Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

piątek, 6 września 2013

Rozdział 20.

Ah, Merlinie, jest tyle rzeczy, które chce wam przekazać.
Więc wróciła moja wena. Nie wiem jak, ani kiedy, ani dlaczego, po prostu jest. Z tym że teraz pojawił się kolejny problem. Nazywa się brak czasu. A wszyscy wiedzą, że wena, pomysł i czas to klucz do dobrego działu.
Powiedz, że idziesz się uczyć, pisz rozdział. Takie rzeczy tylko u mnie...
Mój nauczyciel geografii przypomina Seva, będę miała problemy z koncentracją na lekcji xd
To dziwne, że była bardzo aktywna na geografii? Nie sadzę...
Przechodząc do rozdziału - sprawdzając go strasznie chciało mi się ryczeć. Ale to może dlatego, że nie jestem do końca normalna i zrównoważona, za równo psychicznie, jak i emocjonalnie xd
No dobra, koniec, bo niedługo wstęp przed rozdziałem zrobi się dłuższy niż rozdział xd Czekam na komentarze.

Zaczęła szybko mrugać, żeby coś przynajmniej widzieć. Mroczki po jakimś czasie zniknęły, ale wszędzie było dość ciemno. Za oknem nie było widać nawet księżyca.
Po chwili Malfoy otworzył drzwi i weszli do pomieszczenia pełnego świec. Aż musiała zmrużyć oczy. Od bardzo dawna nie widziała światła.
Została gdzieś rzucona i usłyszała ten znienawidzony głos:
-Jest i nasza panna Granger.
Voldemort górował nad nią, obrzucając gardzącym spojrzeniem. Znowu miała ciemno przed oczami i zaczęła pluć krwią. Z tego, co wcześniej zdążyła zauważyć, znajdowała się w okrągłym pokoju przypominającym Koloseum. Musiała teraz znajdować się w jego środku.
-Chyba nie powinniśmy robić większego przedstawienia, prawda? - przewrócił ją na plecy stopą, co spowodowało, że jęknęła. - Nie będziesz się wiercić?
Na chwilę nastała cisza. Po czym poczuła jakby lekki powiew, unoszący ją do góry, a w jej uszach coraz głośniej i głośniej rozbrzmiewał piskliwy głos, który szeptał jakieś dziwne słowa, które niezmiernie ją irytowały. Wszystkie członki przyległy do jej ciała jak sklejone. Otworzyła szeroko oczy. Zęby Voldemorta stały się ogromne i były jakby fioletowe. Pochylił się nad nią i wgryzł z dwóch stron w szyję.
Głośno krzyknęła. Nie czuła bólu fizycznego, jej ciało zostało zupełnie wyłączone. Czuła jedynie jakby swojego ducha. To on krzyczał, nie ona. Miała zamknięte usta, a nawet oczy, ale wszystko widziała. Poczuła, jak coś z niej przechodzi w Voldemorta. Szybko zrozumiała – magia.
Nie trwało to długo. Po chwili padła z łoskotem na ziemię i jej ciało znowu zaczęło dawać znać, jak bardzo jest zaniedbane i chore.
-Severusie, możesz ją zabrać – usłyszała cichy głos, jakby z bardzo daleka.
Poczuła przeszywający ból w ramieniu i to, z jaką siłą jej nauczyciel ją ciągnie. Wiedziała, że robi to na pokaz, bo po chwili poczuła, jak bierze ją na ręce.
Zachłysnęła się powietrzem. Teleportacja to było chyba za dużo. Gdy tylko poczuła, że ma odpowiednio dużo siły, mruknęła:
-Zostań ze mną.
Te ramiona dawały jej poczucie bezpieczeństwa, szczególnie po tak długim pobycie u Voldemorta.
Kiedy już pomyślała, że nie usłyszał, tak samo cicho odpowiedział:
-Zostanę.
Zapadła ciemność.

