Powiem wam, że dostałam niezły zastrzyk weny i napisałam 3 kolejne rozdziały i dalej piszę :D Oczywiście nie dostaniecie ich od razu, bo byłoby wam za dobrze, ale wiedzcie, że cały czasz piszę :D
Betowała Panna Snape.
Hermiona
obudziła się pełna energii, co rzadko jej się zdarzało. Zwykle
leżała jeszcze przynajmniej pół godziny, nim wstawała. Tym razem
jednak była pełna energii, więc od razu wstała i podbiegła do
szafki z ciuchami. Nie miała ochoty ubierać szat, postawiła dziś
na coś wygodniejszego. Wyciągnęła z szafy duży sweter i czarne
legginsy.
Wyszła z pokoju i od razu poczuła woń
gofrów. Cicho zaburczało jej w brzuchu, lecz zignorowała to i od
razu weszła do łazienki. Wyczesała włosy, umyła zęby i
przebrała się, po czym wróciła do pokoju, żeby wsunąć na nogi
uggi.
Zeszła na dół i popchnęła drzwi do
jadalni, skąd dochodził zapach gofrów. Jednakże w drodze do
miejsca, w którym siedzieli wczorajszego wieczoru, stanęła w
miejscu jak wryta. Na stole leżały stosy gofrów z dżemem lub
czekoladą, gorąca czekolada i jeszcze ciepłe crossianty. Przez
chwilę napawała się tym widokiem, po czym jej wzrok padł na twarz
Snape, który – tak jak wczoraj – siedział na miejscu gospodarza
domu i patrzył na jej ubiór z uniesioną brwią. Wzruszyła
ramionami i usiadła na najbliższym krześle. Wzięła jednego gofra
i ugryzła. To była istna ambrozja! Ciasto rozpływało się w
ustach, tak samo czekolada, gofr nie był przesadnie słodki, więc
podkreślała ona jego smak. Nie mogła nie zamknąć oczu z
przyjemności, a i tak powstrzymywała się od mruknięcia.
-Aż tak ci smakuje?
Otworzyła szybko oczy, bo mogła
przysiąc, że w głosie w nauczyciela usłyszała rozbawienie, lecz
jego twarz miała taki sam wyraz jak zwykle.
-To jest przepyszne! A nawet nie
przepyszne, to za mało powiedziane! Skąd pan to ma?
-Sam przygotowałem – mruknął.
Przez chwilę bała się, że gałki
wypadną jej z oczodołów, lecz szybko się opanowała.
-Pan?!
-Co Cię tak dziwi?
Nie odpowiedziała, bo wzięła
kolejnego gryza i delektowała się smakiem. Lecz łyk ciepłego
napoju sprawił, że musiała go o coś spytać.
-To pan też sam...?
-Tak, Granger, lecz jest to zrobione z
magicznej czekolady, więc jest lepsze od tej mugolskiej.
-Ale ja już piłam magiczną gorącą
czekoladę i żadna nie była taka dobra!
-Zapomniałaś o istotnym fakcie.
-Jakim?
-Jestem Mistrzem Eliksirów i doskonale
się znam na dobieraniu składników.
-Wie pan, co jest magiczne w tym
miejscu? - spytała po chwili ciszy. Nie wiedziała czemu to zrobiła,
nie wiedziała czemu chce się dzielić z nim tą informacją. Może
to czekolada tak na nią działa...
Nie odpowiedział.
-Nawet w środku lata wydaje się, że
tutaj jest jesień. Widział pan dzisiejsze niebo? Jakby zaraz miało
padać!
-I to jest ta magia, według ciebie?
-No, tak – na jego uniesioną brew,
dodała: - Kocham jesień.
Wzruszył ramionami.
-A pan?
-Co?
-Jaką porę roku lubi pan najbardziej?
Czuła się w jego towarzystwie
zdecydowanie zbyt swobodnie, lecz w tym miejscu tego nie czuła.
Zresztą było jej zbyt dobrze, zbyt wygodnie, żeby się teraz tym
martwić. Póki jej nie przeklnie, oczywiście...
-A co cię to interesuje? - Na
wzruszenie ramion mruknął: - Panna-Wiem-To-Wszystko faktycznie musi
wiedzieć wszystko...
-To powie mi pan, czy nie?
-Wiosna, lubię wiosnę –
odpowiedział po kilku minutach.
-Szczerze, to spodziewałam się, że
powie pan, że zima albo jesień.
Prychnął.
-Zbyt łatwo oceniasz ludzi.
