Jedyne, co mam ochotę teraz zrobić, to szyderczo się zaśmiać. Przeczytacie, to się dowiecie dlaczego.
Kolejnym tygodniom Hermiony
towarzyszyło jakieś niemiłe uczucie.
Teoretycznie między nią a Ginny było
już wszystko dobrze, ale nie zachowywały się tak, jak wcześniej.
I chyba się tak nie czuły. Jeżeli kiedykolwiek do tego wrócą, to
na pewno zajmie im to dużo czasu.
W przeciwieństwie do Ginny, Harry nie
okazywał żadnej chęci do pogodzenia się. Przeważnie ją
ignorował.
Jej oceny były bardzo dobrze, jak
zresztą zawsze, ale nie zwracała na nie większej uwagi. Jej głowę
zaprzątały zupełnie inne problemy.
Po profesorze Snape'ie, jak i reszcie
Śmierciożerców, nie było dalej śladu. I głównie to zawracało
jej głowę.
Gdyby tego było mało, nadszedł
ostatni tydzień nauki przed świętami i wszyscy dostawali istnej
gorączki z tego powodu. Jedni rozmawiali tylko o tym, jak będą
spędzać święta, a inni cieszyli się z przerwy w nauce.
Hermiona była tym wszystkim załamana.
Jej święta nie zapowiadały się szczęśliwie. Co prawda miała
spędzić je z Weasleyami, ale teraz to wcale nie będzie takie miłe.
Zastanawiała się, czy nie mogłaby wybrać się do rodziców, ale
było to zbyt niebezpieczne. A teraz, gdy nie była już jedynaczką,
bezpieczeństwo jej rodziny było najważniejsze.
Po ostatniej środzie nauki w tym roku,
która była – jak każda środa – bardzo wyczerpująca, Hermiona
zdecydowała się przejść po błoniach.
Dzień był chłodny, a zza ciemnych
chmur wychylały się jedynie nieliczne przebłyski słońca. Trawa,
która pokrywała tereny zamku, była teraz pokryta grubą warstwą
białego puchu i tylko miejscami było widać czarne linie ścieżek.
Wielkie Jezioro zamarzło, a na jego powierzchni malowały się różne
wzory.
Hermiona ruszyła w stronę Zakazanego
Lasu. Było to jedyne ciche miejsce, kiedy wszyscy uczniowie, a nawet
nauczyciele, byli podekscytowani zbliżającymi się świętami.
Weszła między drzewa, gdzie śniegu
było nieco mniej, tak jak światła, które wpadało przez korony
drzew, więc wydawało się, jakby była już noc.
Nie miała zamiaru zagłębiać się
daleko w las, lecz cisza tutaj panująca była kusząca i bardzo
przyjemna.
Aby się nie zgubić, znaczyła swoją
drogę magiczną wstęgą, która utrzymywała się w powietrzu, póki
nie wróci z powrotem tą samą trasą i była widoczna tylko dla
niej.
Przechadzając się między drzewami
nie myślała wiele. Skupiała się na pięknie krajobrazu, który ją
otaczał i na melancholii tego miejsca.
Zdała sobie sprawę, że zaszła za
daleko, gdy jej oczom ukazało się małe jeziorko, koło którego
stała niewielka chatka. Ruszyła w jej stronę i gdy już miała
nacisnąć klamkę, usłyszała za sobą:
-Cholibka, Hermiono, co ty tu robisz?
Od razu się odwróciła i spojrzała
na pół-olbrzyma o ogromnej, kręconej brodzie w kolorze drzewnej
kory.
-Hagrid? - spytała, gdyż było tak
ciemno, że nie była pewna, czy na pewno jest to szkolny gajowy, a
w Zakazanym Lesie można spotkać wiele różnych rzeczy.
-Co ty tu robisz?
-Ja zgubiłam się.
-Ale... - gdy zawiał mocniejszy wiatr
Hagrid przerwał. - Chodź do mnie na herbatę.
Ruszyła za nim przez las, lecz tym
razem podróż trwała według Hermiony bardzo krótko.
Gdy weszli do jego chatki, dziewczyna
rozsiadła się w ogromnym fotelu i zaczekała, aż Hagrid zrobi
herbaty.
