Miałam go opublikować w czwartek, ale nie zdążyłam, ze względu na kilka spraw. Czytajcie i komentujcie :D
Hermiona była zdruzgotana. Z jednej
strony cieszyła się, że zobaczy się ze swoimi znajomymi, lecz z
drugiej zastanawiała się, jaki jest powód spotkania, skoro
ostatnie odbyło się jakiś tydzień temu.
Szli lasem, w którym było cholernie
zimno, tak na marginesie. Hermiona cała się trzęsła, a miała na
sobie sweter. Co prawda nie był on bardzo gruby, ale dawał jako
takie poczucie ciepła. W jej ukochanych uggach trudno było
pokonywać las. Ucieszyła się więc, gdy Dumbledore się zatrzymał
i podał im ręce.
Spodziewała się, że aportują się
przed domkiem w Garden Street, lecz myliła się. W półmroku widać
było mosiężną bramę Hogwartu, a dalej, za błoniami, oświetlony
zamek.
Gryfonka mimowolnie się uśmiechnęła
i poczuła, jak dobrze i bezpiecznie czuła się w tym miejscu.
Szli powolnym krokiem po rozległym
trawniku, lecz dziewczyna miała wielką ochotę biec. Chciała się
już znaleźć w środku, poczuć ciepło tego miejsca, zobaczyć
swoich znajomych i dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi.
Jednocześnie była zła na
Dumbledore'a. Coraz bardziej rozumiała jego gierki i to, jak bardzo
był dwulicowy. Z wierzchu był taki miły i ciepły, a to co
ukrywał, zdziwiłoby wszystkich. Miała ochotę się tym z kimś
podzielić, a jednocześnie wiedziała, że nie może.
Wreszcie dotarli do zamku, przeszli
przez ogromne drzwi i od razu do Wielkiej Sali. Tego jej brakowało.
Czuła się jak w domu, a uczucie to pogłębił widok jej znajomych.
Nie myśląc pobiegła w stronę Ginny i od razu padły sobie w
ramiona. Potem rozglądnęła się. Było tu tyle osób, które
chciała zobaczyć i z którymi chciała porozmawiać.
-Gdzie jest Ron? - spytała od razu.
-Na misji. Zaraz powinien być –
odpowiedział Harry, podchodząc do nich.
Od razu go przytuliła. Ostatnio
widziała go, gdy szedł gdzieś z Dumbledore'm.
-Załatwiliście horkruksy? - spytała.
Przytaknął.
-Zostały nam w dwa, w czym wąż.
-Szybko wam idzie.
-Tak, ale to głównie zasługa
Dumbledore'a.
Obrzuciła salę spojrzeniem, lecz jej
uwagę przykuli Snape i Dyrektor, najwyraźniej się kłócący.
Mistrz Eliksirów robił się coraz bardziej wściekły i
najwyraźniej siłą powstrzymywał się od krzyku, a starszy
czarodziej tłumaczył mu coś zawzięcie.
-A ty jak wytrzymujesz? - spytała
Luna, pojawiając się znikąd.
-Nie jest tak...
Jednakże nie dokończyła, gdyż
przerwał jej ryk Snape'a:
-TO JEST PORONIONY POMYSŁ, DUMBLEDORE!
WIESZ, CO ONI Z NIĄ TAM ZROBIĄ?!
I nagle zorientowała się, że
niewiele osób wie o tym, że Voldemort na nią poluje. I dlatego
poczuła się tak dziwie samotna. Na szczęście Ginny szybko
zrozumiała, o co chodzi, bo była jedyną osobą, która o tym
wiedziała.
-Coś musi być na rzeczy – szepnęła,
gdy wszyscy wpatrywali się w czarodziei.
-Co masz na myśli? - odpowiedziała
jej tak samo cicho.
-Snape nie broniłby tak byle kogo.
Pomyśl o tym.
Spojrzała na nią oburzonym wzrokiem,
lecz nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż Dumbledore zaczął
spotkanie.
-Witam was wszystkich i cieszę się,
że jesteście cali i zdrowi. Nie będziemy czekać na powrót osób
z misji, gdyż może im to chwilę zająć, potem przekażę im
najważniejsze informację. Zacznijmy od raportów, gdyż wielu z was
niedawno wróciło z misji.
