Poranek, a właściwie już południe,
było tak piękne, że Hermiona wstała z wielkim zapałem.
Przeczesała włosy i spojrzała za okno. Najmłodsze klasy biegały
po błoniach, niektórzy nawet wskakiwali do jeziora, inni
przygotowywali się na wyjście do Hogsmeade.
Dziś, wraz ze Snape'em, miała
przygotować listę składników oraz zacząć pracować nad
recepturą. Była tak podekscytowana, że jej uwadze umknęło, jak
jakiś trzecioklasista wypróbowuje produkty Freda i George'a.
-Hermiono – usłyszała skruszony
głos Rona, gdy zajadała się galaretką podczas drugiego śniadania.
-Tak? - mruknęła lekko zdenerwowana.
-Moglibyśmy porozmawiać?
Spojrzała na niego ze zgrozą, a jego
policzki pokryły się lekkim szkarłatem.
-Jasne, daj mi tylko zjeść.
Skinął i sam się zabrał do
jedzenia.
-Więc o co chodzi? - zapytała
Hermiona, gdy zatrzymali się na skraju Zakazanego Lasu.
Słońce lekko świeciło, powiewał
niemal letni wiatr, a nad drzewami krążyła grupka ptaków.
-Bo widzisz... - zaczął, a głos mu
się załamał. - To nie takie proste. B-bo...
Spojrzała na niego z wyczekiwaniem,
przed obiadem chciała się jeszcze pouczyć.
-No przepraszam, za to co się działo
i... Chciałabyśzemnąchodzić? - wyrzucił na jednym wydechu.
Zdziwiła się i mimowolnie
uśmiechnęła. Bo czy istnieje osoba, która nigdy nie chciała być
kochana? Jednak ona Rona nie kochała, ale była jego przyjaciółką,
było jej go żal.
-Tak, pewnie – pogłębiła uśmiech,
jednak czuła, że źle robi. - Tylko nie myśl, że będę za Ciebie
robił zadania.
Zrobiła przerażoną minę, jednak
potem się uśmiechnął.
-Żartowałem.
Od tamtej chwili Ron był jedyną
rzeczą, która zaprzątała jej myśli. Czuła się źle, jednak
chciała być kochana, potrzebowała kogoś, komu mogłaby się
wyżalić, z kim mogłaby spędzić trochę czasu, porozmawiać.
Kogokolwiek. Oczywiście – jej ideał był niemal przeciwieństwem
Rona, jednak zawsze lepsze to, niż nic.
W tym momencie przemyśleń poczuła
się okropnie, najokropniej w świecie. Wykorzystywała Rona, tylko
dlatego, że źle się czuła.
Jednak już chwilę później jej umysł
zajął się czymś innymi, weszła do lochów i od razu zaczęła
myśleć o tym, jakby rozpracować recepturę, żeby dała lepszy
efekt. O ilości dawek i ich częstotliwości, czasie warzenia... W
skrócie – o eliksirze.
Dni mijały wolniej niż wcześniej,
nadszedł czas poprawiania testów, ostatnich kartkówek i odrabiania
mnóstwa zadań. Hermiona nie musiała się martwić swoimi
poprawami, z resztą też dawała sobie radę, jednak jej głowę
zaprzątały zupełnie inne sprawy. Ron cały czas domagał się
uwagi, naciskał na Hermionę w każdym aspekcie ich związku, a ona
czuła się winna. Do tego coraz więcej czasu spędzała w lochach,
receptura była już gotowa i dziś mieli zacząć go przygotowywać.
Spała mniej, bo wszystkim się martwiła, czytała, aż zauważyli
to jej przyjaciele.
Ginny odsunęła się z nią kawałek
dalej i zapytała:
-Co się dzieje?
Hermiona, lekko zdziwiona,
odpowiedziała:
-A co ma się dziać?
-Przecież widzę – przewróciła
oczami. - To Ron?
-Nie, nie! To znaczy... - westchnęła.-
Też. Po prostu rok szkolny się kończy i wiesz, jak to jest.