Chwilę później siedzieli koło
kominka i było im bardzo ciepło i wygodnie.
-No Hermiono, powidz mi o co tam chodzi
z Tobą i Harry'm?
-Co masz na myśli?
-Cholibka, przecież widać jak się
chłopok marnuje.
Gryfonka poczuła się tak, jakby
Hagrid ją o coś oskarżał. Co prawda wiedziała, że nie miał on
zbytniego wyczucia w tym, co mówił i pewnie nie to miał na myśli,
jednakże trochę zabolało.
-Sama nie wiem, on w ogóle nie chce
się do mnie odzywać.
-Ty zawsze mądra dziopa byłaś i wim,
że i tym razem cuś wykombinujesz.
-To naprawdę nie jest takie łatwe,
ale się staram.
Gdy wróciła do swoich komnat od razu
położyła się do łóżka. Była bardo zmęczona, choć raczej nie
było spowodowane to wysiłkiem fizycznym. Miała serdecznie dość
całej tej sytuacji.
Całą noc męczyły ją okropne sny,
których na szczęście potem nie pamiętała, ale nie było to
przyjemne uczucie.
Do ostatniego dnia szkoły nic się nie
zmieniło.
Stojąc na peronie w Hogsmeade i pomagając najmłodszym
uczniom zapakować się do środka, Hermiona czuła się bardzo
samotnie. Szczególnie, gdy patrzyła się na tych wszystkich
radosnych pierwszoklasistów, zbitych w ciasne kupki. Przypomniała
sobie wtedy, jak ona zachowywała się w ich wieku.
Gdy nagle jedno z nich zaczęło
krzyczeć. Był to przerażający pisk, który wszystkich przeraził.
Po niebie, w stronę pociągu, zbliżały
się dwie czarne, grube smugi.
Wszyscy wiedzieli, kto to jest, choć
tak naprawdę nikt nie wiedział, po co tu przybyli.
Zrobiło się nie lada zamieszanie.
Znikąd pojawili się członkowie Zakonu, próbujący zagonić jak
najwięcej osób do pociągu.
Hermiona przez chwilę stała jak
wryta, gdyż uświadomiła sobie, że musieli przybyć po nią.
Jeżeli nie, to na pewno wysłaliby tu więcej osób.
-Hermiono, wsiadaj! - usłyszała za
sobą głos Billy'ego.
Koło niego stała Ginny, którą od
jakiegoś czasu chciał namówić, aby wsiadła do pociągu. Ona
jednak upierała się, że nie zostawi go tu samego.
-Hermiono! - Billy ponaglił ją, a ona
wreszcie się ocknęła.
-Nie. Im chodzi o mnie. Nie narażajcie
się.
Pociąg powoli zaczął ruszać, a
czarne smugi były coraz bliżej. Została im dosłownie chwila.
Hermiona czuła w sobie wolę walki.
Był to chyba jedyny raz, kiedy nie miała żadnych wątpliwości.
Musiała tu zostać i stawić im czoła.
Ginny została wepchnięta do wagonu i
nie miała już szansy wysiąść. Billy i Hermiona zostali sami na
peronie. Chwilę później, gdy pociąg odjechał już nie mały
kawałek, dwie postacie wylądowały.
Voldemort uśmiechał się szyderczo,
patrząc na Gryfonkę i jej towarzysza. Towarzyszący mu
Śmierciożerca ściągnął maskę i ukazał im się nie kto inny,
lecz profesor Snape.
Teraz wszyscy zdawali sobie sprawę z
tego, że muszą grać jak najlepiej potrafią.
-Snape – wysyczała Hermiona
najbardziej pogardliwym głosem, na jaki było ją tylko stać w tej
sytuacji. - A powtarzałam Dumbledore'owi, że nie jesteś godzien
zaufania.
-Doprawdy? - mężczyzna zaśmiał się
w odpowiedzi. - Wydaje mi się, że nie jesteś w stanie niczego
zdziałać. Ten starzec jest na każde moje skinienie.
Voldemort uciszył go gestem ręki.
-O ile wątpię, że ktokolwiek
uwierzyłby szlamie – w tym momencie zaśmiał się pogardliwie –
to przy zeznaniach czarodzieja czystej krwi mogliby mieć
wątpliwości.
