Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 9.

Niech mi wszyscy wybaczą tą długą nieobecność, ale albo nie miałam czas, albo internetu! Oczywiście zapraszam do komentowania :D P.S.: Nie przyjmuje już żadnych nowych nagród! Za dużo z tym roboty...

W komnacie nie została sama na długo. Gdy starsi czarodzieje wyszli, pojawił się skrzat, który zabrał jedną porcję obiadu, lecz po chwili wrócił z miską pełną jasnobrązowego płynu. Postawił ją wraz z łyżką na stole, po czym znikł.
Hermiona przystawiła sobie krzesło koło łóżka i siadając, spojrzała z bólem na twarzy na profesora. Gdy spał był zupełni inny, choć wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Nos wydawał się jakby mniejszy i tak bardzo nie zawadzał, skóra bardziej ludzka. Brak wiecznego grymasu także zrobił swoje, jego twarz wydała się łagodniejsza i można nawet było powiedzieć, że nie jest taki okropny. Włosy ułożyły się wokół głowy i w tym świetle wyglądały na dużo mniej tłuste.
Po chwili zastanowienia uklękła na łóżku i położyła sobie jego głowę na kolanach. Tak dużo łatwiej będzie jej go karmić. Wzięła ze stoliczka miskę i nabrała odrobinę płynu. Pachniał tak, jak jej danie, więc zbliżyła łyżkę do jego lekko rozchylonych ust. Gdy ciecz znalazła się już w jego buzi przez chwilę się zastanawiała, czy przypadkiem się nie udławi, lecz nie zauważając żadnych niepokojących reakcji, karmiła go dalej.
Ciekawe, czy był świadomy, co się z nim dzieje. Jeżeli nie, to wreszcie sobie odpocznie, a jeżeli tak, to zwariuje. Nie może się do nikogo odezwać, jakkolwiek ruszyć, więc chyba lepiej by było, żeby jakoś mu dotrzymywała towarzystwa, jak nakazywały wskazówki z karteczki. Nabrała powietrza i zaczęła powoli i wyraźnie mówić.
-Tak się zastanawiałam, panie profesorze, czy mnie pan słyszy – głos się jej lekko trząsł. - Najwyżej mnie pan potem zabije, ale lepiej chyba, żeby pan słuchał czegokolwiek, niż tu sam leżał. - Przez chwilę serce jej zamarło, gdyż zrobiła zbyt szybki ruch ręką, ale po chwili znów mówiła. - Śmiesznie by było, gdyby się okazało, że mnie pan nie słyszy. - Pokręciła głową. - Domyślam się, że lubi pan książki, więc raz na jakiś czas panu którąś przeczytam. Co pan powie na mugolską literaturę? 'Rozważną i romantyczną' chociażby. Albo Hamleta? Myślę, że by się panu spodobało. - Na chwilę zapadła cisza, gdyż Hermionie zabrakło tematu. - Byłam dziś u profesora Dumbledore'a i dałam mu listę z brakującymi składnikami. Póki co będę sobie musiała poradzić sama, ale pan na pewno szybko wróci do formy. A dziś w nocy muszę dokończyć nasz eliksir. Na pewno się z panem podzielę informacjami, niech się pan nie boi. Gdyby coś nie wyszło, przeglądnę notatki, lecz bez pana nie dam rady zacząć. Nie, żebym pana profesora stresowała, niech pan sobie odpoczywa, należy się to panu. Ja nie wiem, co by Zakon bez pana zrobił – pokręciła głową po raz kolejny, a po chwili zaśmiała się cicho. - Wyobrażam sobie miny Rona i Harry'ego, gdyby to usłyszeli. Ale oni jeszcze nie wszystko rozumieją, to nie ich wina. Też bym tak wolała.
Gdy przełknął ostatni łyk, położyła jego głowę z powrotem na poduszce, po czym otarła usta.
-Na panu ta wojna się bardzo odbiła, aż za bardzo. Moim zdaniem żaden człowiek nie powinien tyle cierpieć, co pan wycierpiał. Wyobrażam sobie, co pan musiał znosić przez te wszystkie lata służby, skoro po jednym spotkaniu wraca pan w takim stanie. To niesprawiedliwe, ale życie nie jest fair, prawda? Szkoda mi też tych małych dzieci, pierwszoroczniaków i tak dalej. Oni jeszcze nic nie rozumieją, nie są niczego świadomi, ani nie są w stanie się bronić. To nie powinno tak być.
Ze stoliczka wzięła swój talerz i zaczęła jeść.
-Pozwoli pan, że teraz ja się posilę, ale jeszcze z panem nie skończyłam – zaśmiała się cicho.
Czuła się bardzo dziwnie. Gadając do kogoś, kto nie wiadomo, czy ją nawet słyszał. A nawet jeżeli tak było, to mówiła zbyt swobodnie. To ją lekko niepokoiło, bo była w towarzystwie Snape'a, chociaż w ogóle tego nie czuła. Był taki spokojny. W końcu nieprzytomny, nie ma co mu się dziwić.
Gdy skończyła posiłek, zabrała do ręki łyżkę i nalała na nią pięć kropel jednego z lekarstw. Przybrała z profesorem tą samą pozę co wcześniej i wlała mu eliksir do ust.
-Mam dla pana kilka lekarstw. Nie pachną zbyt ładnie, ale musi je pan brać. Szybciej wróci pan do zdrowia.
Dokładnie odmierzała ilość specyfiku, aby przypadkiem nie potruć profesora. Uważała, żeby nic nie rozlać, a na dodatek obserwowała, czy z jej nauczycielem wszystko w porządku. Jeszcze tego jej brakowało, żeby się udławił. Chociaż znając ją, nie wiadomo, czy by to zauważyła, jak wcześniej to, że profesor jest nieprzytomny. Na tę myśl aż się wzdrygnęła, lecz łyżka była czysta, więc nic się nie stało.
