Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 12.

Jest i kolejny rozdział, pierwszy zbetowany przez Pannę Snape, której bardzo dziękuje. 
Chciałam wam także podziękować za wszystkie komentarze. I fajnie by było, gdyby osoby piszące z anonima jakoś się podpisywały, żebym mogła was rozróżnić :D
Naprawdę staram się pisać, ale często brakuje mi weny, więc musicie mi to wybaczyć.
Na dziś to tyle ogłoszeń parafialnych, zapraszam do czytania i komentowania :D

Ruszyła za Dumbledore'm dalej podziwiając wnętrze. Po drodze zwróciła uwagę na wzory na drzwiach. Przedstawiały one mityczne stworzenia w typowych dla nich sytuacjach. Driady przeczesujące włosy, tańczących wokół ogniska satyrów, syreny, wabiące niewinnych mężczyzn i olbrzymów, pożywiających się mięsem. Najwspanialsze jednakże było to, że z każdej postaci wydobyte było piękno, pokazane poprzez najdrobniejszy szczegół.
-Będziesz tu tak stała, czy się wreszcie ruszysz? - syknął Snape, co sprawiło, że zadrżała.
Postąpiła parę kroków i podziwiała kolejne, majestatyczne wnętrze. Po jednej stronie ściany okrągłego, lecz małego pokoju widniały okna, przedstawiające rozległe pagórki, pola i dalekie góry oraz lasy, oświetlone przez słońce na bezchmurnym niebie. Od razu wyczuła tu magię i zdawała sobie sprawę, że przecież są pod ziemią i to nie może być prawda, jednakże wywarło to na niej wielkie wrażenie. Reszta ściany pokryta była jasnym marmurem, który odbijał światło. Na okrągłym, uwypuklonym sklepieniu malowały się małe aniołki, patrzące słodko w dół. Znajdował się tu także duży kominek, w którym Dyrektor zapalił ogień, a naprzeciwko niego stała niebieska sofa i dwa duże fotele tego samego koloru, które dzielił drewniany stolik na kawę. Usiadła w jednym z nich, Snape w drugim, a Dumbledore rozłożył się wygodnie na kanapie.
-Postarajcie się słuchać mnie uważnie – rozpoczął czarodziej, lekko gładząc swoją siwą brodę. - O miejscu, w którym się znajdujecie nie wie praktycznie nikt z żywych, oprócz naszej trójki. Jest to dom czarodzieja, który wielokrotnie przyczynił się do rozwoju świata czarodziejskiego, lecz nie chciał rozgłosu, więc działał pod różnymi, fałszywymi nazwiskami. Nie jest jednak ważne to, kim był. Jesteście tutaj zupełnie sami, okolicę zabezpieczyłem w taki sposób, aby nikt w promieniu kilometra nie mógł się tu dostać. Kominek jest niepodłączony. Jedyną drogą, żeby opuścić to miejsce są miotły, bądź to, co zrobiliśmy dzisiaj. Macie tutaj opisane, jak się stąd wydostać – powiedział dyrektor, pogrzebał chwilę w kieszeni i wyciągną kawałek pergaminu, a następnie położył go na stole. - Aby to odczytać stuknijcie dwa razy różdżką i powiedzcie 'klucz', a wtedy wszystko wam się pokaże. Jednakże pragnąłbym, abyście się stąd nie ruszali. Jedynie na wezwanie, Severusie. Nie będziecie mieć żadnej służby, jedzenie znajduje się w spiżarni, którą na pewno znajdziecie i powinno wam go póki co starczyć, tak samo składników do eliksirów, które macie w laboratorium. W razie czego kontaktujcie się ze mną, wszystko macie na kartce. - Nabrał powietrza i spojrzał na nią poważnie. - Panno Granger, czy mogłaby pani nas zostawić na chwilę samych? Niech się pani rozglądnie i rozpakuje...
Pomimo tego, że jego twarz była spokojna, aż uspokajająca, coś nie pasowało jej w jego głosie, w którym mieszała się stal i niepewność.
-Oczywiście – uśmiechnęła się lekko i wyszła na ogromny hol.
