Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 3

- Może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego ja wenę mam zawsze w szkole, a jak wracam do domu to jej brak? Przez to rozdziały są krótkie i ogólnie nie jestem z nich zadowolona... W każdym razie, jak zauważycie, powoli wprowadzam Sevmione, te rozmówki pod koniec... A następnym razem zafunduję wam więcej opisów, bo tu ich faktycznie brak XD No i zapraszam do komentowania. - 

Poranek, a właściwie już południe, było tak piękne, że Hermiona wstała z wielkim zapałem. Przeczesała włosy i spojrzała za okno. Najmłodsze klasy biegały po błoniach, niektórzy nawet wskakiwali do jeziora, inni przygotowywali się na wyjście do Hogsmeade.
Dziś, wraz ze Snape'em, miała przygotować listę składników oraz zacząć pracować nad recepturą. Była tak podekscytowana, że jej uwadze umknęło, jak jakiś trzecioklasista wypróbowuje produkty Freda i George'a.
-Hermiono – usłyszała skruszony głos Rona, gdy zajadała się galaretką podczas drugiego śniadania.
-Tak? - mruknęła lekko zdenerwowana.
-Moglibyśmy porozmawiać?
Spojrzała na niego ze zgrozą, a jego policzki pokryły się lekkim szkarłatem.
-Jasne, daj mi tylko zjeść.
Skinął i sam się zabrał do jedzenia.

-Więc o co chodzi? - zapytała Hermiona, gdy zatrzymali się na skraju Zakazanego Lasu.
Słońce lekko świeciło, powiewał niemal letni wiatr, a nad drzewami krążyła grupka ptaków.
-Bo widzisz... - zaczął, a głos mu się załamał. - To nie takie proste. B-bo...
Spojrzała na niego z wyczekiwaniem, przed obiadem chciała się jeszcze pouczyć.
-No przepraszam, za to co się działo i... Chciałabyśzemnąchodzić? - wyrzucił na jednym wydechu.
Zdziwiła się i mimowolnie uśmiechnęła. Bo czy istnieje osoba, która nigdy nie chciała być kochana? Jednak ona Rona nie kochała, ale była jego przyjaciółką, było jej go żal.
-Tak, pewnie – pogłębiła uśmiech, jednak czuła, że źle robi. - Tylko nie myśl, że będę za Ciebie robił zadania.
Zrobiła przerażoną minę, jednak potem się uśmiechnął.
-Żartowałem.

Od tamtej chwili Ron był jedyną rzeczą, która zaprzątała jej myśli. Czuła się źle, jednak chciała być kochana, potrzebowała kogoś, komu mogłaby się wyżalić, z kim mogłaby spędzić trochę czasu, porozmawiać. Kogokolwiek. Oczywiście – jej ideał był niemal przeciwieństwem Rona, jednak zawsze lepsze to, niż nic.
W tym momencie przemyśleń poczuła się okropnie, najokropniej w świecie. Wykorzystywała Rona, tylko dlatego, że źle się czuła.
Jednak już chwilę później jej umysł zajął się czymś innymi, weszła do lochów i od razu zaczęła myśleć o tym, jakby rozpracować recepturę, żeby dała lepszy efekt. O ilości dawek i ich częstotliwości, czasie warzenia... W skrócie – o eliksirze.

Dni mijały wolniej niż wcześniej, nadszedł czas poprawiania testów, ostatnich kartkówek i odrabiania mnóstwa zadań. Hermiona nie musiała się martwić swoimi poprawami, z resztą też dawała sobie radę, jednak jej głowę zaprzątały zupełnie inne sprawy. Ron cały czas domagał się uwagi, naciskał na Hermionę w każdym aspekcie ich związku, a ona czuła się winna. Do tego coraz więcej czasu spędzała w lochach, receptura była już gotowa i dziś mieli zacząć go przygotowywać. Spała mniej, bo wszystkim się martwiła, czytała, aż zauważyli to jej przyjaciele.
Ginny odsunęła się z nią kawałek dalej i zapytała:
-Co się dzieje?
Hermiona, lekko zdziwiona, odpowiedziała:
-A co ma się dziać?
-Przecież widzę – przewróciła oczami. - To Ron?
-Nie, nie! To znaczy... - westchnęła.- Też. Po prostu rok szkolny się kończy i wiesz, jak to jest.
-No ale co z tym Ronem?
-Nic specjalnego... Znasz go. Chciałby wszystko dostać tu i teraz.
-Wszystko?
-Wszystko.
Rudowłosa spojrzała na brata, który podekscytowany dzielił się z Harry'm wynikiem jakiegoś meczu.
-Co ty w ogóle w nim widzisz? - zastanowiła się.
Wzruszyła ramionami i dokończyła kanapkę.

