Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 15.

Miałam go opublikować w czwartek, ale nie zdążyłam, ze względu na kilka spraw. Czytajcie i komentujcie :D

Hermiona była zdruzgotana. Z jednej strony cieszyła się, że zobaczy się ze swoimi znajomymi, lecz z drugiej zastanawiała się, jaki jest powód spotkania, skoro ostatnie odbyło się jakiś tydzień temu.
Szli lasem, w którym było cholernie zimno, tak na marginesie. Hermiona cała się trzęsła, a miała na sobie sweter. Co prawda nie był on bardzo gruby, ale dawał jako takie poczucie ciepła. W jej ukochanych uggach trudno było pokonywać las. Ucieszyła się więc, gdy Dumbledore się zatrzymał i podał im ręce.
Spodziewała się, że aportują się przed domkiem w Garden Street, lecz myliła się. W półmroku widać było mosiężną bramę Hogwartu, a dalej, za błoniami, oświetlony zamek.
Gryfonka mimowolnie się uśmiechnęła i poczuła, jak dobrze i bezpiecznie czuła się w tym miejscu.
Szli powolnym krokiem po rozległym trawniku, lecz dziewczyna miała wielką ochotę biec. Chciała się już znaleźć w środku, poczuć ciepło tego miejsca, zobaczyć swoich znajomych i dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi.
Jednocześnie była zła na Dumbledore'a. Coraz bardziej rozumiała jego gierki i to, jak bardzo był dwulicowy. Z wierzchu był taki miły i ciepły, a to co ukrywał, zdziwiłoby wszystkich. Miała ochotę się tym z kimś podzielić, a jednocześnie wiedziała, że nie może.
Wreszcie dotarli do zamku, przeszli przez ogromne drzwi i od razu do Wielkiej Sali. Tego jej brakowało. Czuła się jak w domu, a uczucie to pogłębił widok jej znajomych. Nie myśląc pobiegła w stronę Ginny i od razu padły sobie w ramiona. Potem rozglądnęła się. Było tu tyle osób, które chciała zobaczyć i z którymi chciała porozmawiać.
-Gdzie jest Ron? - spytała od razu.
-Na misji. Zaraz powinien być – odpowiedział Harry, podchodząc do nich.
Od razu go przytuliła. Ostatnio widziała go, gdy szedł gdzieś z Dumbledore'm.
-Załatwiliście horkruksy? - spytała.
Przytaknął.
-Zostały nam w dwa, w czym wąż.
-Szybko wam idzie.
-Tak, ale to głównie zasługa Dumbledore'a.
Obrzuciła salę spojrzeniem, lecz jej uwagę przykuli Snape i Dyrektor, najwyraźniej się kłócący. Mistrz Eliksirów robił się coraz bardziej wściekły i najwyraźniej siłą powstrzymywał się od krzyku, a starszy czarodziej tłumaczył mu coś zawzięcie.
-A ty jak wytrzymujesz? - spytała Luna, pojawiając się znikąd.
-Nie jest tak...
Jednakże nie dokończyła, gdyż przerwał jej ryk Snape'a:
-TO JEST PORONIONY POMYSŁ, DUMBLEDORE! WIESZ, CO ONI Z NIĄ TAM ZROBIĄ?!
I nagle zorientowała się, że niewiele osób wie o tym, że Voldemort na nią poluje. I dlatego poczuła się tak dziwie samotna. Na szczęście Ginny szybko zrozumiała, o co chodzi, bo była jedyną osobą, która o tym wiedziała.
-Coś musi być na rzeczy – szepnęła, gdy wszyscy wpatrywali się w czarodziei.
-Co masz na myśli? - odpowiedziała jej tak samo cicho.
-Snape nie broniłby tak byle kogo. Pomyśl o tym.
Spojrzała na nią oburzonym wzrokiem, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż Dumbledore zaczął spotkanie.
-Witam was wszystkich i cieszę się, że jesteście cali i zdrowi. Nie będziemy czekać na powrót osób z misji, gdyż może im to chwilę zająć, potem przekażę im najważniejsze informację. Zacznijmy od raportów, gdyż wielu z was niedawno wróciło z misji.
Pierwsi wstali i zaczęli mówić Billy i Ginny, potem Tonks, Moody i Neville, McGonagall i Seamus, Hagird i Luna, a gdy Hermiona i Snape mieli zabrać głos, do sali wpadł Kingsley i Remus, niosąc w rękach coś z rudą czupryną. Zaczęli coś krzyczeć, lecz wszyscy byli jak sparaliżowani. Pierwsza ocknęła Gryfonka i zauważyła, że Mistrz Eliksirów też biegnie w stronę trzech mężczyzn. Zatrzymali się niemalże w tym samym momencie i dziewczyna ze strachem stwierdziła, że to, co niosą Remus i Kingsley to był Ron. Łzy napłynęły jej do oczu, lecz nie było na to czasu.
-Moody, Pomfrey, Granger – wydarł się Snape – chodźcie tu!
Położyli chłopaka na ziemi, a czwórka czarodziei przyklękła wokół chłopaka.
-Czarna Magia, dużo Czarnej Magii, cholera. Jeszcze żyje, ale... Granger, przestań się rozklejać, do kurwy nędzy, bo musisz nam pomóc.
Szybko się opanowała. Miał rację, nie było czasu na jej sentymenty.
-Pomfrey, staraj się zatamować krwawienie, ja, Moody i Granger zajmiemy się usuwaniem z jego ciała Czarnej Magii. Mam nadzieję, że wiecie jak to się robi?
Przytaknęli.
Wyciągnęła różdżkę i zaczęła machać nią nad ciałem chłopaka. Krzyki i płacze, które rozległy się w nie wiadomo jakim momencie przestały się liczyć. Teraz ważny był tylko Ron i to, żeby go uratować.
Szeptała zaklęcia.
Po chwili zauważyła, że pani Pomfrey przestaje go leczyć, a ruchy mężczyzn stały się szybsze. Poszła w ich ślady. Szalonooki przestał. Nie wiedziała co się działo. Snape też przestał. Nie chciała wiedzieć, co się dzieje.
