Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

czwartek, 19 września 2013

Rozdział 22.

Szczerze mówiąc, to miałam zupełnie inne plany dotyczące tego rozdziału, ale wydaje mi się, że wyszło całkiem ciekawie C;

Obudziło ją jakieś dziwne szuranie.
Z trudem otworzyła oczy i zaczęła je przecierać. Gdy już normalnie widziała, usiadła i rozglądnęła się.
Zauważyła skrzata, który układał coś w szafie. Spojrzał na nią i wystraszył się.
-Obudziłem panienkę? Ja bardzo, bardzo, bardzo przepraszam! - pisnął, po czym się aportował.
-Nie, czekaj, to nie tak!
Sapnęła z irytacji, po czym rozglądnęła się po pokoju.
Skądś znała to miejsce, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Ten pomarańczowy dywan, szafka z książkami... Musiała już tu kiedyś być.
Położyła stopy na nagim marmurze i przeszła przez środek pokoju. Po chwili pchnęła drzwi i ruszyła wzdłuż korytarza. Aż dotarła do salonu w Ślizgońskich barwach.
Uśmiechnęła się pod nosem. Kwatery profesora Snape'a.
Zdała sobie sprawę z kilku spraw i miała ochotę skakać z radości. Jeden, nie była już sama na jakimś pustkowiu. Dwa, odwiedzi rodziców i porozmawia z Ginny. Trzy, zacznie ćwiczenia i niedługo wróci do Hogwartu...
Powód czwarty pojawił na końcu korytarza, zmierzając w jej stronę ze złowieszczą miną.
-Ubieraj się.
-Idziemy gdzieś?
-Nie my, tylko ty. Jeszcze nie zaczął się rok szkolny, więc jest okazja, żeby odwiedzić twoich rodziców, o ile chcesz...
-Pewnie – podskoczyła.
Pomimo tego, co jej zrobili, dalej ich kochała. Wychowali ją, przekazali swoje prawdy i nigdy nie wspominali o tych krępujących latach.
Mimo wszystko jednak nie zachowywali się tak, jakby czuli się winni, ale pozwolili jej o wszystkim zapomnieć i od zakończenia tamtego okresu kochali ją całym swoim sercem.

Niecałe pół godziny później Hermiona konsumowała śniadanie w niewielkiej kuchni ze stołem jadalnym, a jej nauczyciel wpatrywał się w jakiś punkt za nią, czasami tylko spoglądając na jej talerz.
-Panie profesorze?
-Czego? - mruknął.
-Mógłby pan tam ze mną pójść?
Spojrzał jej tym razem w oczy. Dopijała herbatę.
-Boisz się ich?
-Proszę? Nie, nie o to chodzi...
-Tylko o co?
Odwróciła spojrzenie.
-Mimo wszystko czułabym się lepiej.
-Dlaczego?
Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Bez magii mi tak jakoś... pusto. Nie czuję, że sama sobie na pewno poradzę – mruknęła cicho.
-Mogę cię aportować prosto pod drzwi.
-Nie, nie o to mi chodzi. Chcę, żeby pan był tam ze mną.
-Dlaczego?
Spojrzała mu w oczy i wzruszyła ramionami.
-Po prostu.
Nigdy w życiu nie przyznałaby się, że nie będzie się czuła bezpiecznie bez swojego nauczyciela, który już i tak wiele dla niej poświęca. Jednocześnie nie chciała dokładać mu obowiązków i wiedziała, że bez niego sobie nie poradzi.
-Jak mi wytłumaczysz, to pójdę – powiedział, rozpierając się na krześle z wyrazem triumfu w oczach.
Zebrała się w sobie.
-Chodzi mi o to, że... No, jakby to powiedzieć... Sama nie dam rady.
-Co cię ogranicza?
-Brak wcześniejszego poczucia bezpieczeństwa.
Wyrzuciła to z siebie, chowając się za ogromnym kubkiem od herbaty.
-I niby ja mam ci to poczucie bezpieczeństwa zapewnić? - prychnął.
Poczuła ukłucie w sercu. Jak mogła być tak naiwna?
-Niech będzie – mruknął po chwili.
Odłożyła kubek i uśmiechnęła się lekko.
-Rusz się – warknął, pewnie wyczuwając, że chce dziękować.

Wyszli z kwater i ruszyli szkolnym korytarzem.
Przemierzając zamek Hermiona dotykała opuszkami palców marmurowych ścian. Tak dawno tu nie była. Tęskniła za miejscem, które dawało jej poczucie bezpieczeństwa.
Krocząc przez błonia uśmiechała się wesoło i podśpiewywała sobie pod nosem. Dzień był piękny i słoneczny, nad Zakazanym Lasem unosiły się ptaki, a przed chatką Hagrida leżał kieł, wodząc wzrokiem po trawie i oddalonym jeziorze.
Gdy przekroczyli bramę, Snape podał jej swoje ramię i po chwili poczuła mocne szarpnięcie w okolicach pępka.
Przez chwilę stała z zamkniętymi oczami, oddychając głęboko. Aportacja źle na nią działała.
Gdy spojrzała na uliczkę, w której się znajdowała, znowu uśmiechnęła się szeroko.
Przy długiej, wąskiej ulicy stało mnóstwo domów z ogromnymi ogrodami, podobnych do siebie. Jedyne, co je różniło, to barwa, lecz wszystkie pozostawały w pastelowym odcieniu.
Spojrzała na Snpe'a, który wyglądał na znudzonego.
-Skąd pan wiedział, gdzie się przenieść? - spytała po chwili.
Obdarzył ja leniwym spojrzeniem.
-W szkolnych aktach jest wpisany adres.
Odwróciła głowę i ruszyła przed siebie. To było przecież oczywiste, że jako członek Zakonu znał jej adres.
Pchnęła bramkę, lecz na próżno. Uśmiechnęła się przekornie, po czym włożyła rękę pod daszek murku. Kluczyka nie było.
-Chyba ich nie ma – mruknęła. - Gdy wyjeżdżają, to zabierają stąd klucz.
Snape przewrócił oczami i nacisnął przycisk na domofonie.
-Jest wojna, Granger i oni o tym dobrze wiedzą. Zostali poinformowani i odpowiednio zabezpieczeni.
Zmarszczyła brwi i już miała pytać, dlaczego o niczym nie wie, gdy w drzwiach pojawiła się niska, krępa kobieta.
-Hermiona? - pisnęła i zaczęła biec w jej stronę.
Pani Granger, oprócz budowy ciała, nie miała w sobie nic, co odziedziczyć mogła po niej Hermiona. Miała proste, choć gęste blond włosy, które delikatnie opadały na jej ramiona. Była oszałamiająco piękna i nie posiadała jeszcze żadnych zmarszczek.
Jo podbiegła do bramki i zaczęła kombinować coś przy zamku.
-A pan to pewnie... - zaczęła się zastanawiać, patrząc na niego – profesor Binns? - Hermiona zaśmiała się. - A nie, nie, on miał przecież być duchem... W takim razie...
-Snape – mruknął od niechcenia, lecz z pełną gracją, nonszalancją i kulturą pocałował kobietę w dłoń.
-Joanne Granager – odpowiedziała kobieta i szarpnęła bramką, która wreszcie ustąpiła.
Kobiety padły sobie w ramiona.
-A gdzie tata? - spytała Hermiona, gdy wreszcie się od siebie oderwały.
-W domu – odpowiedziała, uśmiechając się. -Ufam, iż wstąpi pan do nas – odezwała się Jo, przepuszczając Hermionę na posesję.
-A mam wybór? - mruknął.
-Wątpię.
Gryfonka nie mogła pozbyć się wrażenia, że jej mama i Snape skądś się znają. Nie miała jednak okazji o to spytać, gdyż z domu dobiegł ją krzyk ojca:
-Wszystko w porządku, Jo?
-Tak, tak, już idę – odpowiedziała kobieta i ruszyła przez alejkę między kwiatami.
Nigdy nie mogła się nadziwić, jak bardzo mama, po tylu latach małżeństwa, jest oddana i zakochana w ojcu. Trwała przy nim cały czas i zawsze patrzyła na niego z głębokim uwielbieniem. Często nachodziły ją myśli, czy sama dałaby tak radę.
Weszła po wąskich schodkach do domu.
Pachniało tu szarlotką i wszędzie jak zwykle było czysto i schludnie. Mama miała bzika na tym punkcie.
Z pokoju wyłonił się jej ojciec z... dzieckiem na rękach.
Był on dobrze zbudowany i wysoki. Miał brązowe włosy i cynamonowe, duże oczy, patrzące wszędzie z dobrocią.
Nikt nie wiedział, dlaczego Hermiona miała kręcone włosy. Wszyscy w jej rodzinie mieli proste.
Przez chwilę stała oszołomiona, spoglądając na małego człowieka, w niebieskim body.
-C-co? - wyrzuciła z siebie wreszcie. - To wasze?
Grangerowie spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
-To profesor Dumbledore nic ci nie powiedział? - spytał Tony.
Hermiona obróciła się i rzuciła spojrzenie w stronę nauczyciela, który wyglądał na zaintrygowanego.
-Wiedział pan coś o tym?
Spuścił wzrok na nią i pokręcił głową.
-Myśli pan, że to z powodu Voldemorta? Jakaś manipulacja?
Zmrużył oczy.
-Masz na myśli to, że chciał ich potem wykorzystać?
Skinęła.
-To by miało sens, ale nie jest w stylu Dumbledore'a. Raczej powiedziałby ci od razu, żeby zmusić cię do czegoś. Skuteczniej nakłonić do pobytu u Czarnego Pana...
-Ale że zgodziłam się od razu, to nie musiał tego argumentu wykorzystywać i zostawił to na później?
-Wątpię, ale coś mi tu nie pasuje.
Przygryzła niepewnie wargę.
-Może naprawdę chciał ich chronić?
O dziwo Snape nie roześmiał się, tylko wzruszył ramionami.
Po chwili rozsiedli się w salonie – rodzice na kanapie, a nauczyciel z uczennicą na osobnych fotelach.
Hermiona trzymała małą Mary Elizabeth w ramionach, a dziewczynka cały czas trzymała rączkę na jej twarzy. Jej małe, szaro-zielone oczy błyszczały, a małe usta układały się w przekorny, bezzębny uśmiech.
To było dziwne uczucie, po siedemnastu latach bycia jedynaczką dowiedzieć się, że posiada się siostrę. I to w tak nieoczekiwanych okolicznościach.
-Dumbledore powiedział nam, że musiałaś udać się do tego całego Voldemorta – warknął Tony, będąc absolutnie wściekłym. - Nic ci się nie stało?
-Tak, już wszystko dobrze – odpowiedziała cienkim głosem, układając sobie siostrzyczkę na kolanach.
-A twoja magia?
Hermiona spojrzała na matkę, która wyglądała na zmartwioną. Zawsze twierdziła, że będzie ją kochać czy jest czarownicą, czy nie, a teraz wyskakuje z czymś takim.
-Parametry wracają do normy, jutro zacznie ćwiczyć – odpowiedział Snape.
Pan Granger obrzucił go podejrzliwym spojrzeniem.
-To pan jest tym całym Śmierciojadem, prawda? - spytał gniewnie.
-Tato! - pisnęła Hermiona, patrząc na niego z dezaprobatą.
-Nie – odpowiedział nauczyciel. - Ja jestem Śmierciożercą – w tym momencie uśmiechnął się wrednie.
-I to przez pana moja córka musiała się udać do tego wariata?
Hermiona patrzyła się na ojca, jakby ten co najmniej tańczył nago tango na stole.
-Tato, do cholery! - krzyknęła. - Tak się składa, że profesor Snape uratował mi życie i tylko dzięki niemu mam jakąkolwiek szanse, by znowu być czarownicą! Jak możesz w ogóle...
-Uspokój się, Granger – warknął nauczyciel. - Owszem, to moja wina.
-Severusie! - tym razem krzyknęła Jo.
Gryfonka spojrzała na nią zaciekawiona i zdziwiona jednocześnie.
-Skąd znasz imię profesora? - zaciekawiła się.
Jej matka przygryzła wargę.
-Nie wszystko jest tak, jak myślisz – odpowiedziała.
-A więc jak?
-Nie zaczyna się zdania od 'a więc' – mruknął jej ojciec, ale wydawało się, że zrobił to automatycznie, bo wzrok skierowany miał w jakiś punkt nad kominkiem, który stał obok niego.
-Mamo! - ponagliła ją dziewczyna, ignorując Grangera.
Kobieta nabrała powietrza i zaczęła stukać palcami w oparcie sofy, wypuszczając je.
-Widzisz, bo ja też kiedyś byłam czarownicą.
Cały świat Hermiony nagle legł w gruzach. Patrzyła się oniemiała na swoją matką, która przeczesywała ręką włosy.
Zaczęła się zastanawiać, jak wyglądałoby jej życie, gdyby od początku o tym wiedziała. Jak bardzo byłoby inne, mniej zwyczajne, ciekawsze i na pewno wtedy wiele oszczędzono by jej cierpienia. Mogłaby czuć, że w pełni pasuje do magicznego świata.

-A na dodatek – kontynuowała, lekko płaczliwym głosem – Śmierciożercą.
Gryfonka zaczęła się trząść.
Nie wiedziała już nic, nie mogła zrozumieć, co się dzieje, dlaczego nigdy nic nie wiedziała.
I, o ironio, zaczęła się zastanawiać, czy jej matkę i profesora coś nie łączyło.
-N-nie rozumiem – mruknęła. - Ty byłaś Śmierciożercą? Czarownicą? I nigdy nic nie wiedziałam?
-To nie jest tak jak myślisz...
Pan Granger wstał, zabierając Mary Elizabeth.
-Ja was może zostawię.
-Nie, siadaj – warknęła Hermiona. - Mam kilka pytań.
Wykonał jej polecenie, trzymając na rękach śpiącą dziewczynkę.
-Opowiedz mi, jak to się stało.
Matka spojrzała na nią przerażona, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Nie – pokręciła głową.
-Mamo... Przez tyle lat mnie oszukiwałaś. Teraz chyba należy mi się trochę prawdy, nie sądzisz?
-Nie chcesz tego wiedzieć.
-Chcę i dowiem się tego, przy twojej pomocy czy bez niej – powiedziała hardo.
Widać było, że kobieta walczy sama ze sobą.
-Powiedz jej – mruknął wreszcie ojciec.
Skinęła, po czym zaczęła mówić.
-Pochodzę z dość starego i dawniej ważnego dla świata czarodziei rodu. Urodziłam się i wychowałam w bogatej dzielnicy, wśród takich ludzi jak Malfoyowie, albo Blackowie. Co prawda nie mieszkali oni tam zbyt długo, gdyż nastała moda na wyjazdy z takich właśnie osiedli.
Od początku nie byłam dość zdolną czarownicą i nie miałam zadowalających wyników nauce. Zawsze mi czegoś brakowało i nie była to wiedza teoretyczna, tylko umiejętności.
Pomimo wszystko byłam jednak dość popularna i lubiana, lecz nigdy nie miałam szans, żeby zagadać do jednego z chłopaków z towarzystwa bardziej inteligentnego.
Bardzo mnie to bulwersowało, gdyż byłam w domu uczona, aby zdobywać to, co najlepsze. Gdy wracałam na święta czy wakacje czekały mnie tam długie kary, za wszystko co szło mi źle.
Gdy tylko usłyszałam o Czarnym Panie i o tym, że daje ludziom potęgę, wiedzę i ogromną magię za oddanie mu się, byłam pewna, że chcę wstąpić w jego szeregi. Nie przejmowałam się ludźmi, którzy twierdzili, że on robi złe rzeczy. Spełniał ludzkie marzenia, więc w moim mniemaniu nie mógł być zły.
Szybko go znalazłam, szybko przystąpiłam do Śmierciożerców i szybko zaczęłam chodzić na misje. Zaprzyjaźniłam się także z Bellatrix Lestrange, co uznawałam wtedy za największe życiowe osiągnięcie.
Zabijałam na potęgę, żeby tylko spodobać się Czarnemu Panu i dostać więcej mocy. Wreszcie czarodzieje zaczęli się mną interesować.
Wszystko było dla mnie piękną bajką, aż do momentu, w którym nie udało mi się wykonać misji. Wtedy rozpoczęło się ogromne pasmo nieszczęść, którego skutkiem była dezaprobata Czarnego Pana.
Któregoś dnia wezwał mnie i tylko mnie. Odebrał magię i wyrzucił na ulicę. Wtedy znalazł mnie Tony - zakończyła szybko.
Hermiona siedziała jeszcze chwilę w ciszy, zastanawiając się nad wypowiedzianymi przez matkę słowami. Tak naprawdę przez całe życie nie była 'szlamą', tylko półkrwi, miała w sobie geny starego rodu. Ciekawe, czy ktokolwiek o tym wiedział.
-Skąd znasz profesora?
-Przystąpił do Śmierciożerców za czasów mojej sławy. Zagadywałam wtedy do wszystkich, więc także do niego. Widziałam w nim swoją dawną rządzę mocy, więc przypadł mi do gustu i nie raz podpowiadałam Czarnemu Panu, żeby jego wysyłał na misję.
-Czyli między wami nic nie było? - to pytanie wymsknęło się jej szybciej, niż zdążyła pomyśleć.
Miała ochotę zapaść się pod ziemię, nie tylko ze wstydu. Wszystkie te nowe informacje strasznie ją przytłaczały.
-Nie. Wtedy ważny dla mnie był poziom społeczny i jeśli ktoś nie pochodził z rodu od Merlina, nie był wart zbyt dużego zainteresowania.
-Zdziwiłabyś się, jakie krążyły plotki – mruknął nauczyciel, patrząc za okno.
-No tak, wiecznie zazdrosna Bellatrix – uśmiechnęła się pod nosem.
Hermiona pokręciła z niedowierzaniem głową.
-Tata o tym wiedział?
-Od samego początku.
-Czy ten ród dalej istnieje?
-Jest na wyginięciu.
-Pochodził od Merlina?
Snape spojrzał na nią zaciekawiony.
-Pochodził.
-Dlaczego mi nic nigdy nie mówiłaś?
Kobieta spuściła wzrok.

