystkie znaki potężnej magii, która była tam używana. I nie raz zastanawiała się, jaką cenę musieli z tego tytułu ponieść.
Gdy weszła do Wielkiej Sali zaskoczył ją krzyk i gwar, który tam panował. Za bardzo przyzwyczaiła się do ciszy i spokoju, więc przez chwilę była wręcz oszołomiona. Po chwili jednak ruszyła na swoje zwykłe miejsce, tym samym pewnym krokiem co wcześniej.
Przez chwile miała wątpliwości, czy na pewno może tam usiąść, ale chyba jej przyjaciele nie są głupi i domyślą się, że powinni przynajmniej udawać, że jest jak dawniej, aby nie dać potencjalnym wrogom okazji do ataku.
Usiadła wyprostowana i spojrzała na Harry'ego, którego chyba to niewiele obchodziło i na Ginny, która spojrzała na nią wzrokiem, którego Hermiona nie mogła rozszyfrować.
Przez chwilę czuła się niepewnie i chciała stąd odejść, najlepiej się gdzieś schować, daleko, lecz wiedziała, że nie może.
Miejsce koło jej przyjaciela było puste, więc zaraz padł na nie jej zbolały wzrok. Zamknęła na chwilę oczy, żeby odpędzić złe myśli i już po chwili znów wyglądała na spokojną i rozluźnioną.
-Więc, Ginny... - rozpoczęła cichym głosem, próbując jakoś ocieplić atmosferę – co masz pierwsze?
Dziewczyna spojrzała na nią, jakby nie będąc pewna, czy dobrze postępuje, lecz po chwili odpowiedziała:
-Transmutację.
Jej głos brzmiał słabo i cicho i raczej nie chciała patrzeć jej w oczy.
Hermiona poczuła się tak, jakby ktoś wbił jej sztylet w serce. Nie chciała jednak tego po sobie pokazać, więc uśmiechnęła się lekko.
-My mamy Eliksiry, o ile dobrze pamiętam. Harry, mogłabym zobaczyć Twoje notatki?
Chłopak spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem.
-O, Hermiono, cześć – powiedział, z jakąś dziwną nutą w głosie.
Zapadła niezręczna cisza, w której Harry patrzył na nią w zastanowieniu.
-To prawda, że...?
-Nie teraz, nie tutaj – w jej głosie zabrzmiała prosząca nuta, która była jedyną oznaką jej słabości.
-Jasne – powiedział. - Nie ma to jak uciekać od odpowiedzialności... Do zobaczenia na obiedzie.
Po czym wstał i wyszedł.
Hermiona patrzyła, jak odchodzi, a w jej oczach zalśniły łzy.
-Przepraszam, Ginny. Ja naprawdę...
-Spokojnie. Nie przejmuj się. Przejdzie mu.
Nastała niezręczna cisza, wcześniej dla nich nietypowa, gdyż obydwie miały mnóstwo do powiedzenia.
I o ile teraz także chciały się ze sobą podzielić swoimi tajemnicami albo nawet opowiedzieć jak minął dzień, coś je krępowało. Miały ochotę porozmawiać o tematach, których nie mogły poruszać w towarzystwie innych, a zwykłe, codzienne sprawy wydawały się niczym w porównaniu do tego. Na dodatek nie były pewne, jak zachowywać się po kłótni, Ginny starała się nie gniewać, choć było to dość trudne, a Hermiona cały czas czuła się winna i starała się szanować to, że przyjaciółka nie chce z nią rozmawiać.
Dlatego siedziały tak, aż postanowiły ruszyć na lekcje.
Hermiona powróciła do swojej roli Wiem-To-Wszystko, lecz teraz robiła to z mniejszą przyjemnością. Tak naprawdę nie zależało jej już tak bardzo na dobrych ocenach, jej wiedza zdecydowanie wykraczała ponad program i nawet już tego nie powtarzała. Od jakiegoś czasu uczyła się tylko tego, co ją naprawdę interesowało i w czym chciała się realizować w przyszłości.
Posiłki między lekcjami minęły w podobnej atmosferze, co śniadanie, choć Hermiona bardzo szybko odchodziła od stołu, mówiąc, że idzie pouczyć się do biblioteki. W ten sposób jeszcze przed zakończeniem lekcji miała zrobione wszystkie zadania domowe.
Nie wiedziała, że odchodząc od stołu w niczym nie pomaga i tak naprawdę zostawia Ginny z Harry'm w ciszy. Oni już praktycznie ze sobą nie rozmawiali. Harry użalał się nad sobą i rozmyślał nad losem Wybrańca, a jego przyjaciółka zastanawiała się, jak może zmienić relacje między nimi. Co zrobić, żeby chłopak bardziej się wszystkim zainteresował i wyobrażała sobie, jak i kiedy dojdzie do poważnej rozmowy między nią a Hermioną.
Gdy nadszedł wieczór Hermiona była pewna, że Harry będzie chciał z nią porozmawiać. Nie pomyliła się i zaraz po zakończeniu kolacji usłyszała, jak ktoś puka do drzwi.
Usiedli w dwóch fotelach naprzeciwko kominka ze swoimi kubkami z herbatą.
Pani Prefekt – jak już kilka osób zaczęło się do niej zwracać – nie naciskała. Spokojnie czekała, aż to Harry coś powie.
-Nic nie rozumiem – odezwał się wreszcie, wpatrzony w ogień.