-No ale co z tym Ronem?
-Nic specjalnego... Znasz go. Chciałby
wszystko dostać tu i teraz.
-Wszystko?
-Wszystko.
Rudowłosa
spojrzała na brata, który podekscytowany dzielił się z Harry'm
wynikiem jakiegoś meczu.
-Co ty w ogóle w
nim widzisz? - zastanowiła się.
Wzruszyła
ramionami i dokończyła kanapkę.
Na lekcjach zawsze
była najlepsza i fakt, że oceny były już niemal wystawione, wcale
jej w tym nie przeszkadzał. Na Historii Magii zgłaszała się cały
czas, budząc przy tym jej przyjaciół, a na Transmutacji szuranie
jej pióra przeszkadzało innym tak, że nie mogli się skupić na
swoich kartkówkach. Wszystko robiła szybko, ale dokładnie i prawie
perfekcyjnie. Była podekscytowana wizją spędzenia kolejnych godzin
w lochu, co jej przyjaciół – którzy jako jedyni wiedzieli o jej
przedsięwzięciu – bardzo dziwiło.
Była godzina
siedemnasta, gdy Hermiona wpadła do laboratorium.
-Dobry wieczór –
powiedziała uradowana, zamykając za sobą drzwi.
Loki niemal
zasłaniały jej widok, bo dziś były bardziej puszyste niż zwykle,
a brązowe oczy z wyczekiwaniem patrzyły na swojego nauczyciela.
-Zwiąż te kudły
– syknął Snape patrząc na nią z powątpiewaniem.
Zrzuciła szatę i
wraz z torbą powiesiła na wieszaku. Złapała włosy tak dokładnie,
aby żaden kosmyk nie uciekł. Stanęła naprzeciwko nauczyciela i od
razu zaglądnęła do notatek.
-Faza ostateczna –
uśmiechnęła się.
Jak naraz złapali
nóż i powoli cięli fioletowe korzonki, o tajemniczej, długiej
nazwie. Ich ruchy jednak się różniły. Hermiony wydawały się
niepewne, jednak szybsze, a Snape'a powolne, pełne melancholii i
pewności. Gryfonka skończyła pierwsza i obserwowała jego skupioną
twarz, pracujące mięśnie i oczy wpatrzone w ten jeden punkt.
Poczuła, jak uśmiech sam wpływa jej na usta, nie wiadomo czemu,
więc gdy tylko się zorientowała, opanowała się.
Cztery ruchy w
prawo nad jego kociołkiem i trzy nad jej, powoli dodawali swoje
składniki odliczając sekundy i upewniając się, że eliksir ma
odpowiedni kolor. Po około dwóch godzinach powolnych działań
obydwa płyny były gotowe do złączenia.
-Już? - spytała z
niedowierzaniem.
Skinął.
Wyciągnęła
ogromny kocioł i obydwoje lewitowali te mniejsze, aby je połączyć.
Po piętnastu minutach wszystko było gotowe.
-Co teraz, panie
profesorze?
-Rozdzielimy na
dawki, rozplanujemy plan ich przyjmowania i będziemy monitorować
króliczka.
-Plan jest przecież
niemal gotowy, co tu planować?
-Musimy ustalić,
kiedy będziemy wypuszczać tą całą Green, a kiedy tu będzie
musiała zostać.
-Po co?
-Dokładna
obserwacja, Granger! Czy ty naprawdę jesteś taka głupia?
Prychnęła i
zabrali się za rozdzielanie eliksiru.
-Granger, do
cholery, ile razy mam powtarzać, że to trzeba rozdzielić na dwa
razy, bo dawka będzie za silna!
-Ale jak ją pan
rozdzieli, to będzie za słaba! Wtedy nie zacznie działać!
-Zacznie działać
za mocno, po piętnastu minutach się nie ruszy!
-Dajmy trzy czwarte
dawki i będzie dobrze – syknęła.
Spojrzeli sobie w
oczy, olśnieni tym niedoszłym przytykiem.