Przestała szeptać i zaklęcia po chwili przeszły w krzyki. Łzy spływały jej po policzkach.
Dotarły do niej szlochy. Zrozumiała. On umarł. Już nie wstanie. Nikt i nic mu nie pomoże. Przestała i nim ktokolwiek zdążył zareagować, rzuciła się na chłopaka i przytuliła go mocno.
-Przepraszam! - zaszlochała. - Byłeś moim bratem, nie mogłam ci pozwolić... – głos jej się załamał. - PRZEPRASZAM!
Poczuła, jak ktoś łapie ją w pasie i ociąga od ciała. Łzy zasłoniły jej widok, lecz czuła ten znajomy zapach. To był Snape. Wyrywała się i krzyczała, żeby ją puścił. W tej chwili powiedziała wiele rzeczy, których mówić nie chciała. Mówiła to, o czym by nawet nie pomyślała. Nazwała go nic nie wartym śmieciem, zabójcą, pieprzonym Śmierciożercą, ignoranckim, nieczułym Ślizgonem i innymi tego typu określeniami. Jednakże on jej nie puścił. Trzymał mocno i najwyraźniej gdzieś szedł. Posadził ją w bliżej nie określonym miejscu i podał jakąś fiolkę.
-Wypij to.
-Nie chcę.
-Nie zachowuj się jak dziecko, Granger. To ci pomoże zapomnieć.
-Ja nie chcę zapomnieć! Ja chcę wiedzieć, co się dzieje!
Płakała dalej. Wiedziała, że on cały czas tu jest. I czeka z tą cholerną, pieprzoną fiolką. Miała dość. Była padnięta po całym dniu. Lecz nie to ją tak męczyło.
Ostatnią rozmową, jaką przeprowadziła z Ronem, była ta w której się pokłócili. I potem wszedł Snape i go wywalił. I potem nie rozmawiała z nim. Stchórzyła. Zachowała się jak płochliwa Puchonka.
'Gryfoni wcale nie są tacy odważni. Już Ślizgoni są bardziej.' - przypomniała sobie słowa Snape i ich późniejszą kłótnię. Uspokoiła się i podniosła głowę. Siedziała na stole na końcu Wielkiej Sali, a wszyscy tłoczyli się wokół Rona, który leżał bardzo daleko od niej. Na ławce koło niej siedział Snape. Wyglądał na spiętego.
-Przepraszam – wymamrotała. - Ja wcale tak nie myślę. To po prostu te emocje... - nabrała łapczywie powietrza i przez chwilę powstrzymywała się przed wybuchnięciem płaczem. On to jednak zauważył.
-Płacz. Dobrze ci to zrobi. Na pewno nie chcesz tego eliksiru?
Pokręciła głową, lecz już płakała. Przypomniała sobie, kiedy ostatnim razem płakała. Chciała się jeszcze raz do niego przytulić i zrobiła to. Lecz on wyplątał się z jej objęć. Wstał i ruszył w stronę zbiegowiska. Została sama.
Podkurczyła kolana pod brodę, oparła się o ścianę i płakała. Czuła się bardzo źle. Odpowiedzialna za tę śmierć. Gdyby się wcześniej uspokoiła może by zdążyli go uratować. Gdyby robiła to szybciej i sprawniej, to na pewno by teraz siedział koło niej. Porozmawialiby. Wszystko sobie wyjaśnili. I byłoby tak jak dawniej. On by ją prosił, żeby pomogła mu z zadaniem domowym, a ona twierdziła, że musi to zrobić sam.
A potem przyszły myśli o Weasleyach. Nie dość, że stracili ojca i Percy'ego, to teraz jeszcze jednego brata. Snape dobrze mówił. Rona teraz już nic nie boli. Dla niego to było szczęśliwe zakończenie. A oni będą teraz żyć w bólu. Jednakże Hermiona się nie podda. Będzie walczyć, żeby jego poświęcenie nie poszło na marne.
Otarła oczy i podniosła głowę. Łzy co prawda dalej spływały jej po policzkach, lecz nie był to histeryczny płacz. Bill i Fleur stali w końcu sali przytuleni do siebie, Charlie pocieszał panią Weasley, bliźniacy starali się nie popaść w histerię, Snape, Moody i Dumbledore rozmawiali o czymś, pani Pomfrey uzdrawiała Kingsleya i Remusa. Wyszukała Ginny, która sama siedziała kawałek od niej. Na drżących nogach podeszła do niej i przytuliła mocno. Tamta odwzajemniła uścisk. Siedziały tak przez chwilę. Przez bardzo długą chwilę. Nie odzywały się. Tylko płakały.
Hermiona przypomniała sobie, co czuła idąc tu. Czuła się szczęśliwa. A teraz chciała już iść. Położyć się w łóżku i spać do końca życia. Ale przypomniała sobie o wojnie. I o tym, co nieuchronnie ją czeka. Spotkanie z Voldemortem. Nie chciała tego, nie miała na to ochoty. Nie bała się, po prostu nie miała ochoty go widzieć, po tym, kogo jego 'przyjaciele' zabili. Chciała całe życie spędzić jak ostatni tydzień. To było jej marzenie.
Ale to było niemożliwe. Musiała walczyć. A na dodatek przypomniała sobie, co powiedziała Snape'owi i jak bardzo to wpłynie na ich relacje. On już nigdy się do niej nie odezwie w normalny sposób. A ona chciała się przytulić. Do niego. Tego potrzebowała. Żeby przy niej był.
Wiedziała, że on jej nienawidzi, ale zachowywała się obecnie bardzo egoistycznie. Bo chciała go mieć przy sobie. I inni ją nie obchodzili.
Przed nimi pojawił się Dumbledore.
-Panno Granger.
-Tak?
-Spotkanie się kończy. Chciałby panią i Severusa odprowadzić.
-Oczywiście.
Pożegnała się z Ginny i oddała ją w ręce Billy'ego, po czym ruszyła za Dyrektorem. Zazdrościła swojej przyjaciółce, że ta mogła się przytulić do mężczyzny. A Hermiona zostanie sama. Całkowicie sama i całkowicie dobita. I całkowicie gotowa na to, żeby udać się przed oblicze Voldemorta.

