Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 18.

Leżała, okryta ciepłym, miękkim materiałem, na puchatej poduszce, w wygodnym łóżku. Ale chwila, trzy i pół minuty już na pewno minęło. Więc jest martwa. I trafiła do nieba. I wreszcie pozna Merlina! Całe życie o tym marzyła!
Ale przecież nie mogła być martwa, bo wszystko ją bolało. Piekący ból rozdzierał miejsca, które zaatakowało stworzenie. Czuła też, że śmierdzi. I to bardzo.
Otwarła oczy. Leżała w ogromnym łóżku, w jakimś apartamencie pięciogwiazdkowego hotelu. Pościel była śnieżnobiała, lecz na podłodze świeciły plamy krwi.
A więc żyje. A więc da Snape'owi szczęście. A więc wszystko wytłumaczy Ginny. A więc trafi w łapy Voldemorta.
Przeraziła się, lecz tyle już przeżyła, omal nie umarła, więc jakiś czarnoksiężnik nic jej nie zrobi. I z tą myślą usiadła.
Co prawda zakręciło jej się w głowie, ale była tak brudna, że aż cała się kleiła. Naprzeciwko łóżka widziała otwarte drzwi. Oby to była łazienka!
I była, Merlinowi niech będą dzięki! A w wannie czekała na nią ciepła kąpiel z dziwnymi olejkami.
Zrzuciła z siebie brudne ubranie i weszła do wody, która od razu się zabarwiła. Zamoczyła się cała i wypłynęła z powrotem na powierzchnię.
Wydawało jej się, że czuje wszystko dwa razy dokładniej, niż wcześniej. Niż w tym innym życiu. Każdy oddech był drogocenny, ciepło wody czuła na każdym skrawku skóry, wszystko było o wiele bardziej przyjemne.
Wzięła do ręki myjkę, nalała na nią jakiegoś dziwnego mydła i zaczęła z siebie zeskrobywać brud.
Ciekawe, gdzie jest. Ten pokój wyglądał jak hotelowy, brakowało tylko darmowych mydełek, ale nie mogła być w hotelu. Bo kto zabrałby ją z kryjówki Voldemorta do hotelu?
No tak, kryjówka Voldemorta. Szczerze, to Hermiona spodziewała się czegoś bardziej mrocznego, a tu proszę – taki ładny, jasny pokoik.
Gdy już się dokładnie wyszorowała i umyła włosy, wróciła do sypialni. Na szafce nocnej leżała jakaś czarno-czerwona szata i zestaw bielizny.
Gryfonka – która zdążyła się okryć wczorajszymi ubraniami – szybko się rozebrała i złapała w ręce czyste rzeczy.
Sukienka była bardzo ładna. Góra uszyta była z jedwabiu i dobrze przylegała do ciała, lecz w okolicach wcięcia w talii pojawiał się czerwony pas, od którego suknia tworzyła wielowarstwowy klosz. Kończyła się haftem za kolanami. Po ubraniu jej, Hermiona stwierdziła, że takie suknie pewnie noszono w średniowieczu.
Nie wiedziała, co ma teraz robić. Usiadła na łóżku i zaczęła machać nogami. Nawet nie zdążyła wiele pomyśleć, bo do pokoju weszła Narcyza Malfoy, lewitując w jej stronę wysokie szpilki.
-Załóż je – powiedziała, a jej głos wydał się Hermionie wyjątkowo delikatny.
Kobieta zamknęła za sobą drzwi i ruszyła w jej stronę. Miała na sobie dokładnie dopasowaną do ciała szarą suknię i buty podobne do tych, które jej podała. Jasne włosy zostały związane w ciasny kok, usta podkreślone czerwoną szminką, a jej blada cera lekko jaśniała w słońcu. Podeszła do niej, wyjęła ciemno-czerwony błyszczyk i poprawiła usta, to samo zrobiła z kredką na oczy.
Dziewczyna wcisnęła nogi w buty, zastanawiając się, jak można na czymś taki chodzić i dlaczego Voldemort chce ją zobaczyć w takim stroju. I o co tu w ogóle chodzi? Była całkowicie zdezorientowana.
-Chodź ze mną – mruknęła pani Malfoy, ruszając do drzwi.
Hermiona podniosła się z trudem i powoli ruszyła w stronę kobiety.
-Nigdy nie chodziłaś w szpilkach? - prychnęła.
Dała jej się oprzeć na swoim ramieniu i wtedy Gryfonka od razu szła pewniejszym krokiem.
