Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 5.

Dedykacja dla Natalii, żeby ruszyła te swoje leniwe palce i skomentowała!
Powoli wprowadzam perspektywę Snape'a. Tu macie tylko prototyp. 
Kocham kończyć tak rozdziały <3
Komentujcie!

Po krótkim, niespokojnym śnie, Hermiona obudziła się dalej poddenerwowana. Podrapała się po czole i przewróciła na drugi bok, z nadzieją, że sen sam do niej przyjdzie. Było to jednak niemożliwe, gdyż za każdym razem, gdy zamykała oczy, widziała martwe ciało swojego profesora, a potem i Ginny, Harry'ego, Rona, pani Weasley i wielu innych ludzi, których kochała lub chociażby lubiła. A najgorsze było to, że w tych pół-snach nie mogła nic na to poradzić. Nie mogła też nic na to poradzić w prawdziwym życiu, jednak ten problem nie zdawał się jej aż tak dotkliwy.
Nadzieja na sen zniknęła wraz z pierwszymi promieniami słońca, które wdarły się do dormitorium. Jak zwykle wstała pierwsza i cicho czmychnęła do łazienki, aby nie obudzić swoich współlokatorek. Nie przepadała za nimi, jednak dziś – jak nigdy – nie chciała ich obudzić. Zamknęła się więc i na wszelki wypadek rzuciła zaklęcie wyciszające. Wskoczyła pod prysznic, który dał ukojenie jej zmrożonemu ciału. Zwykle w takim wypadku rzucała zaklęcie ocieplające, jednak tym razem nie miała na to siły, ani ochoty.
Po ubraniu mundurka mimowolnie spojrzała w lustro i niemal pogardliwie prychnęła. Głupia. Myślała, że czuje coś do profesora Snape'a, a tak naprawdę po prostu się o niego martwiła, jak o wszystkich. Wybuchnęła śmiechem. Zakochać się w Nietoperzu? To przecież niemożliwe! 'Opary z eliksirów chyba źle na mnie działają'- pomyślała i wyszła z łazienki. Po zabraniu swoich rzeczy lekkim, wolnym krokiem, ruszyła w stronę biblioteki, dalej z siebie szydząc. Z powodu braku zadań do odrobienia zabrała jakąś książkę i zaczęła czytać. Był to tani romans, po przeczytaniu którego Hermionę aż zemdliło.
-Jak się nie umie, to się nie pisze – myślała. - To obraża miano książki.
Niedługo potem przypomniała sobie temat swoich wcześniejszych przemyśleń i w drodze do Wielkiej Sali roztrząsała go jeszcze raz. 'Zakochać się w postrachu Hogwartu... Życia bym nie miała! Co za głupota, głupota, głupota...'. Jednak gdy usiadła przy stole Gryfonów nie było jej tak wesoło. Nie było ani Snape'a, ani Dumbledore'a, a McGonagall mało nie spadała z krzesła ze zmęczenia. Przełknęła ślinę i jeszcze raz rzuciła okiem na stół nauczycielski. Ci, którzy prawdopodobnie byli w Zakonie, wyglądali na zmartwionych, a cała reszta też entuzjazmem nie tryskała.
Nalała sobie soku i czekała na przyjaciół. Ku jej zdziwieniu pierwszy przyszedł wieczny śpioch, Ron. Usiadł koło niej i objął ramieniem, a ona ze zgrozą zdała sobie sprawę, że on się chyba nie za często myje.
-Cześć – zagadnął z już pełną buzią.
-Hej – odpowiedziała przez nos, żeby jakoś odizolować się od tego zapachu.
