Naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje. Dopadła mnie jakaś dziwna mantra i mogę jedynie czytać 'My, dzieci z dworca Zoo' i słuchać Metallicki...
P.S.: Niedługo wszystko zacznie się wyjaśniać C:
Severus czuł się podle.
Siedział w ogromnej jadalni, zajadając
naleśnika i myśląc o swoim życiu.
Tydzień temu został zamknięty w tej,
pożal się Merlinie, posiadłości. Nie było w sumie tak źle,
jakimś cudem udało mu się przeżyć i nawet dogadać z tą durną
dziewczyną. Myślał nawet, że traktowała go jak normalnego
człowieka, ale się mylił. I jej wczorajsze słowa wszystko
potwierdziły.
-Zostaw mnie! ZOSTAW MNIE, DO JASNEJ
CHOLERY! Ty stary, obleśny brzydalu, morderco, arogancki, nieczuły
Ślizgonie, skończony idioto, śmieciu, wyrzutku społeczeństwa!
Niszczysz niewinnym ludziom życia! Nie udało ci się go uratować!
To twoja wina! Trzeba mu było podać jakiś eliksir! Pieprzony
morderco, niewarty życia wraku! Nie masz nikogo! PUSZCZAJ MNIE!
Nienawidzę Cię, rozumiesz? NIENAWIDZĘ!
Musiał sobie przyznać,
że zabolało.
Oczywiście nie dopuszczał do siebie
faktów z książek psychologicznych, że ludzie pod wpływem nerwów
nie mówią tego, co myślą.
A na dodatek ta impertynencka
dziewczyna chciała jeszcze, żeby został z nią wieczorem! A teraz
sobie smacznie śpi!
Pokręcił głową. Był wściekły. Na
siebie. Zawiódł. Miała rację, mógł to inaczej odegrać, a wtedy
Weasley na pewno by żył. Miała prawo go nienawidzić.
Gdy skończył jeść ruszył do
laboratorium, żeby sprawdzić eliksir. Wszystko było w stanie
idealnym.
Nie mając nic ciekawszego do roboty
zaszył się na bibliotece do godziny dwunastej. Przeczytał jedne z
bardziej interesujących tytułów. Jednakże trudno mu się czytało,
gdyż jego myśli cały czas coś rozpraszało.
Przypomniał sobie wyraz twarzy, gdy
odciągał ją od martwego chłopaka. Ból i wściekłość. Te
emocje tak nią rządziły, że aż zrobiła się cała purpurowa.
Pamiętał ten pusty wyraz oczu, gdy zaczęli go uzdrawiać.
Przebłysk nadziei, po czym załamanie i rozpacz.
Rozpacz. Nienawidził tego uczucia.
Doprowadzała ludzi do szaleństwa. Z rozpaczy wiele osób
przystępowało do zastępów Śmierciożerców. I nie mógł
zaprzeczyć temu, że między innymi przez to sam do nich dołączył.
Jego matka umarła, nie miał żadnych przyjaciół, a chciał
potęgi. Ogromnej mocy i wiedzy.
Potarł skronie. Nie chciał o tym
myśleć. To była najgorsza decyzja, jaką w życiu podjął.
Przed oczami stanęła mu wczorajsza
rozmowa z Dumbledore'm. Ma wydać Ganger. Ona dalej nie była niczemu
winna. Wręcz przeciwnie. Była zbyt młoda na wojnę. I dobrze to
wiedział, lecz ona pewnie twierdziła, że jest na tyle dorosła,
żeby walczyć.
Miał jej dość, ale z jakiegoś
powodu lubił na nią patrzeć. Gdy w jej oczach pojawiały się
iskierki ciekawości albo rozbawienia robiło mu się jakoś lżej.
Nie mówiąc już o uśmiechu, rozjaśniającym jej twarz.
Prychnął. Zachowywał się, nie
przymierzając, jak Weasley. Zakochany Weasley. Ale on nie był
zakochany. Chyba rozpoznałby to uczucie. Bo skoro u innych widać to
tak wyraźnie, to u niego też by tak było, prawda?
Przydałoby się sprawdzić, jak czuje
się ta dziewczyna. Pewnie potrzebuje jakiegoś eliksiru na ból
głowy. Nie, żeby chciał jej go dać. Miło się z taką podroczyć.
Jednakże dziewczyny nigdzie nie było,
w całym domu. Wszedł do jej sypialni.
Dobra, na początku się dziwił, ale
teraz niemalże się przestraszył.
Jednakże szybko zobaczył tynk na
poduszce. Miejsce to było idealnie zachowane, więc na pewno nie
posypał się sam z siebie. Podszedł do tego miejsca. Zbadał je
dokładnie i zaczął wpatrywać się intensywnie.