Reszta posiadłości była zachowana w mroczniejszym stylu, tak jak się spodziewała. Czuła zimno tego miejsca i aż się wzdrygnęła.
-Gdzie jesteśmy? - spytała.
Kobieta obrzuciła ją pogardliwym spojrzeniem.
-W Malfoy Manor.
Zeszły schodami w dół, zakręciły i Narcyza wepchnęła ją do jakiegoś pomieszczenia, przez co mało co się nie wywróciła.
-Oto ona, panie – powiedziała pokornie, klękając.
-Dobrze, wyjdź – usłyszała piskliwy głos.
Gdy drzwi się zamknęły, dojrzała, że w wielkim tronie na końcu podłużnej komnaty siedzi nie kto inny, lecz człowiek wąż.
-Podejdź – syknął.
Spojrzała na niego, lecz nie ruszyła się. Machnął różdżką, a jej nogi same zaczęły ją nieść w jego stronę.
-Nareszcie – mruknął piskliwie, lustrując ją swoimi czerwonymi ślepiami.
-Po co mnie tu ściągnąłeś? - spytała gniewnie. Nie miała zamiaru poddawać się Voldemortowi.
-Podoba ci się tu? - zignorował je pytanie.
Nie odpowiedziała.
-Tak będziesz pogrywać? - mruknął rozbawiony. - W takim razie opowiedz mi o swojej rodzinie.
Cisza.
-Mów – warknął tonem rozkazującym.
Gdy po raz kolejny nie odpowiedziała, została potraktowana zaklęciem torturującym.
Ból opanował wszystkie jej komórki. Padła na ziemię. Był przeszywający i nie pozwalał na myślenie. Jedynie, co teraz mogła robić, to krzyczeć, aż zdarła sobie gardło. Nie wiedziała, ile to trwa, ale wydawało się, jakby to była wieczność.
-Powiesz mi wreszcie? - warknął.
Zrozumiała, że nie ma po co się stawiać. Wyciągnie to od niej przy większej czy mniejszej ilości zaklęć torturujących.
-Moi rodzice są mugolami – powiedziała cicho.
-A czy masz kogokolwiek w rodzinie, kto jest czarodziejem?
-Nie.
-Więc powiedz mi – nachylił się gniewnie w jej stronę – w jaki sposób pozyskałaś magię?
-Proszę?
-Jak pozyskałaś magię?
-Mogłabym się spytać o to samo: matka charłaczka, ojciec mugol...
Poczuła kopnięcie w brzuch, poleciała lekko do tyłu i zwinęła się w kłębek, plując krwią.
-Miałem w rodzinie wielkich czarodziei. A ty? W jaki sposób zdobyłaś magię?
Nie mogła się ruszyć. Złapał ją za podbródek i pociągnął do góry. Z trudem znalazła grunt pod nogami i się utrzymywała.
-Jeżeli nie powiesz wszystkiego po dobroci, to będę cię traktować coraz gorzej. Teraz masz własną sypialnię i łazienkę, a nawet ubranie. A co, gdybyś musiała chodzić nago?
Wzdrygnęła się.
-Więc jak pozyskałaś magię? - warknął, puszczając ją, aż upadła na ziemię.
-Nie wiem – szepnęła wreszcie. - Po prostu ją w sobie mam.
-Kłamiesz! - syknął i kopnął ją w twarz. - Twoja magia jest inna!
Spojrzała na niego zaciekawiona.
-Proszę?
-Nie udawaj głupiej! Jak to zrobiłaś?
Zatrzęsła się, spodziewając się kolejnego ciosu.
-Naprawdę nie wiem!
-Wzywałeś mnie, panie? - usłyszała głęboki głos w okolicach drzwi.
-Tak, Severusie, wejdź.
Podniosła głowę i spojrzała na swojego nauczyciela. Wiedziała, jak poprawić jego sytuacje.
-ZDRAJCO! - krzyknęła na cały głos. Wykrzesała z siebie cały gniew, który gdzieś w sobie chowała. - DUMBLEDORE CI UFAŁ, A TY MNIE...
Nie dokończyła, czując mocne kopnięcie w żebra.
-Szlamy – uśmiechnął się kpiąco Snape – myślą, że są takie wyjątkowe i wszystko im można.
-Widzę, Severusie, że każdy wierzy w Twoją pozycję.
-Oczywiście, panie. Pracowałem nad tym wiele lat.
-Powiedz mi, co wiesz o tej tutaj?
-Jej rodzice to mugole – syknął z obrzydzeniem. - Nic nie wskazuje na to, żeby była jakaś wyjątkowa.
-Więc jaki cudem ma w sobie tyle magii?
-Nie wiem, panie.
Zapadła cisza, w której Hermiona przestała pluć krwią. Otarła usta wierzchem dłoni i podniosła głowę.