Na początku nie była pewna, co ma najpierw odwiedzić, lecz nie chcąc wiele myśleć ruszyła przed siebie, do drzwi naprzeciwko, które wyglądały identycznie, jak te do salonu. Pchnęła je mocno, wcześniej nie zdając sobie sprawy z tego, jakie są ciężkie i jej oczom ukazał się podłużny stół, przy którym zmieściłoby się piętnaście osób. Był zrobiony z ciemnego drewna ze srebrnymi elementami na rogach. Krzesła, duże, obite czerwonym jedwabiem, stały wokół niego. Marmurowe ściany pokryte były starymi gobelinami, a całość oświetlał ogromny, złoty żyrandol zwisający z sufitu, na którym paliło się na oko ze sto świeczek. Hermiona obeszła jadalnie dookoła, znajdując w rogu, między dwoma gobelinami przedstawiającymi walkę ze smokiem, najzwyklejsze drzwi, które pchnęła i weszła do środka. Znalazła się w zbudowanej ze złota kuchni, w której wszystko błyszczało. Znajdowały się tu wszystkie przyrządy służące do gotowania. Nie znajdując tu nic ciekawego, wróciła do jadalni. Wyszła z sali i ruszyła schodami w górę, a jej kroki odbijały się echem pomiędzy ścianami.
Gdy znalazła się na szczycie, zdyszana, gdyż naliczyła 250 schodów, oparła się o barierkę. Nad jej głową dalej górowało sztuczne niebo. Kilka metrów od linii schodów, na ścianie, widniało greckie malowidło, przedstawiające bibliotekę z tysiącem czytelników. Barierka okrążała schody. Hermiona ruszyła do przodu. Hol był kwadratowy i na całej odległości ścian znajdowały się drzwi, między którymi wisiały obrazy przedstawiające małe wioski. Wejście okalały firanki z tiulu.
Gryfonka nacisnęła pierwszą złotą klamkę, od pierwszych białych drzwi i weszła do środka, do ogromnej biblioteki. W środku znajdowały się jedynie ogromne regały z tysiącami książek, lecz gdy doszła do końca pomieszczenia, znalazła dwa zielone, wygodne fotele, stojące naprzeciwko kominka i mały drewniany stoliczek. Światło pochodziło ze świec zawieszonych pod sufitem.
Wyszła z powrotem na korytarz, obiecując sobie, że jeszcze tam wróci. Podeszła do następnych, identycznych drzwi, tym razem obwieszonych niebieskim, a nie żółtym materiałem. Na środku pomieszczenia stały dwa, stalowe stoły. Ściany i podłoga zbudowane były z marmuru, a sklepienie świeciło białym blaskiem, przez co było tu nienaturalnie jasno. W kącie stały drewniane, solidne drzwi, za którymi znajdował się schowek ze składnikami do eliksirów oraz kotłami, chochlami i innymi narzędziami, potrzebnymi do przygotowania wywarów. Zauważyła, że ściana koło wyjścia ma poziom wgłębienia, przez co wyglądała jak półka. Rozejrzała się jeszcze raz dookoła, lecz nic więcej nie zwróciło jej uwagi, więc wyszła i pchnęła kolejne drzwi.
Ściany pokryte były turkusowym materiałem. Na środku stał solidny stół, a po jego dwóch stronach potężne fotele, jeden zielony, drugi niebieski. Jedną ścianę pokrywały półki, niektóre puste, inne zapełnione książkami lub stosami papierów. A na drugiej, prostopadłej do niej, znajdowało się niewielkie okno w dębowych okiennicach. Na biurku stała jedynie zielona lampka, a w szufladach znajdowały się długopisy i puste pergaminy.
Wyszła i przeszła koło malowidła przedstawiającego greckich Bogów i otworzyła kolejne drzwi, otoczone czarnym tiulem. Była to bez wątpienia sypialnia, lecz wszystko, oprócz idealnie białych ścian było tu czarne – szafa, łóżko, pościel, szafka nocna i kredens. Stwierdziła, że tą sypialnie odda Snape'owi, więc ruszyła dalej.
W następnym pomieszczeniu znajdowała się ogromna łazienka. Ścianę pokrywał biały marmuru, ze sklepienia zwisał niewielki żyrandol. Oprócz umywalki, ubikacji, lustra i dwóch mały szafek, naprzeciwko drzwi znajdowała się ogromna wanna. Byłą głęboka na przynajmniej metr i otaczały ją kurki. Gdy odkręciła jeden, zaczęła lać się zielona woda. Sufit nad wanną pokazywał niebo, takie samo jak na korytarzu.
Weszła do ostatniego pomieszczenia na tym piętrze. Była to sypialnia, lecz zupełnie inna niż ta, którą odwiedziła wcześniej. Ściany były jasno niebieskie, a sklepienie przypominało gwieździste niebo. Głównym meblem w pokoju było ogromne łóżko, zasłane kremową pościelą, lecz znajdowała tu się także szafa, kredens i szafka nocna, wszystko z jasnego drewna. Na ścianach wisiały zdjęcia Londynu – najpiękniejsze zdjęcia, jakie kiedykolwiek widziała. Rozpakowała się szybko, gdyż zdecydowała się zająć ten pokój, po czym usiadła na łóżku i zaczęła myśleć.