Obudziła się z zamkniętymi oczami. Nigdy wcześniej nie zwróciła na to uwagi.
Było jej ciepło, wygodnie, nareszcie się wyspała i czuła się bezpiecznie. Niebo.
Przez chwilę zbierała się w sobie, po czym powoli otworzyła oczy.
Spodziewała się, że oślepi ją światło, a tu proszę – ciemno, a za oknem naprzeciwko niej widać gwiazdy.
Uśmiechnęła się lekko. Poczuła znajomy zapach bandaży i wody utlenionej.
Spojrzała na swoje dłonie, które zaciskały się na... O Merlinie!
-Możesz mnie wreszcie puścić? - warknął.
Rozluźniła palce i przyciągnęła dłonie do siebie.
-Został pan... - szepnęła cicho. Głos nie pozwalał jej na wiele.
-A co miałem zrobić, skoro trzymałaś mnie kurczowo za ramię? Lepiej powiadomię Poppy, żeby mnie nie udusiła – wstał, lecz szybko się obrócił, gdy chwyciła go za dłoń. Dość mocno, jak na jej stan zdrowia.
-Dziękuje – powiedziała, uśmiechając się niepewnie.
-Przypominam ci, że to ja skazałem Cię na to wszystko – rzekł, po czym wyrwał się z jej uścisku i sobie poszedł.

.::.