-Dumbledore o wszystkim się dowie. Nie licz na to, że jeszcze utrzymasz swoją pozycję – warknęła.
-A ty dalej o tym? - spytał kpiąco. - Tą pozycję utrzymuję od wielu lat i taka osoba jak ty mi nie zaszkodzi.
-Odprowadź ją, Severusie – powiedział Voldemort.
-Tak, panie.
Podszedł do niej, złapał za ramię i pociągnął do góry. Syknęła z bólu, ale ruszyła za nim, po drodze gubiąc buty. Wepchnął ją do pokoju, po czym wszedł do niego i zamknął za sobą drzwi.
-Nie narażaj się tak, dobrze ci radzę. Odpowiadaj grzecznie i się nie wychylaj, to szybciej wrócisz.
Siedząc na łóżku spojrzała na niego poważnie.
-I to tak będzie codziennie?
Skinął i wyszedł, zostawiając ją samą.
Nie miała na nic siły. Położyła się, lecz nie chciało jej się spać. Była tak słaba, że mogła jedynie ciężko oddychać. Był dopiero pierwszy dzień, a ją już wszystko bolało.
Wiedziała, że będąc tu może kilka rzeczy zmienić. Przede wszystkim poprawić sytuację Snape'a, bo to, że tak długo jej tu nie przyprowadzał na pewno działało na jego niekorzyść.
W brzuchu już głośno jej burczało. Nie jadła nic od wczoraj, a było koło południa. Jeżeli chciał dostać od niej jakieś informacje, to nie powinien jej głodzić.
Położyła się i zaczęła spokojnie oddychać. Musiała się uspokoić. Wiedziała, że Voldemort jej nie zabije. Bo miał ją jakoś wykorzystać, prawda? I wtedy by jej nie zabił..
Dalej nie wiedziała, po co mu ona. A na dodatek Snape mówił coś o tym, że Wężuś jest w niej zakochany. Może nie powinna go tak nazywać. Ale przecież on nie umiał kochać, prawda? Więc co to mogło być?
Zamknęła oczy i zakryła twarz dłońmi. Była całkowicie zdezorientowana. Po co on ją tu trzyma?
Aż nagle ją olśniło. Ron już nie żył. Jeżeli pozbyłby się jeszcze jej, to Trio zostałoby rozbrojone, Harry nie miałby nikogo do pomocy. Znaczy, oczywiście, Zakon by przy nim był, ale bez niej i Rona to na pewno nie byłoby dla niego to samo.
I w takim stanie Voldemort mógłby dopaść Chłopca-Który-Przeżył i się go pozbyć, a wtedy wszyscy jej bliscy pewnie by zginęli...
Adrenalina zaczęła w niej buzować. Skoczyła na równe nogi, nie pamiętając już o bólu i zmęczeniu, i chodziła od ściany do ściany. Nie mogła na to pozwolić.
Na stoliku pojawiło się jedzenie. Rzuciła się na nie niczym lew i zaczęła pochłaniać. Porcja była niewielka, ale to zawsze było coś. Popiła zimną już herbatą i położyła się do łóżka. Z całej siły zaciskała powieki. Chciała spać i nie myśleć już o wojnie.
Po jakimś czasie ból przestał być taki dotkliwy i nadeszła chwila otępienia. Faktycznie już o niczym nie myślała.
W pewnym momencie chyba przysnęła, lecz gdy usłyszała otwieranie drzwi, oczy miała szeroko otwarte. Usiadła powoli i spojrzała w miejsce, w którym stał Voldemort we własnej osobie.
-Dalej nic nie wiesz?
-Nie – odpowiedziała hardo.
-Hmm... - mruknął patrząc na nią tymi swoimi czerwonymi ślepiami.
-Po co mnie tu jeszcze trzymasz?
-Dopiero co przybyłaś, a już chcesz odejść? Aż tak złym jestem gospodarzem? Przecież masz wszystko, co ci potrzeba!
-Wcale nie.
-Nie? A czego ci brakuje?
-Twojej śmierci – warknęła.
Była na niego wściekła, ale to następne słowa doprowadził ją do szaleństwa.
-Nie jestem zwykłym śmiertelnikiem, jak ci naiwni Weasley'e.
Rzuciła się na niego z pazurami. Chciała mu rozorać nimi twarz, zobaczyć jego krew, cieszyć się jej smakiem, ale złapał ją w przegubach i powalił na ziemię.
-Skoro jestem złym gospodarzem, to nie będziesz korzystała z mojej gościnności.