Jego twarz była oświetlona przez ciepłe światło, a włosy były już tak długie, że spokojnie mógłby je związać. Wyglądał na swój sposób niewinnie, jak chłopiec, który zgubił rodziców w supermarkecie.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś? - jego zielone oczy przeniosły się na jej twarz. - Razem moglibyśmy jakoś... Coś z tym zrobić!
-To nie jest takie proste, jak się wydaje – powiedziała. - Zresztą powiedziałam o tym komuś, kto mógłby coś z tym zrobić.
-Komu? Snape'owi?
-Harry, naprawdę, powinieneś mu zaufać, on wcale nie jest taki, jak myślisz...
-Hermiono, to jest ŚMIRCIOŻERCA! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co oni robią na tych spotkaniach?
-Wyobraź sobie, że tak! Byłam tam, czułam to! I tak się składa, że Snape był jedyną osobą, która próbowała mnie wtedy uratować.
-Co?! Wcale tak nie było...
-Mogę się założyć, że byłeś wtedy zajęty tylko użalaniem się nad sobą!
-A co miałem robić? Przyjść po ciebie? Snape był jedyną osobą, która mogła cię uratować!
-A wiesz dlaczego? Bo każdego dnia jest na tyle odważny, aby narażać swoje życie i szpiegować Voldemorta!
-Więc twierdzisz, że ja nie jestem odważny?
-Harry, obejrzyj się! Nie jesteś nawet poradzić sobie ze śmiercią Rona!
-Nie mogę się pogodzić z tym, że zdradziłaś mnie dla takiego dupka jak Snape!
-Ja cię nie zdradziłam. Jak w ogóle możesz tak myśleć?
-Spędzasz z nim tyle czasu, że naturalne było się tego domyślić.
-Harry, Voldemort mnie szukał, a Snape po raz kolejny mnie ratował! Zastanów się – gdyby nie on, to tak naprawdę prawdopodobnie bym już nie żyła.
-Aha, czyli twierdzisz, że powinienem mu dziękować?
-Szczerze mówiąc, to tak.
-Hermiono, on wydał moich rodziców Voldemortowi!
-Harry, ludzie popełniają wiele błędów. Myślę, że Snape odpokutował to więcej niż raz.
-Nie mogę słuchać, jak go bronisz! To jest po prostu... ohydne! - krzyknął, po czym wybiegł z jej pokoju, trzaskając drzwiami.
Hermiona opadła do tyłu. Wiedziała, że tak to się skończy, ale mimo wszystko nie była na to przygotowana.
Przypomniała sobie wszystkie triumfy Wielkiego Trio, wspólne chwile, które nigdy nie powrócą. I nawet nie chodziło o to, że Rona zabrakło. Oni po prostu zbyt bardzo się zmienili. Już nawet sobie nie ufali tak bardzo jak wcześniej.
Siedziała tak przez długą chwilę, lecz nie chciała płakać, choć wiedziała, że na pewno by jej się to przydało. Ostatnio ciągle to robiła. Zawsze pomagało jej to odreagować i dodawało energii, ale wiedziała, że czeka ją jeszcze więcej łamiących serce sytuacji, więc nie powinna się rozklejać przy każdej okazji.
Rozłożyła się wygodniej i dopiła spokojnie herbatę.
Z racji tego, że nie miała ani zadania, a na wszystkie lekcje była przygotowana, postanowiła zrobić więc obchód, który należał do obowiązków Prefekt Naczelnej.
Gdy wyszła ze swojego pokoju z ogromną satysfakcją odjęła pierwsze pięć punktów drugoklasistom, którzy korzystali ze wspaniałych wynalazków Weasleyów. Okazało się, że w ciągu całego dnia sprawiły jej one nie mały problem.
Następnego dnia swoje kontakty z Harry'm ograniczyła do minimum, a właściwie już w ogóle z nim rozmawiała. I to tylko z tego powodu, że nie chciał z nią rozmawiać, a ona uważała, że nie powinna mu zawadzać drogi. Już i tak wiele zawaliła.
Prawie cały dzień spędziła w osamotnieniu, tylko przy posiłkach starając się nawiązać jakiś kontakt z Ginny. Na próżno, dziewczyna wydawała się jakby niezdecydowana. Jakby nie mogła wybrać, co powinna teraz zrobić. Patrzyła na nią bezradnym wzrokiem, odpowiadając jedynie pomrukami, tocząc wewnętrzną walkę. Co prawda starała się to w sobie ukryć, lecz po jej oczach było wszystko widać.
Hermiona bardzo nie lubiła się nudzić, a z racji tego, że zadania domowe zajmowały jej może 20 minut dziennie, a uczyć się już nawet nie musiała, to znajdowała sobie różne zajęcia, rozwijała wiele nowych, przydatnych umiejętności, dużo ćwiczyła – zarówno fizycznie, jak i magicznie – w swoim pokoju. Wiedziała, że niedługo nadejdzie jakaś bitwa, w której będzie musiała wziąć udział i chciała być na taką ewentualność przygotowana.
Zauważyła też, że ostatnio żyje jakby w ciągłym strachu. Przez wojnę. Czuła, nie, wiedziała, że cały czas musi być gotowa. Niebezpieczeństwo mogło czyhać wszędzie. Stała czujność.
Kolejne dni mijały jej raczej na tym samym. Była bardzo zmęczona tą cała sytuacją i pragnęła coś zmienić. Lecz wiedziała, że nie może. Zarówno Harry'emu i Ginny musi dać czas na pogodzenie się z tą sytuacją. Ona – pomimo tego, co się w ostatnich tygodniach dowiedziała – miała na to odpowiednio dużo czasu. Była teraz wyciszona i spokojna. A oni, z racji szkoły, w której pewnie i tak nie szło im zbyt dobrze, nie byli w stanie wszystkiego na chłodno przemyśleć.