-Wypraszam sobie!
-A nie jest tak?
-Nie?
-A ten cały Krum?
-Co z nim?
-Myślałaś, że nic nie mówi, bo
jest taki dorosły, a okazało się, że jest po prostu głupi.
-On wcale nie jest głupi! - niemalże
warknęła, lecz Snape jedynie uniósł pytająco brew. No, miał
rację, Wiktor nie był zbyt inteligentny. - A skąd pan to wie?
-Jednym z podstawowych zadań szpiega,
jest obserwacja i wynoszenie z tego wniosków.
-No dobrze, ale to jest tylko jeden
przykład, a znam mnóstwo ludzi.
-Tak? W takim razie na kolejny przykład
możemy wziąć tego całego Lokcharta – skrzywił się malowniczo.
- Oczywiście uważałaś, że był taki wielki i wspaniały, a kim
się okazał? Zwykłym tchórzem.
-Dobrze, lecz obydwa przypadki, jakie
pan przytoczył, to sytuacje w których byłam młodsza, od tamtego
czasu bardzo się zmieniłam.
Zamyślił się.
-Nasz króliczek! Zazdrościsz jej
figury, lecz twierdzisz, że jej się należy, bo miała wypadek, a
skąd tak naprawdę wiesz, jaką jest osobą?
-Była bardzo miła i...
-Co z tego, że była miła? Może
chciała po prostu zrobić dobre wrażanie?
Pokręciła głową. Wyglądała i
zachowywała się jak naprawdę miła dziewczyna. Po chwili skończyli
jeść, więc Hermiona znów się odezwała:
-Pan gotował, więc ja pozmywam.
-Od czego masz magię?
Lekko się zaczerwieniła. Nie raz się
przyłapywała na tym, że dalej instynktownie działała jak mugol.
-W każdym razie ja się tym zajmę.
Lewitowała naczynia do kuchnia, gdzie
dopilnowała, żeby się wyczyściły i odłożyły na odpowiednie
miejsce, po czym wyszła. Do warzenia eliksirów zostało im jakieś
półtorej godziny, więc ruszyła w stronę biblioteki.
Gdy otworzyła drzwi o razu dotarł do
niej zapach książek – pergaminu i atramentu – który tak
uwielbiała. W bibliotece kochała przebywać chociażby dlatego, że
tak wspaniale tu pachniało. Przeszła koło kilku regałów, aż
dotarła do tych poświęconych eliksirom. Przeglądała tytuły i
wreszcie wybrała Najmocniejsze eliksiry na przełomie wieków.
Usiadła w jednym z foteli, lecz nie była w stanie czytać.
Wpatrując się w ogień trzaskający w
kominku zagłębiła się w swoje myśli. Zastanawiała się, skąd
Snape wie o niej tak dużo i dlaczego tak bacznie ją obserwuje? A
może on tak obserwuje wszystkich? I wie takie rzeczy o wszystkich? W
końcu jest szpiegiem, musi mieć obeznanie w terenie zarówno wroga,
jak i swoim.
Zdała sobie także sprawę z tego, że
w jego towarzystwie zachowywała się bardzo pewnie i tak też się
czuła. A może czuła się tak cały czas, tylko nigdy tego nie
zauważała?
Zdecydowanie za dużo o nim myślała,
powróciła więc do lektury i po chwili zagłębiła się w świat
eliksirów.
Jakiś czas później – nie mogła
ocenić ile minęło, gdyż zbyt bardzo się zaczytała – usłyszała
zamykaną książkę. Oderwała się od tekstu, rozglądnęła i
zobaczyła, że Snape siedzi w drugim fotelu. Patrząc na jego trupio
bladą przestraszyła się nie na żarty.
-Co pan tu robi? - pisnęła po chwili.
-Siedzę tu od jakiegoś czasu, gdybyś
siadając się chociażby rozglądnęła, to na pewno byś mnie
zobaczyła. W innych okolicznościach pewnie byś już była porwana.
-W innych okolicznościach?
-Jest wojna, Granger. A ty jest
przyjaciółką Wybrańca, Czarny Pan bardzo chce Cię zdobyć.
Spojrzała na książkę, którą
trzymał. Najczarniejsze dzieje magii.
-Miła lektura – mruknęła.
-A żebyś wiedziała – położył
tom na stole i wstał. - Rusz tyłek, mamy eliksiry do zrobienia.
Swoją książkę zostawiła obok jego
i ruszyła za nim.
