Ah, Merlinie, jest tyle rzeczy, które chce wam przekazać.
Więc wróciła moja wena. Nie wiem jak, ani kiedy, ani dlaczego, po prostu jest. Z tym że teraz pojawił się kolejny problem. Nazywa się brak czasu. A wszyscy wiedzą, że wena, pomysł i czas to klucz do dobrego działu.
Powiedz, że idziesz się uczyć, pisz rozdział. Takie rzeczy tylko u mnie...
Mój nauczyciel geografii przypomina Seva, będę miała problemy z koncentracją na lekcji xd
To dziwne, że była bardzo aktywna na geografii? Nie sadzę...
Przechodząc do rozdziału - sprawdzając go strasznie chciało mi się ryczeć. Ale to może dlatego, że nie jestem do końca normalna i zrównoważona, za równo psychicznie, jak i emocjonalnie xd
No dobra, koniec, bo niedługo wstęp przed rozdziałem zrobi się dłuższy niż rozdział xd Czekam na komentarze.
Zaczęła szybko mrugać, żeby coś
przynajmniej widzieć. Mroczki po jakimś czasie zniknęły, ale
wszędzie było dość ciemno. Za oknem nie było widać nawet
księżyca.
Po chwili Malfoy otworzył drzwi i
weszli do pomieszczenia pełnego świec. Aż musiała zmrużyć oczy.
Od bardzo dawna nie widziała światła.
Została gdzieś rzucona i usłyszała
ten znienawidzony głos:
-Jest i nasza panna Granger.
Voldemort górował nad nią,
obrzucając gardzącym spojrzeniem. Znowu miała ciemno przed oczami
i zaczęła pluć krwią. Z tego, co wcześniej zdążyła zauważyć,
znajdowała się w okrągłym pokoju przypominającym Koloseum.
Musiała teraz znajdować się w jego środku.
-Chyba nie powinniśmy robić większego
przedstawienia, prawda? - przewrócił ją na plecy stopą, co
spowodowało, że jęknęła. - Nie będziesz się wiercić?
Na chwilę nastała cisza. Po czym
poczuła jakby lekki powiew, unoszący ją do góry, a w jej uszach
coraz głośniej i głośniej rozbrzmiewał piskliwy głos, który
szeptał jakieś dziwne słowa, które niezmiernie ją irytowały.
Wszystkie członki przyległy do jej ciała jak sklejone. Otworzyła
szeroko oczy. Zęby Voldemorta stały się ogromne i były jakby
fioletowe. Pochylił się nad nią i wgryzł z dwóch stron w szyję.
Głośno krzyknęła. Nie czuła bólu
fizycznego, jej ciało zostało zupełnie wyłączone. Czuła jedynie
jakby swojego ducha. To on krzyczał, nie ona. Miała zamknięte
usta, a nawet oczy, ale wszystko widziała. Poczuła, jak coś z niej
przechodzi w Voldemorta. Szybko zrozumiała – magia.
Nie trwało to długo. Po chwili padła
z łoskotem na ziemię i jej ciało znowu zaczęło dawać znać, jak
bardzo jest zaniedbane i chore.
-Severusie, możesz ją zabrać –
usłyszała cichy głos, jakby z bardzo daleka.
Poczuła przeszywający ból w ramieniu
i to, z jaką siłą jej nauczyciel ją ciągnie. Wiedziała, że
robi to na pokaz, bo po chwili poczuła, jak bierze ją na ręce.
Zachłysnęła się powietrzem.
Teleportacja to było chyba za dużo. Gdy tylko poczuła, że ma
odpowiednio dużo siły, mruknęła:
-Zostań ze mną.
Te ramiona dawały jej poczucie
bezpieczeństwa, szczególnie po tak długim pobycie u Voldemorta.
Kiedy już pomyślała, że nie
usłyszał, tak samo cicho odpowiedział:
-Zostanę.
Zapadła ciemność.
Obudziła się z zamkniętymi oczami.
Nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi.
Było jej ciepło, wygodnie, nareszcie
się wyspała i czuła się bezpiecznie. Niebo.
Przez chwilę zbierała się w sobie,
po czym powoli otworzyła oczy.
Spodziewała się, że oślepi ją
światło, a tu proszę – ciemno, a za oknem naprzeciwko niej widać
gwiazdy.
Uśmiechnęła się lekko. Poczuła
znajomy zapach bandaży i wody utlenionej.
Spojrzała na swoje dłonie, które
zaciskały się na... O Merlinie!
-Możesz mnie wreszcie puścić? -
warknął.
Rozluźniła palce i przyciągnęła
dłonie do siebie.