Na lekcjach zawsze była najlepsza i fakt, że oceny były już niemal wystawione, wcale jej w tym nie przeszkadzał. Na Historii Magii zgłaszała się cały czas, budząc przy tym jej przyjaciół, a na Transmutacji szuranie jej pióra przeszkadzało innym tak, że nie mogli się skupić na swoich kartkówkach. Wszystko robiła szybko, ale dokładnie i prawie perfekcyjnie. Była podekscytowana wizją spędzenia kolejnych godzin w lochu, co jej przyjaciół – którzy jako jedyni wiedzieli o jej przedsięwzięciu – bardzo dziwiło.
Była godzina siedemnasta, gdy Hermiona wpadła do laboratorium.
-Dobry wieczór – powiedziała uradowana, zamykając za sobą drzwi.
Loki niemal zasłaniały jej widok, bo dziś były bardziej puszyste niż zwykle, a brązowe oczy z wyczekiwaniem patrzyły na swojego nauczyciela.
-Zwiąż te kudły – syknął Snape patrząc na nią z powątpiewaniem.
Zrzuciła szatę i wraz z torbą powiesiła na wieszaku. Złapała włosy tak dokładnie, aby żaden kosmyk nie uciekł. Stanęła naprzeciwko nauczyciela i od razu zaglądnęła do notatek.
-Faza ostateczna – uśmiechnęła się.
Jak naraz złapali nóż i powoli cięli fioletowe korzonki, o tajemniczej, długiej nazwie. Ich ruchy jednak się różniły. Hermiony wydawały się niepewne, jednak szybsze, a Snape'a powolne, pełne melancholii i pewności. Gryfonka skończyła pierwsza i obserwowała jego skupioną twarz, pracujące mięśnie i oczy wpatrzone w ten jeden punkt. Poczuła, jak uśmiech sam wpływa jej na usta, nie wiadomo czemu, więc gdy tylko się zorientowała, opanowała się.
Cztery ruchy w prawo nad jego kociołkiem i trzy nad jej, powoli dodawali swoje składniki odliczając sekundy i upewniając się, że eliksir ma odpowiedni kolor. Po około dwóch godzinach powolnych działań obydwa płyny były gotowe do złączenia.
-Już? - spytała z niedowierzaniem.
Skinął.
Wyciągnęła ogromny kocioł i obydwoje lewitowali te mniejsze, aby je połączyć. Po piętnastu minutach wszystko było gotowe.
-Co teraz, panie profesorze?
-Rozdzielimy na dawki, rozplanujemy plan ich przyjmowania i będziemy monitorować króliczka.
-Plan jest przecież niemal gotowy, co tu planować?
-Musimy ustalić, kiedy będziemy wypuszczać tą całą Green, a kiedy tu będzie musiała zostać.
-Po co?
-Dokładna obserwacja, Granger! Czy ty naprawdę jesteś taka głupia?
Prychnęła i zabrali się za rozdzielanie eliksiru.