Praca nad eliksirami minęła im w
ciszy i zajęła całe cztery godziny. Gryfonka dokończyła eliksiry
zaczęte wczoraj i jedynie zostały jej dwa do przygotowania.
Hermiona była nieziemsko głodna i
niemalże kręciło jej się w głowie.
-Co by pan zjadł? - spytała, gdy
odkładali kociołki.
Wzruszył ramionami.
-Cokolwiek.
-To ja coś przygotuje.
Wymamrotał pod nosem coś o
niestrawności, lecz ona jedynie uśmiechnęła się lekko i ruszyła
schodami w dół, a potem do spiżarni, skąd wzięła wszystko, żeby
przygotować kurczaka w panierce z ziemniakami. Było to klasyczne
danie, które nigdy jej się nie znudzi i najbardziej kojarzyło jej
się z domem.
Dom. Nie była tam od roku, gdyż nawet
na święta pojechała do Weasleyów. Co prawda jej rodzice też tam
byli, lecz tęskniła za domem, jako miejscem. Za jej własnym
pokojem, łóżkiem i biblioteczką zdecydowanie za małą na taką
ilość książek.
Czasami przyłapywała się na tym, że
zastanawiała się nad połączeniem kilku pierwiastków. Często w
takich sytuacjach zaczynała się śmiać, bo nie czuła się
praktycznie pod żadnym względem związana z tamtym światem. Jakby
została całkowicie od niego odłączona, a ten rok całkowitej
rozłąki z mugolami jeszcze bardzie pogłębił to uczucie. Nie
tęskniła za światem mugoli, tęskniła za domem. Chciała wreszcie
czuć, że jakieś miejsce jest jej domem. Co prawda Hogwart dawał
jakąś tego imitację, lecz to nie było to samo.
Zabrała dwa talerze i szklanki z
sokiem, po czym weszła do jadalni. Mieli już chyba swoje stałe
miejsca, bo Snape usiadł tam gdzie wcześniej. Obrzucił talerz
wygłodniałym wzrokiem. Jego porcja specjalnie była dwa razy
większa.
Zabrali się w ciszy do jedzenia.
Obydwoje byli diablo głodni, więc posiłki szybko znikały z
talerzy.
-Nie myślałaś o tym, żeby do
panierki dodać trochę papryczki chili, a do ziemniaków cebuli?
-W sumie nie byłby to zły pomysł –
wzruszyła ramionami.
-Nie byłby to zły pomysł? Wtedy
danie smakowałoby dwa razy lepiej.
-Niech już pan nie przesadza, nie jest
takie złe.
-Złe może i nie jest, ale to dodałoby
mu znacznie więcej smaku i wtedy danie stałoby się bardziej
wyraziste. Jakaś sałatka też by nie zaszkodziła. Mizeria
chociażby!
-Strasznie pan narzeka...
-Narzekam?
-A nie?
-Ja po prostu... daję ci rady!
-A ja zła nie umiem ich docenić.
-Nie przeginaj, Granger. Ale fakt, taka
jest prawda.
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Czy panu nigdy nic nie smakuje?
Nie odpowiedział.
Gdy skończyli jeść, Snape zabrał
talerze i poszedł do kuchni, a ona czekała na niego. Zgadywała, że
chciał dziś dokończyć eliksiry dla Zakonu.
Nie pomyliła się. Dziesięć minut
później znajdowali się już w laboratorium i przygotowywali
składniki.
-Panie profesorze?
-Czego?
Zebrała się w sobie i zadała
wreszcie nurtujące ją pytanie.
-Dlaczego czytał pan tamtą książki?
No bo przecież... – nabrała powietrza. Nie była pewna, czy to
dobre posunięcie. - Żyje pan w tej wojnie praktycznie od początku.
Spojrzał na nią przymrużonymi
oczami.
-Twoja ciekawość cię kiedyś zabije,
Granger – warknął.
Czekała cierpliwie na jego odpowiedź,
gotowa zadać pytanie jeszcze raz. Nie była osobą, która
zrezygnowałaby z takiej wiedzy. Jednakże jej czekanie opłaciło
się, gdy odpowiedział.
-Zacznijmy od tego, że przed czasami
Voldemorta też toczyły się wojny. Z tego tak naprawdę składa się
świat magii – z ciągłych wojen. A jeżeli chodzi o tę wojnę,
to jestem szpiegiem i muszę wiedzieć wszystko o wszystkich, znać
całą ich przeszłość i ich plany, żeby przypadkiem nie wpakować
się w jakieś bagno.
-Wszystko o wszystkich... Czyli o
osobach z Zakonu też?
-Też.
-O uczniach?
-Też. Wszyscy, którzy są w
jakimkolwiek, nawet najmniejszym stopniu związani z tą wojną są
przeze mnie inwigilowani.
Spojrzała na niego.
-Ale to musi być... okropne! Przecież
pan musi się z tym czuć okropnie!
Nie odpowiedział, zajął się swoim
eliksirem i był naprawdę cicho. Ledwo słyszała jego oddech, a
stał niedaleko od niej.
-Taka wiedza jest przecież
niebezpieczna – mruknęła po chwili.
-Każda wiedza jest niebezpieczna,
Granger. Dzięki wiedzy widzisz coraz więcej, przez co i inni widzą
cię coraz bardziej, a szczególnie ci, którzy cię widzieć nie
powinni.
-Czy to dlatego... - głos jej się
załamał, odchrząknęła szybko i spróbowała jeszcze raz. - Czy
to dlatego Voldemort chcę mnie zdobyć?
-Między innymi. Jego nigdy nie
ciągnęło do wiedzy ogólnie, jego interesowała tylko mroczna
strona. Uważa, że między innymi dlatego możesz mu pomóc, gdyż
ty interesujesz się wszystkim. Co jest jednak zadziwiające i moim
zdaniem głupie z jego strony – nie chce od ciebie informacji z
Zakonu. Wystarczę mu ja.
-I co jest w tym takiego głupiego?
-On nie sprawdza swoich informacji,
wierzy mi na słowo.
Zapadła cisza, w której oboje
pracowali. Musiała opanować drżenie, żeby poprawnie dodać
składnik i po chwili kręciła chochlą w kociołku.
-Jak się zostaje Mistrzem Eliksirów?
- zainteresowało ją nagle.
-Czyżbyś chciała zostać jedną z
nas? - tym razem rozbawienie w jego głosie było mocno wyczuwalne.
-Nie zastanawiałam się nad tym, ale
teraz pytam z czystej ciekawości.
-Wszystko zaczyna się od tego, że
taki kandydat musi być zauważony. Czasami nauczyciel w szkole
wyłapuje taki talent, innym razem taka osoba sama pokazuje, na co ją
stać, poprzez dokonanie czegoś wielkiego i znaczącego dla świata
eliksirów. Następnie taka osoba trafia do jakiegoś Mistrza na
nauki. Dowiaduje się ona tam wszystkiego, czego powinna i zostają
odkrywane przed nią takie tajemnice, których w żaden inny sposób
by nie zdobyła. Po takiej nauce odbywają się praktyki, a następnie
adept przystępuje do testu. Praktycznego i teoretycznego, gdzie
udowadnia, na co go stać. Do takiego testu zwykle przystępuje
około dziesięciu osób, lecz tytuł dostaje jedna, może dwie
osoby. Zapomniałem o tym, że przez cały czas swojej nauki, czyli
od momentu, w którym talent zostanie zauważony, taka osoba
uczestniczy w spotkaniach adeptów, które odbywają się średnio
raz w miesiącu.
-Ile trwa nauka u Mistrza?
-Różnie bywa i zależy to od
nauczyciela. Inaczej jest z praktykami, gdyż czas ich trwania zależy
od adepta.
-Co jaki czas odbywa się test na
Mistrza?
-Różnie. Zależy od tego, ile osób
do tego testu się zgłosi. Jeżeli pojawi się przynajmniej osiem
osób ustalana jest data.
-A ile on trwa?
-Mój trwał tydzień.
-Tydzień?!
-Tak. Sprawdzają wszystko, zanim
dostaniesz tytuł.
-A co się stanie z osobą, która nie
zda tego testu?
-Zwykle wychodzi na to, że zmarnowała
cenne lata swojego życia.
-A jak wyglądają takie spotkania
adeptów?
-Wymiana informacji, herbatka
towarzyska i ploteczki o Mistrzach.
-Naprawdę? - spytała, a na jej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech.
Skinął.
-A czy kiedykolwiek zauważył pan taki
talent?
-Dwa razy, ale ci uczniowie nie
przeszli testu.
-Dlaczego?
-Jednemu zbytnio się spieszyło i na
praktykach spędził zaledwie miesiąc, więc nie nabrał wprawy.
Drugi zaś nie słuchał się swojego Mistrza i na teście rozwalił
kilka kociołków.
-I kim oni teraz są?
-Merlin ich wie.
-Czyli nikim ważnym.
-Nie.
-A czy wtedy, gdy pan zdawał test,
ktoś jeszcze otrzymał tytuł?
-Nie, zmiażdżyłem ich wszystkich –
odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
Zaśmiała się cicho.
-Mówi pan o tym wszystkim, jakby to
był osobny świat. Cytując: 'chcesz być jedną z nas?', albo
'dodając coś wielkiego do świata eliksirów'.
-Bo to tak jakby jest osobny świat.
Można by powiedzieć, że niewiele osób o nim wie.
-To dlaczego mi pan to mówi? -
zastanowiło ją.
Wzruszył jedynie ramionami ze
złośliwym uśmieszkiem.
Kiedy i czy w ogóle zacznie się dziać coś pomiędzy Hermą a Sevem? Bo się już doczekac nie moge. ;o
OdpowiedzUsuńAle super :3 Uwielbiam Cię :D I właśnie, kiedy się zacznie? :D
OdpowiedzUsuńGenialne! Severus to niezły łakomczuch i ciągle coś mu nie pasuje ;D Widzę, że lepiej się dogadują, także coraz bliżej do czegoś więcej ^^
OdpowiedzUsuńWeny!
Jejjj to śniadanie w wykonaniu Snape'a.. aż się rozmarzyłam. Ja też tak chce... moje kromki z serem wypadły przy tym bardzo blado. No ja od zawsze podziwiałam Severusa za to, że tak wiele wiedział o wszystkim i o wszystkich. Coraz nieźle się ze sobą dogadują.. czyżby Hermiona chciała kandydować na Mistrza Eliksirów?
OdpowiedzUsuńBoże, jak można w ogóle coś takiego pisać? Zupełnie nie pokrywa się z charakterem Snape'a i Hermiony. Cała ta twoja "fabuła" nie ma sensu i robi się niesmaczna.
OdpowiedzUsuńPokrywa się, co ty gadasz. Przecież Snape zawsze był nie miły i wog, tu też jest taki. Hermiona też jest jak zwykle ciekawska. A ludzie się zmieniają. c:
UsuńI kto to mówi ?! Osoba z Anonima. Ha ! Może byś tak łaskawie się ujawnił,skoro " taki mądry jesteś " ? Hm ?! A tak wogule , Snape jest wredny,sarkastyczny i złośliwy - Tu,jak i na prawde.Herma jest ciekawska,ciągle zawracająca,za przeproszeniem,dupe i "wszech wiedząca" . Tak jak na filmie czy w książce. Więc kurna i co ci chodzi," Drogi " Anonimku ?! Będę bronić Weird Charlotte bo pisze ŚWIETNIE. ( W przeciwieństwie do Ciebie. Ty pewnie wogule nie piszesz,a jak tak,to podaj szanownie swoją nazwe byśmy mogli zobaczyć Twoje " arcydzieła ".Z chęcią je przeczytam !!!).Więc spieprzaj,jak Ci coś nie pasuje.
UsuńAmen.
Mała, nie przejmuj się tym idiotą wyżej. Piszesz świetnie, lubisz to i masz swoich fanów. Tylko to się liczy. Mi, tak na przykład, bardzo się podoba twój blog, ten styl pisania i cała fabuła. Wprowadzasz swoje szczegóły, nie trzymasz się sztywno książki (i chwała ci za to, bo gdybyś się tak trzymała i nic nie zmieniała równie dobrze mogłabyś przepisać całego HP). To mi się w Tobie podoba (i pewnie większości czytelników)!
OdpowiedzUsuńNie słuchaj takich głupich komentarzy jak ten powyżej!
Oczywiście krytyka jest ważna, ale jeśli chodzi np. o ortografię itd. Ale nie jeśli chodzi o "fabułę, która nie ma sensu i robi się niesmaczna'' co jest totalną bzdurą.
Życzę weny!
Twój wierny fan,
''Draco''
PS. Wybacz że też z anonima, ale zapomniałem hasła do konta XD
Genialne. *o*
UsuńZgadzam się z Draco ;) I weź się nie znęcaj nad nami, dodaj kolejny rozdział. Pozdro /Jessica Monsterlight
OdpowiedzUsuńSev przypomina mi mego tatusia palaszującego obiad ! Ej no, pojęcie " diablo głodna " wstępuje oficjalnie do mojego słownika .
OdpowiedzUsuńOd tych opisow gofrow glodna sie robie :3 Jak zwykle inkredibl.
~cotellek