-To już tyle – uśmiechnęła się blado i odłożyła wszystko na stoliczek. - Może teraz panu poczytam? Mamy chwilę przerwy do następnej dawki.
Podeszła do regału i spojrzała na niego. Zdziwiły ją tytuły, jakie tam znalazła. Klasyka czarodziejskiej komedii lub romantyzmu. Było tu oczywiście kilka książek dotyczących eliksirów, ale zgadywała, że więcej znajduje się w bibliotece. Chwyciła jedną z najbardziej różowych okładek i usiadła przy łóżku.
Książka opowiadała o przygodach młodego nauczyciela zmagającego się z młodzieżą wszystkich etapów szkolnych. Mężczyzna miał nie lada problemy, które śmieszyły tak bardzo, że Hermiona musiała przerywać czytanie na spazmy śmiech, które ją napadały. Przy tej lekturze nawet Snape by się zaśmiał.
Swoją drogą, ciekawe jak to jest, gdy coś Cię śmieszy lub smuci, ale w żaden sposób nie możesz tego okazać. Może Snape wcale nie jest nieprzytomny, tylko po prostu sparaliżowany?
Ta myśl uderzyła ją w momencie, w którym zamknęła książkę. Doznała olśnienia! Musi jak najszybciej porozmawiać z panią Pomfrey! Dokładnie w tym momencie.
Wstała, lecz przy drzwiach przypomniała sobie, że profesor Snape przecież może zdawać sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół niego.
-Panie profesorze – zaczęła, odwracając się w jego stronę. - Olśniło mnie! Możliwe, że jest pan po prostu sparaliżowany, a nie nieprzytomny. Wtedy - nabrała powietrza – uleczenie pana szło by łatwiej i przy życiu zupełnie innych lekarstw. Dlatego pójdę teraz porozmawiać z panią Pomfrey. Może znajdziemy jakiś sposób, żeby się dowiedzieć, co tak naprawdę panu jest.
Wyszła z pomieszczenia oraz kwater, po czym udała się schodami w górę. Mijała korytarze i nie trudno było zauważyć, że obrazy już nie zachowują się tak głośno. Miała nadzieję, że tym razem pani Pomfrey będzie u siebie w gabinecie. Cały czas była zdenerwowana i spięta, miała nadzieję, że jej odkrycie okaże się trafne.
Pchnęła duże drzwi i weszła do środka. Zapachniało jej bandażami i wodą utlenioną. Przebyła drogę do małych schodków i zapukała.
-Proszę wejść – usłyszała i szybko wykonała polecenie.
-Dzień dobry.
-O, to znowu ty – uśmiechnęła się. - Nie, żebym miała coś przeciwko twoim wizytom, bo przynajmniej nie jestem taka samotna, ale dziś Cię bardzo często widuję.
-Też się dziwie – zaśmiała się, lecz w jej głosie brzmiała nuta lekkiego poddenerwowania.
-Stało się coś?
-Bo ja wpadłam na taki pomysł, że może profesor Snape jest sparaliżowany.
Na jej twarzy wymalowało się zaciekawienie i zamyślenie.
-Ale jak?
-Może to być następstwem jakiegoś zaklęcia, bądź pod wpływem zbyt dużego bólu spowodowanego właśnie zaklęciami mięśnie mogły się zbuntować. Czytałam już kiedyś o takim przypadku.
-Możesz mi to dokładniej wyjaśnić?
-Pewien czarodziej, bodajże z Irlandii, został pomylony z innym mężczyznom, na którym miała się zemścić szajka tamtejszych zbirów. Zaczęli rzucać na niego najokropniejsze zaklęcia, jakie znali. Takie, które sprawiają dużo bólu i ran, ale nie zabijają. Mężczyzna wrócił do domu i do razu zaczął narzekać na ból mięśni. Podobno paliły go żywym ogniem i nie działały nawet najsilniejsze eliksiry przeciwbólowe. Nie pamiętam dokładnie po jakim czasie, zemdlał z przemęczenia i się nie obudził. Mięśnie odmówiły posłuszeństwa i zostały sparaliżowane. Nikt nie wie dokładnie, dlaczego, ale mogły po prostu nie wytrzymać tego ciągłego bólu.
-I co się potem działo?
-Stworzono pewien eliksir, którym nacierano ciało tego człowieka i po pewnym czasie wrócił do zdrowia, choć jego mięśnie nie były do końca sprawne i musiał się długo rehabilitować. Było wspomniane, że w następnych przypadkach, o których nie znalazłam zbyt wielu informacji, zaczynano usprawniać mięśnie ćwiczeniami przy nacieraniu eliksiru.
Pielęgniarka spojrzała na nią lekko przymrużonymi oczami.
-Mogłoby się to udać, ale musiałabyś przygotować ten eliksir. I zająć się tym.
Skinęła.
-Od początku zdawał sobie z tego sprawę, jednakże wolałam się z panią skonsultować.
-I bardzo dobrze – uśmiechnęła się. - Nie zawsze trzeba iść w zaparte i obstawiać przy swoim, warto się czasami poradzić kogoś doświadczonego.
Nie zareagowała na te słowa, lecz czuła, że były w jakimś stopniu przytykiem do jej osobowości. Zdenerwowało ją to. Wiedziała, że wiedzy nie posiądzie się cudem, że warto korzystać z odkryć innych pokoleń, że warto konsultować to z innymi. Jednakże jeżeli wszyscy zostali przy tym, co sądzą starsi ludzie, nauka nie ruszyłaby się nawet o milimetr.
-Dobrze, ja może sporządzę listę składników, ponieważ chciałabym rozpocząć warzenie jak najszybciej.
Z uśmiechem opuściła gabinet, choć miała ochotę trzasnąć drzwiami. Nie wiedziała, nie pojmowała, co się ostatnio z nią dzieje. Jest bardzo rozdrażniona i często targają nią sprzeczne uczucia.