Pierwsi wstali i zaczęli mówić Billy
i Ginny, potem Tonks, Moody i Neville, McGonagall i Seamus, Hagird i
Luna, a gdy Hermiona i Snape mieli zabrać głos, do sali wpadł
Kingsley i Remus, niosąc w rękach coś z rudą czupryną. Zaczęli
coś krzyczeć, lecz wszyscy byli jak sparaliżowani. Pierwsza
ocknęła Gryfonka i zauważyła, że Mistrz Eliksirów też biegnie
w stronę trzech mężczyzn. Zatrzymali się niemalże w tym samym
momencie i dziewczyna ze strachem stwierdziła, że to, co niosą
Remus i Kingsley to był Ron. Łzy napłynęły jej do oczu, lecz nie
było na to czasu.
-Moody, Pomfrey, Granger – wydarł
się Snape – chodźcie tu!
Położyli chłopaka na ziemi, a
czwórka czarodziei przyklękła wokół chłopaka.
-Czarna Magia, dużo Czarnej Magii,
cholera. Jeszcze żyje, ale... Granger, przestań się rozklejać, do
kurwy nędzy, bo musisz nam pomóc.
Szybko się opanowała. Miał rację,
nie było czasu na jej sentymenty.
-Pomfrey, staraj się zatamować
krwawienie, ja, Moody i Granger zajmiemy się usuwaniem z jego ciała
Czarnej Magii. Mam nadzieję, że wiecie jak to się robi?
Przytaknęli.
Wyciągnęła różdżkę i zaczęła
machać nią nad ciałem chłopaka. Krzyki i płacze, które rozległy
się w nie wiadomo jakim momencie przestały się liczyć. Teraz
ważny był tylko Ron i to, żeby go uratować.
Szeptała zaklęcia.
Po chwili zauważyła, że pani Pomfrey
przestaje go leczyć, a ruchy mężczyzn stały się szybsze. Poszła
w ich ślady. Szalonooki przestał. Nie wiedziała co się działo.
Snape też przestał. Nie chciała wiedzieć, co się dzieje.
Przestała szeptać i zaklęcia po
chwili przeszły w krzyki. Łzy spływały jej po policzkach.
Dotarły do niej szlochy. Zrozumiała.
On umarł. Już nie wstanie. Nikt i nic mu nie pomoże. Przestała i
nim ktokolwiek zdążył zareagować, rzuciła się na chłopaka i
przytuliła go mocno.
-Przepraszam! - zaszlochała. - Byłeś
moim bratem, nie mogłam ci pozwolić... – głos jej się załamał.
- PRZEPRASZAM!
Poczuła, jak ktoś łapie ją w pasie
i ociąga od ciała. Łzy zasłoniły jej widok, lecz czuła ten
znajomy zapach. To był Snape. Wyrywała się i krzyczała, żeby ją
puścił. W tej chwili powiedziała wiele rzeczy, których mówić
nie chciała. Mówiła to, o czym by nawet nie pomyślała. Nazwała
go nic nie wartym śmieciem, zabójcą, pieprzonym Śmierciożercą,
ignoranckim, nieczułym Ślizgonem i innymi tego typu określeniami.
Jednakże on jej nie puścił. Trzymał mocno i najwyraźniej gdzieś
szedł. Posadził ją w bliżej nie określonym miejscu i podał
jakąś fiolkę.
-Wypij to.
-Nie chcę.
-Nie zachowuj się jak dziecko,
Granger. To ci pomoże zapomnieć.
-Ja nie chcę zapomnieć! Ja chcę
wiedzieć, co się dzieje!
Płakała dalej. Wiedziała, że on
cały czas tu jest. I czeka z tą cholerną, pieprzoną fiolką.
Miała dość. Była padnięta po całym dniu. Lecz nie to ją tak
męczyło.
Ostatnią rozmową, jaką
przeprowadziła z Ronem, była ta w której się pokłócili. I potem
wszedł Snape i go wywalił. I potem nie rozmawiała z nim.
Stchórzyła. Zachowała się jak płochliwa Puchonka.
'Gryfoni wcale nie są tacy odważni.
Już Ślizgoni są bardziej.' - przypomniała sobie słowa Snape i
ich późniejszą kłótnię. Uspokoiła się i podniosła głowę.
Siedziała na stole na końcu Wielkiej Sali, a wszyscy tłoczyli się
wokół Rona, który leżał bardzo daleko od niej. Na ławce koło
niej siedział Snape. Wyglądał na spiętego.
-Przepraszam – wymamrotała. - Ja
wcale tak nie myślę. To po prostu te emocje... - nabrała łapczywie
powietrza i przez chwilę powstrzymywała się przed wybuchnięciem
płaczem. On to jednak zauważył.
-Płacz. Dobrze ci to zrobi. Na pewno
nie chcesz tego eliksiru?