-Stało się coś? - zapytał przegryzając coś chrupiącego.
-Nie, czemu?
-Jakoś dziwnie brzmisz.
Na jej ratunek na szczęście przybyła Ginny i albo poczuła to samo, albo z wyrazu jej twarzy wyczytała co się dzieje, bo siadając szarpnęła ją za rękę i z entuzjazmem krzyknęła:
-Mama do mnie wczoraj napisała! Przyjeżdżasz na wakacje!
Hermiona uśmiechnęła się i wreszcie odetchnęła pełną pojemnością płuc, jednak już po chwili zdała sobie sprawę, z czym taki wyjazd by się wiązał?
-Naprawdę? - również pisnęła podniecona, a Ginewra odpowiedziała jej skinięciem.
Ron tam będzie, a skoro już tak często się do niej dobiera, to co będzie później!
Gdy po śniadaniu wyszła z przyjaciółką na błonia, wolała się upewnić.
-Na serio?
-No tak! - krzyknęła ruda. - Podobno Dumbledore się jej o to zapytał!
-A nie wiesz czemu się jej o to zapytał?
-Nie – zamyśliła się chwilę. - Ale podobno wszyscy nowi członkowie Zakonu mogą zostać na wakacje, na czele z Harry'm – ucieszyła się.
Po chwili ciszy, w której znalazły sobie miejsce przy jeziorze, Ginny zapytała:
-Nie masz już dość Rona?
Westchnęła ciężko.
-Mam.
-To czemu go nie rzucisz?
-Jakoś tak... Nie umiem. Naprawdę go kocham, ale jak brata i nie chcę go skrzywdzić.
-Hm... W takim razie on musi rzucić Ciebie.
-Co?
-Zachowuj się tak, żeby to on Cię rzucił.
-Wtedy już nie będzie jak dawniej...
-I myślisz, że jeszcze kiedykolwiek będzie? Co byś nie zrobiła, on i tak będzie to pamiętał...
-To już chyba lepiej będzie, jak ja go rzucę. Chyba mniej go skrzywdzę...
-A potem nie będziecie się do siebie odzywać i unikać się. Naprawdę chcesz, żeby wasza przyjaźń się tak skończyła?
-Mów, jeżeli masz lepszy pomysł.
-Powinnaś się zmienić w niego. To znaczy – nabrała powietrza i cicho się zaśmiała – jeść jak on, zachowywać się jak on...
-W życiu! Wiesz jak to by wyglądało! Gdybym się nagle zaczęła do niego dobierać w Pokoju Wspólnym?! - zaśmiała się.
-Jest aż tak źle? - zapytała śmiertelnie poważnie druga dziewczyna.
Skinęła.
-Koniec roku już za kilka dni, a w pobliżu rodziców się nie odważy – odezwała się niezbyt przekonująco.
-Powracając do wakacji - będę musiała porozmawiać z Dumbledore'm.
-Czemu?
-Nie do końca rozumiem, dlaczego mam wakacje spędzić u was... Nie mam nic przeciwko temu, ale chciałaby się dowiedzieć, czy coś się stało.
-Mi się wydaje, że chodzi o bezpieczeństwo twoich rodziców. Dodatkowo wstępujesz do Zakonu, więc wygodniej Ci będzie docierać na spotkania i w ogóle.
-Bardzo możliwe. Nawet sensowne. Tak, chyba o to chodzi.
-Wyobrażasz sobie, co będziemy mogły robić! Całe wakacje wspólnie!
-Nie ciesz się tak, trwa wojna! - przypomniała delikatnie.
-Co z tego! Może mi się uda Cię przekonać do latania na miotle!
-Wątpię...
-Jeszcze zobaczysz! - zatarła ręce.
-W zamian za to wtłukę ci do głowy eliksiry.
-Zero nauki, w te wakacje! Zero nauki!
Na takich właśnie przemyśleniach minął im czas do obiadu.