Wydawało jej się, że wczorajsza sytuacja w której znalazła się ze Snape'm mogła się jej jedynie przyśnić. Przecież Ginny mówiła, że mamrotała coś przez sen, więc było to bardzo możliwe. Zawsze miewała bardzo realistyczne sny.
Ale z drugiej strony, skąd wiedziałaby, jak Snape się tam czuł i dlaczego? Może intuicja...
Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać: porozmawiać z Mistrzem Eliksirów.
Na nogach z waty zeszła na parter, lecz z salonu dalej dochodziły głosy, rozglądnęła się więc, aż zauważyła, że pod schodami znajduje się wejście. Był to korytarz prowadzący w dół, którym ruszyła do przodu, aż doszła do piwnicy, oświetlonej gdzieniegdzie małymi pochodniami. Była to spiżarnia. Na pierwszych półkach znajdował się alkohol, mnóstwo alkoholu, wszystkie jego rodzaje. Dalej inne produkty spożywcze, jak ser czy mleko. Nigdzie nie znalazła daty ważności, lecz wszystko wyglądało na świeże.
Wróciła do holu w momencie, gdy drzwi od salonu się otworzyły. Wyszedł z nich Dumbledore, pożegnał się z nią i ruszył w stronę labiryntu. Przez chwilę zawahała się, po czym weszła do salonu.
Snape siedział tam gdzie wcześniej, wyglądał na zdenerwowanego, lecz gdy ją usłyszał, z powrotem przyjął maskę obojętności. Usiadła na drugim fotelu i lekko odchrząknęła. W odpowiedzi spojrzał na nią z uniesioną brwią. Nie zbierało się na to, żeby zaczął rozmowę, więc wzięła sprawy w swoje ręce.
-Jak się panu dzisiaj spało? - zapytała najzwyklejszym tonem, na jaki tylko mogła się zmusić, lecz szybko zrozumiała, jak głupio zabrzmiało jej pytanie.
-O co ci chodzi? - warknął, nie mając najwyraźniej ochoty na rozmowę z nią.
-O nic! Naprawdę! Chciałam tylko wiedzieć, czy coś może pana nie obudziło?
-A co ci do tego, Granger?
-Tak tylko pytam.
-W takim razie zamknij lepiej swój dziób i zrób coś pożytecznego!
-To znaczy? - spytała cicho.
-Idź po notatki! Od czegoś musimy zacząć!
Ostatnie zdanie wypowiedział głosem tak przepełnionym nienawiścią, wściekłością i szorstkością, że od razu wstała i niemalże biegiem ruszyła w stronę zajętego przez siebie pokoju.
Chyba jednak mi się śniło – pomyślała i wpadła o pokoju z takim impetem, że zdjęcia Londynu aż się zatrzęsły. Machnęła różdżką i lewitowała za sobą stos papierów, wracając do salonu. Położyła kartki na stole, zabrała kilka z góry i zaczęła je przeglądać.
Na tych stronach zawsze jej coś nie pasowało, jednakże zawsze uznawała, że jest przeczulona. Lecz teraz, gdy przyjrzała się tym zapiskom dokładniej, zaczęła wszystko rozumieć. Tojad żółty nie mógł być złączony z liściem Mandragory, gdyż te dwa składniki się wykluczały, a na dodatek miały za słabą moc. Gdyby tylko zamienić Mandragorę na coś innego, także żyjącego, tylko bardziej aktywnie, z większymi możliwościami regeneracji, a jednocześnie mocą leczenia.
Pierwsze do głowy wpadły jej krople feniksa, lecz ten składnik mógł zaburzyć pracę organizmu, więc co... Na pewno jest taki składnik, który by tu pasował.
Wytężyła swój umysł, przeglądnęła w pamięci wszystkie książki o eliksirach, a także zwierzętach i roślinach, które znała. Miała już wytłumaczyć wszystko Snape'owi, gdy nagle doznała olśnienia.
-Krew dwugłowego jednorożca! - krzyknęła, a nauczyciel spojrzał na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. - No jasne!
Zapisała to wszystko, po czym wyjaśniła Snape'owi.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak trudno będzie zdobyć ten składnik? - rozgniewał się. - Na świecie pozostały może trzy osobniki tego gatunku.
Fakt, to stanowiło problem.
-To stary zamek, czarodzieja, który przyczynił się do czarodziejskich wynalazków, więc może tu znajdzie się składnik – wymamrotała, jednocześnie przeszukując myślami półki ze składnikami.
-A ilość, trzeba ją dokładnie wyliczyć!
-Dwie i pół kropli – ciągnęła tym samym tonem. - Tutaj ilość zależy od Tojadu Żółtego, nie od pacjenta.