Poczuł ukłucie w sercu po słowach dziewczyny. To było nowe uczucie. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie doświadczył.
Nikt nie mógł wiedzieć, jak bardzo czuł się winny, gdy kładł ją nieprzytomną i zmasakrowaną na szpitalnym łóżku. Nikt nie mógł wiedzieć, czy przeżyje, a on skazał ją na to wszystko. Gdyby nic nie powiedział Dumbledore'owi, to może udałoby się ją jakoś od tego uchronić. Teraz już za późno.
Cały czas trzymała go za ramię. Nie wiedział, jak to wytrzymuje, skoro była taka słaba. Co prawda mógł się wyrwać z jej uścisku, ale nie chciał. Obiecał jej to.
Ponad dwadzieścia cztery godziny przesiedział przy jej łóżku, nie mrużąc przy tym oka. Wyganiał Weasleyów, Pottera i całą resztę Zakonu oraz pomagał w leczeniu jej.
Gdy się obudziła odczuł ogromną ulgę, którą zastąpiło poczucie winy. Nie miała już w sobie magii. Była zwykłym mugolem.
Oddalając się od niej myślał o tym, co powinien zrobić: sam jej o tym powiedzieć? Może zastąpi go Poppy?
Gdy tylko pojawił się na horyzoncie pielęgniarka zrozumiała, o co chodzi, zabrała wszystko, co potrzebne i ruszyli w stronę Granger. Zastali ją siedzącą i patrzącą się beznamiętnie w kołdrę. Dostała od razu burę od Pomfrey za nadwyrężanie się, lecz gdy podniosła głowę jej oczy były puste i smutne, a twarz napięta.
-Ja nie mogę...? - zaczęła machać jedną ręką. - Zabrał mi magię, tak?
Obydwoje stali jak spetryfikowani i patrzyli na nią poważnie. Snape – targany między ulgą i winą oraz Poppy – zbyt zdziwiona, by cokolwiek powiedzieć.
-Owszem – mruknął Severus, a jego głos wydał się jemu samemu bardzo odległy.
Nabrała powietrza i pokiwała głową. Gdy Pomfrey zaaplikowała jej potrzebne posłusznie się położyła i prosiła, żeby nikt jej nie przeszkadzał, bo chce odpocząć.
Zgodnie z jej oczekiwaniami zostawili ją samą.
Snape udał się do swoich lochów i zaczął przekopywać się między książkami. Czuł się bardzo, bardzo, bardzo winny za to, co jej odebrał. Mógł wkroczyć w odpowiednim momencie i wtedy Granger dalej mogłaby czarować.
Nie zrobił tego jednak i tym razem mógł zwalić winę na Dumbledore'a. Głupia Przysięga. Gdy chodź myślał o pomocy jej, to od razu pojawiał się wszechogarniający ból.
Teraz wiedział, że musi jej pomóc.
Ostatnio czuł coraz więcej. Kiedyś nie dopuszczał do siebie żadnych uczuć, ale teraz, gdy... Właśnie, co się takiego zmieniło, że stał się bardziej człowieczy?
Znalazł kilka zaklęć i eliksirów, dzięki którym upewni się, czy na pewno jest całkowicie wyczyszczona, czy może ma w sobie choć gram mocy. Z tymi informacjami ruszył w stronę Skrzydła Szpitalnego.
Całkowicie zignorował ostrzeżenie Poppy, że dziewczyna ma się wyspać. Zrobi to, jak już będzie pewna, że jest mugolem.
Musiał przyznać, że się zdziwił. Spodziewał się, że zobaczy Gryfonkę pogrążoną we śnie, a jego oczom ukazała się młoda kobieta, zwinięta w kłębek i cicho łkająca.
Nie był do końca pewny, co zrobić. Nie często zdarzały mu się takie sytuacje.
Zasunął za sobą parawan i usiadł na łóżku. Od razu się ożywiła, spojrzała na niego i zaczęło ocierać oczy.
-Przepraszam, panie profesorze, ja w ogóle pana nie zauważyłam – mówiła cichym głosem, lekko się łamiącym, w którym czuć było emocje. - Nie słyszałam, że pan wchodził i...
-Zamknij się, Granger.
Z jakiej cholery przyszło mu do głowy, żeby to powiedzieć?
-Tak, oczywiście, przepraszam.
Spojrzał na nią morderczym wzrokiem, lecz jej zapłakane oczy podziałały swoje.
-Jeszcze jest szansa – mruknął. - Nie chcę ci robić nadziei, ale jest. Spróbuj – podał jej swoją różdżkę.
Spojrzała na niego poważnie. Wszyscy wiedzieli, że podanie komuś swojej różdżki dobrowolnie jest równoznaczne z największym stopniem zaufania. Ale on jej ufał.
Drżącą dłonią sięgnęła po magiczny przedmiot i spojrzała na niego z błyskiem w oku.
-Jakieś specjalne zaklęcie, czy cokolwiek? - w jej głosie słychać było chrypkę.
-Najlepiej coś prostego. Wingardium Leviosa albo Accio powinny być odpowiednie.
Zamknęła na chwilę oczy, po czym wycelowała różdżką w szklankę na stoliczku nocnym.
-Wingardium Leviosa – mruknęła, idealnie wypowiadając to słowo i wykonując perfekcyjny ruch różdżką.
Nic się nie stało.
Zagryzła wargę, pokręciła głową i spróbowała jeszcze raz. A potem znowu i znowu, i znowu.
Nic się nie stało.
Oddała mu magiczny przedmiot, oddychając ciężko.
-Połóż się – mruknął.
Wykonała to polecenie szybciej, niż zdążyłby mrugnąć.
Stanął nad nią i zaczął szeptać inkantacje, skupiając się na nich. Jednocześnie wykonywał nad nią szerokie koła. Aż poczuł niewielką wibrację.
Powtórzył ten rytuał jeszcze trzy razy. Ruch różdżki był tak niewielki, że można by go pomylić z powiewem wiatru. A przynajmniej mógłby to zrobić ktoś, kto nie jest Mistrzem Eliksirów, z wyczulonym każdym zmysłem.
Następnie wykonał jeszcze jedno zaklęcie, tym razem dokładniejsze.
Usiadł i spojrzał na nią. Podczas badania ani razu się nie poruszyła.
-Coś tam w tobie jest.
Błyskawicznie podniosła się.
-Nie tak szybko, bo znowu zemdlejesz i przy okazji Weasleyowie zabiją mnie, bo to niby moja wina.
Opadł na krzesło.
Spojrzała na niego poważnie.
-To znaczy, że...?
-Że zostało coś w Tobie. I to coś chce rosnąć, ale potrzeba mu budulca.
-Budulca?
Skinął.
-Obecnie twój organizm jest bardzo osłabiony, swoje zrobiły nie tylko głodówki i tortury, ale właśnie odebranie ci magii. Jednakże moc w Tobie jest inna... Potężniejsza, rozrastająca się. Niewielu czarodziei posiada w sobie coś takiego i zwykle zdarza się to w rodach czystej krwi, w której nie ma charłaków od wielu pokoleń.
Zaczęła stukać palcami o stolik nocny.
-To co mam robić?
-Dużo jeść i odpoczywać. Zero wysiłku, jak najmniej spotkań, tylko leżenie i jedzenie. Musisz wrócić do poprzedniej wagi, a twój umysł musi się wyciszyć. Dostaniesz jakieś lekkie książki, żeby ci to ułatwić, stosuje się też w takich przypadkach odpowiednią muzykę, nie raz mugolskie opery. Zaczniesz też brać eliksiry, które powinny odbudować twój organizm i sprawić, by wróciły twoje siły witalne. Po takiej kuracji wypoczynkowej zaczną się ćwiczenia. Jeszcze więcej eliksirów i ciągłe próby rzucania zaklęć. Najpierw spróbujesz najprostszych, by potem dojść do poziomu takiego, jaki miałaś na początku, bądź nawet większego.
-Ile to zajmie?
-Pierwsza faza tydzień, druga od miesiąca do roku, wszystko zależy od organizmu.
-Który dziś jest?
-Dwudziesty szósty.
-Czyli... - spojrzała na niego jakby spanikowana. - Nie wrócę do Hogwartu?
-Na pewno nie na rozpoczęcie.
-Nie da się tego jakoś przyśpieszyć?
-Może pierwszą fazę da się skrócić do pięciu dni.
Zamknęła oczy i przyłożyła dłonie do skroni.
-Dobrze, zaczynajmy dzisiaj. Nie muszę się z nikim widzieć, o ile ktoś im wytłumaczy, co się ze mną dzieje.
Spojrzał na nią poważnie.
-Granger, ty na pewno wiesz, na co się piszesz?
Odwzajemniła spojrzenie.
-Jestem tego w pełni świadoma.
-Jeszcze się przekonamy... W każdym razie, jeśli chodzi o te twoje bóle głowy, to wyciszenie powinno pomóc, ale dołożę ci jeszcze jeden eliksir. Powiedz mi, skąd masz te blizny?
-Jakie blizny?
-Na przykład tą ogromną na plecach.
Skuliła się.
-Ten potwór z ogrodu...
-Co?!
-Gdy przyszli po mnie Śmierciożercy on też tam był... Nie wiem skąd, ani dlaczego, ale tam po prostu był.
-Co się dokładnie stało?
-Gonił mnie przez ten labirynt, a potem przewrócił i trochę uszkodził.
Patrzył na nią przez chwilę zagadkowym wzrokiem.