Nie wiedziała, jakim cudem znalazła się w swoim łóżku, lecz zasnęła szybko. A w jej głowie pojawił się pewien widok. To była twarz Voldemorta. Był w jej myślach. W jej głowie rozległ się jego piskliwy głos.
-Kolejny zginął. Nie oddałaś mi się. Więc ich ukarałem. I nie jest to ostatnia śmierć. Radzę ci wszystko przemyśleć.
A potem rozległ się przerażający śmiech, którego nie chciała słuchać.
-Granger, obudź się! Granger! - usłyszała po chwili i z trudem wyrwała się ze świata snów, powracając do rzeczywistości.
Nad nią stał Snape i potrząsał nią.
-Voldemort. Widziałam go – powiedziała cicho, gdyż czuła, że ma zachrypnięte gardło i zdarte struny głosowe. Musiała krzyczeć.
-Jak to dokładnie wyglądało?
Opowiedziała mu dokładnie. Usiadł i wpatrzył się w jakiś punkt na ścianie. Wreszcie dane jej było go dokładniej oglądnąć.
Tym razem był ubrany. Miał na sobie dresowe czarne spodnie i golf tego samego koloru. Jego twarz, dłonie i stopy niemalże świeciły, tak były białe. Miał ściągnięte brwi, był spięty. Po chwili jednak przemówił.
-Niedługo pewnie będzie spotkanie. Przygotuj się.
-Panie profesorze?
Nie odpowiedział.
-Co on będzie chciał mi zrobić?
Czarodziej wzruszył ramionami.
-Jakoś cię wykorzystać.
-A wie pan jak?
-Nie.
-Kłamie pan.
Obrzucił ją nienawistnym spojrzeniem.
-Co ty możesz o mnie wiedzieć?! - warkną, wstał i ruszył do drzwi.
Zastanowiła się, czy to, co mówił o Evelinne – że tylko udaje, że jest miła, żeby zrobić dobre wrażenie – nie dotyczy też jego, z tym że na odwrót – tylko udaje, że jest nie miły, żeby zrobić... złe wrażenie? Coś jej tu nie pasowało...
-Niech pan nie idzie! Proszę! - krzyknęła, lecz nie przejął się tym.