Z resztą swojego życia nie mogła wiele zrobić. Wszystko sprowadzało się do czekania. I okropnie ją to męczyło.
Na dodatek tęskniła. Nie chciała się okłamywać – najzwyczajniej na świecie tęskniła za Snape'm. I o ile brzmi to wprost komicznie nie było związane z żadnymi uczuciami, które mogła żywić do profesora. Po prostu ostatnio spędzili ze sobą mnóstwo czasu. Był przy niej – z własnej woli czy nie – przez cały ten czas, a nawet kilka razy uratował jej życie. Z dnia na dzień coraz bardziej się zamartwiała, nie mogąc pojąć, dlaczego Śmierciożercy tak nagle zniknęli. I gdzie są? I kiedy wrócą?
W jej głowie pojawiało się mnóstwo pytań, na które jak zwykle nie otrzyma odpowiedzi. Powinna powoli zacząć się przyzwyczajać do tego, że życie nie poda jej nic na tacy. O wszystko trzeba walczyć samemu.
Z dnia na dzień była coraz bardziej zmęczona, choć spała ponad 8 godzin. Wszystko męczyło ja psychicznie, nie była w stanie znieść takiego stanu rzeczy, kiedy była zostawiona sama sobie.
Robiła różne rzeczy, żeby odreagować. Jedne lepsze, inne gorsze, a cały czas mogła tylko czekać, i czekać, i czekać. Nic z tym nie zrobi.
Aż do dnia, kiedy doszło do drugiej poważnej rozmowy od jej powrotu do szkoły. Leżała na sofie, bez celu patrząc się w ogień i po raz kolejny zachodząc w głowę, gdzie Śmierciożercy mogli się podziać, aż ktoś zapukał do drzwi. Miała tylko wielką nadzieję, że nie jest to pierwszoklasista, który dostał pierwszego w swojej karierze Trolla i ma ochotę przed nią lamentować, iż rodzice go zabiją. Najśmieszniejsze jest to, że jeszcze pół roku temu sama by się tak zachowała.
Powolnym ruchem podeszła do drzwi i z raczej niechętną miną je otworzyła. Przed sobą ujrzała rudowłosą dziewczynę, na twarzy której malowało się zmartwienie i coś jeszcze, bardzo dziwnego, czego nie mogła rozszyfrować.
-Mogę wejść? - spytała, wskazując ręką fotel przed kominkiem. - Myślę, że mamy kilka spraw do omówienia.
Hermiona wpuściła ją. Było to pierwsze wydarzenie, które od bardzo dawna tak ją zaskoczyło i zainteresowało. Choć z drugiej strony, mogła się przecież tego spodziewać. Przecież na to czekała przez te wszystkie dni.
Tradycyjnie do rozmowy usiadły z herbatą. Z Ginny było zupełnie inaczej niż z Harry'm – ona upiła jedynie łyk, poczerwieniała od ciepła i zaczęła.
-Hermiono, nie będę ukrywać, że była zła, wręcz wściekła, kiedy się dowiedziałam... - sapnęła cicho, jakby ostatnie pierwiastki, buntujące się przed tą rozmową, gdzieś w niej tkwiły i właśnie próbowała je zgasić. - Chodzi o to, że poczułam się jakby zdradzona. I to nie dlatego, że wiedziałaś o tym wszystkim. Tylko po prostu nie mogłam uwierzyć, że nic mi nie powiedziałaś. Poczułam ogromny zawód, że zataiłaś przede mną rzecz tak ważną, która mogła zaważyć na czyimś życiu. Ale potem, gdy dobrze sobie to przemyślałam, chyba zaczęłam cię rozumieć. Przez długi okres byłaś odcięta od świata, a tu nagle przybywa Voldemort i to na dodatek po Ciebie. Masz jakieś dziwne sny, dzielisz się nimi z jedyną osobą, która miała w tamtym czasie z Tobą kontakt i dalej żyjesz w strachu. Na dodatek te wszystkie wydarzenia, które nastąpiły w tym czasie... I myślę, że w takiej sytuacji muszę cię przeprosić za moje samolubne zachowanie. Musisz mnie też zrozumieć. Mimo tego, jaki był, Ron pozostaje moim bratem.
Zapadła cisza, w której Ginny patrzyła na Hermionę z wyczekiwaniem i prośbą w oczach. Było to niemal przytłaczające uczucie, więc starsza dziewczyna po kolejnym łyku herbaty odezwała się wreszcie.
-Osobą, która tu powinna kogoś przepraszać, jestem raczej ja. Faktycznie nie postąpiłam dobrze, zatajając przed Tobą to wszystko. Ale Twój tata... Po prostu nie chciałam dokładać ci problemów. Ale uwierz mi, naprawdę ci ufam i kocham Cię jak siostrę.
Uśmiechnęły się lekko do siebie i rozparły wygodniej w fotelach. Pierwszą, 'formalną' rozmowę mają już za sobą, teraz powinno pójść lepiej.
-Tylko powiedz mi, co ja mam zrobić z Harry'm? - odezwała się wreszcie Hermiona, zamykając oczy. - Nie wiem, czy dać mu jeszcze trochę czasu czy z nim porozmawiać. I czy w ogóle da się coś z tym zrobić.
-Musimy czekać, nic więcej póki co nie wymyślimy. Zrobimy coś, kiedy okaże choć odrobinę chęci na pogodzenie się.
-To będzie trudne. Ale wiesz, bardzo podoba mi się to 'my' na końcu czasowników.
Zaśmiały się cicho, a resztę wieczoru spędziły na obgadywaniu chłopców, czego bardzo długo nie robiły.