-Został pan... - szepnęła cicho.
Głos nie pozwalał jej na wiele.
-A co miałem zrobić, skoro trzymałaś
mnie kurczowo za ramię? Lepiej powiadomię Poppy, żeby mnie nie
udusiła – wstał, lecz szybko się obrócił, gdy chwyciła go za
dłoń. Dość mocno, jak na jej stan zdrowia.
-Dziękuje – powiedziała,
uśmiechając się niepewnie.
-Przypominam ci, że to ja skazałem
Cię na to wszystko – rzekł, po czym wyrwał się z jej uścisku i
sobie poszedł.
.::.
Poczuł ukłucie w sercu po słowach
dziewczyny. To było nowe uczucie. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie
doświadczył.
Nikt nie mógł wiedzieć, jak bardzo
czuł się winny, gdy kładł ją nieprzytomną i zmasakrowaną na
szpitalnym łóżku. Nikt nie mógł wiedzieć, czy przeżyje, a on
skazał ją na to wszystko. Gdyby nic nie powiedział Dumbledore'owi,
to może udałoby się ją jakoś od tego uchronić. Teraz już za
późno.
Cały czas trzymała go za ramię. Nie
wiedział, jak to wytrzymuje, skoro była taka słaba. Co prawda mógł
się wyrwać z jej uścisku, ale nie chciał. Obiecał jej to.
Ponad dwadzieścia cztery godziny
przesiedział przy jej łóżku, nie mrużąc przy tym oka. Wyganiał
Weasleyów, Pottera i całą resztę Zakonu oraz pomagał w leczeniu
jej.
Gdy się obudziła odczuł ogromną
ulgę, którą zastąpiło poczucie winy. Nie miała już w sobie
magii. Była zwykłym mugolem.
Oddalając się od niej myślał o tym,
co powinien zrobić: sam jej o tym powiedzieć? Może zastąpi go
Poppy?
Gdy tylko pojawił się na horyzoncie
pielęgniarka zrozumiała, o co chodzi, zabrała wszystko, co
potrzebne i ruszyli w stronę Granger. Zastali ją siedzącą i
patrzącą się beznamiętnie w kołdrę. Dostała od razu burę od
Pomfrey za nadwyrężanie się, lecz gdy podniosła głowę jej oczy
były puste i smutne, a twarz napięta.
-Ja nie mogę...? - zaczęła machać
jedną ręką. - Zabrał mi magię, tak?
Obydwoje stali jak spetryfikowani i
patrzyli na nią poważnie. Snape – targany między ulgą i winą
oraz Poppy – zbyt zdziwiona, by cokolwiek powiedzieć.
-Owszem – mruknął Severus, a jego
głos wydał się jemu samemu bardzo odległy.
Nabrała powietrza i pokiwała głową.
Gdy Pomfrey zaaplikowała jej potrzebne posłusznie się położyła
i prosiła, żeby nikt jej nie przeszkadzał, bo chce odpocząć.
Zgodnie z jej oczekiwaniami zostawili
ją samą.
Snape udał się do swoich lochów i
zaczął przekopywać się między książkami. Czuł się bardzo,
bardzo, bardzo winny za to, co jej odebrał. Mógł wkroczyć w
odpowiednim momencie i wtedy Granger dalej mogłaby czarować.
Nie zrobił tego jednak i tym razem
mógł zwalić winę na Dumbledore'a. Głupia Przysięga. Gdy chodź
myślał o pomocy jej, to od razu pojawiał się wszechogarniający
ból.
Teraz wiedział, że musi jej pomóc.
Ostatnio czuł coraz więcej. Kiedyś
nie dopuszczał do siebie żadnych uczuć, ale teraz, gdy... Właśnie,
co się takiego zmieniło, że stał się bardziej człowieczy?
Znalazł kilka zaklęć i eliksirów,
dzięki którym upewni się, czy na pewno jest całkowicie
wyczyszczona, czy może ma w sobie choć gram mocy. Z tymi
informacjami ruszył w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Całkowicie zignorował ostrzeżenie
Poppy, że dziewczyna ma się wyspać. Zrobi to, jak już będzie
pewna, że jest mugolem.
Musiał przyznać, że się zdziwił.
Spodziewał się, że zobaczy Gryfonkę pogrążoną we śnie, a jego
oczom ukazała się młoda kobieta, zwinięta w kłębek i cicho
łkająca.
Nie był do końca pewny, co zrobić.
Nie często zdarzały mu się takie sytuacje.
Zasunął za sobą parawan i usiadł na
łóżku. Od razu się ożywiła, spojrzała na niego i zaczęło
ocierać oczy.