Dziewczyna zbladła, a krew w jej
żyłach niemalże zamarzła. To nie mogło się stać.
-Wybacz mi śmiałość, o panie,
jednakże wątpię, aby miał on na to jakiś wpływ. Było już
wielu niedowiarków i nikt jeszcze nie zasiał w nim nawet ziarnka
niepewności.
-Zdaję sobie z tego sprawę,
aczkolwiek gdyby ich zeznania się zgadzały, to mogłoby nie być
już tak kolorowo.
Nastała chwila ciszy, w której
Voldemort powolnym krokiem zbliżył się do Hermiony i zaczął
wyciągać dłoń w jej stronę.
-Ta magia – wyszeptał pełnym żądzy
głosem.
-Nie dotykaj mnie – warknęła.
-Ależ spokojnie, szlamo, spokojnie.
Nie chcemy przecież wzbudzać niepotrzebnej paniki.
-Zostaw ją – odezwał się Billy,
występując krok do przodu.
-Prawie o Tobie zapomniałem –
mruknął. - Ale ty jesteś tu przypadkiem, zajmiemy się Tobą za
chwilę. Severusie.
Snape szybkim krokiem ruszył w jej
stronę, a po chwili złapał ją z tyłu za ręce. Zaczęła się
wyrywać, ale trzymał ją mocno.
Aż do chwili, w której Billy chciał
ją uratować. Rzucił jakieś zaklęcie w stronę profesora, które
on zręcznie odbił, niestety – a może robiąc to specjalnie –
rozluźniając swój uścisk.
Wtedy Hermiona wyrwała się i zaczęła
uciekać, podczas gdy Billy starał się zająć pozostałą dwójkę
czarodziejów.
-Teleportuj się, szybko! - krzyknął.
Tym razem nie spekulowała. Była zbyt
przerażona wizją, iż może wrócić do kryjówki Voldemorta. Po
chwili stała przed Gimmuald Place.
Nie wiedziała, co działo się potem
na peronie, ale dosłownie dwie minuty później, kiedy ze
zdenerwowania nie mogła przypomnieć sobie hasła do skrytki,
pojawił się Snape, trzymając Billy'ego na rękach.
-Co mu się stało? - zapłakała.
Nie odpowiedział jej, tylko przebiegł
szybko i otworzył przejście. Z ciała jego przyjaciela skapywała
stróżka krwi.
Hermiona oprzytomniała, lecz pobiegła
za nimi. Po chwili biegli korytarzem do salonu, w którym zawsze się
spotykali.
Na ich widok wszyscy się rozproszyli i
zrobili im miejsce na największej sofie.
-Gdzie jest Potter?! - wydarł się
profesor. - Gdzie on jest?!
-Severusie, to teraz nie ważne, zajmij
się... - zaczęła Molly.
-PRZYPROWADŹCIE POTTERA.
Snape spróbował zbliżyć ręce do
ciała, lecz odbił się od jakiejś niewidzialnej bariery.
Hermiona zrozumiała, o co profesorowi
chodziło. Rozejrzała się między wszystkimi, gdyż wiedziała, że
Harry ma być transportowany osobno.
-Gdzie on jest? - zapytała ciszej.
-Na górze w pokoju.
Ruszyła tam biegiem, a następnie
wpadła z całym impetem do pokoju.
Harry podniósł swoją kudłatą głowę
i spojrzał w jej stronę.
-Chodź na dół!
-Nie mam ochoty – odpowiedział
znudzonym głosem.
Z racji tego, że nie miała czasu się
z nim cackać, złapała go mocno za ramię i ciągnęła za sobą na
dół.
-Ej, Hermiono, spokojnie, zostaw mnie
już! - krzyczał po drodze, lecz ona nie odpuściła.
Przeprowadziła go przez środek i
ustawiła przed Billy'm.
-Spójrz na niego – warknął Snape,
a po chwili usłyszeli ciche pyknięcie.
Profesor od razu rzucił się do
ratowania go, a Hermiona po chwili do niego dołączyła.
-Pomóc panu? - spytała, obrzucając
wzrokiem wszystkie rany.