***
Bardzo często się zastanawiał, jak by się urządził na emeryturze. Wiedział już, że jego dworek nie wyglądałby jak ten. Tutaj ściany były wysokie, zbudowane z szarego marmuru, podłogi i sufity tak samo. Pokoje i korytarze oświetlane były małymi pochodniami, a okna przysłonięte grubymi kurtynami, przez co zawsze panował tu półmrok. Meble w stylu gotyckim były połączeniem marmuru i ciemnego dębu. Czasami pojawiał się zielony dywan, albo kominek, który nie dawał zbyt dużo ciepła. Było to najchłodniejsze miejsce jakie znał i wzdrygał się na myśl, że można by tu spędzić choć chwile. Sam ledwo wytrzymywał tu po kilka godzin w miesiącu. A spotkania stawały się częstsze, więc coraz więcej czasu tu spędzał.
Chyba przyzwyczaił się do tego, że podczas czarno magicznych klątw myślał o wszystkim, tylko nie o bólu. Stawało się to jednak coraz trudniejsze, gdyż jego życie było jednym wielkim pasmem bólu przygotowanym albo przez jego własnego ojca albo przez Voldemorta.
Często ich porównywał. Byli bezwzględni i nie oszczędzali nikogo. Nawet – a może szczególnie – kobiet i dzieci. I niewiele ich różniło, choć pojawiał się zasadnicza różnica – jego ojciec był mugolem.
Czarnemu Panu chyba znudziły się Cruciatusy czy Sectumsempry i wynajdywał nowe klątwy, żeby go karać. Przybrał skruszoną twarz pełną bólu i wyrzucił między zaklęciami:
-Przepraszam, panie, to moja wina.
-Oczywiście, że twoja! - zagrzmiało w komnacie, a w czerwonych oczach pojawiły się ogniki wściekłości. - To było twoje zadanie, którego nie wykonałeś, a teraz ponosisz za to karę. Następnym razem oddam Cię Belli, bo ona bardzo lubi wyżywać się na takich tchórzach jak ty, Severusie. - Nabrał ze świstem powietrza. - Po wszystkich bym się tego spodziewał, nawet po Lucjuszu, ale nie po Tobie! Najwyraźniej Cię przeceniałem.
Najwyraźniej Cię przeceniałem. Snape miał już serdecznie dość narzekania Voldemorta. Czy ten głupiec nie widzi, że jego najwierniejszy sługa jest szpiegiem Dumbledore'a?
-Doszły mnie słuchy, że dość częsty kontakt z tą szlamą, Granger – zaczął siadając, tym samym dał pozwolenie Snape'owi, żeby ten wstał.
-Tak, panie – skrzywił się teatralnie.
-Czy nie jest to sposobność, żeby przyprowadzić ją do mnie?
-Przykro mi, panie, jednakże Dumbledore pilnuje jej niemal tak samo jak Pottera, zauważyłby jej zniknięcie już po pięciu minutach i wywęszył kto to zrobił. Skutek byłby taki, że nie mógłbym Tobie, panie, przynosić najnowszych informacji ze spotkań Zakonu.
Czarnoksiężnik zamyślił się i spojrzał na niego.
-Dałbyś radę – przerwał na chwilę. - A może nie jesteś mi tak oddany, jak mi się wydaje?
-Panie, skąd w ogóle taka myśl?
-Już raz opuściłeś moje szeregi...
-Ale tylko po to, żeby zdobyć zaufanie Dumbledore'a i móc skuteczniej dla Ciebie szpiegować.
-Nie przerywaj mi! - wrzasnął i monolog zaklęć znów się zaczął.
Nie czuł zwykłego bólu, jaki czułby zwykły mugol, lecz ten czarodziejski. Jego układ nerwowy był już mocno zszargany, przez co bardziej wyczulony. Po jakimś czasie nie miał już nawet siły krzyczeć. Poddawał się mocy starając się nie myśleć o tym, co się z nim dzieje.
Po jakiejś długiej, bardzo długiej chwili poczuł, jak zaklęcie zostaje wycofane.
-Idź już – syknął Voldemort. - I pracuj nad sobą, Severusie.
Pomimo bólu pełen gracji wstał, ukłonił się lekko i wyszedł z powiewem szat.
Teleportował się prosto pod bramy Hogwartu, powoli się ściemniało, tylko z chatki Hagrida dochodziło światło. Ruszył do przodu co kilka kroków plując krwią. Miał kilka ran otwartych, jednak to obrażenia wewnętrzne były największe. Cudem doczołgał się do jeziora i padł na kolana. Nadzieja, że wreszcie skończy z tym światem i nie będzie się musiał użerać ze stadem dorastających szympansów i dwoma wszystkowiedzącymi panami, opuściła go w momencie, gdy do jego uszu dobiegł pisk:
-Pani profesorze!
Ku niemu biegły dwie Gryfoki, jedna młodsza o rok od drugiej – Granger i Weasley.
-Co robicie tak późno na błoniach? Pięć punktów od Gryffindoru – zachrypiał i wypluł trochę więcej krwi.
Nastolatki szybko uklękły koło niego i starsza szybko zabrała się do oglądnięcia powierzchownych ran.
-Trzeba wezwać panią Pomfrey – powiedziała przejęta.
-Nie! - warknął ostro i zakasłał kilka razy.
-To chociażby profesora Dumbledore'a.