Położyła się, lecz wiedziała, że już nie zaśnie. A nie miała siły ani na płakanie, ani na myślenie. Wstała więc i ruszyła w stronę biblioteki. Wzięła książkę o eliksirach, lecz dalej leżała tam ta, którą czytał Snape. Nie mogła się powstrzymać i wzięła ją do ręki. Otworzyła i zaczęła czytać.
Profesor miał rację, po raz kolejny. Świat magii cały był spowity wojnami. A wojna to były głównie cierpienia, co było tu bardzo dobrze pokazane. I żadna nie kończyła się szczęśliwie. Czarodzieje kończyli bez rodzin i dopiero ich dzieci mogły cieszyć się życiem. Ale wtedy nadchodziła kolejna wojna. I niszczyła kolejne pokolenia.
I wtedy coś zrozumiała. W tym świecie nikt nie był tak naprawdę szczęśliwy. Co czyniło czarodziei silniejszych od mugoli, u których wojny zdarzały się dużo rzadziej.
Nareszcie poczuła, że faktycznie przynależy do tego świata. Po to cały czas się uczyła. Żeby przekonać się, że tu pasuje. I zrozumiała coś ważnego. To nie ilość informacji świadczy o tym, gdzie się należy, lecz to, ile się przeżyło. Dlatego żyjąc w tej wojnie i będąc przyjaciółką sławnego Chłopca-Który-Przeżył wpasowała się w ten świat. Było to z jednej strony dziwne, a z drugiej oczywiste.

Gdy skończyła czytać było wpół do szóstej. Postanowiła wrócić do swojego pokoju i spróbować zasnąć chociażby na godzinę. Płonne nadzieję.

Po bliżej nieokreślonym czasie przewalania się z boku na bok usiadła i zbyt szybko oparła się o ścianę, czyli po prostu w nią uderzyła. Po chwili, masując potylicę, usłyszała ciche pyknięcie i ściana za nią zaczęła się powoli rozsuwać, ukazując wąskie schody zbudowane z ziemi. Złapała różdżkę i ruszyła nimi w górę. Gdy tylko przeszła dwa schody, ściana zasunęła się, więc oświetliła sobie drogę zaklęciem.
U samej góry schodów malował się duży ogród, pomiędzy drewnianymi ścianami. Panowała tu pogoda taka, jaka panowałaby w wiosenny dzień o tej godzinie. Jasno, trochę chłodno. Trawę pokrywała rosa. Było tu dużo drzew, krzewów i kwiatów.
Ruszyła kamienną ścieżką, aż dotarła do niewielkiej, drewnianej altanki. Usiadła na ławeczce obitej jakimś ciepłym materiałem i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.

21 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!! Tylko dlaczego taki krótki? :C

    ~Lily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak wyszło, ale dużo się działo - moim zdaniem - więc nie chciałam go specjalnie przedłużać.