-Zatamuj wszystkie krwotoki.
Wyciągnęła swoją różdżkę i
zajęła się najpierw największymi ranami. Była całkowicie
skupiona na tym, aby jak najsprawniej wykonać swoje zadanie,
jednocześnie nie przeszkadzając profesorowi. Prawie skończyła
swoją robotę, gdy usłyszała głośny syk profesora.
-Granger – warknął, najwyraźniej
bardo zdenerwowany.
Szybko spojrzała w stronę jego pracy.
Brzuch Billy'ego był praktycznie cały
rozorany, razem z wnętrznościami. Krew była wszędzie, tryskając
z każdego możliwego miejsca.
-Zajmij się żołądkiem i jelitami.
Spojrzała z lekkim przerażeniem na
serce, które ledwo biło i było leczone przez Snape'a.
-Może lepiej będzie, gdy panu pomogę?
-Rób, co mówię.
Na początku ręce jej się trzęsły i
wykonywała tylko te najprostsze zadania, aby nic nie popsuć.
Bardziej się skupiła, gdy przyszło
jej zająć się mniejszymi ranami, które przeszkadzały w płynnej
pracy narządów. Szybkim ruchem nadgarstka związała włosy i
delikatnymi zaklęciami zajęła się tymi niewielkimi dziurkami w
żołądku.
Wydawało jej się, że to wszystko
trwa zaledwie chwilę, nie więcej niż dziesięć minut. Jednakże w
momencie, w którym ktoś zaświecił lampy, zorientowała się, że
na dworze jest już ciemno.
-Ile czasu już minęło? - spytała,
lekko trzęsącym się głosem.
-Cztery i pół godziny.
Snape zaklął siarczyście.
-Zostaw już to wszystko i zajmij się
drugą komorą.
Z przerażeniem spojrzała na serce,
które ledwo biło, nawet wolniej niż wcześniej.
-Jak to się
dzieje, że on jeszcze żyje? - zapiszczała, ale od razu wzięła
się do pracy. - To jest przecież niemożliwe.
-Magia – burknął.
Prawdopodobnie gdyby nie ta sytuacja,
Hermiona zaczęłaby się śmiać, ale czuła na sobie taką presję,
że ledwo poruszała rękami.
Rzuciła pierwsze kilka zaklęć,
odprowadzając krew do odpowiednich miejsc, a następnie zaczęła
powoli wszystko ze sobą spajać.
-CO TY ROBISZ? - wydarł się Snape, aż
się wzdrygnęła.
-O co chodzi?
-Masz odessać czarną magię!
-Jaką... - w tym momencie zaklęła w
taki sposób, jaki nigdy wcześniej jej się nie zdarzyło,
Musiała delikatnie otworzyć ranę,
lecz gdy to zrobiła, zauważyła, że serce jest sczerniałe.
Przypomniała sobie najmocniejsze
zaklęcia, które mogłyby pomóc jej w tej sytuacji i od razu
zaczęła je rzucać.
-Co mu się dzieje?! CO SIĘ TAM
DZIEJE?! - usłyszeli krzyki z korytarza.
Dochodziły stamtąd przez chwilę
dźwięki krzątaniny, a po chwili do pokoju wpadła Ginny i
podbiegła do sofy.
-BILLY! - wydarła się.
Dopiero w tym momencie dwójka
czarodziejów zorientowała się, że nie są sami.
-Cicho siedź – warknął nauczyciel.
Hermiona w tym momencie była zbyt
zaabsorbowana tym, co się dzieje w prawej komorze serca, aby
jakkolwiek zareagować.
Gdy myślała, że już jej się udało,
czarne plamy znowu się pojawiały.
-Panie profesorze, to nie działa –
powiedziała płaczliwym, łamiącym się głosem.
-Wiem.
-To co mam robić?
Zapadła chwilowa cisza. Obydwoje
zdawali sobie sprawę z tego, że go nie uratują.
-A jeżeli bym odessała czarną magię
z innych narządów, to coś by to dało?
-A nie robiłaś tego?
Ręce dziewczyny zesztywniały, a po
jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Gdy Hermiona spojrzała na całe jego
ciało, to zorientowała się, że jest jakby czarne i wątłę.