Jednym zaklęciem zmienił jej ubranie na jakieś stare łachy, po czym kazał iść za sobą. Wyczuła, że rzucił na nią zaklęcie, bo nie umiała się mu przeciwstawić.
Widziała, jak wciera dłonie w szatę, jakby była jakaś zaraźliwa. Nie dawała tego po sobie poznać, ale bolały ją takie rzeczy. Czuła się wtedy odrzucona z tego społeczeństwa.
Zeszli do lochów, gdzie wrzucił ją do jakieś celi i w niej zatrzasnął.
Było tu okropnie zimno i ciemno. Nie widziała nawet ścian. Odczołgała się kawałek od drzwi i usiadła po turecku. Gdy nią rzucił usłyszała trzask, a żebra jakoś dziwnie jej odstawały. Pewnie złamane – pomyślała.
Gdy przyzwyczaiła się do wady postawy, wstała i ruszyła przed siebie, licząc kroki. Po dwudziestu trzech trafiła w ścianę. Obróciła się i ruszyła w drugą stronę. Pięćdziesiąt metrów. Od krat to przeciwległej ściany było tyle samo.
Zdała sobie sprawę, że jest zupełnie sama w ogromnych, zimnych, ciemnych lochach. W sumie nie była tego pewna, bo gdy się o coś potknęła i tego dotknęła, poczuła coś na kształt kości. Oczywiście nie wiedziała, czy to na pewno one, lecz przestraszyła się.
Gdy ułożyła się na najmniej zakurzonym kawałku podłogi nadeszły myśli o Ronie. A szczególnie o tym, co mu zrobiła. Jak bardzo go skrzywdziła. Kochał ją, a ona go ignorowała. Myślała o nim w samych superlatywach, obwiniając siebie o wszystko.
Wraz z łzami przyszedł sen.
Obudziło ją mocne kopnięcie w brzuch. Kości jej zgruchotały. Poczuła jak ktoś podrywa ją do góry. Przed oczami miała mroczki, a w głowie jej huczało.
Gdy dotarli do schodów musiała zacząć przebierać nogami. Ktoś chyba coś do niej mówił, ale nic nie docierało do jej świadomości.
Po jakimś czasie znowu odzyskała wzrok. Koło niej szedł niewzruszony Draco Malfoy. Przez chwilę była wściekła, ale potem rzucił nią o podłogę i usłyszała jego mrukliwy głos:
-Oto ona, panie.
-Dobrze, Draconie, możesz wrócić do swoich obowiązków.
Podniosła się. Rozpoznała miejsce, w którym była wczoraj. Zatrzęsła się.
-Może sobie coś przypomniałaś? - usłyszała piskliwy głos, który odbił się echem od ścian.
-Nie miałam sobie co przypominać.
Gdy spojrzała mu w oczy, bezkarnie wdarł się do jej umysłu. Przeglądał jej najwcześniejsze wspomnienia. Poczuła nagle straszny ból i zaczęła krzyczeć. Wydobywał z niej myśli tak dalekie i głębokie, że nawet nie wiedziała, że takie ma. Widziała chwilę, w której po raz pierwszy otworzyła oczy. I wszystko potem, ja na przyśpieszonym filmie, aż do momentu, w którym dostała list z Hogwartu.
Czuła zimno posadzki i wszechogarniający ból. Złapała się za głowę i zaczęła zwijać na ziemi. Nie wiedziała, skąd to się bierze, ale nie mogła tego znieść. Wyrywała sobie włosy z głowy, cały czas krzycząc. Nie była zdolna do myśli, jakby wszystko, co miała w głowie, zostało jakoś odseparowane. Po chwili przestała krzyczeć, bo zdarła sobie gardło, lecz cały czas się wiła, stękając cicho. Łzy spływały jej licznie po policzkach, a w uszach brzmiał cichy pisk.
Ktoś chyba się nią zainteresował, czuła, jak trzyma jej ręce, a potem nagle znieruchomiała i nie mogła się ruszyć.
Nie wytrzymywała tego, jeszcze tylko chwila i jej mózg wybuchnie, aż ktoś siłą rozerwał jej powieki. Bo właśnie czuła, jakby zostały rozerwane, tak mocno je zaciskała.
Ujrzała czarne tęczówki, skupione na niej i uspokoiła się. On nie da jej zginąć. Powoli słyszała jego słowa, jakieś inkantacje po łacinie i ból stał się mniejszy, zaledwie przymulający. Odzyskała czucie w kończynach, gdy Snape opuścił pomieszczenie.