Z dnia na dzień Hermiona przyzwyczajała się do samotności. Robiła eliksiry, opiekowała się swoim profesorem i ćwiczyła skomplikowane zaklęcia, które powinny pomóc jej w walce. Dokładnie stosowała się do zaleceń znalezionych w jednej z książek o Magomedycynie. Eliksir nie był trudny w przygotowaniu, lecz zajmowało jej to bardzo dużo czasu. Często nie spała w nocy, żeby dokończyć pozostałe.
Dziwnie się czuła, kiedy rozmawiała z profesorem Snape'm. Ponieważ jednocześnie tu był i go nie było. Nie raz, podczas czytania mu książki, zasnęła i budziła się wtulona w niego. Widząc absurdalność tej sytuacji starała się nie myśleć o tym, jakie ciepłe i twarde było jego ciało, lecz o tym, jak on by na to zareagował. I wcale nie pomagało wspomnienie zajścia w Skrzydle Szpitalnym. Starała się o tym zapomnieć, jednakże nie było to łatwe.
Lekarstwo dla Evelinne nie udało się. Przy początku wlewania krwi eliksir jakby się spalił. Zaświszczał, zabulgotał i zmienił swoją barwę na siwo-brązową.
Po półtorej tygodnia takiej sytuacji dostała Patronusa od profesora Dumbledore'a. Przestraszona, ruszyła w stronę Wielkiej Sali, gdzie znajdowały się wszystkie osoby, które uprzednio były w Norze. Zdziwiła się, jak wielu ich jest, a i tak niektórzy zostali, aby walczyć.
Podszedł do niej Dumbledore i nie trudno było zgadnąć, że jest zdenerwowany.
-Mam do Ciebie prośbę, Hermiono. O ile mogę się tak do Ciebie zwracać? - przytaknęła. - Ja z Harry'm mam bardzo ważną rzecz do załatwienia. Mogłabyś potem innym przekazać, żeby się nie martwili i że niedługo wrócimy?
-Oczywiście.
Zobaczyła jak za Dyrektorem rusza wysoki chłopiec z czarną czupryną. Tak bardzo za nim tęskniła, tak dawno go nie widziała. Chciała się znowu z nim i Ronem wygłupiać. Lecz na myśl o tym drugim nie raz się wzdrygała. Miała co do niego różne uczucia i tylko ich naprawdę silna i długa przyjaźń, której nie chciała zaprzepaścić, sprawiła, że nie zapomniała o nim i nie wyrzuciła go ze swojego życia.
Obróciła się. Na ławkach koło stołów siedzieli Ron, Ginny, pani Weasley, Tonks, Fleur z mamą i siostrą. Przez to wszystko zapomniała, że niedługo Francuzka ma wyjść za Billa.
Gdy Ginny biegła w jej stronę, słyszała, jak jej brat kłóci się z matką:
-Ja przecież mogę walczyć! Znam dużo zaklęć! Już tyle...
-Cześć – poczuła, jak dziewczyna ją ściska i odwzajemniła to. - Żyjesz jeszcze?
-Pewnie. Jak sprawa wygląda w Norze?
-Nie wiem. Od razu, jak zaczęli się teleportować, wrzucono mnie do kominka i wyszłam w gabinecie Dumbledore'a. Ale było ich przynajmniej pięciu.
-A ilu naszych zostało?
-Siedmiu. Tata, pan Delacour, Bill, Charlie, Fred, George i Remus.
Odsapnęła.
-Powinni sobie dać radę, a jeżeli nie, to mamy bardzo pokaźny zapas eliksirów na wszystkie okazje, więc nic im nie będzie. A na co dzień jak wam się żyje?
-Jakoś tak nie czuję tych wakacji. Cały czas latam z Billy'm w jakieś miejsca, dostajemy proste, krótkie misje, ale cały czas jest coś do roboty. Do tego mama cały czas nas zagania do sprzątania, bo za tydzień ten ślub. Mam nadzieję, że przyjdziesz?