-To nie ma sensu – powiedział
wreszcie Snape.
-Zróbcie coś! - wykrzyczała Ginny,
którą ktoś teraz siłą wyciągał z pokoju.
W jednym momencie serce przestało bić.
BILLYYYYYYY!!!!!!!!! Jak na początku napisałaś, że możesz się tylko szyderczo zaśmiać to spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego! Teraz zamiast uczyć się z angielskiego, to będę myśleć o tym rozdziale... Ale wreszcie wrócił Sev <3
OdpowiedzUsuńRozdział boski <3
Luna
Matko!! On nie może umrzeć. nie. Nie zgadzam się. Rozdział świetny. Nareszcie pojawił się Sev, no i Voldemort, ale jego spławili. Opisałaś to cudownie. Pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuń~Olciak
Ej nno!!! On ma żyć! Uwielbiam Severusa :* Cieszę się, że wrócił :D
OdpowiedzUsuńhttp://mojeminiopowiadania.blogspot.com/
Nie no masakra! Wybijesz całą populację rudych :D I ja teraz mam taki atak śmiechu, że nie mogę xD ale zostaw bliźniaków w spokoju i Molly też :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW KOŃCU SEVERUS <3 ale szkoda mi Billy'ego...i Ginny ;_;
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, czekam z niecierpliwością (codziennie sprawdzam czy nie dodałaś kolejnego :D ) na ciąg dalszy!
powodzenia
M.M. Van Snape
Wspaniały rozdział. ♥ Tylko strasznie dołujący.
OdpowiedzUsuńSzkoda Billy'ego, tak go lubiłam. ;C Ale cóż, widocznie to ma jakiś głębszy, ukryty sens. Cieszę się, że Sevo wreszcie wrócił i to w wielkim stylu (smutne, że w takich okolicznościach).
Moja reakcja na koniec rozdziału: "Ratujcie go! On nie może...! Cholera... No i umarł."
Weny życzę :)
P.S.
Zdrowa już?
Mmmm...fajnie ,że jest Sev ,ale smutam bo Bill to kolejny z rodziny Weasley' ów który nie żyje :(
OdpowiedzUsuńNie Bill, tylko Billy ;) W sensie, że Armstrong ♥
UsuńNieeee! Tylko nie Billy. :c
OdpowiedzUsuńO Merlinie :cccc
OdpowiedzUsuńAle nareszcie mój Severus! <33333 Dobrze,że nic mu nie jest :333 ~Ms.Snape
Witam!
OdpowiedzUsuńWpadłam dwa dni temu na twojego bloga, linka znalazłam gdzieś na facebooku ;) I powiem ci, że nie wiem, co bym zrobiła, gdybym tu nie weszła!
Masz talent, dziewczyno, wielki talent. Nie zmarnuj go, pisz, pisz jak najwięcej. Oczywiście, dokończ to opowiadanie (Sevmione forever! ♥), ale może zacznij pisać coś zupełnie swojego? W przyszłości mogłabyś spokojnie wydać książkę!
Severus ♥ Kocham go. I bardzo podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz jego relacje z Hermioną. Po prostu bosko! Twoje opowiadanie doprowadza mnie do nieopanowanego śmiechu, tak, że rodzina patrzy na mnie jak na wariatkę, gdy chodzę po domu szczerząc się głupio, ale też prawie do łez (w końcu trzeba czasami płakać, a ja nie mam zbyt wielu do tego powodów, więc...) niektórymi scenami, jak np. śmierć Billy'ego :'(
Jak mówiłam, pisz, pisz dalej, bo masz ogromny talent i nie zmarnuj go!
Pozdrawiam i życzę dużo weny
Always
P. S. Zapraszam do siebie: http://always-said-snape.blogspot.com/
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie wiem kto pisze te komentarze o twoim jakże świetnym talencie pisarskim, jednakże daleko Ci do ideału. Ludzie wychwalający Cię tutaj to zapewne tabuny gimnazjalistek zaglądających tylko do "Harry'ego Pottera" mimo, iż jest więcej wartościowych książek. W tekście jest kilka błędów logicznych, a w poprzednich braki podstawowej wiedzy m. in. anatomicznej. Mimo to życzę Ci weny, bo jak sądzę pisanie to sprawia Ci przyjemność. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie, nie zaglądam tylko do Pottera, czytam dużo więcej książek.