Pokręciła głową, lecz już płakała.
Przypomniała sobie, kiedy ostatnim razem płakała. Chciała się
jeszcze raz do niego przytulić i zrobiła to. Lecz on wyplątał się
z jej objęć. Wstał i ruszył w stronę zbiegowiska. Została sama.
Podkurczyła kolana pod brodę, oparła
się o ścianę i płakała. Czuła się bardzo źle. Odpowiedzialna
za tę śmierć. Gdyby się wcześniej uspokoiła może by zdążyli
go uratować. Gdyby robiła to szybciej i sprawniej, to na pewno by
teraz siedział koło niej. Porozmawialiby. Wszystko sobie wyjaśnili.
I byłoby tak jak dawniej. On by ją prosił, żeby pomogła mu z
zadaniem domowym, a ona twierdziła, że musi to zrobić sam.
A potem przyszły myśli o Weasleyach.
Nie dość, że stracili ojca i Percy'ego, to teraz jeszcze jednego
brata. Snape dobrze mówił. Rona teraz już nic nie boli. Dla niego
to było szczęśliwe zakończenie. A oni będą teraz żyć w bólu.
Jednakże Hermiona się nie podda. Będzie walczyć, żeby jego
poświęcenie nie poszło na marne.
Otarła oczy i podniosła głowę. Łzy
co prawda dalej spływały jej po policzkach, lecz nie był to
histeryczny płacz. Bill i Fleur stali w końcu sali przytuleni do
siebie, Charlie pocieszał panią Weasley, bliźniacy starali się
nie popaść w histerię, Snape, Moody i Dumbledore rozmawiali o
czymś, pani Pomfrey uzdrawiała Kingsleya i Remusa. Wyszukała
Ginny, która sama siedziała kawałek od niej. Na drżących nogach
podeszła do niej i przytuliła mocno. Tamta odwzajemniła uścisk.
Siedziały tak przez chwilę. Przez bardzo długą chwilę. Nie
odzywały się. Tylko płakały.
Hermiona przypomniała sobie, co czuła
idąc tu. Czuła się szczęśliwa. A teraz chciała już iść.
Położyć się w łóżku i spać do końca życia. Ale przypomniała
sobie o wojnie. I o tym, co nieuchronnie ją czeka. Spotkanie z
Voldemortem. Nie chciała tego, nie miała na to ochoty. Nie bała
się, po prostu nie miała ochoty go widzieć, po tym, kogo jego
'przyjaciele' zabili. Chciała całe życie spędzić jak ostatni
tydzień. To było jej marzenie.
Ale to było niemożliwe. Musiała
walczyć. A na dodatek przypomniała sobie, co powiedziała Snape'owi
i jak bardzo to wpłynie na ich relacje. On już nigdy się do niej
nie odezwie w normalny sposób. A ona chciała się przytulić. Do
niego. Tego potrzebowała. Żeby przy niej był.
Wiedziała, że on jej nienawidzi, ale
zachowywała się obecnie bardzo egoistycznie. Bo chciała go mieć
przy sobie. I inni ją nie obchodzili.
Przed nimi pojawił się Dumbledore.
-Panno Granger.
-Tak?
-Spotkanie się kończy. Chciałby
panią i Severusa odprowadzić.
-Oczywiście.
Pożegnała się z Ginny i oddała ją
w ręce Billy'ego, po czym ruszyła za Dyrektorem. Zazdrościła
swojej przyjaciółce, że ta mogła się przytulić do mężczyzny.
A Hermiona zostanie sama. Całkowicie sama i całkowicie dobita. I
całkowicie gotowa na to, żeby udać się przed oblicze Voldemorta.
Nie wiedziała, jakim cudem znalazła
się w swoim łóżku, lecz zasnęła szybko. A w jej głowie pojawił
się pewien widok. To była twarz Voldemorta. Był w jej myślach. W
jej głowie rozległ się jego piskliwy głos.
-Kolejny zginął. Nie oddałaś mi
się. Więc ich ukarałem. I nie jest to ostatnia śmierć. Radzę ci
wszystko przemyśleć.
A potem rozległ się przerażający
śmiech, którego nie chciała słuchać.
-Granger, obudź się! Granger! -
usłyszała po chwili i z trudem wyrwała się ze świata snów,
powracając do rzeczywistości.
Nad nią stał Snape i potrząsał nią.
-Voldemort. Widziałam go –
powiedziała cicho, gdyż czuła, że ma zachrypnięte gardło i
zdarte struny głosowe. Musiała krzyczeć.
-Jak to dokładnie wyglądało?