Wiedział, że coś z tą ścianą jest
nie tak. Z jakiegoś powodu wiedział, że ona tam jest. Uderzył w
nią z całej siły, a ona zaczęła się odsuwać. To był zbyt
proste, jednakże wszedł do środka i ruszył w górę.
Wszedł do jakiegoś sfiksowanego
ogrodu. Wszystkie rośliny były tu magiczne, latały, drgały,
piszczały lub wykonywały inne dziwne czynności. Jego wspaniały
węch – Kingsley porównał go kiedyś do wilkołaka, za co oberwał
widelcem – wyczuł, że gdzieś tu jest. Ruszył ścieżką i
ujrzał ją, śpiącą w altance. Uśmiechnął się wrednie,
wyciągnął różdżkę i już miał rzucać zaklęcie, gdy coś go
powstrzymało. Poczuł coś jeszcze. Jakiś inny zapach, zakłócający
harmonię tego miejsca.
Obrócił się powoli i rozglądnął.
Nic nie widział, lecz czuł, że coś go obserwuje. Trwał przez
chwilę w bezruchu.
Nie był jednym z tych, którzy
uznaliby, że zagrożenie zniknęło. Wręcz przeciwnie, ono rosło w
siłę. Wykonał gwałtowny ruch ręką, a wtedy z krzaków wypadło
ogromne zwierzę.
Wilkołak rozmiarów młodego yeti. To
coś było czarne i biegło w jego stronę. Zaczął rzucać pierwsze
zaklęcia, jakie przyszły mu do głowy. Większość z nich stwór
uniknął, lecz kilka w niego trafiło.
-Granger! GRANGER, TO NIE CZAS NA
DRZEMKĘ!
Dziewczyna chyba faktycznie się
przebudziła, bo pisnęła na widok zwierzęcia.
-Zamknij się i chodź tu.
Zwierzę biegło od prawej strony
altanki, naprzeciwko której stał Mistrz Eliksirów.
-Ja będę go powstrzymywał, a ty w
tym czasie przebiegniesz za mnie. Na trzy. Raz... Dwa... Trzy...
Usłyszał świst. Zaczął rzucać
tysiące zaklęć, aż poczuł jej oddech na swoich plecach. Jednak
nie przestawał. Ona chyba, też chciała mu pomóc, gdyż poczuł
ruch jej ręki, ale wrzasnął:
-Nie, przestań, nie przeszkadzaj mi!
Na stwora nie działała żadna rzucona
przez niego Avada, ani inne zaklęcia uśmiercające. Te, które
zadawały rany cielesne, jedynie go blokowały. Związał to, złapał
dziewczynę w pasie i ruszył pędem w stronę wyjścia. Czuł, jak
się potyka, lecz trzymał ją odpowiednio mocno, żeby się nie
przewróciła. Po chwili z całym impetem uderzyli w ścianę, która
zaczęła się rozsuwać, wpadli na łóżko – łamiąc je przy
okazji – i dopiero wtedy zaczął krzyczeć.
-Coś ty sobie myślała?! Mogliśmy
zginąć!
Granger cała się trzęsła, skulona
na łóżku.
-Nie potrzeba nam jeszcze jednego trupa
w tym tygodniu!
Wiedział, że jego słowa zabolały
ją, gdy w jej oczach pojawiły się łzy.
-Przestań się mazgaić i...!
-Mazgaić?! MAZGAIĆ? - wrzasnęła,
wstając i uderzając głową w baldachim łóżka. - Jak pan może?!
Wczoraj umarł mój przyjaciel! Mam prawo go opłakiwać, prawda?
-Jest wojna! Opłakiwać go sobie
będziesz po jej zakończeniu, albo we własnym grobie!
Widział, jak się trzęsła. Była
całą czerwona. Po chwili z powrotem padła na łóżko i zaczęła
płakać.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Ja... - nabrała powietrza. - Ja tak nie myślałam. To, co mówiłam
wczoraj.... To tylko przez nerwy, ja tak nie myślę!
Była zwinięta w tak ciasny kłębek,
że nie był pewny, czy na pewno się z niego wyplącze.
-Na dole czeka śniadanie – warknął
i wyszedł.
Co się z tą dziewczyną działo?
Miała coraz dziwniejsze huśtawki. A na dodatek to jej połączenie
z Czarnym Panem...
Wszystko i tak niedługo się wyjaśni,
gdy tylko zabiorą ją do Malfoy Manor. Nie wiedział, co ją tam
czeka, lecz znał plan.
