Do Księżniczki Półkrwi: trochę więcej opisów, czyż nie?
Problemy natury nie egzystencjalnej
wyrwały Hermionę z głębokiego snu. Nie wiedziała co się dzieje,
jednak wiedziała, że coś jest nie tak.
Zawsze budził ją kosmyk drapiący
nos, słońce padające na oczy albo Krzywołap, miziający ją
ogonem. Teraz jednak instynktownie wstała i wyszła z dormitorium.
Nie miała bladego pojęcia, która jest godzina, sunęła
korytarzami i schodami, aż dotarła do drzwi z dębu, które
otworzyły się w momencie, gdy miała pukać.
Pojawiła się w nich wysoka, smukła
kobieta w sile wieku. Miała lekko podkrążone oczy, a na nosie
spoczywały okulary, posiadła także siwo-brązowe włosy, uwiązane
w kitkę z tyłu głowy.
-Co się stało? - zapytała
McGonagall, zawiązując czerwony szlafrok.
Hermiona oniemiała. Sama bowiem nie
wiedziała, z jakiego powodu się tu znajduje. Odgarnęła włosy i
niepewnie odpowiedziała:
-Mam wrażenie, że coś złego się
dzieje.
Jej mamrotanie sprawiło, że profesor
zwęziła oczy i szybko oceniła ją wzrokiem.
-Masz zamiar przystąpić do Zakonu? -
szepnęła tak cicho, że Hermiona ledwo ją dosłyszała, ale szybko
przytaknęła. - Więc chodź.
Przez długą drogę do kwater
profesora Dumbledore'a Gryfonka próbowała się doprowadzić do
ładu. Poprawiła piżamę, jakoś ułożyła włosy i postarała
się, że oczy wyglądały na w miarę przytomne. W głowie jednak
miała pustkę, jej mózg był otchłanią pochłaniającą wszystko,
co znajdzie na swojej drodze.
Po pokonaniu krętych schodów ukazał
się im wysoki czarodziej z biało-siwą brodą sięgająca niemal do
ziemi oraz zakrzywionym nosem. Jego niebieskie oczy, zwykle
wyrażające tysiąc słów, teraz wydawały się smutne i zagubione.
-Co tu robi panna Granger? - zapytał,
wskazując im ogromne fotele przed biurkiem.
Dopiero w tej chwili Hemiona dojrzała
magię magię tego miejsca. Ilość książek oraz zaczarowanych
przedmiotów raziła po oczach. Nawet stół był nimi zagracony,
między stosami dropsów, oczywiście.
McGonagall machnęła lekceważąco
ręką i spojrzała na czarodzieja z wyczekiwaniem.
-Wydaje mi się, że sprawa robi się
poważna – mruknął. - Severusa nie ma już dwie doby.
To, co powiedział Dumbledore
wyjaśniałoby nieobecność Mistrza Eliksirów na lekcjach oraz w
laboratorium. Jednak kolejne zdania wszystko uzasadniły.
-Obawiam się, że mogło się wydać.
Voldemort nie jest przecież taki głupi. Trzeba zwołać zebranie
Zakonu i to jak najszybciej!
-To niemożliwe! - niemal krzyknęła
kobieta siedząca obok niej. - Przez tyle lat to ukrywał w tak
wspaniały sposób i właśnie teraz by się wydało!
-Czasy się zmieniły, Minerwo, i
podejście Toma do swoich popleczników także.
Noc była gwieździsta, za oknem sowy
udawały się na polowanie, a Gryfonka siedząca z dwójką starych
czarodziejów próbowała przyswoić informacje.
-Czy to oznacza – odezwała się po
chwili – że profesor Snape jest – przełknęła ślinę –
szpiegiem? - Odpowiedziało jej milczenie. - I na dodatek mógł
zostać rozpracowany?
-To tylko nasze przypuszczenia –
zapewnił ją dyrektor.
-Przypuszczenia przypuszczeniami, ale
dlaczego nikt nic z tym nie robi?! - jej głos był niemal
oskarżycielski.
-W moich czasach, to żadna smarkula by
się tak do nauczyciela nie odezwała! Co za brak wychowania i
szacunku! - syknął jakiś z obrazów, jednak nie zwrócono na niego
uwagi.
-Musimy coś z tym zrobić, Albusie, i
to szybko! Na stratę takiego człowieka nie możemy sobie pozwolić!
- powiedziała nauczycielka zrezygnowanym głosem.
-A masz jakiś pomysł?
McGonagall spojrzała nerwowo w stronę
Hermiony, która przygryzała wargę w zamyśleniu.
-Profesor Snape jest jedynym szpiegiem?
- zapytała wpatrzona w okno.
-Niestety – odpowiedziały jej równo
dwa głosy.
Sapnęła nerwowo i cicho powiedziała:
-W takim wypadku chyba oczywiste jest,
żeby wysłać tam Aurorów, prawda?