-Przepraszam, panie profesorze, ja w
ogóle pana nie zauważyłam – mówiła cichym głosem, lekko się
łamiącym, w którym czuć było emocje. - Nie słyszałam, że pan
wchodził i...
-Zamknij się, Granger.
Z jakiej cholery przyszło mu do głowy,
żeby to powiedzieć?
-Tak, oczywiście, przepraszam.
Spojrzał na nią morderczym wzrokiem,
lecz jej zapłakane oczy podziałały swoje.
-Jeszcze jest szansa – mruknął. -
Nie chcę ci robić nadziei, ale jest. Spróbuj – podał jej swoją
różdżkę.
Spojrzała na niego poważnie. Wszyscy
wiedzieli, że podanie komuś swojej różdżki dobrowolnie jest
równoznaczne z największym stopniem zaufania. Ale on jej ufał.
Drżącą dłonią sięgnęła po
magiczny przedmiot i spojrzała na niego z błyskiem w oku.
-Jakieś specjalne zaklęcie, czy
cokolwiek? - w jej głosie słychać było chrypkę.
-Najlepiej coś prostego. Wingardium
Leviosa albo Accio
powinny być odpowiednie.
Zamknęła na
chwilę oczy, po czym wycelowała różdżką w szklankę na
stoliczku nocnym.
-Wingardium
Leviosa – mruknęła, idealnie
wypowiadając to słowo i wykonując perfekcyjny ruch różdżką.
Nic się nie stało.
Zagryzła wargę,
pokręciła głową i spróbowała jeszcze raz. A potem znowu i
znowu, i znowu.
Nic się nie stało.
Oddała mu magiczny
przedmiot, oddychając ciężko.
-Połóż się –
mruknął.
Wykonała to
polecenie szybciej, niż zdążyłby mrugnąć.
Stanął nad nią i
zaczął szeptać inkantacje, skupiając się na nich. Jednocześnie
wykonywał nad nią szerokie koła. Aż poczuł niewielką wibrację.
Powtórzył ten
rytuał jeszcze trzy razy. Ruch różdżki był tak niewielki, że
można by go pomylić z powiewem wiatru. A przynajmniej mógłby to
zrobić ktoś, kto nie jest Mistrzem Eliksirów, z wyczulonym każdym
zmysłem.
Następnie wykonał
jeszcze jedno zaklęcie, tym razem dokładniejsze.
Usiadł i spojrzał
na nią. Podczas badania ani razu się nie poruszyła.
-Coś tam w tobie
jest.
Błyskawicznie
podniosła się.
-Nie tak szybko, bo
znowu zemdlejesz i przy okazji Weasleyowie zabiją mnie, bo to niby
moja wina.
Opadł na krzesło.
Spojrzała na niego
poważnie.
-To znaczy, że...?
-Że zostało coś
w Tobie. I to coś chce rosnąć, ale potrzeba mu budulca.
-Budulca?
Skinął.
-Obecnie twój
organizm jest bardzo osłabiony, swoje zrobiły nie tylko głodówki
i tortury, ale właśnie odebranie ci magii. Jednakże moc w Tobie
jest inna... Potężniejsza, rozrastająca się. Niewielu czarodziei
posiada w sobie coś takiego i zwykle zdarza się to w rodach czystej
krwi, w której nie ma charłaków od wielu pokoleń.
Zaczęła stukać
palcami o stolik nocny.
-To co mam robić?
-Dużo jeść i
odpoczywać. Zero wysiłku, jak najmniej spotkań, tylko leżenie i
jedzenie. Musisz wrócić do poprzedniej wagi, a twój umysł musi
się wyciszyć. Dostaniesz jakieś lekkie książki, żeby ci to
ułatwić, stosuje się też w takich przypadkach odpowiednią
muzykę, nie raz mugolskie opery. Zaczniesz też brać eliksiry,
które powinny odbudować twój organizm i sprawić, by wróciły
twoje siły witalne. Po takiej kuracji wypoczynkowej zaczną się
ćwiczenia. Jeszcze więcej eliksirów i ciągłe próby rzucania
zaklęć. Najpierw spróbujesz najprostszych, by potem dojść do
poziomu takiego, jaki miałaś na początku, bądź nawet większego.
-Ile to zajmie?
-Pierwsza faza
tydzień, druga od miesiąca do roku, wszystko zależy od organizmu.
-Który dziś jest?
-Dwudziesty szósty.
-Czyli... -
spojrzała na niego jakby spanikowana. - Nie wrócę do Hogwartu?
-Na pewno nie na
rozpoczęcie.
-Nie da się tego
jakoś przyśpieszyć?
-Może pierwszą
fazę da się skrócić do pięciu dni.
Zamknęła oczy i
przyłożyła dłonie do skroni.
-Dobrze, zaczynajmy
dzisiaj. Nie muszę się z nikim widzieć, o ile ktoś im wytłumaczy,
co się ze mną dzieje.
Spojrzał na nią
poważnie.
-Granger, ty na
pewno wiesz, na co się piszesz?
Odwzajemniła
spojrzenie.
-Jestem tego w
pełni świadoma.
-Jeszcze się
przekonamy... W każdym razie, jeśli chodzi o te twoje bóle głowy,
to wyciszenie powinno pomóc, ale dołożę ci jeszcze jeden eliksir.
Powiedz mi, skąd masz te blizny?
-Jakie blizny?
-Na przykład tą
ogromną na plecach.
Skuliła się.
-Ten potwór z
ogrodu...
-Co?!
-Gdy przyszli po
mnie Śmierciożercy on też tam był... Nie wiem skąd, ani
dlaczego, ale tam po prostu był.
-Co się dokładnie
stało?
-Gonił mnie przez
ten labirynt, a potem przewrócił i trochę uszkodził.
Patrzył na nią
przez chwilę zagadkowym wzrokiem.
.::.
-Przypomniała mi
się jedna rzecz – mruknął, poprawiając się na krześle. -
Żebyś nie oszalała przez ten tydzień, potrzebujesz kogoś do
spotkań. Najlepiej, żeby była to osoba spokojna i opanowana, która
wpływa na Ciebie w dobry, kojący sposób.
Hermiona
pokraśniała.
Gdy tylko
zrozumiała, że nie jest czarodziejką, chciała jednocześnie
zostać sama i z kimś. Chciała mieć przy sobie kogoś, kto by ją
zrozumiał, przytulił, ale nie pocieszał, jedynie mówił prawdę.
Jednocześnie chciała mieć przy sobie Snape'a i jak najszybciej się
go pozbyć, żeby się wypłakać i to przemyśleć.
Po informacji, że
jest jakaś szansa, zaczęło w niej buzować. Zmobilizowała się i
chciała jak najszybciej wrócić do dawnego stanu.
W momencie, w
którym trzymała różdżkę, była pod wrażeniem. Snape powierzył
jej tak ważną część samego siebie. To miało ogromną symbolikę
w świecie czarodziejów.
Gdy nie udało jej
się rzucić prostego zaklęcia spanikowała. Miała ochotę załamać
różdżkę i krzyczeć tak długo, jak by tylko mogła.
Wiedziała, że nie
może tego zrobić.
Teraz musiała się
zastanowić, kim jest osoba, która wpływa na nią w dobry sposób.
Odpowiedź sama jej się pojawiła: Snape. Ale nie mogła go o to tak
po prostu poprosić.
Weasleyowie byli
zbyt ekspresyjni, a na dodatek musiała im wiele wyjaśnić, tak samo
Harry'emu, rodzicom też miałaby dużo do powiedzenia, inni
profesorowie i uczniowie odpadają. Czyżby nie miała wyboru?
A może nie chciała
go mieć?
W tej sytuacji to
nie miało znaczenia.
Podniosła wzrok na
nauczyciela, który siedział rozparty wygodnie na krześle i patrzył
na nią nieprzeniknionym wzrokiem. Te oczy pochłaniały ją. Miała
ochotę się na niego rzucić i... Nie, stop, to zły tok myślenia.
Wiedziała, że
będzie się przy nim czuła bezpieczna i uda im się poprowadzić
spokojną dyskusje lub chociażby posiedzieć wspólnie w ciszy.
-Widzi pan, jest w
sumie tylko jedna osoba, ale ona chyba nie za bardzo się zgodzi –
spuściła wzrok i zaczęła się bawić skrawkiem kołdry. Od
siedzenia po turecku zaczynały boleć ją nogi.
-Powinnaś zrobić
wszystko, żeby ta osoba się zgodziła. Od niej wiele zależy.
-A pomógłby mi
pan? - niemalże wyszeptała.
-Jeżeli to nie
jest ktoś pokroju Pottera...
-Nie o to mi
chodziło. - Nabrała powietrza. - Czy to pan mógłby być tą
osobą?
Gdy spojrzała na
niego, to przez chwilę wydawał się jej zdziwiony, lecz na jego
twarz szybko wpłynęła maska.
-Uważasz mnie za
osobę spokojną i zrównoważoną? - uniósł brew.
Zaśmiała się
cicho.
-To pomoże mi pan,
czy nie? - tym razem patrzyła mu w oczy, uśmiechając się szeroko.
Wzruszył
ramionami. W jego oczach dziwnie lśniło.
-Gdzie pan idzie? -
krzyknęła, gdy wychodził.
-Ustalić wszystko
z Dyrektorem.
Zapomniałabym! Zapraszam na drugiego bloga z Sevmione, trochę nietypowym: http://milosc-polaczona-bolem.blogspot.com/
Kocham Ten Rozdział ;3 Jest poprostu afdsggsghhdVv * _ * Kocham Cię <3 Szczególnie to jak Miona trzymała Sev'a za ramię =) Życzę jeszcze więcej weny, dobrych wyników w szkole, i oczywiście duuuuużo czasu <3
OdpowiedzUsuńVoldemort-Wampir xDDDDDDD trochę mnie to rozwala xD Piszesz dobrze, dopracuj pomysł i będzie OK :3
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział ... taki uczuciowy i pełen takich...takich...hm... nawet nie wiem jak to ubrać w słowa... przekazanie różdżki potem ta jej prośba, a jeszcze wcześniej jego wytrzymałość przy siedzeniu przy niej cały dzień. No cóż... Snape pokazuje tu swoją piękną stronę... i to mi się bardzo podoba.. kocham to. POzdrawiam i życzę duuużo wolnego czasu i weny na pisanie takich rzeczy..
OdpowiedzUsuńRozdział... Genialny!! Super :-)
OdpowiedzUsuńmojeminiopowiadania.blogspot.com
dobrze że wena powróciła :) rozdział super czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńooskdjknskc njkop[sxop. W końcu Hermiona wróciła! I Sev ją uratował! I z nią ciągle siedział! I będzie się nią opiekować! omkcskihirjwkcmkjnkjdjc. Dobrze, że Twoja wena wróciła :) Czekam na next:*/Jessica Monsterlight
OdpowiedzUsuńPS.: Mam nadzieję, że prędzej czy później skończysz z Starym Dropsem. Pozdrawiam
Hahahaha xdd Nie jesteś sama xdd ! Ja też jestem nie do końca normalna i zrównoważona, za równo psychicznie, jak i emocjonalnie xdd Też łzy mi leciały :c Takie to .. przykre ?! Coś ty ze mną zrobiła ! Zaczynam współczuć :c ;_; A byłam już podobna do Snape`a z tą " maską obojętności " ( To nie znaczy,że nie zachowuje się czasem jak debil czy wariat xdd ) ;_; Już pokazywałam że jestem twarda a tu DUP.. Dodajesz kolejny rozdział . Ba ! Mało tego ;_; Taki smutny rozdział ;_; Zadźgać ;_; CZUJ SIĘ CRUCIO`towana xD A teraz tak jakbym była normalnym człowiekiem który nie odstaje od społeczeństwa i nie ma takich ataków głupawki jak ja xdd :
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział . Taki uczuciowy . Pisz kolejny rozdział . Wenyy ;*
Ameen xdd !
Zostałaś nominowana do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńWięcej na : http://zyciecarol.blogspot.com/2013/09/liebster-award_7.html
Jeezu, kocham Twojego bloga. ♥♥♥
OdpowiedzUsuńmam ndzieje że hermiona znowu zostanie czarodziejką k♥cham ten blog
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrazeniem twojego pisania. Masz do tego ogromny talent, uwielbiam to opowiadanie, zaciekawil mnie od pierwszego wersu. Naprawde, uwielbiam Cie! Jestem strasznie zaciekawiona dalszym przebiegiem akcji, po prostu nie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu. Naprawde zawiodlabym sie na tobie gdybys przestala, dlatego zycze Ci weny!!! Naprawde odgroma weny! Z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial, kurcze no szybciej go nam daj! <3
OdpowiedzUsuńczekaam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie <33
OdpowiedzUsuńOstatnio powróciłam do tej tematyki i muszę Ci powiedzieć, że Twoje opowiadanie jest jedyne (z wielu wielu innych), które mnie tak pochłonęło. Masz straszną lekkość pisania, całość jest bardzo spójna. Mam też wrażenie, że każdy następny rozdział jest coraz lepszy. Do tego (co w moich oczach jest ogromnym plusem) Snape to Snape. Mam na myśli to, że potrafisz zachować jego charakter, mimo takiego wątku. Bo niestety czasami autorzy robią z niego tzw. "ciepłą kluchę". Pozdrawiam serdecznie i oby tak dalej, bo świetnie się to czyta.
OdpowiedzUsuń