-Fakt, dawka nie
będzie ani za słaba, ani za mocna. Działanie zostanie rozciągnięte
na dłuższy czas i też będzie skuteczne.
-A jak podwoimy
dawkę, to też się rozciągnie, a będzie skuteczniej działało.
Spojrzał na nią z
przymrużonymi oczami.
-Nie wytrzyma tego
bólu.
-Nie mówimy tu o
bólu, profesorze – powiedziała z takim spokojem, że aż sama się
przestraszyła.
-A wyobraź sobie,
że ty byś musiała użyć tego eliksiru, to co byś zrobiła? -
warknął, opierając się rękami o blat i spoglądając jej głęboko
w oczy.
-A co miałabym
zrobić?
-Jesteś za słaba,
żeby taki ból wytrzymać, tak samo jak ta blondyna.
-Zdziwiłby się
pan. W takiej sytuacji ona wszystko wytrzyma. Tak samo ja bym
zrobiła.
-W takim razie
dobrze. Ale śmierć z wycieńczenia zwalę na Ciebie.
-Nie możemy jej tu
trzymać tak długo, ona zwariuje, musi też mieć czas dla siebie.
-Będzie tak
padnięta, że nie będzie myślała o niczym innym, tylko o
odpoczynku!
-To zamknijmy ją
tu na zawsze! - sarknęła ironicznie. - Moim zdaniem powinniśmy
kontrolować jej ciało od wewnątrz, a nie od zewnątrz.
-Mówisz o zaklęciu
kontrolującym?
-Zgadza się. Wiem,
jak bardzo to jest skomplikowane, ale nie po to prosiłam pana o
pomoc, żeby się ograniczać.
-A gdyby tak
przesunąć ostatnią dawkę o dwie godziny? - zapytała z namysłem
w głosie.
-I zafundować jej
bezsenną noc?
-Skoro będzie
wypoczywać cały dzień, to brak snu przez te kilka godzin nie
wpłynie na nią
-Będzie jej za to
trudniej wrócić do normalnego trybu dnia!
-Może i ma pan
racje, ale on i tak zostanie zaburzony!
-Możemy przesunąć
o maksymalnie godzinę.
Na takich rozmowach
minęła im reszta wieczoru, aż dopracowali ostatni szczegół i
byli gotowi, żeby jutro spotkać się z Evelinne.
z tą weną też tak mam z L.L.S wymyśliłam prawie cały kolejny rozdział , ale jak wróciłam to nie chciało mi się napisać :)
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, czekam na więcej:)
A ja wymyślam wszystko w autobusie, jak wracam do domu i tylko szybko lekcje, bo muszę to napisać xD
OdpowiedzUsuńWeź mi tu Rona nie wsadzaj, bo nie wytrzymam i rzucę w niego Avadą. Niewyżyty dzieciak... -.-
Jedyne, czego mi brakuje to bardziej szczegółowych opisów, to wszystko! <3 I tak świetnie wyszło :3
Noe nieźle się Mionka kłóci :D
OdpowiedzUsuńMiona22
Grrrr... nie lubię Rona, a teraz jeszcze jest jej chłopakiem :< mam nadzieję, że ich związek zaraz się rozpadnie :3 no i wreszcie Hermi kłóci się z Sevciem, dobrze, bo już rozmawia z nim jakby byli na tym samym poziomie :> weny :*
OdpowiedzUsuńczemu ron sie za przeproszeniem wpiepsza miedzy wodke a zakaske. to tanga trzeba dwojga a nie trojga
OdpowiedzUsuń,,Poczuła, jak uśmiech sam wpływa jej na usta, nie wiadomo czemu" <3
OdpowiedzUsuńLuna
COOOOOOOOOOOO?
OdpowiedzUsuńMionka i Ron?
Z całym szacunkiem, ale NA GŁOWE UPADŁAŚ WEIRD?
BŁAGAM, NIECH TO BĘDZIE ŻART
Snape i Hermiona kłócą sie jak stare małżeństwo . :-)
OdpowiedzUsuńO nie nie zgadzam się na RonMione. Ron jest głupi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Emilka