13 komentarzy:

  1. Łał :) zaczęłam czytać wczoraj około 20 jest 4 rano a ja zamiast spać zastanawiam się gdzie jest ten Przerośnięty Nietoperz :) bardzo ciekawy blog trzymaj tak dalej kochana // Olka :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 rano tak ?!? To czemu data wskazuje na 19:13 ?!? HAHAHA

      Usuń
  2. Powiem tylko tyle: kocham ten rozdział <3
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super ale nie ma Seva :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Hyhy, a ja nadal czekam na Snape'a .-. Rozdział świetny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej gdzie Severus? Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oddajcie Severusa!!! Rozdział jak zwykle genialny ;) Pozdrawiam
    ~Olciak
    sm-przerwanatradycja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Zamiast uczyć się fizjologii, ja jak głupia siedzę i od rana czytam twojego bloga. Zaliczenia mam z głowy, ale cóż, nie żałuję ;p Bardzo, ale to bardzo podoba mi się to opowiadanie. Zawsze lubiłam sevmione, pamiętam nawet jak kiedyś się w nich zaczytywałam. A ostatnio, po długiej przerwie trafiłam na twojego bloga i coś mnie podkusiło, żeby sobie przeczytać. To na pewno nie było nic dobrego... jakiś złe siły,które nie chcą, bym się wreszcie nauczyła, ale tak to już jest ;p Stało się.
    Ale wracając do tematu, zarówno postać Hermiony jak i Snapa bardzo przypadły mi do gustu. Według mnie naprawdę dobrze odwzorowałaś ich charaktery, a ich relacje wydają się dosyć realistyczne. No i, za co chwała ci, już na samym początku nie złączyłaś ich ze sobą. Podoba mi się to, jak powoli, nawet bardzo powoli zaczęli siebie akceptować i tolerować.
    Ale smuteczek, bo boję się, co się dzieje teraz z Severusem :( Biedna Hermionka, taka stęskniona! :(
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział!