-Taka słaba – znowu usłyszała okropny głos Voldemorta.  

Chyba kończy mi się wena, ale na szczęście mam jeszcze kilka rozdziałów na zapas.
Czy tylko ja cieszę się z powrotu do szkoły? :D

13 komentarzy:

  1. FAN-TA-STYCZ-NE!!! Jesteś cudowną pisarką! <3 /Monia

    OdpowiedzUsuń
  2. ojeju jaki cudny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne! Biedna Hermiona, Wężamorda tak się nad nią znęca, a ona ni nie wie :c. Dobrze, że Severus ją jakoś wspiera. Czekam na kolejny rozdział Twojej cudnej historii ;* /Jessica Monsterlight

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział :-)
    Życzę weny!! Mam nadzieję , że wystarczy ci jej byś dokończyła tą wspaniałą historię :-)

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Musze Cie pochwalic, bardzo lubie te opowiadanie. Wrecz uwielbiam i teraz czekam, na konkretny moment Sevmione + 18 oczywiscie ^.^
    I jezeli bys w jakikolwiek sposob przerwala zawiodlabym sie na tobie. Swietnie piszesz, w sumie siwtnie to za malo powiedziane.
    Mam nadzieje, ze spelnisz moje dwie prosby i czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do 'konkretnego momentu' to musisz jeszcze poczekać, przecież sobie teraz do łóżka nie wskoczą, muszę rozwinąć wszystko xD

      Usuń
  6. A ja to bym chciała, żeby Voldi już ją puścił i żeby mogła w końcu odpocząć w towarzystwie Severusa. Weny i jeszcze raz weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Całkiem fajne, ale pracuj jeszcze nad fabułą ;) Życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na odwiedziny p.Weny bo widzę ze trochę tu opowiadanie szarzeje :c Mimo wszystko świetnie, no i 18-stka bloga,wiec życzę weny,miłego prowadzenia dużo wzlotów i ewentualnie obnizen lotów BEZ UPADKÓW <3 Pisz dalej , przyjmuj krytykę , nie przejmuj się hejtami i ciesz komplementami :*
    ~ cotellek

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dobry rozdział :D. Głupi Voldek psychopata. Niech zostawi ją w spokoju!! Wr.. Szkoda, że Snape nie może nic za bardzo zrobić. Ty mi się nie waż przestawać pisać!! Ja mogę pogadać z twoją WENĄ... Pomyśli zanim drugi raz odejdzie.... Oj tak... Czujesz już jak wraca?? :)/Gabson

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebisty rozdział. Przykro że tak się nad nią znęca mimo że ona nic nie wie. Szybko pisz, czekam niecierpliwie na nowy rozdział ;) /Anabeth

    OdpowiedzUsuń
  11. Strasznie mi sie podoba Twój blog;))
    Uwierz, ze przeczytałam już sporo o takiej tematyce .
    Czekam na kolejny rozdział ;D
    Mam nadzieje, ze lada moment sie pojawi ...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ekhem...
    Przepraaaszam! Dłuugo mnie nie było! A
    Ale rozdział świetny.^^ Oby tak dalej
    Mam jedną uwagę: Niemiłosiernie krótkie notki.
    Dla porównania przeczytałem sobie pierwszy rozdział. Z zadowoleniem i wielką dumą stwierdzam że nie ma już takich dużych błędów, literówek. Piszesz dużo (jak to ująć...) ciekawiej, lżej...
    Wena Cię opuszcza? Niemożliwe, Mała... Nawet jeśli Cię opuszcza, to zaraz wróci. Już ja o to zadbam ( jak Cię opuści to dam ci takiego "kopa" że sama po nią pójdziesz. Na klęczkach, w dodatku ;) Nie no może jestem trochę za ostry? Zastanowię się nad tym...)
    Ale jak na razie to życzę ci powrotu Pana Weny ( nie każ mi być "brutalnym!" Ja wolę sobie żartować!)
    Pozdrooooo
    Draco

    OdpowiedzUsuń