Nastała niezręczna cisza, a której
słychać było tylko tykanie zegara stojącego za biurkiem.
-Nie chcemy stracić kolejnych ludzi –
markotnie odpowiedział dyrektor.
Była to najbardziej oziębła rzecz,
jaką Hermiona w życiu usłyszała. W Zakonie ludzi traktowano jak
jakąś broń, przedmioty, które mają pomóc w 'dążeniu do
większego dobra'. Przecież Dumbledore i Snape wydawali się być
przyjaciółmi, więc dlaczego w ogóle prowadziła z nim taką
rozmowę?!
Zakon musiał walczyć, ona też
chciała, jednak bała się. Profesor Snape był przecież kimś
wielkim, gdy czytała o pierwszej wojnie podziwiała go, choć
działał po stronie Voldemorta, był wspaniałym czarnoksiężnikiem.
I teraz jego życie miało się skończyć w taki sposób?! Bo
dyrektor boi się o czarodziei, którzy już nie raz coś takiego
robili.
-Powinien pan to zrobić, dyrektorze –
odezwała się po chwili. - Gdyby profesor Snape czuł się dobrze
już dawno by nas o tym powiadomił.
Z bólem na twarzy Dumbledore spojrzał
za okno. Czyżby się wahał? Widać jednak było, że zależy mu na
przyjacielu... A może na raczej na oddanym podwładnym?
W pewnym momencie rzucił się w stronę
kamiennego kominka, mówiąc:
-Zaraz wrócę.
Gdyby nie to, z jakiego powodu się tu
znajduje, jej zachwyt nad tą komnatą nie miałby końca. Nie dość,
że mieściło się tu tyle wiedzy, to na dodatek wszystko było
magiczne. Portrety dawnych dyrektorów wiszące na ścianach,
samopiszące pióra, stary, wyglądający jakby był zbudowany z
drewna, nadajnik radiowy oraz tysiące złotych, srebrnych i
miedzianych ornamentów, które zostały lewitowane w przestrzeń.
Przestrzeń kosmiczną, bo to przypominał sufit.
-Nieźle, prawda? - spytała profesorka
spoglądając na nią.
Wyglądała na bardzo zmartwioną.
Wbrew pozorom na profesorze Snape'ie wielu osobom w jakiś sposób
zależało. Był doceniany, choć sam w to nie wierzył.
Przez te kilka tygodni Hermiona zdążyła
go poznać, eliksir im nie wychodził, więc spędzali ze sobą
więcej czasu, co skutkowało większą ilością kłótni. Jednak w
jakiś sposób go polubiła, jego sposób rozumowania, a nawet
okazywania uczuć. Był jedyną osobą jaką znała, która była tak
wyjątkowa.
-Mhm – przytaknęła, pocierając
nos.
-Wojna trwa. Na całego, jak widać.
Tak, wojna trwała i było to
przerażające. Ten magiczny, niezwykły świat, był pogrążony w
walkach.
Wojna jednak nie wyglądała tak, jak w
mugolskim świecie. Po ulicach nie biegali ludzie z bronią, budynki
się nie waliły, nie wybuchały wszędzie bomby... Było na odwrót.
Wszystko jak wcześniej, postępowania nie były tak widoczne, bo
ginęły pojedyncze jednostki, a nie całe oddziały. Bitwy odbywały
się w małych miejscowościach i niewiele osób o nich wiedziało.
Były zbyt spontaniczne i zwykle wybuchały w momencie, gdy
Śmierciożercy napadali na wioski, rabując je i zabijając ludność.
Chyba żadna z nich nie zwracała uwagi
na ciszę, bo były zbyt pogrążone w swoich przemyśleniach. Tą
sytuację przerwały osoby wychodzące z kominka.
Oprócz Dumbledore'a pojawiła się
Tonks, o krótkich włosach w kolorze gumy do żucia, z małym
noskiem i ustami, ubrana w dżinsy i żółtą koszulkę na
ramiączkach. Była o głowę wyższa od Hermiony i wzrostem
dosięgała Szalonookiego, który oprócz posklejanych blond włosów
oraz twarzy pełnej w bliznach, posiadał też długi, bazowy
płaszcz, którym był okryty. Opierał się na lasce, ponieważ nie
czuł się zbyt pewnie z drewnianą nogą.
-Hermiona! - pisnęła Tonks,
przytulając ją i przy okazji przewracając kilka książek, które
szybko wróciły na swoje miejsce. - Co ty tu robisz?
Wzruszyła ramionami i wstała,
odwzajemniając uścisk.
-Po prostu się obudziłam i coś mi
nie pasowało – zaśmiała się cicho. - Wpadłam w lekką panikę.
Moody spojrzał na nią w zamyśleniu.
-Siadajcie – powiedział dyrektor,
wyczarowując im krzesła. - Wszystko wam dokładnie wytłumaczę.