    ~~Obliviate

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja: Gdzie jest Severus?
    Ja: Oddajcie mi Severusa!
    Ja: Dziewczyny się pogodziły
    Ja: Ale gdzie jest Sev!?
    Moje myśli podczas czytania tego rozdziału xD

    Persefona

    PS.
    *chamska reklama*
    pamietnik-lestrange.blogspot.com
    *koniec chamskiej reklamy*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział ♥
    Cieszę się, że nasze Gryfonki wreszcie doszły do porozumienia. Tylko Harry jeszcze taki niezdecydowany... I czo z Sevem? ;-; Nie tylko Hermiona za nim tęskni :P
    Zdrowiej szybko :* i oczywiście duuuużo Weny ;)
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział , właśnie przeczytałam twojego bloga i padłam z zachwytu jest zajeboski. Jesli byś mogła to proszę o powiadamianie o następnych notkach przez gg pod nr 49147552 . Życzę weny i zdrowia :3 Ayame :3

    OdpowiedzUsuń
  11. wow , zakochałam się w Twoim blogu , czytałam go od wczorajszego wieczora do prawie 4 nad ranem. Wstałam o 7 i przed szkołą dokończyłam rozdziały :D po prostu nie mogłam przestać czytać. Kocham Severusa, pięknie oddajesz jego charakter, skrytość i ciągłą walkę jaką toczy sam ze sobą. Genialne, każda bliższa scena Severus + Hermiona jest urocza i poruszająca. Uwielbiam to opowiadanie i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Sama piszę, (także Sevmione) oraz wiele innych rzeczy i powiem Ci że Twój styl pisania jest naprawdę bardzo dobry i bardzo dobrze się czyta. Nie moge doczekać się pierwszego pocałunku jaki ich czeka ;) pozdrawiam i powodzenia . Miriam M. Van Snape.

    OdpowiedzUsuń
  12. ja:gdzie jest przerośnięty nietoperz?
    ja:herma wrzeszczy a jego nie ma!!!
    ja:na szczęście ma rozmowę z Harrym za sobą
    ja:chcę więcej!!!
    Oto moje myśli podczas czytania tego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń