Powoli wprowadzam perspektywę Snape'a. Tu macie tylko prototyp.
Kocham kończyć tak rozdziały <3
Komentujcie!
Po krótkim, niespokojnym śnie,
Hermiona obudziła się dalej poddenerwowana. Podrapała się po
czole i przewróciła na drugi bok, z nadzieją, że sen sam do niej
przyjdzie. Było to jednak niemożliwe, gdyż za każdym razem, gdy
zamykała oczy, widziała martwe ciało swojego profesora, a potem i
Ginny, Harry'ego, Rona, pani Weasley i wielu innych ludzi, których
kochała lub chociażby lubiła. A najgorsze było to, że w tych
pół-snach nie mogła nic na to poradzić. Nie mogła też nic na to
poradzić w prawdziwym życiu, jednak ten problem nie zdawał się
jej aż tak dotkliwy.
Nadzieja na sen zniknęła wraz z
pierwszymi promieniami słońca, które wdarły się do dormitorium.
Jak zwykle wstała pierwsza i cicho czmychnęła do łazienki, aby
nie obudzić swoich współlokatorek. Nie przepadała za nimi, jednak
dziś – jak nigdy – nie chciała ich obudzić. Zamknęła się
więc i na wszelki wypadek rzuciła zaklęcie wyciszające. Wskoczyła
pod prysznic, który dał ukojenie jej zmrożonemu ciału. Zwykle w
takim wypadku rzucała zaklęcie ocieplające, jednak tym razem nie
miała na to siły, ani ochoty.
Po ubraniu mundurka mimowolnie
spojrzała w lustro i niemal pogardliwie prychnęła. Głupia.
Myślała, że czuje coś do profesora Snape'a, a tak naprawdę po
prostu się o niego martwiła, jak o wszystkich. Wybuchnęła
śmiechem. Zakochać się w Nietoperzu? To przecież niemożliwe!
'Opary z eliksirów chyba źle na mnie działają'- pomyślała i
wyszła z łazienki. Po zabraniu swoich rzeczy lekkim, wolnym
krokiem, ruszyła w stronę biblioteki, dalej z siebie szydząc. Z
powodu braku zadań do odrobienia zabrała jakąś książkę i
zaczęła czytać. Był to tani romans, po przeczytaniu którego
Hermionę aż zemdliło.
-Jak się nie umie, to się nie pisze –
myślała. - To obraża miano książki.
Niedługo potem przypomniała sobie
temat swoich wcześniejszych przemyśleń i w drodze do Wielkiej Sali
roztrząsała go jeszcze raz. 'Zakochać się w postrachu Hogwartu...
Życia bym nie miała! Co za głupota, głupota, głupota...'. Jednak
gdy usiadła przy stole Gryfonów nie było jej tak wesoło. Nie było
ani Snape'a, ani Dumbledore'a, a McGonagall mało nie spadała z
krzesła ze zmęczenia. Przełknęła ślinę i jeszcze raz rzuciła
okiem na stół nauczycielski. Ci, którzy prawdopodobnie byli w
Zakonie, wyglądali na zmartwionych, a cała reszta też entuzjazmem
nie tryskała.
Nalała sobie soku i czekała na
przyjaciół. Ku jej zdziwieniu pierwszy przyszedł wieczny śpioch,
Ron. Usiadł koło niej i objął ramieniem, a ona ze zgrozą zdała
sobie sprawę, że on się chyba nie za często myje.
-Cześć – zagadnął z już pełną
buzią.
-Hej – odpowiedziała przez nos, żeby
jakoś odizolować się od tego zapachu.
-Stało się coś? - zapytał
przegryzając coś chrupiącego.
-Nie, czemu?
-Jakoś dziwnie brzmisz.
Na jej ratunek na szczęście przybyła
Ginny i albo poczuła to samo, albo z wyrazu jej twarzy wyczytała co
się dzieje, bo siadając szarpnęła ją za rękę i z entuzjazmem
krzyknęła:
-Mama do mnie wczoraj napisała!
Przyjeżdżasz na wakacje!
Hermiona uśmiechnęła się i wreszcie
odetchnęła pełną pojemnością płuc, jednak już po chwili zdała
sobie sprawę, z czym taki wyjazd by się wiązał?
-Naprawdę? - również pisnęła
podniecona, a Ginewra odpowiedziała jej skinięciem.
Ron tam będzie, a skoro już tak
często się do niej dobiera, to co będzie później!
Gdy po śniadaniu wyszła z
przyjaciółką na błonia, wolała się upewnić.
-Na serio?
-No tak! - krzyknęła ruda. - Podobno
Dumbledore się jej o to zapytał!
-A nie wiesz czemu się jej o to
zapytał?
-Nie – zamyśliła się chwilę. -
Ale podobno wszyscy nowi członkowie Zakonu mogą zostać na wakacje,
na czele z Harry'm – ucieszyła się.
Po chwili ciszy, w której znalazły
sobie miejsce przy jeziorze, Ginny zapytała:
-Nie masz już dość Rona?
Westchnęła ciężko.
-Mam.
-To czemu go nie rzucisz?
-Jakoś tak... Nie umiem. Naprawdę go
kocham, ale jak brata i nie chcę go skrzywdzić.
-Hm... W takim razie on musi rzucić
Ciebie.
-Co?
-Zachowuj się tak, żeby to on Cię
rzucił.
-Wtedy już nie będzie jak dawniej...
-I myślisz, że jeszcze kiedykolwiek
będzie? Co byś nie zrobiła, on i tak będzie to pamiętał...
-To już chyba lepiej będzie, jak ja
go rzucę. Chyba mniej go skrzywdzę...
-A potem nie będziecie się do siebie
odzywać i unikać się. Naprawdę chcesz, żeby wasza przyjaźń się
tak skończyła?
-Mów, jeżeli masz lepszy pomysł.
-Powinnaś się zmienić w niego. To
znaczy – nabrała powietrza i cicho się zaśmiała – jeść jak
on, zachowywać się jak on...
-W życiu! Wiesz jak to by wyglądało!
Gdybym się nagle zaczęła do niego dobierać w Pokoju Wspólnym?! -
zaśmiała się.
-Jest aż tak źle? - zapytała
śmiertelnie poważnie druga dziewczyna.
Skinęła.
-Koniec roku już za kilka dni, a w
pobliżu rodziców się nie odważy – odezwała się niezbyt
przekonująco.
-Powracając do wakacji - będę
musiała porozmawiać z Dumbledore'm.
-Czemu?
-Nie do końca rozumiem, dlaczego mam
wakacje spędzić u was... Nie mam nic przeciwko temu, ale chciałaby
się dowiedzieć, czy coś się stało.
-Mi się wydaje, że chodzi o
bezpieczeństwo twoich rodziców. Dodatkowo wstępujesz do Zakonu,
więc wygodniej Ci będzie docierać na spotkania i w ogóle.
-Bardzo możliwe. Nawet sensowne. Tak,
chyba o to chodzi.
-Wyobrażasz sobie, co będziemy mogły
robić! Całe wakacje wspólnie!
-Nie ciesz się tak, trwa wojna! -
przypomniała delikatnie.
-Co z tego! Może mi się uda Cię
przekonać do latania na miotle!
-Wątpię...
-Jeszcze zobaczysz! - zatarła ręce.
-W zamian za to wtłukę ci do głowy
eliksiry.
-Zero nauki, w te wakacje! Zero nauki!
Na takich właśnie przemyśleniach
minął im czas do obiadu.
***
Bardzo często się zastanawiał, jak
by się urządził na emeryturze. Wiedział już, że jego dworek nie
wyglądałby jak ten. Tutaj ściany były wysokie, zbudowane z
szarego marmuru, podłogi i sufity tak samo. Pokoje i korytarze
oświetlane były małymi pochodniami, a okna przysłonięte grubymi
kurtynami, przez co zawsze panował tu półmrok. Meble w stylu
gotyckim były połączeniem marmuru i ciemnego dębu. Czasami
pojawiał się zielony dywan, albo kominek, który nie dawał zbyt
dużo ciepła. Było to najchłodniejsze miejsce jakie znał i
wzdrygał się na myśl, że można by tu spędzić choć chwile. Sam
ledwo wytrzymywał tu po kilka godzin w miesiącu. A spotkania
stawały się częstsze, więc coraz więcej czasu tu spędzał.
Chyba przyzwyczaił się do tego, że
podczas czarno magicznych klątw myślał o wszystkim, tylko nie o
bólu. Stawało się to jednak coraz trudniejsze, gdyż jego życie
było jednym wielkim pasmem bólu przygotowanym albo przez jego
własnego ojca albo przez Voldemorta.
Często ich porównywał. Byli
bezwzględni i nie oszczędzali nikogo. Nawet – a może szczególnie
– kobiet i dzieci. I niewiele ich różniło, choć pojawiał się
zasadnicza różnica – jego ojciec był mugolem.
Czarnemu Panu chyba znudziły się
Cruciatusy czy Sectumsempry i wynajdywał nowe klątwy, żeby go
karać. Przybrał skruszoną twarz pełną bólu i wyrzucił między
zaklęciami:
-Przepraszam, panie, to moja wina.
-Oczywiście, że twoja! - zagrzmiało
w komnacie, a w czerwonych oczach pojawiły się ogniki wściekłości.
- To było twoje zadanie, którego nie wykonałeś, a teraz ponosisz
za to karę. Następnym razem oddam Cię Belli, bo ona bardzo lubi
wyżywać się na takich tchórzach jak ty, Severusie. - Nabrał ze
świstem powietrza. - Po wszystkich bym się tego spodziewał, nawet
po Lucjuszu, ale nie po Tobie! Najwyraźniej Cię przeceniałem.
Najwyraźniej
Cię przeceniałem. Snape miał
już serdecznie dość narzekania Voldemorta. Czy ten głupiec nie
widzi, że jego najwierniejszy
sługa jest szpiegiem Dumbledore'a?
-Doszły
mnie słuchy, że dość częsty kontakt z tą szlamą, Granger –
zaczął siadając, tym samym dał pozwolenie Snape'owi, żeby ten
wstał.
-Tak,
panie – skrzywił się teatralnie.
-Czy
nie jest to sposobność, żeby przyprowadzić ją do mnie?
-Przykro
mi, panie, jednakże Dumbledore pilnuje jej niemal tak samo jak
Pottera, zauważyłby jej zniknięcie już po pięciu minutach i
wywęszył kto to zrobił. Skutek byłby taki, że nie mógłbym
Tobie, panie, przynosić najnowszych informacji ze spotkań Zakonu.
Czarnoksiężnik
zamyślił się i spojrzał na niego.
-Dałbyś
radę – przerwał na chwilę. - A może nie jesteś mi tak oddany,
jak mi się wydaje?
-Panie,
skąd w ogóle taka myśl?
-Już
raz opuściłeś moje szeregi...
-Ale
tylko po to, żeby zdobyć zaufanie Dumbledore'a i móc skuteczniej
dla Ciebie szpiegować.
-Nie
przerywaj mi! - wrzasnął i monolog zaklęć znów się zaczął.
Nie
czuł zwykłego bólu, jaki czułby zwykły mugol, lecz ten
czarodziejski. Jego układ nerwowy był już mocno zszargany, przez
co bardziej wyczulony. Po jakimś czasie nie miał już nawet siły
krzyczeć. Poddawał się mocy starając się nie myśleć o tym, co
się z nim dzieje.
Po
jakiejś długiej, bardzo długiej chwili poczuł, jak zaklęcie
zostaje wycofane.
-Idź
już – syknął Voldemort. - I pracuj nad sobą, Severusie.
Pomimo
bólu pełen gracji wstał, ukłonił się lekko i wyszedł z
powiewem szat.
Teleportował
się prosto pod bramy Hogwartu, powoli się ściemniało, tylko z
chatki Hagrida dochodziło światło. Ruszył do przodu co kilka
kroków plując krwią. Miał kilka ran otwartych, jednak to
obrażenia wewnętrzne były największe. Cudem doczołgał się do
jeziora i padł na kolana. Nadzieja, że wreszcie skończy z tym
światem i nie będzie się musiał użerać ze stadem dorastających
szympansów i dwoma wszystkowiedzącymi panami, opuściła go w
momencie, gdy do jego uszu dobiegł pisk:
-Pani
profesorze!
Ku
niemu biegły dwie Gryfoki, jedna młodsza o rok od drugiej –
Granger i Weasley.
-Co
robicie tak późno na błoniach? Pięć punktów od Gryffindoru –
zachrypiał i wypluł trochę więcej krwi.
Nastolatki
szybko uklękły koło niego i starsza szybko zabrała się do
oglądnięcia powierzchownych ran.
-Trzeba
wezwać panią Pomfrey – powiedziała przejęta.
-Nie!
- warknął ostro i zakasłał kilka razy.
-To
chociażby profesora Dumbledore'a.
Wypluł
jeszcze więcej krwi.
-Miałem
zamiar go powiadomić, ale dopiero jak znajdę się w swoich
komnatach.
-Odprowadzimy
pana – zaproponowała i kiwnęła w stronę Ginewry.
-Nie
ma mowy!
Ale
było już za późno, bo chwyciły go pod ramiona i ruszyły do
drzwi wejściowych.
Korytarze
opustoszały, jednak Snape i tak był wściekły. Gdziekolwiek się
nie ruszył pojawiała się ta nieznośna Gryfonka, obrzucając go
tysiącem pytań i cały czas się zamartwiając. Była zbyt prosta
do rozpracowania – jedno spojrzenie na jej twarz i już było
wszystko wiadomo. Nie miał bladego pojęcia jak poradzi sobie na
wojnie, która jeszcze jej nie dotknęła.
-Nie
tu! - warknął, gdy uczennice skierowały go w stronę sali do
eliksirów. - Drzwi za laboratorium!
Odwrócili
się i szli do przodu, aż na końcu korytarza zobaczyli marmurową
ścianę.
-Ale
tu nic nie ma, profesorze.
Snape
chwycił swoją różdżkę i machnął kilka razy. Jak spod ziemi
wyrosły wysokie, czarne drzwi, które z trudem pchnęły i weszły
do środka.
Komnaty
Mistrza Eliksirów były wspaniałym, wręcz przytulnym miejscem.
Znajdował się tu duży kominek buchający ogniem, zielona, wygodna
kanapa, ogromny, ciepły dywan i mnóstwo półek z książkami. Po
dwóch stronach salonu, odgrodzonego od przedpokoju filarami,
rozchodził się korytarz. Ściany obite były ciemno fioletową
wygładziną, która sprawiała, że nie było tu tak zimno jak w
innych częściach lochów. Wspięli się razem po kilku schodkach, a
dziewczyny pomogły mu usiąść na sofie.
-Niech
któraś z was pójdzie po Dumbledore – gdy tylko dokończył Ginny
wystrzeliła z pokoju.
Snape
przywołał masę eliksirów i wypił wszystkie, a Hermiona
zauważyła, że rany powoli się zasklepiają.
-Ładne
ma pan mieszkanie – przerwała niezręczną ciszę Gryfonka. - Sam
pan je urządzał?
Po
chwili obrzucona została zabijającym spojrzeniem.
-Tak –
odpowiedział zdawkowo dając jej znak, że nie powinna pytać o zbyt
wiele rzeczy.
-Mogłabym
się dowiedzieć, dlaczego pana tyle nie było?
-Nie
powinnaś się tym interesować, Granger, ale żeby twój pusty łeb
otrzymał kilka informacji powiem, że szpieguję Śmierciożerców.
-To
wiem. Ale co pana tam tyle zatrzymało?
-Czarny
Pan.
-Dlaczego?
-Bo
nie wykonałem zadania.
-Jakiego
zadania?
-Ważnego.
-A na
czym polegało?
Ledwo
opanowywał furię.
-Nie
interesuj się, Granger – warknął, a na jego czole pojawiła się
pulsująca żyłka.
-Kto
pyta, nie błądzi.
-W
takim razie ty musisz być GPS-em.
-A pan
nie musi być wredny! Ja chciałam tylko...
-Właśnie:
do czego zmierzały Twoje pytania?
-Chciałam
tylko wiedzieć... Przed czym się chronić?
-Masz
zamiar chronić się przede mną?
-Nie,
nie...
-Jednakże
spędzasz ze mną po kilka godzin dziennie.
-Nie
chodzi o pana!
-A o
co?
-Niech
pan przestanie!
-Kto
pyta, nie błądzi!
Drzwi
otworzyły się i do środka wpadli Dumbledore i McGonagall z Ginny
schowaną gdzieś z tyłu.
-Severus?
- niemal zapłakała kobieta. - Tobie nic nie jest! Dzięki,
Merlinie! - krzyknęła rzucając mu się na szyję.
-Zostaw
mnie, kobieto! - krzyknął próbując uwolnić się z żelaznego
uścisku. - Chociaż fakt, gdybym umarł, nie znalazłabyś nikogo
kto tak sprawnie przygotowuje eliksir na kaca.
Profesor
spłonęła w lekkim rumieńcu prostując się.
-Bo na
przykład tydzień temu...
-Severusie,
tu są uczennice!
Snape
uśmiechnął się wrednie, a Dumbledore powiedział:
-Trzeba
jak najszybciej powiadomić Tonks i Moody'ego, że Severus wrócił –
spojrzał na opiekunkę domu lwa, która szybko wybiegła. - A drogie
panie co tu robią?
-My
znalazłyśmy profesora Snape'a – odpowiedziała Hermiona zając
nieśmiałość Ginny wobec nauczycieli – koło jeziora.
-Co
robiłyście tam o takiej porze?
-Yyy...
- zawahała się przez chwilę, nie chcąc, aby jej przyjaciel wpadł
w tarapaty. - Wracałyśmy od Hagrida, ponieważ pomagałyśmy mu ze
sklątkami.
-Rozumiem,
10 punktów dla waszego domu za pomoc nauczycielowi, a teraz
nalegałbym, żebyście wróciły do swoich dormitorium.
Gdy
mężczyźni zostali sami nikt już nie ograniczał pytań.
-Dlaczego
Cię tak długo nie było? Wysłałem już ludzi w poszukiwaniach.
-Wybacz,
że popsułem Ci plany – mruknął sarkastycznie. - Po dość
długim spotkaniu musiałem zostać na noc, potem szybko wyruszaliśmy
na misję, która się nie powiodła i za to oberwałem.
-Jaka
misja? - spytał dyrektor. - Tylko błagam, Severusie, szczerze, to
ważne.
-Mieliśmy
złapać Granger.
Jak ja kocham wizje Seva :3
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział, z resztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńWeny!
Miona22
Przepraszam za SPAM, ale nie widzę odpowiedniej do tego zakładki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowo powstałe STOWARZYSZENIE SEVMIONE , które gromadzi różnorakie historie o Hermionie Granger i Severusie Snapie, ich autorów, a także czytelników. Może właśnie w Stowarzyszeniu Sevmione znajdziesz swoich przyszłych czytelników, albo blog, który Cię zaciekawi?
Wejdź i sam się przekonaj!
STOWARZYSZENIE SEVMIONE
Z perspektywy Severusa <3 no i pomysł Ginny, żeby Hermiona zachowywała się jak Ron rozwalil mnie normalnie :D weny!
OdpowiedzUsuń"Chociaż fakt, gdybym umarł, nie znalazłabyś nikogo kto tak sprawnie przygotowuje eliksir na kaca." ROZWALIŁO MNIE TO ZDANIE. XD
OdpowiedzUsuńTaiyo
-Kto pyta, nie błądzi.
OdpowiedzUsuń-W takim razie ty musisz być GPS-em.
Padłam. xD
Haha z tym eliksirem na kaca to dowaliłaś XD
OdpowiedzUsuńLuna
Tekst z GPS-em byl the best xd W ogóle super rozdzial :D Nie sadzilam ze Sev ma tak dobre poczucie humoru XD
OdpowiedzUsuńMeg