UsuńPójdzie dziewczyna na studia z polskiego, to nie będzie już robiła błędów. A talentu nie nauczy się nigdzie, więc to on jest najważniejszy, a nie kilka błędów logicznych, ortograficznych, stylistycznych czy interpunkcyjnych. Każdy kiedyś zaczynał!
Cieszę, że również zaglądasz do innych książek, a co do autorki bloga; bardzo daleko do ideału, a przez komentarze takie jak powyżej (nie chodzi mi o komentarz, do którego odpowiadam) może za bardzo pomyśleć, że pięknie pisze, a tak nie jest. Czy ma talent, czy nie; trudno stwierdzić. Czekam na jakiś bardziej ambitny tekst, gdzie wymyśli własnych bohaterów itd. Jak na razie jej zdolność pisania jest przeciętna, co i tak jest dosyć dobre jak na nasze czasy. A co do popełniania błędów; wydaje mi się, że na odwrót. Talent można popsuć wieloma błędami, a bez takowych przeciętny "pisarz" może stworzyć całkiem dobry tekst.
UsuńJa osobiście też zaglądam do większej ilości książek XD
UsuńCo do błędów 'anatomicznych' - źle się wyraziłam i od razu panika.
Logiczne - zauważam je, są tak jakby specjalnie robione, ja tu po prostu eksperymentuję.
Sama uważam, że nie mam talentu, po prostu to lubię :D
Każdy kiedyś zaczynał, błędów już i tak jest mniej niż na początku.
Ale dziękuję za konstruktywny komentarz ^^
To co piszesz nie pokrywa sie z charakterem bohaterow z ksiazki. Beznadziejne.
OdpowiedzUsuńNie, oczywiście, że nie ma >.<
Usuń"-CO TY ROBISZ? - wydarł się Snape"
"Co mu się dzieje?! CO SIĘ TAM DZIEJE?! - usłyszeli krzyki z korytarza.
Dochodziły stamtąd przez chwilę dźwięki krzątaniny, a po chwili do pokoju wpadła Ginny i podbiegła do sofy.
-BILLY! - wydarła się."
"Nastała chwila ciszy, w której Voldemort powolnym krokiem zbliżył się do Hermiony i zaczął wyciągać dłoń w jej stronę.
-Ta magia – wyszeptał pełnym żądzy głosem."
"-Zostaw ją – odezwał się Billy, występując krok do przodu."
Całkowity brak podobieństwa -.-
Za dużo możliwych sytuacji i zachowań bohaterow nie zgadza sie z tymi z ksiażki.
Usuń" Teoretycznie między nią a Ginny było już wszystko dobrze, ale nie zachowywały się tak, jak wcześniej. I chyba się tak nie czuły. Jeżeli kiedykolwiek do tego wrócą, to na pewno zajmie im to dużo czasu" Ochh, na pewno od razu byłoby jak dawniej, prawda?
Usuń" Po profesorze Snape'ie, jak i reszcie Śmierciożerców, nie było dalej śladu. I głównie to zawracało jej głowę" Trudno żeby było inaczej - patrzyłaś na ich(SS/HG) dziwną "relację"?
Gdy poszła do lasu - ty oczywiście wszystko byś przemyślała w Zamku pełnym podnieconych Świętami dzieciaków -.-
Nie chce mi się kopiować więcej fragmentów, więc po prostu powiedz co Ci się nie zgadza, a ja spróbuje rozwiać twoje wątpliwości.
P.
WTF?? Co to wogóle jest?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHmmm. Pomyślmy! Jest to opowiadanie, które czyta wiele osób! Jeżeli ci się nie podoba to wyjdź z tej strony i nie dodawaj komentarza, który jest g*wno warty i nic nie wnosi!
UsuńZirytowana Persefona
P.S. "w ogóle" pisze się oddzielnie
Wiele osób, które czytają tylko Harrego Pottera XD Gratuluję.