Gryfonka zacisnęła dłonie na oparciu
fotela i wciągnęła powietrze. Nagle poczuła strach, ogromny
strach o profesora Snape'a. Bo jeżeli zginie, to nie dość, że na
pewno przegrają wojnę, to na dodatek nikt go nie zastąpi. A
Hermiona w jakiś sposób się do niego przywiązała. Dręczył ją,
obrażał, jednak nigdy nie poniżał. Szanował ją, a ona szanowała
jego. Wymieniali się wiedzą, prowadzili wspólnie badania, powoli
zaczynali rozmawiać ze sobą jak ludzie. Do tego niezmiernie ją
intrygował. Nie tylko z charakteru, ale także z wyglądu. Te oczy,
czarne jak otchłań, ostre, męskie rysy oraz włosy. Długie i
czarne, wyglądające, jakby były tłuste, jednak gdy im się lepiej
przyjrzeć wcale takie nie były. Nie rozumiała, jak ludzie mogli
nazywać go brzydkim, był po prostu inny, ale dalej wspaniały.
Przestraszyła się, jak nigdy
wcześniej. Zdała sobie sprawę, że Snape pasuje do jej ideału. To
nie wszystko – ona coś do niego czuła.
Dumbledore opowiadał im o całej
zaistniałej sytuacji, gdy Hermiona próbowała sobie udowodnić, że
wcale nie jest w Mistrzu Eliksirów zakochana. Jednak nie potrafiła,
a samej siebie nie chciała oszukiwać. Trafiło ją.
Co jej z takiej miłości, jeżeli on
dalej jej nienawidził? Owszem, szanował, ale nienawidził. Panna
Wiem-To-Wszystko-I-Jeszcze-Więcej, a na dodatek mózg Wielkiej
Trójcy.
W sercu poczuła rozrywający ból,
zapomniała o wszystkim. On po prostu musiał wrócić.
-Właśnie tak to wygląda –
zakończył dyrektor, pochłaniając dropsa.
-Nie ma na co czekać – oznajmiła
Tonks, a w oczach aż jej błysnęło. - Chodźmy.
-Ja chcę iść z wami – wtrąciła
Gryfonka, a wszystkim wydała się najbardziej naiwną osobą na
świecie.
-Nie ma mowy! - zaprotestowała
McGonagall. - To jakbyś wystawiła się na pożarcie.
-Gdyby Volemort miał Cię przy sobie,
to miałby haka na Harry'ego – wyjaśnił delikatnie dyrektor, choć
widać już po nim było zmęczenie i zniecierpliwienie. - Niech pani
wraca do dormitorium, panno Granger, powiadomimy panią, gdy profesor
Snape wróci.
McGonagall wyszła wraz z nią.
-Myśli pani, ze profesor Snape wróci?
- spytała Gryfonka, tym samym obdarzając ją wielkim zaufaniem.
-Oczywiście, że wróci! Nie takie
rzeczy już przeżył.
-Kiedy będę mogła przystąpić do
Zakonu? - zapytała po chwili niezręcznej ciszy.
-Za kilka dni – uśmiechnęła się
słabo. - Gdy jesteśmy same, albo poza szkołą, mów do mnie
Minerwa – dodała po chwili. - Jeżeli znów nie będziesz mogła
spać, przyjdź do mnie. Dobranoc.
Kiwnęła na pożegnanie i po chwili
leżała już zakopana w swojej pościeli, jednak mroczne myśli nie
dawały jej zasnąć.
Ahahahahaha, opisy i dwie Gryfonki wkraczające do akcji, już się cieszę :DD
OdpowiedzUsuńByło kilka błędów, ale to szczegół.
Cudo, tylko co jest z tym Sevem? Gdzie on się podziewa? XD
Weny <3
Poszedł do klubu go go heh
Usuńświetne, czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńWspaniale! Po prostu wspaniale!
OdpowiedzUsuńAle martwię się o Seva? Co z nim? Gdzie jest?
Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział i nie każesz zbyt długo czekać:)
Weny!
Miona22
P.S. Jeśli potrzebujesz bety to mogę pomóc, kontakt do mnie znajdziesz na tym blogu: http://hgxssokrok.blox.pl/html ;)
http://james-syriusz-potter.blogspot.com/ Dopiero zaczynam jak ktoś chce to serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńWciągnął mnie twój blog. Jest świetny! Ale wcześniejsza czcionka bardziej mi się podobała, łatwiej się czytało. Czekam na więcej. Słyszałam, że szukasz bety, jeśli aktualne, to mogłabym się tym zająć ;).
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, bo masz świetnego bloga. ;D
onieonieonieonie, Snape'owi nie może się nic stać! :c no i w końcu Hermę trafiła strzała Amora :D super, nie mogę się doczekać aż Sev wróci :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie wiem co napisać w tym komentarzu, bo rozdział był powalający na kolana.;)
OdpowiedzUsuńTaiyo