-Granger, do cholery, ile razy mam powtarzać, że to trzeba rozdzielić na dwa razy, bo dawka będzie za silna!
-Ale jak ją pan rozdzieli, to będzie za słaba! Wtedy nie zacznie działać!
-Zacznie działać za mocno, po piętnastu minutach się nie ruszy!
-Dajmy trzy czwarte dawki i będzie dobrze – syknęła.
Spojrzeli sobie w oczy, olśnieni tym niedoszłym przytykiem.
-Fakt, dawka nie będzie ani za słaba, ani za mocna. Działanie zostanie rozciągnięte na dłuższy czas i też będzie skuteczne.
-A jak podwoimy dawkę, to też się rozciągnie, a będzie skuteczniej działało.
Spojrzał na nią z przymrużonymi oczami.
-Nie wytrzyma tego bólu.
-Nie mówimy tu o bólu, profesorze – powiedziała z takim spokojem, że aż sama się przestraszyła.
-A wyobraź sobie, że ty byś musiała użyć tego eliksiru, to co byś zrobiła? - warknął, opierając się rękami o blat i spoglądając jej głęboko w oczy.
-A co miałabym zrobić?
-Jesteś za słaba, żeby taki ból wytrzymać, tak samo jak ta blondyna.
-Zdziwiłby się pan. W takiej sytuacji ona wszystko wytrzyma. Tak samo ja bym zrobiła.
-W takim razie dobrze. Ale śmierć z wycieńczenia zwalę na Ciebie.

-Nie możemy jej tu trzymać tak długo, ona zwariuje, musi też mieć czas dla siebie.
-Będzie tak padnięta, że nie będzie myślała o niczym innym, tylko o odpoczynku!
-To zamknijmy ją tu na zawsze! - sarknęła ironicznie. - Moim zdaniem powinniśmy kontrolować jej ciało od wewnątrz, a nie od zewnątrz.
-Mówisz o zaklęciu kontrolującym?
-Zgadza się. Wiem, jak bardzo to jest skomplikowane, ale nie po to prosiłam pana o pomoc, żeby się ograniczać.

-A gdyby tak przesunąć ostatnią dawkę o dwie godziny? - zapytała z namysłem w głosie.
-I zafundować jej bezsenną noc?
-Skoro będzie wypoczywać cały dzień, to brak snu przez te kilka godzin nie wpłynie na nią
-Będzie jej za to trudniej wrócić do normalnego trybu dnia!
-Może i ma pan racje, ale on i tak zostanie zaburzony!
-Możemy przesunąć o maksymalnie godzinę.

Na takich rozmowach minęła im reszta wieczoru, aż dopracowali ostatni szczegół i byli gotowi, żeby jutro spotkać się z Evelinne.




9 komentarzy:

  1. z tą weną też tak mam z L.L.S wymyśliłam prawie cały kolejny rozdział , ale jak wróciłam to nie chciało mi się napisać :)
    Rozdział fajny, czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja wymyślam wszystko w autobusie, jak wracam do domu i tylko szybko lekcje, bo muszę to napisać xD
    Weź mi tu Rona nie wsadzaj, bo nie wytrzymam i rzucę w niego Avadą. Niewyżyty dzieciak... -.-
    Jedyne, czego mi brakuje to bardziej szczegółowych opisów, to wszystko! <3 I tak świetnie wyszło :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Noe nieźle się Mionka kłóci :D
    Miona22

    OdpowiedzUsuń
  4. Grrrr... nie lubię Rona, a teraz jeszcze jest jej chłopakiem :< mam nadzieję, że ich związek zaraz się rozpadnie :3 no i wreszcie Hermi kłóci się z Sevciem, dobrze, bo już rozmawia z nim jakby byli na tym samym poziomie :> weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. czemu ron sie za przeproszeniem wpiepsza miedzy wodke a zakaske. to tanga trzeba dwojga a nie trojga

    OdpowiedzUsuń
  6. ,,Poczuła, jak uśmiech sam wpływa jej na usta, nie wiadomo czemu" <3
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  7. COOOOOOOOOOOO?
    Mionka i Ron?
    Z całym szacunkiem, ale NA GŁOWE UPADŁAŚ WEIRD?
    BŁAGAM, NIECH TO BĘDZIE ŻART

    OdpowiedzUsuń
  8. Snape i Hermiona kłócą sie jak stare małżeństwo . :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. O nie nie zgadzam się na RonMione. Ron jest głupi.
    Pozdrawiam
    Emilka

    OdpowiedzUsuń