Opowiedziała mu dokładnie. Usiadł i
wpatrzył się w jakiś punkt na ścianie. Wreszcie dane jej było go
dokładniej oglądnąć.
Tym razem był ubrany. Miał na sobie
dresowe czarne spodnie i golf tego samego koloru. Jego twarz, dłonie
i stopy niemalże świeciły, tak były białe. Miał ściągnięte
brwi, był spięty. Po chwili jednak przemówił.
-Niedługo pewnie będzie spotkanie.
Przygotuj się.
-Panie profesorze?
Nie odpowiedział.
-Co on będzie chciał mi zrobić?
Czarodziej wzruszył ramionami.
-Jakoś cię wykorzystać.
-A wie pan jak?
-Nie.
-Kłamie pan.
Obrzucił ją nienawistnym spojrzeniem.
-Co ty możesz o mnie wiedzieć?! -
warkną, wstał i ruszył do drzwi.
Zastanowiła się, czy to, co mówił o
Evelinne – że tylko udaje, że jest miła, żeby zrobić dobre
wrażenie – nie dotyczy też jego, z tym że na odwrót – tylko
udaje, że jest nie miły, żeby zrobić... złe wrażenie? Coś jej
tu nie pasowało...
-Niech pan nie idzie! Proszę! -
krzyknęła, lecz nie przejął się tym.
Położyła się, lecz wiedziała, że
już nie zaśnie. A nie miała siły ani na płakanie, ani na
myślenie. Wstała więc i ruszyła w stronę biblioteki. Wzięła
książkę o eliksirach, lecz dalej leżała tam ta, którą czytał
Snape. Nie mogła się powstrzymać i wzięła ją do ręki.
Otworzyła i zaczęła czytać.
Profesor miał rację, po raz kolejny.
Świat magii cały był spowity wojnami. A wojna to były głównie
cierpienia, co było tu bardzo dobrze pokazane. I żadna nie kończyła
się szczęśliwie. Czarodzieje kończyli bez rodzin i dopiero ich
dzieci mogły cieszyć się życiem. Ale wtedy nadchodziła kolejna
wojna. I niszczyła kolejne pokolenia.
I wtedy coś zrozumiała. W tym świecie
nikt nie był tak naprawdę szczęśliwy. Co czyniło czarodziei
silniejszych od mugoli, u których wojny zdarzały się dużo
rzadziej.
Nareszcie poczuła, że faktycznie
przynależy do tego świata. Po to cały czas się uczyła. Żeby
przekonać się, że tu pasuje. I zrozumiała coś ważnego. To nie
ilość informacji świadczy o tym, gdzie się należy, lecz to, ile
się przeżyło. Dlatego żyjąc w tej wojnie i będąc przyjaciółką
sławnego Chłopca-Który-Przeżył wpasowała się w ten świat.
Było to z jednej strony dziwne, a z drugiej oczywiste.
Gdy skończyła czytać było wpół do
szóstej. Postanowiła wrócić do swojego pokoju i spróbować
zasnąć chociażby na godzinę. Płonne nadzieję.
Po bliżej nieokreślonym czasie
przewalania się z boku na bok usiadła i zbyt szybko oparła się o
ścianę, czyli po prostu w nią uderzyła. Po chwili, masując
potylicę, usłyszała ciche pyknięcie i ściana za nią zaczęła
się powoli rozsuwać, ukazując wąskie schody zbudowane z ziemi.
Złapała różdżkę i ruszyła nimi w górę. Gdy tylko przeszła
dwa schody, ściana zasunęła się, więc oświetliła sobie drogę
zaklęciem.
U samej góry schodów malował się
duży ogród, pomiędzy drewnianymi ścianami. Panowała tu pogoda
taka, jaka panowałaby w wiosenny dzień o tej godzinie. Jasno,
trochę chłodno. Trawę pokrywała rosa. Było tu dużo drzew,
krzewów i kwiatów.
Ruszyła kamienną ścieżką, aż
dotarła do niewielkiej, drewnianej altanki. Usiadła na ławeczce
obitej jakimś ciepłym materiałem i nawet nie wiedziała kiedy
zasnęła.
Świetny rozdział!! Tylko dlaczego taki krótki? :C
OdpowiedzUsuń~Lily
Jakoś tak wyszło, ale dużo się działo - moim zdaniem - więc nie chciałam go specjalnie przedłużać.