.::.

-Przypomniała mi się jedna rzecz – mruknął, poprawiając się na krześle. - Żebyś nie oszalała przez ten tydzień, potrzebujesz kogoś do spotkań. Najlepiej, żeby była to osoba spokojna i opanowana, która wpływa na Ciebie w dobry, kojący sposób.
Hermiona pokraśniała.
Gdy tylko zrozumiała, że nie jest czarodziejką, chciała jednocześnie zostać sama i z kimś. Chciała mieć przy sobie kogoś, kto by ją zrozumiał, przytulił, ale nie pocieszał, jedynie mówił prawdę. Jednocześnie chciała mieć przy sobie Snape'a i jak najszybciej się go pozbyć, żeby się wypłakać i to przemyśleć.
Po informacji, że jest jakaś szansa, zaczęło w niej buzować. Zmobilizowała się i chciała jak najszybciej wrócić do dawnego stanu.
W momencie, w którym trzymała różdżkę, była pod wrażeniem. Snape powierzył jej tak ważną część samego siebie. To miało ogromną symbolikę w świecie czarodziejów.
Gdy nie udało jej się rzucić prostego zaklęcia spanikowała. Miała ochotę załamać różdżkę i krzyczeć tak długo, jak by tylko mogła.
Wiedziała, że nie może tego zrobić.
Teraz musiała się zastanowić, kim jest osoba, która wpływa na nią w dobry sposób. Odpowiedź sama jej się pojawiła: Snape. Ale nie mogła go o to tak po prostu poprosić.
Weasleyowie byli zbyt ekspresyjni, a na dodatek musiała im wiele wyjaśnić, tak samo Harry'emu, rodzicom też miałaby dużo do powiedzenia, inni profesorowie i uczniowie odpadają. Czyżby nie miała wyboru?
A może nie chciała go mieć?
W tej sytuacji to nie miało znaczenia.
Podniosła wzrok na nauczyciela, który siedział rozparty wygodnie na krześle i patrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem. Te oczy pochłaniały ją. Miała ochotę się na niego rzucić i... Nie, stop, to zły tok myślenia.
Wiedziała, że będzie się przy nim czuła bezpieczna i uda im się poprowadzić spokojną dyskusje lub chociażby posiedzieć wspólnie w ciszy.
-Widzi pan, jest w sumie tylko jedna osoba, ale ona chyba nie za bardzo się zgodzi – spuściła wzrok i zaczęła się bawić skrawkiem kołdry. Od siedzenia po turecku zaczynały boleć ją nogi.
-Powinnaś zrobić wszystko, żeby ta osoba się zgodziła. Od niej wiele zależy.
-A pomógłby mi pan? - niemalże wyszeptała.
-Jeżeli to nie jest ktoś pokroju Pottera...
-Nie o to mi chodziło. - Nabrała powietrza. - Czy to pan mógłby być tą osobą?
Gdy spojrzała na niego, to przez chwilę wydawał się jej zdziwiony, lecz na jego twarz szybko wpłynęła maska.
-Uważasz mnie za osobę spokojną i zrównoważoną? - uniósł brew.
Zaśmiała się cicho.
-To pomoże mi pan, czy nie? - tym razem patrzyła mu w oczy, uśmiechając się szeroko.
Wzruszył ramionami. W jego oczach dziwnie lśniło.
-Gdzie pan idzie? - krzyknęła, gdy wychodził.
-Ustalić wszystko z Dyrektorem.


Zapomniałabym! Zapraszam na drugiego bloga z Sevmione, trochę nietypowym: http://milosc-polaczona-bolem.blogspot.com/

14 komentarzy:

  1. Kocham Ten Rozdział ;3 Jest poprostu afdsggsghhdVv * _ * Kocham Cię <3 Szczególnie to jak Miona trzymała Sev'a za ramię =) Życzę jeszcze więcej weny, dobrych wyników w szkole, i oczywiście duuuuużo czasu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Voldemort-Wampir xDDDDDDD trochę mnie to rozwala xD Piszesz dobrze, dopracuj pomysł i będzie OK :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny rozdział ... taki uczuciowy i pełen takich...takich...hm... nawet nie wiem jak to ubrać w słowa... przekazanie różdżki potem ta jej prośba, a jeszcze wcześniej jego wytrzymałość przy siedzeniu przy niej cały dzień. No cóż... Snape pokazuje tu swoją piękną stronę... i to mi się bardzo podoba.. kocham to. POzdrawiam i życzę duuużo wolnego czasu i weny na pisanie takich rzeczy..

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział... Genialny!! Super :-)


    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. dobrze że wena powróciła :) rozdział super czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. ooskdjknskc njkop[sxop. W końcu Hermiona wróciła! I Sev ją uratował! I z nią ciągle siedział! I będzie się nią opiekować! omkcskihirjwkcmkjnkjdjc. Dobrze, że Twoja wena wróciła :) Czekam na next:*/Jessica Monsterlight

    PS.: Mam nadzieję, że prędzej czy później skończysz z Starym Dropsem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahaha xdd Nie jesteś sama xdd ! Ja też jestem nie do końca normalna i zrównoważona, za równo psychicznie, jak i emocjonalnie xdd Też łzy mi leciały :c Takie to .. przykre ?! Coś ty ze mną zrobiła ! Zaczynam współczuć :c ;_; A byłam już podobna do Snape`a z tą " maską obojętności " ( To nie znaczy,że nie zachowuje się czasem jak debil czy wariat xdd ) ;_; Już pokazywałam że jestem twarda a tu DUP.. Dodajesz kolejny rozdział . Ba ! Mało tego ;_; Taki smutny rozdział ;_; Zadźgać ;_; CZUJ SIĘ CRUCIO`towana xD A teraz tak jakbym była normalnym człowiekiem który nie odstaje od społeczeństwa i nie ma takich ataków głupawki jak ja xdd :
    Świetny rozdział . Taki uczuciowy . Pisz kolejny rozdział . Wenyy ;*
    Ameen xdd !

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Więcej na : http://zyciecarol.blogspot.com/2013/09/liebster-award_7.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeezu, kocham Twojego bloga. ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. mam ndzieje że hermiona znowu zostanie czarodziejką k♥cham ten blog

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem pod wielkim wrazeniem twojego pisania. Masz do tego ogromny talent, uwielbiam to opowiadanie, zaciekawil mnie od pierwszego wersu. Naprawde, uwielbiam Cie! Jestem strasznie zaciekawiona dalszym przebiegiem akcji, po prostu nie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu. Naprawde zawiodlabym sie na tobie gdybys przestala, dlatego zycze Ci weny!!! Naprawde odgroma weny! Z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial, kurcze no szybciej go nam daj! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. czekaam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  13. świetne opowiadanie <33

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnio powróciłam do tej tematyki i muszę Ci powiedzieć, że Twoje opowiadanie jest jedyne (z wielu wielu innych), które mnie tak pochłonęło. Masz straszną lekkość pisania, całość jest bardzo spójna. Mam też wrażenie, że każdy następny rozdział jest coraz lepszy. Do tego (co w moich oczach jest ogromnym plusem) Snape to Snape. Mam na myśli to, że potrafisz zachować jego charakter, mimo takiego wątku. Bo niestety czasami autorzy robią z niego tzw. "ciepłą kluchę". Pozdrawiam serdecznie i oby tak dalej, bo świetnie się to czyta.

    OdpowiedzUsuń