Miał ją wydać na najbliższym
spotkaniu i nie przeszkadzać innym w zabraniu jej. Miał też zakaz
przyprowadzania jej tam na własną rękę, co miało podobno upewnić
Czarnego Pana w tym, że Dumbledore naprawdę mu ufa, czy coś
takiego... Potem miał przez kilka dni przypatrywać się temu, co
się dzieje z dziewczyną, tak, aby Zakon mógł wkroczyć w
odpowiednim momencie.
Nie wiedział, jak ma się potem
wytłumaczyć przed Czarnym Panem, ale raczej mało kogo to
obchodziło.
Kilka najbliższych dni minęło im we
wrogiej atmosferze. Posiłki i warzenie eliksirów odbywało się w
całkowitej ciszy, a przez resztę dnia unikali się.
Granger najwyraźniej bardzo
przestraszyła się tego stwora, gdyż od tamtego dnia spała na
kanapie w salonie. Nie dziwił się jej. To musiał być jakiś duch.
Dziewczyna miała naprawdę duże
huśtawki nastroju. Cały czas go przepraszała, płakała lub
wściekała się o byle co. Nie wiedział, co z nią zrobić i
jedynie modlił się o spotkanie Śmierciożerców. Chciał mieć już
to wszystko za sobą i znowu zaszyć się w swoich lochach.
Eliksir co prawda im się udał, ale
nie mieli go na kim przetestować, gdyż Albus zabronił im
jakichkolwiek kontaktów z otoczeniem.
Ta niemiła atmosfera trwała do
momentu, w którym Severus poczuł przeszywający ból w lewym
przedramieniu. Jedli kolację, gdy nagle złapał się za miejsce, w
którym znajdował się znak.
-To już? - spytała przerażona
Granger.
Skinął.
Nie płakała, nie wściekała się,
nie przepraszała. Jedynie spoważniała.
-On mnie nie zabije, prawda?
-Nie powinien.
Tym razem to ona skinęła i gdy wstał,
lekko się do niego przytuliła. Nic nie mówiła. Po chwili go
puściła, wróciła na swoje miejsce i patrzyła niewyraźnym
wzrokiem w ścianę naprzeciwko.
-Radzę ci się przygotować. Zjawią
się tu w ciągu godziny. I pamiętaj, że masz udawać, że nic nie
wiesz.
-Oczywiście – odpowiedziała.
Wiedział, że musi się śpieszyć i w
maksymalnie pięć minut dostać się do siedziby Czarnego Pana.
Wyszedł, szybko ubrał się w normalne
szaty, po czym niemalże biegł przez labirynt. Wczorajszego wieczoru
postanowił poznać tajemnicę dostania się w to miejsce. Przebiegł
przez las, po czym zatrzymał się, nabrał powietrza i aportował
się wprost przed Malfoy Manor. Przeszedł przez bramę, po czym
wszedł do zimnego domu.
Uklęknął przed Czarnym Panem.
-Wybacz mi, Panie, moje spóźnienie.
Jednakże znam miejsce, w którym znajduje się Granger – jej
nazwisko wypowiedział z pogardą.
-Usiądź, Severusie i mów, co wiesz.
Wykonał polecenie, zajmując krzesło
po prawej czarnoksiężnika.
-Mam przy sobie dokładne współrzędne
do aportacji i wszystkie wskazówki dojścia do tego miejsca. Miałem
ją tam bronić przez ostatni tydzień, niestety Dumbledore zabronił
mi wychodzić stamtąd bez jego zgody, jeżeli nie będę miał
wezwania. Zabronił mi też przyprowadzić ją tu osobiście. Mam
nadzieję, że to rozumiesz, panie?
-Oczywiście, oczywiście –
najwyraźniej inne rzeczy przestały się dla niego liczyć. -
Greyback, McNair, macie mi ją tu przyprowadzić. Ma jej włos z
głowy nie spaść!
Dwójka Śmierciożerców skinęła.
Świetnie, Greybackowi na pewno się podoba.
Podał im karteczkę, a gdy wyszli,
odezwała się Bella:
-Panie, czy będę mogła się pobawić
z tą szlamą?
-Nie, Bello, tym razem to moja zabawka – warknął,
a kobieta rozparła się zrezygnowana w krześle.
Kiedyś była piękną czarownicą.
Pamiętał ją z czasów szkolnych. Była wysoka, zgrabna i pełna
seksapilu. Jej cera była zdrowa, a włosy lśniące, nie tak jak
teraz. Na każde jej skinięcie przynajmniej pięciu chłopaków
padało jej do stóp.