Wypluł jeszcze więcej krwi.
-Miałem zamiar go powiadomić, ale dopiero jak znajdę się w swoich komnatach.
-Odprowadzimy pana – zaproponowała i kiwnęła w stronę Ginewry.
-Nie ma mowy!
Ale było już za późno, bo chwyciły go pod ramiona i ruszyły do drzwi wejściowych.
Korytarze opustoszały, jednak Snape i tak był wściekły. Gdziekolwiek się nie ruszył pojawiała się ta nieznośna Gryfonka, obrzucając go tysiącem pytań i cały czas się zamartwiając. Była zbyt prosta do rozpracowania – jedno spojrzenie na jej twarz i już było wszystko wiadomo. Nie miał bladego pojęcia jak poradzi sobie na wojnie, która jeszcze jej nie dotknęła.
-Nie tu! - warknął, gdy uczennice skierowały go w stronę sali do eliksirów. - Drzwi za laboratorium!
Odwrócili się i szli do przodu, aż na końcu korytarza zobaczyli marmurową ścianę.
-Ale tu nic nie ma, profesorze.
Snape chwycił swoją różdżkę i machnął kilka razy. Jak spod ziemi wyrosły wysokie, czarne drzwi, które z trudem pchnęły i weszły do środka.
Komnaty Mistrza Eliksirów były wspaniałym, wręcz przytulnym miejscem. Znajdował się tu duży kominek buchający ogniem, zielona, wygodna kanapa, ogromny, ciepły dywan i mnóstwo półek z książkami. Po dwóch stronach salonu, odgrodzonego od przedpokoju filarami, rozchodził się korytarz. Ściany obite były ciemno fioletową wygładziną, która sprawiała, że nie było tu tak zimno jak w innych częściach lochów. Wspięli się razem po kilku schodkach, a dziewczyny pomogły mu usiąść na sofie.
-Niech któraś z was pójdzie po Dumbledore – gdy tylko dokończył Ginny wystrzeliła z pokoju.
Snape przywołał masę eliksirów i wypił wszystkie, a Hermiona zauważyła, że rany powoli się zasklepiają.
-Ładne ma pan mieszkanie – przerwała niezręczną ciszę Gryfonka. - Sam pan je urządzał?
Po chwili obrzucona została zabijającym spojrzeniem.
-Tak – odpowiedział zdawkowo dając jej znak, że nie powinna pytać o zbyt wiele rzeczy.
-Mogłabym się dowiedzieć, dlaczego pana tyle nie było?
-Nie powinnaś się tym interesować, Granger, ale żeby twój pusty łeb otrzymał kilka informacji powiem, że szpieguję Śmierciożerców.
-To wiem. Ale co pana tam tyle zatrzymało?
-Czarny Pan.
-Dlaczego?
-Bo nie wykonałem zadania.
-Jakiego zadania?
-Ważnego.
-A na czym polegało?
Ledwo opanowywał furię.
-Nie interesuj się, Granger – warknął, a na jego czole pojawiła się pulsująca żyłka.
-Kto pyta, nie błądzi.
-W takim razie ty musisz być GPS-em.
-A pan nie musi być wredny! Ja chciałam tylko...
-Właśnie: do czego zmierzały Twoje pytania?
-Chciałam tylko wiedzieć... Przed czym się chronić?
-Masz zamiar chronić się przede mną?
-Nie, nie...
-Jednakże spędzasz ze mną po kilka godzin dziennie.
-Nie chodzi o pana!
-A o co?
-Niech pan przestanie!
-Kto pyta, nie błądzi!
Drzwi otworzyły się i do środka wpadli Dumbledore i McGonagall z Ginny schowaną gdzieś z tyłu.
-Severus? - niemal zapłakała kobieta. - Tobie nic nie jest! Dzięki, Merlinie! - krzyknęła rzucając mu się na szyję.
-Zostaw mnie, kobieto! - krzyknął próbując uwolnić się z żelaznego uścisku. - Chociaż fakt, gdybym umarł, nie znalazłabyś nikogo kto tak sprawnie przygotowuje eliksir na kaca.
Profesor spłonęła w lekkim rumieńcu prostując się.
-Bo na przykład tydzień temu...
-Severusie, tu są uczennice!
Snape uśmiechnął się wrednie, a Dumbledore powiedział:
-Trzeba jak najszybciej powiadomić Tonks i Moody'ego, że Severus wrócił – spojrzał na opiekunkę domu lwa, która szybko wybiegła. - A drogie panie co tu robią?
-My znalazłyśmy profesora Snape'a – odpowiedziała Hermiona zając nieśmiałość Ginny wobec nauczycieli – koło jeziora.
-Co robiłyście tam o takiej porze?
-Yyy... - zawahała się przez chwilę, nie chcąc, aby jej przyjaciel wpadł w tarapaty. - Wracałyśmy od Hagrida, ponieważ pomagałyśmy mu ze sklątkami.
-Rozumiem, 10 punktów dla waszego domu za pomoc nauczycielowi, a teraz nalegałbym, żebyście wróciły do swoich dormitorium.
Gdy mężczyźni zostali sami nikt już nie ograniczał pytań.
-Dlaczego Cię tak długo nie było? Wysłałem już ludzi w poszukiwaniach.
-Wybacz, że popsułem Ci plany – mruknął sarkastycznie. - Po dość długim spotkaniu musiałem zostać na noc, potem szybko wyruszaliśmy na misję, która się nie powiodła i za to oberwałem.
-Jaka misja? - spytał dyrektor. - Tylko błagam, Severusie, szczerze, to ważne.
-Mieliśmy złapać Granger.