-Bałam się, że mnie znienawidzisz.  

23 komentarze:

  1. O em dżi!!! Ale ... Zajefajne! No nie wydukam nic więcej, po prostu strasznie mi się podoba i czekam z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział!! i jak szybko :D oby tak dalej xd

    OdpowiedzUsuń
  3. No tego to się nie spodziewałam. Matka H. czarownicą i to jeszcze Śmierciożerczynią?! OMG.. no cóż.. szkoda, że żaden romansik ze Snapem się nie udał. Ha,ha..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie robiłam romansu Seva z Jo, bo to już by było takie podejrzane... XD

      Usuń
  4. Ale fajne :)Podoba mi się. Fajne fajne chce jeszcze .Życzę weny Jane

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Po prostu WOW! Szacun, jestes chyba jedyna osoba ktora tak swietnie pisze Sevmione, naprawde jedyna jaka znam. Uwielbiam to jak piszesz i cierpie z kazdego niedosytu po zakonczeniu rozdzialu. Szacun :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział !! Matka Hermiony ...łał !!
    Czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hgyhgsdaduhiuuhadjansjd *_*
    Świetne <3
    Mama Hermiony *.*
    Wątek z tymi imprezami jak Miona była mała <3
    GENIELNE <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na kolejne ;))
    supcio, ekstra !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dasz rade jeszcze moze w ten weekendzik dodac rozdzial ?

    OdpowiedzUsuń
  10. OOOOOOOOO.OOOOOOOO Ale jak to?! Severusie! O Godryku o.O Półkrwi o.O Al numer może jeszce jest rodziną z Malfoyem? xD Cudoooooowny rozdział! *.* No i jeszcze ma siostrzyczkę <3 Jej! Salazarze! Ja chce nowy rozdział! *.*
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie :*
    BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  11. OOOOOOOOO.OOOOOOOO Ale jak to?! Severusie! O Godryku o.O Półkrwi o.O Al numer może jeszce jest rodziną z Malfoyem? xD Cudoooooowny rozdział! *.* No i jeszcze ma siostrzyczkę <3 Jej! Salazarze! Ja chce nowy rozdział! *.*
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie :*
    BellatriX

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nowy rozdział *piszczy* *krzyczy* *płacze* *biega po pokoju* Rozumiem, że wena wróciła xD ? Rozdział jak zwykle jest *powtarza czynności z pierwszego zdania* Brak konstruktywnego komentarza
    Pozdro
    Deeba

    OdpowiedzUsuń
  14. GENIALNY ROZDZIAŁ!!! Na brodę Merlina, NIESAMOWITY!!! Nie mogę się doczekać następnego, czekam z niecierpliwością!!!!! Z.

    OdpowiedzUsuń
  15. Owszem piszesz ciekawie, ale po prostu nie mogę przeżyć tego, że Hermiona stwierdziła, że nie ma właściwie żadnego problemu z tym, iż rodzice organizowali przyjęcia na których była seks zabawką, bo przecież później o tym z nią nie rozmawiali i byli już szczęśliwą rodziną. No błagam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ach! Od kilku dni cierpię, bo wciąż nie dodałaś następnego rozdziału! :'( Błagam Cię, nie katuj mnie dłużej i daj chociaż znać, kiedy można się go spodziewać!!! Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie biorę sie do pisania, może uda mi się całość wyskrobać dzisiaj, a jak nie, to jutro.
      Mam problemy z czasem i dlatego te opóźnienia. Ciągle tylko nauka i nauka.

      Usuń
    2. Ja tez cierpie i pragne wiecej i wiecej i wiecej <3

      Usuń
  17. Cudowny rozdział. *u* tylko czekam, aż między Hermioną, a Sev'em zaczęło się dzaić coś więcej. :3 niecierpliwe czekam na kolejny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń
  18. NO NIEMOGĘ NORMALNIE, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM. To był chyba najlepszy rozdział <3 <3
    Luna

    OdpowiedzUsuń