-Mam nadzieję, że będę mogła! - jęknęła cicho, lecz po chwili się uśmiechnęła. - Jakim Billy'm?
Policzki jej przyjaciółki pokryły się lekkim szkarłatem.
-Z Armstrongiem – zaśmiała się cicho.
-Coś między wami jest?
-Hermiona, to nauczyciel! Starszy jakieś dwadzieścia lat!
-Co z tego? Miłość jest ślepa...
Przez chwilę wpatrywała się w młodszą dziewczynę przenikliwym wzrokiem.
-Dobra, dobra, przyznaję się. Wpadłam. Tyle czasu z nim spędzam, że się chyba uzależniłam. Dziwnie się bez niego czuje, a pracujemy razem zalewie ponad tydzień! To jest chore! Ale z drugiej strony on jest przecież taki... - otworzyła szeroko usta, spojrzała w górę i wydała cichy jęk, przymykając oczy.
-A gdzie on teraz jest?
Weasleyówna spuściła głowę i wyraźnie posmutniała.
-Dumbledore wysłał go gdzieś wczoraj, samego. Dostałam od niego patronusa, gdzieś przed dziesiątą. Od razu wskoczyłam do kominka i mi to wtedy powiedział. Chyba traktuje mnie poważnie, skoro mnie powiadomił, a ja strasznie się o niego boję. Nie dał się przekonać, żebym mu towarzyszyła.
-A wiesz, o co chodzi?
-Nie mam bladego pojęcia, a nikt mi nie chce nic powiedzieć!
-Na pewno da sobie radę, to doświadczony czarodziej.
-Może i tak, ale dziwi mnie, że był w Slytherinie. Jest aż zbyt odważny i, pod ty względem, byłby niemalże idealnym Gryfonem!
-Ludzie się zmieniają, Ginny.
-Wiem... Jakbyś widziała, co on czasami wymyślał, jak robiło się naprawdę niebezpiecznie! Myślałam, że go uduszę!
Chwilę stały i patrzyły w różnych kierunkach.
-A co z Ronem? - zapytała Hermiona.
W odpowiedzi jej przyjaciółka pokręciła głową.
-Nie mówi o Tobie i unika tego tematu. A jak się już go zmusi, to albo się wścieka, ale pieprzy, że za Tobą tęskni... Nie obraź się, ale uznałam, że chciałabyś to wiedzieć. On zagaduje do każdej nowej dziewczyny, która przyjdzie do Nory. I czasami wychodzą na dłużej, a Ron wraca cały czerwony. Wcześniej mało kto zwracał na to uwagę, bo planowaliśmy, jak najszybciej uciec z Nory, ale teraz może mama wreszcie to zauważy.
-Czyli jest na mnie zły? - zapytała po chwili zamyślenia.
-Czasami tak, czasami nie, trudno powiedzieć.
Skinęła.
-A co ze Snape'm?
-Chyba wraca do zdrowia. Ostatnio poruszał dłonią, a później całym przedramieniem, ale rzadko się rusza.
-Tylko wiesz, nie przemęczaj się.
-Wiesz, w takich warunkach trudno tego nie robić.
-No ale teraz, jak już wiadomo, że Śmierciożercy Cię nie znaleźli, to chyba będziesz mogła wrócić do Nory. Przecież teraz będą szukać Cię gdzie indziej, co nie?
-Nie wiem, ale muszę się opiekować profesorem.
Ginny pokiwała z niechęcią głową, a gdy już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, do sali wpadł pan Delacour i zaczął krzyczeć coś, mieszając języki. Można było z tego wywnioskować, że ktoś nie żyje, ktoś inny jest martwy i z Norą jest coś nie tak. Hermiona zmarszczyła brwi i rozglądnęła się. Pani Weasley zemdlała po tym, jak Felur jej przetłumaczyła, co powiedział jej ojciec, Ron wybiegł z sali, a ją niemiłosiernie zaczęła boleć głowa.