Teraz jej skóra poszarzała, włosy
łamały się i puszyły, miała obłąkany wzrok, a zęby były
niemalże brązowe. Była anorektycznie chuda, a jej biust dawno
gdzieś się schował.
-Severusie, twoja obecność w ciągu
kilku najbliższych dni będzie mile widziana. Jeszcze dziś
porozmawiasz z Dumbledore'm, nazmyślasz mu czegoś, po czym tu
wrócisz. Twój stały pokój będzie z pewnością na ciebie czekał.
-Jestem zaszczycony, Panie –
odpowiedział Snape, pełny pokory.
-Cieszę się, że wreszcie udało ci
się czegoś dowiedzieć. - Po chwili namysłu dodał: - Może
chciałbyś jakąś szalmę w zamian?
-To bardzo wielki gest, panie, lecz po
tym, co spotkały mnie ostatnio nie mam ochoty na zabawy z tymi
stworzeniami... - odparł zdegustowany.
-Rozumiem cię, rozumiem. Jednakże
gdybyś zmienił zdanie, to moja oferta jest cały czas aktualna.
Skinął z wdzięcznością.
Czarny Pan był bardzo zadowolony z
powodu Granger. Zapowiadało się coś złego.
Czarnoksiężnik się nie odzywał.
Wszyscy byli spięci, jakby czekali na wybuch. Ale ten nie nastąpił
aż do momentu, w którym dwaj Śmierciożercy weszli z Granger.
Trzymali ją za ręce, a ona bezwładnie zwisała. Krew skapywała z
niej niemalże strumieniami.
-Przynieśliśmy – oznajmił Gryback
z szerokim uśmiechem i obydwoje uklękli.
-MIELIŚCIE JĄ PRZYNIEŚĆ CAŁĄ, BEZ
SZWANKU! - krzyknął czarnoksiężnik, a wszyscy się zatrzęśli. -
Narcyzo, weź ją i zanieś do odpowiedniej kwatery. A wy...
Po chwili rozległy się krzyki bólu
McNaira i wilkołaka.
Oglądanie tortur innych osób
sprawiało Severusowi lekką trudność. Starał się wyplewić z
siebie resztki okrucieństwa, co po tylu latach nie było łatwe.
Z jakiegoś powodu nie martwił się o
Granger. Wiedział, że ją tu uleczą, inaczej Czarny Pan by jej na
to nie narażał. A może to była część jego planu? Najpierw
udawać, że jest mu potrzebna, a potem zabić i tym samym zniszczyć
Trio... Bo wtedy Potter zostałby bez pomocy.
Zorientował się, że patrzył na tą
scenę jak zahipnotyzowany, gdy Czarny Pan przestał. I dobrze, niech
myśli, że dalej go do tego ciągnie.
-Severusie, idź porozmawiać z
Dumbledore'm i wróć do nas. Reszta ma wolne – syknął i wyszedł.
Przez chwilę nikt się nie ruszał, aż
do momentu, w którym Snape wstał. Skinął wszystkim na pożegnanie
i ruszył do bramy, od razu aportując się pod Hogwart. Swoimi
długimi nogami w tempie ekspresowym pokonał dzielącą go od
gabinetu Dyrektora odległość. Nie bawił się w pukanie, tylko
wpadł jak burza i od razu usiadł. Była tu z nimi także Minerwa.
Dumbledore skinął, więc zaczął mówić.
-Już jest w Malfoy Manor.
Przyprowadzili ją nieprzytomną i zakrwawioną.
-Kto?
-McNair i Gryback. Czarny Pan chciał
ją nietkniętą, więc im się oberwało.
-Co ma zamiar z nią zrobić?
-Nie wiem – warknął. - Tyle razy
już ci to mówiłem! Jedyne co wiem, to to, że chodzi o jej
przepływ magii.
-O czym wy mówicie?! - wybuchła
McGonagall. - Chyba nie chodzi o pannę Granger!
-Owszem – odparł beznamiętnie
Mistrz Eliksirów.
-Co... Ale... Kogo to był pomysł?
Nastała cisza.
-Albusie, jak mogłeś! - zaczęła
kobieta, najwyraźniej wszystko rozumiejąc. - Czy ty nie zdajesz
sobie sprawy z tego, co on może jej zrobić!
-Wiem, jednakże gdy stamtąd wróci
może nam przekazać informacje, których Severus, ze względu na
przysięgę, nie może.
-A co, jeśli ona nie wróci?!
Cisza.
-Nie spodziewałam się tego po Tobie,
Albusie! Na Merlina, nawet Voldemort nie jest taki... - nie
dokończyła, wstała i wyszła z gabinetu, trzaskając drzwiami.