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobry rozdział, z resztą jak zawsze ;)
    Weny!
    Miona22

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za SPAM, ale nie widzę odpowiedniej do tego zakładki.


    Serdecznie zapraszam na nowo powstałe STOWARZYSZENIE SEVMIONE , które gromadzi różnorakie historie o Hermionie Granger i Severusie Snapie, ich autorów, a także czytelników. Może właśnie w Stowarzyszeniu Sevmione znajdziesz swoich przyszłych czytelników, albo blog, który Cię zaciekawi?
    Wejdź i sam się przekonaj!

    STOWARZYSZENIE SEVMIONE

    OdpowiedzUsuń
  3. Z perspektywy Severusa <3 no i pomysł Ginny, żeby Hermiona zachowywała się jak Ron rozwalil mnie normalnie :D weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Chociaż fakt, gdybym umarł, nie znalazłabyś nikogo kto tak sprawnie przygotowuje eliksir na kaca." ROZWALIŁO MNIE TO ZDANIE. XD

    Taiyo

    OdpowiedzUsuń
  5. -Kto pyta, nie błądzi.
    -W takim razie ty musisz być GPS-em.
    Padłam. xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha z tym eliksirem na kaca to dowaliłaś XD
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  7. Tekst z GPS-em byl the best xd W ogóle super rozdzial :D Nie sadzilam ze Sev ma tak dobre poczucie humoru XD
    Meg

    OdpowiedzUsuń