UsuńZirytowany Anonim
Dobrze, a teraz może porozmawiajmy o mnie >.< Nie czytam tylko Pottera - zresztą tak się nie da, nie można w kółko czytać tej samej książki. Tak jak już mówiłam, lepiej żebyś Anonimie, nie komentował postów jeśli twój komentarz brzmi " WTF?? Co to wogóle jest?" Jeszcze napisane z błędem.
UsuńZ. P.
Ej no, ludzie!
OdpowiedzUsuńJa rozumiem, że każdy ma inny gust itp., ale uważam, że krytyka powinna być konstruktywna. Wtedy autorka wiedziałaby co poprawić, a komentarze w stylu "WTF?? Co to w ogóle jest?" niczego nie wnoszą i moim zdaniem są zbędne ;)
Cześć!
OdpowiedzUsuńPrzybywam w pokoju :) Wiem, że krytyka jest potrzebna, ale KONSTRUKTYWNA krytyka.
Ok, a teraz o rozdziale
Spodziewałam się czegoś innego po zapowiedzi, a tu takie BUM! I biedna Persefona histerycznie się śmieje... Wybijesz cały klan Weasleyów xDD Na razie nie mam nic przeciwko, tylko zostaw moich bliźniaków.
Na razie brak czegokolwiek konstruktywnego,
Persefona
Czyżby któryś z Anonimów postanowił się tak pięknie odwdzięczyć i skomentować dwa blogi - jeden mój, i jeden w którym uczestniczę?
UsuńW przypadki jakoś dziwnie nie wierzę :)
Rozbawiona Persefona
Witam. Widzę, że nie tylko mi to "opowiadanie" się nie spodobało, a jak sądzę osoby te nie wypowiadają się w sposób konstruktywny, więc ja to zrobię. W tekście roi się od błędów językowych, stylistycznych itd. Szczerze to nie wiem czy większość osób czytających bloga to zauważa. Widać również małą wiedzę między innymi anatomiczną, gdzie Hermiona "wbijała sobie noże w nogi", a potem nic jej się nie działo. Według mnie blog jest mało wartościowy, o bezsensownej tematyce. I nie, nie jestem jedną z tych gimnazjalistek, która tylko "Pottera" czytała.
OdpowiedzUsuńI to jest konstruktywna krytyka! XD
UsuńZ tym wbijaniem noży w nogi to źle to sformułowałam... Miałam na myśli to, że się nożem pocięła, jak żyletką XD
UsuńWitam~
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że wiele osób bardzo narzeka na bezpodstawną krytykę, jednak ja chciałabym się bliżej przyjrzeć pochwałom. Mianowicie pochwały tak samo jak i krytyka muszą być uzasadnione, poparte jakimś argumentem. Tutaj takich jest bardzo mało. Prawie w ogóle nie widzę opinii uzasadniającej, bo "świetny rozdział" można tak samo wyrzucić do kosza jak "WTF? Co to w ogóle jest?". Według mnie potrzebne są komentarze i pozytywne i negatywne. Obydwa rodzaje komentarzy powinny motywować, a nie wywoływać burzę wśród ślepo zapatrzonych fanek bloga. Pozdrawiam :)
niezłe to super rozdział powodzenia w pisaniu następnego
OdpowiedzUsuńwow nigdy czegoś takiego nie czytałam powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńWspaniały a kiedy kolejny? ;p
OdpowiedzUsuńHalo Anonimy, słuchać się tego anonima wyżej co gada o durnych pochwałach. Jak wam się podoba, to proszę; po kolei uzasadniać co wam się podoba!
OdpowiedzUsuńWszystko mi sie podoba ;p Moze to glupio brzmi ale tak jest. Podoba mi sie sam pomysl, jak i dialogi, opisy i wszystko co z tym blogiem zwiazane. Fajne jest to ze jak ktos juz wczesniej napisal nie pakujesz ich w piatym rozdziale do lozka tylko to wszystko ,,rozwlekasz". Mam nadzieje ze nie skonczysz zbyt szybko tego opowiadanie, bo wkrecilam sie juz na dobre :)
UsuńPs. Kiedy bedzie kolejny rozdzial? :))
-Meg
Super ale dodawaj czesciej rozdzialy bo ja tu fiksum dyrdum dostaje czekajac na nie ;D
OdpowiedzUsuń