UsuńUśmierciłaś Rona.. nie spodziewałam się tego. Jego rodzice będą załamani, a to taka miła i dobra rodzina była. Nieszczęścia zazwyczaj spotykają dobrych ludzi. To takie niesprawiedliwe. A Hermiona.. wygadała Severusowi rzeczy, których nie powinna. Musiał się okropnie czuć.. przecież on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że źle postępował. Kurczę.. ale się porobiło. Pozdrawiam i weny życzę :-)
OdpowiedzUsuńZabiłaś Rona?! TT. Matko, to musiał być straszny cios dla Weasley'ów. Najpierw pan Weasley, teraz on... Strasznie mi szkoda jego śmierci :c
OdpowiedzUsuńI jeszcze Hermiona; takie rzeczy wygadywała o Severusie... Domyślam się, że ich relacje się przez to zmienią. Ciekawa jestem, co to za ogród... (przepraszam, że nadużywam wielokropków xD) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i częstych wizyt "Pana Wena" / Jessica Monsterlight
Ostatnio jest coraz częstszy :D Pan Wena, oczywiście XD
UsuńPomysł z ogrodem rewelacyjny. Nie mogę się doczekać jak dalej potoczy się sprawa z ogrodem. Weny kochana :*
OdpowiedzUsuńEnid44
Uśmiercenie Rona to fatalny pomysł... Trochę się to krzyczy z książką, no ale ok...
OdpowiedzUsuńFanFiction - moim zdaniem - nie zawsze powinno się zgadzać z książką, ale może ty uważasz inaczej C:
UsuńRozdział mi się bardzo podobał, ale szkoda mi Rona! T_________T
OdpowiedzUsuńW ogóle to sama mam go uśmiercić u siebie ;o
Pozdrawiam. :D
Dla mnie to się robi bez sensu...Voldemort zakochał się niby w Hermionie tak? Poczuł co to jest miłość....A w filmie i książce co było? Harry zna potęgę miłości i dlatego pokonał Voldemorta, a jeżeli teraz Voldemort też wie co to miłość to Harry jednym słowem ma przesrane.
OdpowiedzUsuńSpecjalnie sprawiłam, żeby ten wątek był taki kontrowersyjny. Mam zamiar zrobić coś z tego, ale jeszcze nie, za kilka rozdziałów. Wszystko się wtedy wyjaśni i mam nadzieję, że wtedy będzie miało sens.
UsuńA ja wciąż czekam na jakąś chemię między Sevem a Hermą. :-;
OdpowiedzUsuńCierpliwości, hehe :3
Usuńwidzę że odpowiadasz tylko na hejty i kryktykę... -.-
OdpowiedzUsuńTeż to zauważyłam, no ale jak ktoś mnie chwali, to co mam mu pisać? Zwykle za komentarze dziękuje przed rozdziałami.
UsuńSuper piszesz, po prostu jak to opisywałaś to aż zaczęłam, płakać tylko nwm czy ma to coś wspólnego ze śmiercią P.L. O'Hary czy z samą śmiercią Rona. XD I szkoda, że w tym rozdziale tak mało typowego Sevmione. :3 Czekam niecierpliwie na kolejny rodział, oraz życzę weny. :D
OdpowiedzUsuńCałkiem nieźle piszesz, masz już coraz lepiej wykształcony charakter pisania ;) Według mnie ta śmierć Rona i ogólnie cała fabuła - nie zbyt mi przypadło do gustu, ale pomysł na stworzenie czegoś takiego dobry :) Życzę dużo weny :) W końcu jak lubisz pisać, to pisz ;) A innymi się nie przejmuj
OdpowiedzUsuńFajnie wiedzieć, że nie tylko ja widzę poprawę w stylu pisania :D
UsuńWeny życzę ! :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! <3 Nie lubiłam Rona,więc cieszę się,że go zabiłaś :D
+ Dawaj następną notkę ! *-* Tym razem poproszę dłuższą xd ~Ms.Snape
Git !
OdpowiedzUsuńTen blog znalazł się w moim składzie chemicznym powietrza !
Gofry *-*
PS. Juz wyczuwam jakąś akcje na pogrzebie :D
PS2. Z rozdziału na rozdział coraz przyjemniej się czyta zaczynasz tak,no nie wiem jak to opisać,pisać tak bardziej " miękko"
~ cotellek
Jak zawsze genialny rozdział :D Nie spodziewałam się śmierci Rona. No, ale ja go nigdy nie lubiłam, więc nie rozpaczam. Cieszę się (i dziękuję), że w końcu Harry był :3. Coraz lepiej piszesz. Wciągnęło mnie. Ale zabieram się do kolejnych rozdziałów! Jestem trochę w tyle! Pozdrawiam. /Gabson
OdpowiedzUsuń