Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 26.

Gdy tylko się obudziła poczuła silny ból głowy. W jej żołądku odbywała się istna rewolucja, a kończyny odmawiały posłuszeństwa. Było jej zimno i niezbyt wygodnie.
Otworzyła oczy, lecz oślepiło ją światło, więc zaczęła mrugać, aż przyzwyczaiła się do otoczenia.
Z wielkim trudem podniosła się i opuściła nogi na podłogę. Wszystko zawirowało jeszcze bardziej, więc na chwilę przymknęła oczy. Jej żołądek przewrócił się na drugą stronę, a w jelitach poczuła coś ciężkiego i oślizgłego.
Przyłożyła dłoń do ust, a z jej oczu wydostało się kilka łez. Nie mogła się teraz poddać, dać jej tej satysfakcji.
Ale właściwie komu i po co chciała coś udowodnić – sama nie wiedziała.
Wstała, podtrzymując się kolumienki łóżka i powolnym krokiem ruszyła w stronę łazienki. Czuła, jakby podłoga się pod nią uginała i naprawdę niewiele brakowało, żeby się przewróciła.
Dotarła do łazienki i zmęczonym wzrokiem spojrzała w lustro. Pod jej oczami malowały się ogromne, czarne cienie; piegi na bladej cerze praktycznie zniknęły, skóra stała się jakby przeźroczysta, lecz najgorzej było z włosami. Niegdyś zdrowe, długie i rude; teraz stały wiotkie, łamały się, wypadały i jakby lekko straciły dawny blask i kolor.
Radziła sobie z tym prawie dwa miesiące, więc dziś też da radę.
Wzięła szybki, ciepły prysznic. Na twarz zaczęła nakładać makijaż. Wyciągi z ziół pobudziły jej skórę, odzyskała ona dawny kolor, usta potraktowała czerwonym błyszczykiem, włosy związała i była praktycznie gotowa.
Grała. Grała już tyle czasu, a była tak słaba w środku. Dziwiła się, ze nikt tego nie zauważył. Nawet Hermiona.
Skrzywiła się. Nie miała ochoty myśleć o tym, co ona zrobiła. Jak wiele rzeczy przed nią zataiła. Gdyby tego nie zrobiła, to wszystko byłoby inaczej, lepiej. Byłyby w stanie temu zapobiec, razem.
Lecz wiedziała, że teraz przepadło i nigdy nie będą ze sobą tak blisko, jak były wcześniej. To jest rana, której po prostu nie da się zagoić. Blizna pozostanie na zawsze.
Zabrała torbę z książkami i ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Tak bardzo nie chciało jej się tam iść, przebywać wśród tak wielu szczęśliwych ludzi. Ale nie podda się.
Tęskniła przede wszystkim za jedną osobą. Ta osoba żyła i miała się raczej dobrze, lecz nie mogli się spotkać. Nie było do tego okazji, choć tak bardzo tego pragnęła.
Przypomniała sobie moment, w którym się złamała. Po tym, jak Hermiona jej o wszystkim powiedziała. Czuła, jakby wyrwano jej kawałek serca, które teraz obficie krwawiło. Gdy tylko dotarła do sypialni zasunęła kotary łóżka, rzuciła wszystkie możliwe zaklęcia wyciszające i odstraszające, po czym płakała tak długo, aż zabrakło jej łez i tak głośno, aż nie mogła mówić.
Wtedy ruszyła w stronę bramy Hogwartu. Była trzecia w nocy i nawet Filch już spał.
Wezwała go w odpowiedni sposób i przybył po kilku minutach.
O wszystkim mu opowiedziała, po czym płakała już w jego ramionach, bezpieczna. Żałowała, że nie może to trwać wiecznie. Że nie może opuścić szkoły i zamieszkać razem z nim, jakoś bardzo daleko stąd, żeby wojna ich nie dotknęła. W świecie mugoli. Wszystko, tylko żeby się stąd wydostać.
Usiadła przy stole i spojrzała na Harry'ego. On nie umiał ukrywać swoich uczuć. Uznała, że nie fair byłoby nie powiedzieć mu o wszystkim, więc następnego dnia po tym, jak się dowiedziała, opowiedziała mu. Załamał się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.
Teraz siedział zgarbiony i cichy. Schudł bardzo dużo od wydarzeń ostatnich miesięcy, włosy wyraźnie mu opadły, cera zbladła, a znak wydawał się jedyną żywą rzeczą w całej jego postaci.
Cały dzień, jak zwykle, starała się być szczęśliwa i pełna energii, aby nie dać innym powodów do niepokoju. Nie chciała być dla nikogo problemem czy niepotrzebnym ciężarem. Pomagała innym, śmiała się i opowiadała żarty, choć w sercu tak naprawdę czuła ogromną pustkę.
Dzień mijał za dniem, jedne wolniej niż inne, czasami więcej się uczyła, czasami spędzała wieczory ze znajomymi ze swojego domu. Nigdy nie odchodziła w nieodpowiednich momentach, nie przerywała rozmów.
Gdy była sama odreagowywała – przeważnie płakała.
Lecz nigdy nie dopuściła do tego, żeby ktokolwiek się dowiedział. Nawet ci najbliżsi, rodzina, przyjaciele, nie mogli wiedzieć, co tak naprawdę czuła. Była silna i nie da im powodów do zmartwień, nie złamie się, nigdy.
Tylko on wiedział. I dlatego jej go tak brakowało, przez te wszystkie wieczory pełne udawanych uśmiechów i szczęścia, które już nigdy nie będzie należało do niej. Tylko on mógł dać jej siłę, bo tak naprawdę na co dzień była słaba, bezsilna. Tylko jemu w pełni ufała, tak jak kiedyś Hermionie. Życie powoli uczyło ją, że ludzie nie powinni wiedzieć, co tak naprawdę czujesz. Tylko jego była pewna, liczyła się z jego zdaniem i w pełni była mu oddana. Jak nikomu innemu wcześniej.
Nie wiedziała, kiedy to się stało, kiedy zwykła przyjaźń przerodziła się w mocne i trwałe uczucie. To było jakby oczywiste – taka kolej rzeczy. Nie chciała z tym walczyć, bo bardzo jej się to podobało.
Dlatego tęskniła. Oddała mu wszystko i tylko w jego towarzystwie mogła to odzyskać.
I tak umierała wewnątrz, z dnia na dzień, coraz bardziej ćwicząc swoje umiejętności aktorskie, aż do pewnego momentu.
To było nagłe spotkanie Zakonu. Dostała informacje od Harry'ego, więc szybko się zerwała, z nadzieją, że go zobaczy.
Lecz gdy dotarła na Grimmauld Place, gdzie teraz przenieśli się Weasleyowie i główna siedziba Zakonu, zaskoczyło ją to, co się tam działo. Spodziewała się zwykłego zamieszania, ciepłej atmosfery pełnej rozmów i gorącej czekolady lub herbaty. Zastała zupełnie co innego.
Wszyscy siedzieli na krzesłach bądź sofach, wyprostowani i jakby lekko zdziwieni, a na środku stała para czarodziejów. Dumbledore, machający rękami i próbujący uspokoić wrzeszczącą młodą kobietę.
To była Hermiona, ale nie wyglądała za dobrze. Jej włosy skołtuniły i napuszyły się jeszcze bardziej, straciła lekko z wagi, odkąd Ginny ostatnio ją widziała, a na dodatek była jeszcze bledsza.
Ale to jej słowa najbardziej ją zaskoczyły. Brzmiała na wystraszoną i rozgniewaną.
-Panie profesorze, to naprawdę za wiele! Z całym szacunkiem, ale powinien pan coś z tym zrobić! Nie ma go cztery dni, CZTERY! Niech mi pan nie przerywa! Wie pan, co tam się może dziać? Był tam pan, czuł to?! NIECH GO PAN SPROWADZI!
Mówiła bardzo szybko i niespokojnie, czasami jakby zapadając się w sobie. To nie była ich Hermiona, coś zdecydowanie było nie tak.
-Co się dzieje? - zapytała automatycznie.
Starsza Gryfonka obróciła głowę w jej stronę, ale potem wróciła wzrokiem do Dyrektora.
-Niech pan coś zrobi!
-Panno Granger – przerwał jej wreszcie, głosem dużo mocniejszym. - Postaram się...
-NIECH MNIE PAN POSŁUCHA – wybuchła wreszcie, a łzy trysnęły z jej oczu potężnymi strumieniami. - ON TAM MOŻE UMIERAĆ, MOŻE CIERPIEĆ, NAWET JUŻ NIE ŻYĆ, ON MOŻE...
-PANNO GRANGER!
Wszyscy zamarli. Dyrektor nigdy, ale to nigdy nie krzyczał. Nawet Hermiona spojrzała na niego zdziwiona i jakby speszona.
-Pani chyba uważa, że los Severusa jest mi obojętny, lecz muszę panią zapewnić, że tak nie jest! Wysłałem już po niego najlepiej wykwalifikowanych czarodziejów i czekam na ich raporty! Póki co nie mogę nic więcej zrobić i niech mi pani uwierzy, że wcale nie jestem z tego zadowolony.
-Kogo? - zapytała, jakby spokojniejsza, ale dalej patrząc mu w oczy z gniewem. - Kogo pan wysłał?
-Armstronga i Remusa.
Skinęła, usiadła na wolnym fotelu i skuliła się.
Ginny stała jak wryta, nie wierząc w to, co właśnie usłyszała.
Lecz nie zdążyła się nawet odezwać, gdyż otworzyły się drzwi.
Hermiona podskoczyła z fotela i spojrzała w tamtą stronę.
-I gdzie on jest? - spytała poważnie, stanowczo.
-W kryjówce, którą znamy, nie ma nikogo. Jest pusta i nawet ściągnięto co trudniejsze zaklęcia obronne. Weszliśmy do środka nic nie znaleźliśmy – opowiedział Remus i oboje opadli na sofę.
Giny podbiegła do Billy'ego, starając się zbadać jego stan zdrowotny. Zadawała im podstawowe pytania, lecz nie była w stanie się skupić, gdyż Hermiona chodziła tam i z powrotem po pokoju.
-Musimy coś z tym zrobić – orzekła wreszcie. - Naprawdę, gdzieś przecież muszą być.
-Nie znaleźliśmy naprawdę nic. Pusto. Sterylnie czysto. Żadnych śladów – zapewniał ją Remus, jednakże na próżno.
-To nic. Na pewno coś jest. Coś, co przeoczyliście. Cokolwiek.
-Nie ma nic, uwierz mi. Obejrzeliśmy każdy pokój od góry do dołu, nawet zeszliśmy do lochów – nic.
-Musieliście coś przeoczyć. Przecież, na Merlina, nie rozpłynęli się w powietrzu!
-Hermiono, ufasz nam?
-Ufam, ale...
-Nic tam nie było.
Stanęła na środku i spojrzała na nich poważnym wzrokiem.
-Nie mogło zdarzyć się tak, że...
-Nie mogło – zaprzeczył stanowczo Remus.
Stała tak długo i patrzyła na nich, jakby zwiastowali jakieś ważne wydarzenie, które jednak odwołano. Nici z baloników i kolorowych kokardek.
-Przecież nie mogli... Nie mogli tak po prostu...
Hermiona najwyraźniej traciła nad sobą kontrolę. Stała, powstrzymując łzy i cała się trzęsąc.
To był obraz istnej rozpaczy. Wyglądała gorzej, niż kobiety, które w pierwszej wojnie straciły swojego męża.
Ginny poczuła mocne ukłucie w sercu. Poczuła ponowną, siostrzaną miłość do przyjaciółki i jedynie ostatki nienawiści pozostawały w jej sercu.
-Myślę, że Hermiona ma rację – powiedziała wreszcie, pozwalając koleżance się uspokoić. - Skoro nie mamy żadnych dowodów, to musimy szukać, nie mogli po prostu zniknąć.
Starsza Gryfonka podniosła na nią wzrok, a po jej policzkach leciały łzy. Usta ułożyły się w słowo ,,dziękuję'', lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Po chwili usiadła koło Remusa, cicho przepraszając go za poprzednie słowa. Ten zapewnił ją, że w pełni to rozumie i że nie ma się czym martwić.
Reszta spotkania minęła im na ustalaniu, co w tej sytuacji mogą zrobić. Nie wymyślili w zasadzie nic kreatywnego, oprócz zbierania informacji. Bez tego ani rusz.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić do domów. Hermiona nie była do końca pewna, co ma ze sobą zrobić, aż usiadł koło niej Dumbledore.
-Ja bardzo przepraszam za dzisiaj, panie profesorze – powiedziała cicho, spuszczając głowę. - Ja nie... - urwała, nie wiedząc co powiedzieć.
-Och, ja panią rozumiem, panno Granger i wcale się nie gniewam. Miłość doprowadza do wariactwa.
Zaśmiała się cicho.
-Miłość... - podniosła głowę. - Nie sądzę, żeby to była miłość. Po prostu przywiązanie. Sam pan rozumie, praktycznie tylko z profesorem Snape'm widywałam się przez ten cały czas i teraz czuję się taka... Pusta...
-Nie musi się pani przede mną tłumaczyć. Tak się zastanawiałem, czy nie chciałaby pani wrócić do szkoły?
-Och, z wielką chęcią, dziękuję. – Uśmiechnęła się szeroko.
Choć tak naprawdę bardzo, ale to bardzo nie chciała wracać. Kochała te wieczory, które spędzała ze Snape'm i te nieliczne chwile, kiedy siedzieli bardzo blisko siebie lub nawet się obejmowali.
Chociaż to już się nie zdarzy, a na pewno nie w najbliższym czasie. Nie było go.
Zamknęła na chwile oczy. Teraz nie będzie o tym myśleć.

Opadła na sofę naprzeciwko kominka. W poniedziałek miała wrócić do szkoły, co oznaczało, że jutro powinna się przeprowadzić do swoich komnat Prefekt Naczelnej. Prawdopodobnie jej nowego domu.
Zamknęła na chwilę oczy. Ostatnie dni były dla niej udręką. Żyła w ciągłym oczekiwaniu na to, że Snape wreszcie wróci. Wściekły, ledwo żywy, zakrwawiony, poobijany, połamany, ale żywy. Chciała się dowiedzieć, gdzie on jest i w jakim stanie się znajduje. Kiedy wróci, co się z nim dzieje. W jej sercu panowała coraz większa pustka. Gdy nie płakała była całkowicie wyszczuta z emocji. Czuła, jakby jej serce powoli rozpadało się na małe kawałki.
Przypomniała sobie, co wydarzyło się między nimi zaraz przed wezwaniem. Nie wierzyła w to, co mówił, chciała mu to udowodnić, wyciągnąć z niego prawdę.
Zacisnęła dłonie we włosach i otworzyła oczy. Nie to teraz było ważne. W ogóle ona nie była teraz ważna. Jedyną ważną w tym momencie rzeczą było to, aby odzyskać Snape'a.
Zrobiła sobie herbatę i zabrała się do porywającej prozy Tolkiena. To, jak daleko mógł ją zabrać ,,Silmarillion'' było rzeczą wręcz nieprawdopodobną i piękną jednocześnie.
Zasnęła na kanapie, zwinięta w kłębek, z głową na oparciu, a książka z cichym dźwiękiem opadła na ziemię. Jeżeli nie książka, to świat snu zabierze ją daleko stąd i nie będzie musiała się więcej przejmować wojną.
Bardzo się myliła.
Jej sny, zwykle spokojne i melancholijne, przedstawiające podróże w piękne, odległe miejsca, teraz zamieniły się w istny koszmar. To było długie pasmo niezastopowanego bólu i zła.
Najpierw widziała ogromną łąkę, pokrytą zieloną trawą i pięknymi, białymi kwiatami. Górowało nad nią niebo, niebieskie i przejrzyste. Wszystko było wspaniałe i piękne, jak zawsze. Aż nadeszły ciemne, gęste chmury. Zakryły sklepienie i nawet jeden ciepły promień nie przedostawał się przez ich masę. Powoli coś ciemnego zaczęło z nich kapać. I bynajmniej nie był to deszcz. Krew. Najprawdziwsza, mocno czerwona krew.
Najpierw spadała na kwiaty, zmieniając ich piękny kolor. Potem także trawa uległa ich wpływom. Pojawiały się kałuże, aż zamieniły się w jedno ogromne jezioro krwi.
I wypłynęły z niego ciała. Jedne większe, inne mniejsze. Dzieci, kobiety i mężczyźni. Śmierciożercy, profesorowie, jej przyjaciele i rodzina. Dryfowali wokół niej, a ona krzyczała, czując, że także powoli się topi. Krzyczała jakieś imię, nie zrozumiałe dla niej do końca, aż do jej ust napłynęła krew. Zaczęła się dławić, aż poczuła mocny uścisk w pasie i ktoś wyciągnął ją nad powierzchnię wody.
Gdy się obudziła była cała mokra od potu. Trzęsła się, gdyż w nocy temperatura w lochach znacznie spadała.
Podeszła do kominka i dorzuciła trochę drewna. Nie miała ochoty znowu iść spać, choć zegar wskazywał dopiero godzinę trzecią. Nie czuła się na siłach, żeby zacząć się pakować. Nie miała ochoty myśleć ani czytać. Więc usiadła i wpatrzyła się w ogień.
Było w tym coś niesamowitego. Że mogła po prostu usiąść i patrząc się w ten jeden punkt o wszystkim zapomnieć.
Jeżeli o czymś myślała i coś czuła, to potem musiała nie pamiętać. Było jej ciepło i wygodnie. Oparta o sofę, z wyciągniętymi przed siebie nogami i zieloną herbatą.
Stwierdziła później, że chciałaby tak spędzać swoje wieczory, gdyby tylko mogła. Było w tym coś wspaniałego i unikalnego. Sama nie rozumiała tego uczucia, ale tliło się gdzieś w jej sercu i tchnęło w nią nową nadzieję na to, że jeszcze kiedyś naprawdę może być dobrze.
Nie zdawała sobie sprawy, jak wiele te wydarzenia w niej zmieniły i ile zmieniają w tej chwili. Każde jej uczucie było poddawane dokładnej obróbce tych małych, łapczywych rączek przebrzydłej kreatury zwanej wojną, która chciała się dobrać do każdej cząstki jej umysłu i serca.
Oby nie zdążyła. Oby to wszystko skończyło się wcześniej. Oby tylko była w stanie funkcjonować normalnie.

Po dopiciu herbaty chyba znowu zasnęła i tym razem nie śniło się jej już nic złego.  

24 komentarze:

  1. Jejku wreszcie rozdział!!!
    Napisze tylko że warto było na niego poczekać:3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z komentarzem osoby wcześniej! Zżera mnie ciekawość co się stało z Sevem.
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam.
    Może zacznę od tego, że dzisiaj poszukiwałam bloga do tworzenia kolejnej analizy. Weszłam w pierwszy lepszy z nadzieją, że ukaże mi się jakaś beznadziejna Mary Sue i znalazłam tą perełkę. Zaczęłam czytać. Pierwsza reakcja - uśmiech. Cholerny uśmieszek, który nie schodził mi z twarzy aż do tego rozdziału.
    Przez kilka godzin monotonnie śledziłam tekst. Dziewczyno, uczyniłaś coś co mało kto potrafi. Jesteś drugą osobą, której opowieść na stronie przeżywałam. Masz talent, nie zmarnuj tego i ani mi się waż nie skończyć tej historii. ;)
    Rozumiem, że szkoła to ważna rzecz. Nauka to podstawa, ale czy byłaby możliwość powiadamiania mnie o kolejnych notkach?
    Z góry przepraszam, pozdrawiam i dużo weny.
    ~Dywanik.

    Ps. Proszę wybaczyć za usunięcie poprzedniego komentarza, ale zobaczyłam w nim drobne niedociągnięcie (w skrócie powtórzenie), a ja wręcz nie znoszę tak banalnych błędów.
    Miłego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja naprawdę nie mam najmniejszego zamiaru przestawać pisać, wręcz przeciwnie, głowa mi pęka od pomysłów, a nie mam kiedy pisać.

      Usuń
  5. Och, ale mi zrobiłaś niespodziankę. Wchodzę sobie na stronkę (już czwarty raz dzisiaj XD), patrzę, a tu co? Nowa notka! Nie wyobrażasz sobie jak się ucieszyłam. A co do rozdziału... wow *__* te trzy malutkie literki doskonale opisują to co czuję. Po pochłonięciu tekstu przez dobre 5 minut siedziałam i wpatrywałam się w ekran, a w mojej głowie tłukły się niesamowicie natrętne myśli. Co się stało z Sevem? W co ten Nietoperz znowu się wpakował? Co oni, do cholery, do siebie czują?! itp. Gdy wreszcie je trochę ogarnęłam postanowiłam napisać ten "krótki" komentarz. Pomijając półgodzinny wstęp: jesteś wspaniała, notka również, warto było na nią czekać (teraz będę czatować na następną :P) dzięki tobie odnalazłam nowy sens w życiu: czytanie twoich opowiadań :3 No cóż, to by było na tyle.
    Kłaniam się nisko i Weny życzę ♥
    bullek
    P.S. nie wiesz może kiedy pojawi się kolejny rozdział "MPB"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o MPB to waham się między zawieszeniem a usunięciem.

      Usuń
    2. Och... no cóż, pozostanie mi jeszcze to opowiadanko :)

      Usuń
    3. Nie zawieszaj MPB! Proszę *•* Ten blog jest tak inny, tak ciekawy... To na niego codziennie whodzę w poszukiwaniu kolejnej notki

      Usuń
  6. Co się dzieje z Snape'm?! Biedna Hermiona! Super rozdział :) Czekam na anstępny!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdzie jest mój Sevcio ? CO mu się dzieje ? Czekam na następny rozdział
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział *-* prosimy o więcej takich ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział:) Mam nadzieję że Snape szybko się znajdzie bo brakuje mi Go :( Czekam na kolejne rozdziały ;)
    Pozdrawiam
    SaQreczka :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Sorry za spam .ALE :D Nominowałam cię do Blog Liebster Award
    http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Konbanwa!
    Hm... Warto było czekać. Rozdział jak zawsze świetny ;3 nawet Sev by postawił wybitny *,*
    Cieszę się niezmiernie z tego iż znalazłaś trochę czasu ;3
    A tak z ciekawości... Do której Ty klasy chodzisz? bo tak się zastanawiam co Ci czas zjada. :D
    Weny!
    Grell
    Nya~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety klasa pierwsza, czyli ten najgorszy przeskok. Pierwsze 2 miesiące były najgorsze, bo wydawało mi się, że przedmiotów jest tak dużo, że sobie nie poradzę, ale teraz jest już lepiej, bo się przyzwyczaiłam, choć dalej jest tego mnóstwo.

      Usuń
    2. Hehhhh... Błagam Cię, nie strasz mnie xdd Ja za rok (to znaczy we wrześniu) będę miała to "piekło" xDD Jaki język dodatkowy wybrałaś?

      Usuń
    3. Francuski. Piękny, ale trudny </3

      Usuń
    4. Też mam francuski *U* fajny, ale skomplikowany jak cholera. Tyle, że ja chodzę do drugiej gimbazy ;P

      Usuń
  12. Jejuuu *.* Cudowny rozdział! Co zrobiłaś z moim Sev'ciem? Biedna Herm...
    I dołączam się do pytania powyżej :)
    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam Cię serdecznie!
    Zostałaś nominowana do "Liebster Blog Award". Na moim blogu znajduje się odnośnik do pytań ;)
    Pozdrawiam i życzę weny w dalszym pisaniu!
    www.dark-love-riddle.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Co się stało z Sevem? O jaką osobę chodzi Ginny? Co takiego powiedziała Harry'emu?
    I DLACZEGO TYLE TRZEBA BYŁO CZEKAĆ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ?! Ja na prawdę odchodziłam od zmysłów,gdy przez tyle nie dodawałaś notki ;///

    OdpowiedzUsuń