9 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział. Akcja się powoli rozkręca i aż nie mogę doczekać się kolejnego. Piszesz naprawdę genialnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział muszę przyznać ;)
    A cóż się dzieje w Norze? Co dolega Severusowi? Jestem bardzo ciekawa dalszej akcji ;)
    weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Świetnie piszesz, uwielbiam Twój blog!!! Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej! Jedyna uwaga: ,,silnym mężczyzną", a nie ,,mężczyznom".

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest żałosne ;___; . wybacz za spam ;c
    Łapaj nominacje do Liebster Awards & The Versatile Blogger.
    http://dont-lie-to-me.blogspot.com/2013/07/liebster-awards-versatile-blogger.html

    A teraz do rzeczy przyjemniejszych ;3.
    Bloga odkryłam niedawno, ale wciągnęłam się na maksa. wykręca mnie od środka, boże jak bardzo się nie mogę doczekać następnych wydarzeń i ogólnego rozwoju akcji . omg *-*. tyle się dzieje w jednym rozdziale. chcę chłonąć to wszystko!
    Piszesz świetnie, akcja cudowna. czekam tylko na romans <33. ohoh :]. Biedny Severus ;x.. chętnie bym się zajmowała ! buahaha ! XD. ten eliksir mnie tak strasznie zastanawia ;o. oesu !
    Czekam czekam czekam na nexty ! i przepraszam za spam ;x.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy wysyłałaś w ostatnim czasie fragment promujący rozdziału? Pytam się ponieważ Google wprowadziło nowy styl do poczty i nie wiem, czy twoja wiadomość się gdzieś nie zapodziała. Proszę o odpowiedź pod najnowszym postem na SS.
    P.S. Prosiłabym o zalinkowanie buttonu :)
    Death

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapisuję Twój blog u siebie i zaznaczam w obserwowanych bo uwielbiam takie opowiadania.. mam na ich punkcie bzika. Już zabieram się do czytania od początku by być na bieżąco.. będę tu zaglądać regularnie.. zapraszam też do mnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie dziś z samego rana przeczytałam od początku Twoją historię i jestem pod wielkim wrażeniem, choć żałuję, że jest tylko 9 rozdziałów no ale mam nadzieję, że w krótce pojawi się ich więcej. Biedny Snape... tak mi go żal.. przecież on jako jedyny z Zakonu najwięcej się poświęca.. przecież znoszenie tych klątw jest okropne i wyczerpujące. Te jego blizny, ta pamiątka po tym jak bardzo cierpi. Straszne, a zarazem godne podziwu. Jest chyba najsilniejszym facetem w świecie czarodziejów. Hermiona w końcu się na nim poznała i teraz się nim opiekuje, chociaż gdyby mógł z pewnością by ją wygonił ze swojej sypialni.. Już widzę jego minę gdy się obudzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Eh.. trafiłam przypadkiem i 9 notek po prostu się połyka. Zgadzam się z MCaine. Biedny Snape! Już nie mogę się doczekać tego co będzie się działo dalej ^^

    Tymczasem:
    Zostałaś zostałaś nominowana do Liebster Awards i The Versatile Blogger.
    Więcej na http://violet-wand.blogspot.com/

    Zapraszam serdecznie i pozdrawiam
    Misae

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten monolog Hermiony przy Snape'ie był uroczy *.* i tak się wkręciłam, że lecę po następny rozdział :>

    OdpowiedzUsuń