DZIEKUJE ZA TYLE WEJŚĆ NA BLOGA <3 Jednak martwi mnie to, że jest tak mało komentarzy :C
Rozdział z perspektywy Seva, następny też taki będzie :D
Dwa spotkanie w jednym rozdziale - nie było łatwo XD Bo trudno się pisze spotkanie Śmierciożerców.
Trochę dziś krótko, ale strzelam focha na blogspota, bo mi usuwa wcięcia :C Jak tak można?!
Dobra, tyle gadania, życzę miłego czytania! (ale rym XD) I zapraszam do komentowania!
W szkole wreszcie nastała cisza. Po
dziesięciu miesiącach wreszcie nastała błoga cisza.
Grzechem byłoby się nią nie delektować. Chyba, że było się
rozrywanym przez dwóch panów szpiegiem. I trzeba było ochronić
wszystkie goryle, które na co dzień chodziły do tej szkoły. I nie
można było się cieszyć błogą ciszą.
Severus Snape skrzywił się, gdy
spojrzał w lustro. Po co je tu w ogóle trzymał? Jego skóra była
nienaturalnie blada, nos ogromny, a do tego posiadał czarne oczy,
patrzące na wszystkich z nienawiścią. Jego twarz okalał tłuste,
długie, czarne włosy.
Opuścił łazienkę, przeszedł przez
sypialnię, potem przez krótki korytarz i usiadł w fotelu
naprzeciwko kominka. Ruchem różdżki przywołał książkę, którą
ostatnio czytał, i zagłębił się w lekturze. Od zawsze marzył o
tym, żeby przeczytać Filozofię
eliksirów i jej znaczenie w rozwoju nauki, jednak
była to książka, którą bardzo trudno było zdobyć. Przekopał
Pokątną i Nokturn, a potem całą resztę księgarni, które znał
i nigdzie jej nie znalazł. Aż wreszcie dostał ją od nowego
nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.
Bill Armstrong
trafił do tej szkoły w połowie roku szkolnego, ponieważ bardzo
trudno było znaleźć nowego nauczyciela, po zamieszaniu, które
wywołała tu Umbridge. Sam wolał nauczać eliksirów, odkąd pozbył
się z tej szkoły Quirella. Zresztą czuł, że na tym stanowisku
ciąży jakaś klątwa. Wracając do Armstronga – Snape na początku
myślał, że trafił tu jako uczeń i poprawiał ostatnią klasę.
Było to jednak niemożliwe, gdyż był on zaledwie kilka lat młodszy
od Severusa. Kiedy dowiedział się, że zostaje nauczycielem,
szczęka mu opadła.
Billy był
najgorszym uczniem w szkole. Zachowywał się jak Huncwoci, z tą
różnicą, że pochodził ze Slytherinu. Miał swoich kolegów, z
którymi poniżał innych, ale Snape'a z jakiegoś powodu lubił.
Chodził za nim cały czas, aż wreszcie Severus zaczął go
tolerować.
Po tym, jak
spotkali się po latach, Armstrong znów zaczął żywić do Severusa
wielką przyjaźń. Tym razem jednak z wzajemnością, słabo
okazywaną, ale zawsze. Tylko z nim mógł porozmawiać na serio, a
teraz dostał od niego tą książkę. Nie do końca wiedział, jak
mu się odwdzięczyć.
Półgodziny
później Severus wstał i ruszył w stronę kominka.
-Nora – syknął,
rzucając pod siebie proszek Fiuu.
Gdy wyszedł z
kamiennego otworu, jego oczom ukazał się tłum ludzi. Wszyscy
brnęli po schodach na górę. Dołączył się do nich. Zaraz za
rogiem wchodzili do pokoju, który obecnie był niewiele mniejszy od
Wielkiej Sali i pełen drewnianych krzeseł. Snape usiadł na miejscu
znajdującym się na podeście, koło McGonagall.
-Gdzie Dumbledore?
- zapytał.
-Powinien zaraz
przyjść. Mówił, że musi jeszcze coś załatwić.
W odpowiedzi
skinął i rozglądnął się. W pierwszym rzędzie siedzieli
Weasley, Potter i inni Gryfońscy debile oraz osoby, które dopiero
miały przystąpić do Zakonu. Tak samo w drugim i trzecim. Granger,
o dziwo, usiadła wraz z Weasley najdalej jak mogła. Znajdowali się
tu także stali członkowie, jak Moody, Tonks, czy Lupin. Zauważył
mnóstwo obcokrajowców, kilku czarnych, Azjatów, Amerykanów i
Aborygenów. Rozpoznał także delikatne Francuzki i podległych im
mężczyzn oraz Kruma z kolegami.
-Dzień dobry –
powiedział dyrektor, wchodząc z uśmiechem do pokoju. - Usiądźcie.
Nastała cisza.
Dumbledore przyczłapał na podest, poprawił swoje błękitne szaty
i przemówił.
-Witam na naszym
kolejnym spotkaniu Zakonu Feniksa. Zaczniemy od zaprzysiężenia
nowych członków. Gdy was o to poproszę, wstaniecie i złożycie
przysięgę. Jednak musicie uważać, ponieważ gdy złamiecie to
przyrzeczenie, to będziecie umierać w cierpieniu. W Zakonie nie
potrzeba nam zdrajców, ani osób niezmotywowanych, dlatego możecie
wyjść, póki jeszcze to możliwe.
Nastała cisza.
Kilka osób poruszyło się na krzesłach, jednak nikt nie wyszedł.
Te dzieciaki nie
wiedziały, co ich czeka. Będą podlegać każdemu rozkazowi
Dumbledore'a, a on, do 'zmotywowania' ich, będzie manipulował nimi
poprzez ich rodziny.
-Dobrze
– uśmiechnął się. - Wstańcie i połóżcie rękę na sercu –
polecenie zostało wykonane. - Wypowiadając następne słowa
zobowiązujecie się do służby w Zakonie, spełnianiu zadań wam
przydzielonych najlepiej jak umiecie, dochowywania naszych tajemnic i
bronienia ich, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Oznacza to także, że
wierzycie w nasze przedsięwzięcie i pomożecie nam unicestwić
Voldemorta oraz powstrzymać osoby, które będą nam w tym
przeszkadzać. Jeżeli się zgadzacie, powiedzcie: Z własnej,
nieprzymuszonej woli, wstępuje do Zakonu Feniksa i zobowiązuję się
do pomocy w jego misji.
Słowa te
przechodziły od ust do ust, aż wszyscy, którzy wcześniej stali,
usiedli.
-Świetnie –
powiedział dyrektor, uśmiechając się.
Dla Severusa był
to lekko sadystyczny uśmiech. Nowe mięso, które będzie walczyć
za jego idee.
-Przejdźmy więc
do dalszej części spotkania. Każdy w Zakonie ma jakąś rolę,
jednakże wszystko zgłaszacie do mnie. Jeżeli mnie by nie było, w
każdej sprawie udajecie się do profesor McGonagall bądź do
profesora Snape'a, jednakże jego będzie trudniej znaleźć. Zanim
przydzielimy misje, chciałbym wam przedstawić naszych gości.
Pochodzą oni z niemal wszystkich zakątków świata. Mamy tutaj
Amerykanów, Australijczyków, Włochów, Francuzów, Hiszpanów,
Rosjan, Kanadyjczyków, Bułgarów, Kenijczyków, Niemców oraz
Polaków.
Wiele osób się
uśmiechnęło i pokiwało w stronę Dumbledore'a. Ci ludzie byli
niemal połową wszystkich znajdujących się w tym pomieszczeniu.
-Chciałbym wam
także przedstawić Bnjamina Rosera oraz Katie Samert – wskazał
dłonią na dwie, blade postacie w kącie. - Naszych przedstawicieli
wśród wampirów.
Na sali nastąpiło
poruszenie, podczas gdy do Dumbledore'a podszedł jeden z Włochów.
Benjamin Roser, był wysokim, przystojnym, barczystym mężczyznom.
Posiadał blond włosy, postawione lekko do góry i ubrany był w
jasno dżinsową koszulę oraz ciemne spodnie. Katie Samert także
była wysoka, ale nie aż tak, jak Roser. Była drobniutka, lekko się
uśmiechała. Jej blond włosy pasowały do bladej skóry oraz
lekkiej sukienki w kolorze kości słoniowej. Dziewczyna miała
wyjątkowo czerwone usta.
Po chwili Severus
dojrzał także Evelinne Green, żywo relacjonująca coś z Hermioną
i Ginewrą, po chwili we trzy się zaśmiały i spojrzały na niego
szybko. Weasley wykonała jakiś dziwny ruch ręką, a Green i
Granger szybko ją powstrzymały. Uniósł brew w lekkim rozbawieniu.
-Dobrze, proszę o
ciszę! - odezwał się dyrektor i wszyscy się uspokoili. - Nasi
delegacie będą pracować na całym świecie i przekonywać innych,
że to nasze racje są słuszne, a nie Voldemorta. Wielu z naszych
młodych członków pracuje już z niektórymi profesorami,
przyuczając się oraz pomagając im w codziennych obowiązkach.
Profesor Sprout oraz Nevilla proszę o to, żeby zajęli się
dostarczaniem roślin na eliksiry oraz znajdywaniem takich, które w
jakiś sposób mogą nam się przydać na wojnie. Profesora Snape'a i
Hermionę proszę o zaopatrywanie nas w najważniejsze eliksiry. Bez
nich nie przeżyjemy tgodnia. Hagrida oraz Lunę proszę o
dostarczanie nam składników pochodzenia zwierzęcego i zdobywanie
zaufania stworzeń, które mogą nam pomóc podczas wojny. Resztę
osób poinformuję osobiście o ich misjach. - Pogrzebał w wielkiej
kieszenie wzdłuż szaty, wyciągnął zwitek pergaminu i podał go
Snape'owi. - Sporządź potem listę składników, których wam
brakuje, aby zrobić te eliksiry – zwrócił się bezpośrednio do
niego, a potem obrócił do zgromadzonych. - Czy macie jeszcze jakieś
pytania, zanim przejdziemy do dalszej części spotkania?
Nikt się, o
dziwo, nie odezwał. Spodziewał się wyćwiczonej ręki Granger,
falującej nad wszystkimi głowami, jednak dziewczyna tylko szepnęła
coś do dziewczyn siedzących koło niej, a one w odpowiedzi pokiwały
głowami.
-Dajcie mi chwilkę
– uśmiechnął się i podszedł do grupki obcokrajowców,
zaczynając rozmowę w innym języku.
Severus podrapał
się po lewym przedramieniu. Myślał, że to może tylko efekt
uboczny jakiegoś eliksiru, ale po chwili zdefiniował to uczucie
jako wezwanie Czarnego Pana.
Wstał i podszedł
do Dumbledore'a. Dotknął ręką jego ramienia, a dyrektor skinął.
Wyszedł na dwór, jednak szybko dogoniła go Granger.
-Panie profesorze,
miał mi pan powiedzieć, kiedy mam przyjść, aby dokończyć
eliksir.
Rzucił jej
spojrzenie, które mogłoby zabić. Lekko skuliła się w sobie i
dodała:
-I mam pomóc z
tymi eliksirami dla Zakonu.
-Nie potrzebuje
niczyjej pomocy – syknął.
Spojrzała na niego
i zapowietrzyła się, lecz po chwili powiedziała:
-Nie chodzi o pana
– spuściła wzrok i włożyła dłonie do kieszeni spodni. -
Eliksiru dla Zakonu są potrzebne na bieżąco i na pewno w dużych
ilościach. Przy naszych badaniach sam pan nie zdąży.
-Jutro o
dziewiątej, w moim gabinecie – warknął. - Wtedy ustalimy, kiedy
nastąpi faza ostateczna eliksiru.
Skinęła, a wtedy
obrócił się i aportował.
Po chwili stał
przed bramą Hogwartu. Musiał przebrać się w szaty Śmierciożercy.
Na szczęście Voldemort wiedział, że może się spóźnić. Nie
chciał mu jednak zbytnio podpaść, więc bardzo się śpieszył.
Wystarczy mu kara za ostatni raz.
Odsapnął
nerwowo, założył maskę i wyszedł z lochów. Na jego szczęście
– miał bardzo długie nogi, które zapewniały mu szybkie
poruszanie się. Niemal biegł przez błonia. Otworzył bramę, na
którą chwilę później z powrotem nakładał zaklęcia. Aportował
się przed kolejną bramę, machnął różdżką i przeszedł przez
nią.
Ruszył alejką w
stronę ogromnych, czarnych drzwi. Otworzył je zaklęcie, przeszedł
przez marmurowy przedpokój i wpadł do komnaty, w której siedzieli
Śmierciożercy z Czarnym Panem w najważniejszym punkcie. Podszedł
do swojego miejsca, które znajdywało się zaraz koło Voldeomrta, i
ukłonił się.
-Panie –
powiedział głębokim głosem, wyrażającym przeprosiny.
-Siadaj, Severusie,
i powiedz, dlaczego się spóźniłeś? – odpowiedział lekkim
tonem.
-Spotkanie Zakonu –
opadł na krzesło i ściągnął maskę.
Teraz musiał
mówić mu prosto w oczy. To zawsze było przerażające. Spoglądać
w jego czerwone, świecące ślepia i kłamać. I robić to tak, żeby
się nie domyślił. Na początku zawsze czuł się niepewnie, lecz
nie dał tego po sobie poznać. Zbyt boleśnie zdawał sobie sprawę
z tego, co może go w takiej sytuacji czekać.
-Dowiedziałeś się
czegoś?
-Nie, panie –
odparł zdecydowanie. - Zaprzysiężono nowych członków, a potem
mnie wezwałeś. Uznałem, że nie dowiem się z tego spotkania
więcej, niż już wiem. Dumbledore od razu o wszystkim mi mówi.
Czarny Pan nie
musiał wiedzieć, że mieli sprzymierzeńców spoza granic Wielkiej
Brytanii, a także wampirów.
-A co z Granger? -
pisnęła Bella, a Voldemort poruszył się na krześle.
Snape powoli
zaczynał mieć wątpliwości, czy Gryfonka jest mu potrzebna jedynie
do szantażowania Pottera. Bellatrix na pewno by się ucieszyła,
gdyby dostała nową zabawkę, ale nie był przekonany, czy by ją
dostała.
-Spokojnie,
Lastrange – syknął, patrząc na kobietę z pogardą. - Od twoich
krzyków boli mnie głowa. - Nabrał powietrza i przeniósł wzrok z
powrotem na Czarnego Pana. - Wakacje ma spędzić w Norze. I nie
tylko ona.
Mężczyzna, a
raczej człowiek-wąż, podrapał się po brodzie w zamyśleniu.
Pozostali siedzący przy stole łaknęli każde słowo i przyswajali
je dokładnie. Zdążyli się bowiem przekonać, co się dzieje, gdy
nie uważają. Na poprzednim spotkaniu dość mocno oberwało się
Avery'emu. Wcześniej Rokwoodowi. Bywało, że skarcił Bellę,
jednakże bez użycia magii. Czarny Pan był coraz bardziej
rozdrażniony i nieuważny. Trzęsły mu się ręce i cały czas
chodził w zamyśleniu.
-Przypuścimy atak
– warknął nagle i uderzył pięścią w stół. - Dużo bólu i
tortur. Bella, Avery, Nott, Rokwood, panowie Malfoyowie i panna
Parkinson. Severusie, zostaniesz w Zamku, udając, że nic nie wiesz.
Jutro. - Ostatnie słowo przeciągnął z lubością. Cieszył się
ze zdobyczy. - W południe.
-Przepraszam, Panie
– odezwał się czarnowłosy. - Jutro Granger ma ze mną robić
eliksiry i nie będzie jej w południe w Norze. Nie było by to
normalne, jeżeli nagle bym to odwołał.
Cholera, po co to
mówił! Teraz Czarny Pan na pewno będzie chciał, żeby to on ją
tutaj przyprowadził.
-W takim razie
zrobimy niespodziewany atak. Będzie bardziej... Wiarygodnie. -
Zaśmiał się wrednie.
Historia robi się coraz ciekawsza. Treść dobra, ale bardzo "skaczesz" z wydarzeniami np.: przed chwilą Snape był w Norze a sekundę później już u Voldemorta. I jeszcze te odniesienia w dialogach -"czarnowłosy", "rudowłosa"-, nie wiadomo o kogo chodzi. Mogłabyś używać ich imion czy, -jak w przypadku Snape'a- nazwisk. Reszta jest w porządku i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg. :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, ale to żadna nowość ;)
OdpowiedzUsuńBill Armstrong... Ciekawe czy ma coś wspólnego z Billiem Joe z Green Day'a
Czekam na kolejną notkę z ciekawością... za każdym razem jak wchodzę i nie ma nowej, to czuję się jakby miotał mną szatan XD
Bardzo wciągający blog,zaczytałam się.:)Ciekawie piszesz,a sposób w jaki przekazujesz treść jest genialny.Przyznam się bez bicia,że nie byłam fanką tego parringu,ale ty spowodowałaś,że zaczęłam chętniej czytać podobne fanfictions.:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.:*
PS:Sama piszę bloga,o zupełnie innej tematyce,ale myślę,że bliskiej nam wszystkim.:)Tak czy siak,jestem początkująca,interes się nie kręci,a ja nie mam pojęcia jak zebrać publiczność.Znajomym się podoba,ale szału nie ma,jeśli chodzi o wyświetlenia.A więc udzieliłabyś mi parę rad?
Jak czytałam po raz pierwszy ten rozdział to było chwile po tym jak go wstawiłaś. Komentarz chciałam napisać już wtedy, ale akurat skączył mi się internet w telefonie a mnie w domu nawet nie było :c Przepraszam, że tak późno Ci pisze, mam nadzieję, że mi wybaczysz :3 W twoim opowiadaniu dzieję się coraz więcej rzeczy i bardzo mnie to cieszy. Bardzo spodobało mi się napisanie rozdziału z perspektywy Severus'a. Jest coraz lepiej i ciekawiej ^.^ Ciarki miałam jak czytałam końcówkę rozdziału ;)Jestem ciekawa co dalej i czekam na więęcej :D
OdpowiedzUsuń~Pozdrawiam Wiki :*
Świetny blog, chodź nie przepadam za tym parringiem. Lecz zgadzam się z Anonimem... nie powinnaś tak nagle skakać z miejsca na miejsce. Ale ogólnie świetnie Ci idzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie (strasznie humorystyczny blog HP i WP ): http://hogwartnewstory.blogspot.com/
Jestem dziewczyną i tworzę bloga z przyjaciółką.:) Dziękuję serdecznie za komentarz,postaram się poprawić wszelkie błędy,które mi wskazałaś.Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńno i znowu z perspektywy Seva <3 i dobrze wiedzieć, że miał przyjaciela ;3 super rozdział c:
OdpowiedzUsuńmrozi krew w zyłach ale ja nie nawidzę tej całej bandy śmierciożerców
OdpowiedzUsuń