      Usuń
  2. Uśmierciłaś Rona.. nie spodziewałam się tego. Jego rodzice będą załamani, a to taka miła i dobra rodzina była. Nieszczęścia zazwyczaj spotykają dobrych ludzi. To takie niesprawiedliwe. A Hermiona.. wygadała Severusowi rzeczy, których nie powinna. Musiał się okropnie czuć.. przecież on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że źle postępował. Kurczę.. ale się porobiło. Pozdrawiam i weny życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabiłaś Rona?! TT. Matko, to musiał być straszny cios dla Weasley'ów. Najpierw pan Weasley, teraz on... Strasznie mi szkoda jego śmierci :c
    I jeszcze Hermiona; takie rzeczy wygadywała o Severusie... Domyślam się, że ich relacje się przez to zmienią. Ciekawa jestem, co to za ogród... (przepraszam, że nadużywam wielokropków xD) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i częstych wizyt "Pana Wena" / Jessica Monsterlight

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio jest coraz częstszy :D Pan Wena, oczywiście XD

      Usuń
  4. Pomysł z ogrodem rewelacyjny. Nie mogę się doczekać jak dalej potoczy się sprawa z ogrodem. Weny kochana :*
    Enid44

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiercenie Rona to fatalny pomysł... Trochę się to krzyczy z książką, no ale ok...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FanFiction - moim zdaniem - nie zawsze powinno się zgadzać z książką, ale może ty uważasz inaczej C:

      Usuń
  6. Rozdział mi się bardzo podobał, ale szkoda mi Rona! T_________T
    W ogóle to sama mam go uśmiercić u siebie ;o

    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie to się robi bez sensu...Voldemort zakochał się niby w Hermionie tak? Poczuł co to jest miłość....A w filmie i książce co było? Harry zna potęgę miłości i dlatego pokonał Voldemorta, a jeżeli teraz Voldemort też wie co to miłość to Harry jednym słowem ma przesrane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie sprawiłam, żeby ten wątek był taki kontrowersyjny. Mam zamiar zrobić coś z tego, ale jeszcze nie, za kilka rozdziałów. Wszystko się wtedy wyjaśni i mam nadzieję, że wtedy będzie miało sens.

      Usuń
  8. A ja wciąż czekam na jakąś chemię między Sevem a Hermą. :-;

    OdpowiedzUsuń
  9. widzę że odpowiadasz tylko na hejty i kryktykę... -.-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też to zauważyłam, no ale jak ktoś mnie chwali, to co mam mu pisać? Zwykle za komentarze dziękuje przed rozdziałami.

      Usuń
  10. Super piszesz, po prostu jak to opisywałaś to aż zaczęłam, płakać tylko nwm czy ma to coś wspólnego ze śmiercią P.L. O'Hary czy z samą śmiercią Rona. XD I szkoda, że w tym rozdziale tak mało typowego Sevmione. :3 Czekam niecierpliwie na kolejny rodział, oraz życzę weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Całkiem nieźle piszesz, masz już coraz lepiej wykształcony charakter pisania ;) Według mnie ta śmierć Rona i ogólnie cała fabuła - nie zbyt mi przypadło do gustu, ale pomysł na stworzenie czegoś takiego dobry :) Życzę dużo weny :) W końcu jak lubisz pisać, to pisz ;) A innymi się nie przejmuj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie wiedzieć, że nie tylko ja widzę poprawę w stylu pisania :D

      Usuń
  12. Weny życzę ! :*
    Świetny rozdział ! <3 Nie lubiłam Rona,więc cieszę się,że go zabiłaś :D
    + Dawaj następną notkę ! *-* Tym razem poproszę dłuższą xd ~Ms.Snape

    OdpowiedzUsuń
  13. Git !
    Ten blog znalazł się w moim składzie chemicznym powietrza !
    Gofry *-*
    PS. Juz wyczuwam jakąś akcje na pogrzebie :D
    PS2. Z rozdziału na rozdział coraz przyjemniej się czyta zaczynasz tak,no nie wiem jak to opisać,pisać tak bardziej " miękko"

    ~ cotellek

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak zawsze genialny rozdział :D Nie spodziewałam się śmierci Rona. No, ale ja go nigdy nie lubiłam, więc nie rozpaczam. Cieszę się (i dziękuję), że w końcu Harry był :3. Coraz lepiej piszesz. Wciągnęło mnie. Ale zabieram się do kolejnych rozdziałów! Jestem trochę w tyle! Pozdrawiam. /Gabson

    OdpowiedzUsuń