-Dopilnuj, żeby wróciła. Proszę –
mruknął Dyrektor.
-A więc to ja mam tego pilnować?!
Trzeba jej było tam nie wysyłać! Ona równie dobrze może już nie
żyć! Albo Czarny Pan wdarł się w jej umysł i teraz jestem
zdemaskowany! Zresztą wybacz, ale przyjaciele na mnie czekają! - i
nie oczekując odpowiedzi, wyszedł. Jednakże odpowiedź padła i
słyszał ją na schodach.
-Ona Cię potrzebuje!
Pff, też coś. Dumbledore'owi coś się
na starość pomieszało.
Hermiona wydana w ręce Voldemorta, ciekawy pomysł, ciekawy... ;D
OdpowiedzUsuńBiedny Kingsley, oberwał kiedyś widelcem :D
Ciekawe co zrobią z Herrioną ;D
Czekam na kolejny rozdział! ;)
Albus znów świruje. Jest strasznym manipulatorem. Okropne, żeby tak wydać bezbronną dziewczynę w ręce tego jaszczura. Słowa Hermiony z pewnością zabolały Snape'a. Żal mi go tak bardzo. Mam nadzieję, że włos z głowy jej nie spadnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :-) Mam nadzieję , że Hermionie się nic nie stanie !!
OdpowiedzUsuńWeny życzę!!
mojeminiopowiadania.blogspot.com
Super lubie twoje opowiadanie jest takie jakieś...inne ale bardzo fajne .Wkurza mnei ten Drops jest starym okrutnym dziadem .Czekam na bezdechu na kojeny rozdizl nie daj mi sie dusic i napisz szybko.
OdpowiedzUsuńWeny Jane
P.S :Moje pierwsze opowiadanie : http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com Sorry za spam :D
NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!NienawidzęDumbledore'a!
OdpowiedzUsuńDawaj następny rozdział *-*
Kocham to opowiadanie,dzięki któremu pokochałam Sevmione <3
Ich dotychczasowe kłótnie były takie słodkie i jak on "warczał" :3 Awwww *-* Ale teraz to jest mi tak żal Miony,ale też Severus'a,jak na Niego nakrzyczała :c
Życzę weny !
+ Gdybyś tak mogła wyłączyć weryfikację tą numerkową (że trzeba wpisać to z obrazka) to byłabym bardzo wdzięczna,bo ona strasznie wkurza ;) ~Ms.Snape
Nie wiedziałam o weryfikacji, postaram się ją wyłączyć c:
UsuńŚwietny rozdział, z dreszczykiem emocji! :D Szkoda mi jednak Severusa, musi mu być okropnie po tym, co powiedziała o nim Hermiona. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Weny!!! Z.
OdpowiedzUsuńDumble według J.K byl homoseksualistą więc może jest zazdrosny o Snape'a i Mionę, co ?
OdpowiedzUsuńW tym opowiadaniu no niezdziwilabym się XD
Plusy :
• nieprzewidywalność
• płynny tekst
• lepsze opisy
• dodawanie swoich " trzech groszy "
do postaci
Minusy :
• czemu takie krótkie :c
• tak mi brakowało jakiegoś czegoś pomiędzy tym potworem a wroceniem do normalnego świata, tak za ostro przeszedł wątek , nie wiem jak to opisać
• opłakuje dalej Rona :(
- cotellek ( @followme insta )
* follow me on insta :d
UsuńO tym, że Dumbledore jest zazdrosny to nie pomyślałam XD Ale może kiedyś to wykorzystam XD
UsuńI dzięki za takie wypunktowanie, tego mi było trzeba <3
Biedny Sev :c Żal mi go, że Hermiona się tak na niego wydarła TT
OdpowiedzUsuńAle szkoda, że nie napisałaś nic więcej o tym ogrodzie za ścianą. Z niecierpliwością czekam na więcej :*/Jessica Monsterlight
PS. Nienawidzę tego Dropsoholika i tego, jak innych wykorzystuje. Masakra -_-
Geeeniaaaalny ! Tak mogę opisać ten rozdział xd. Zresztą, ja każdy tak opisuę. Heh.. Przy następnym użyję innego przymiotnika, obiecuję ! :D W normalnej serii uwielbiałam Dumbledore, ale twoja jego (jak to brzmi xd) wersja przyprawia mnie o mdłości... Zabij.... Zabij... /Gabson
OdpowiedzUsuńNo, ciekawe. Podoba mi sie przedstawienie toku myślenia Snape'a.Mam nadzieje że sie przekona do Hermiony. Weeeny :) /Anabeth
OdpowiedzUsuń