Spojrzał na nią spod przymrużonych oczu.
-O ile znajdziesz tą krew.
-Oczywiście, że znajdę – wyprostowała się.
Widząc, że nie zamierza nic więcej dodać, wstała i ruszyła w stronę laboratorium. Nie zamykając za sobą drzwi przeszła koło jednego stołu i weszła to pokoiku ze składnikami i zaczęła przeszukiwać półkę po półce.
Pół godziny później skończyła, niestety bez rezultatów, lecz nie zamierzała się poddawać i przeszukała zapasy jeszcze raz. Na próżno.
Zrezygnowana usiadła na ziemi i spojrzała w górę. Przez chwilę oddychała spokojnie, aż zauważyła nierówność w suficie. Wszystkie pomieszczenia zostały zbudowane idealnie, więc to bardzo ją zaskoczyło. Przywołała drewniane krzesło, które znajdowało się koło stanowisk do tworzenia eliksirów i wspięła się na nie, po czym zaczęła badać palcami miejsce, które wcześniej zauważyła. Z niesłychaną lekkością pchnęła cegłę. Przez chwilę myślała, że nic się nie stało, lecz potem dostrzegła, że ze ściany po drugiej stronie wsunęła się niewielka szuflada. Podbiegła do niej i zaczęła ją przeszukiwać.
Nie mogła się nadziwić, co tu znalazła. Włosy jednorożca, kły starodawnych smoków, a nawet mleko chochlików Indonezyjskich, które wyginęły tysiące lat temu. Przez chwilę zapomniała, czego szukała, lecz gdy jej oczom ukazała się fiolka w kształcie dwugłowego jednorożca wypełniona srebrzysto niebieską cieczą od razu wszystko sobie przypomniała.
Zasunęła szufladę i wybiegła ze schowka, biegnąc w stronę salonu.
Gdy znalazła się na parterze, dyszała ciężko, lecz pchnęła drzwi do salonu, który okazał się pusty. Przez chwilę stała, nabierając powietrza, a po chwili lekko się wystraszyła. Nie czuła się dobrze sama w tej wielkiej posiadłości.
Obróciła się na pięcie i ruszyła do jadalni, lecz gdy okazało się, że i tam jest pusto, ruszyła schodami w górę, myśląc o tym, że niedługo wyrobi sobie niezłą kondycję, tak ciągle po nich biegając.
Snape znalazła w jego sypialni i poczuła się trochę głupio, gdyż nawet nie zapukała, tylko wpadła otwierając szeroko drzwi.
Jednakże on stał do niej tyłem, oparty o balustradę łóżka, patrząc na obraz na ścianie naprzeciwko. Nie miał na sobie swojej ogromnej szaty, a jedynie idealnie dopasowany surdut, co sprawiło, że zrobiło jej się ciepło. Nie rozumiała dlaczego. Był niemalże anorektycznie chudy, jedynie na rękach miał smukłe mięśnie. I w tym momencie pozbyła się jakichkolwiek nadziei, że to nie był sen – gdyż wczorajszego wieczoru wydawał się bardziej umięśniony, jego włosy były bardziej puszyste.
Po chwili obrócił się wściekły w jej stronę i zauważyła kolejne różnice. W jej śnie Snape był spokojny, a od rana ciągle się wściekał, jego nos wydawał się mniejszy, oczy większe, miał lepiej zbudowane kości policzkowe, wyraźniejsze usta, a jego cera wydawała się ciemniejsza. Teraz wyglądał jak śmierć.
Jednakże gdzieś głęboko w niej, jakiś cichy głosik mówił, że człowiek nie zawsze jest tym, na kogo się kreuje, a wygląd nie jest najważniejszy.
W tej chwili czuła się głupio. Pogubiła się we własnych myślach i uczuciach, co sprawiło, że zaczęła się denerwować.
-Znalazłam – burknęła i pomachała lekko fiolką. - Możemy zaczynać warzyć eliksir.
-Dziś musimy uwarzyć eliksiry, które ty wcześniej popsułaś.
-Ja popsułam?!
-A może ja? W połowie martwy?
Minął ja i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę laboratorium. Coraz bardziej wściekła podążyła za nim. Dostała swój przydział, przyniosła składniki, rozpaliła ogień pod kociołkiem i zabrała się za krojenie korzenia baobabu.
Warzenie eliksiru pozwoliło jej się uspokoić i wszystko przemyśleć. Dziękowała Bogom za swoją podzielność uwagi, jednocześnie więc mogła się skupiać na eliksirze i wszystko przeanalizować.
Snape był kimś wielkim, miał ogromną wiedzę i po chwili Hermiona się zorientowała, że to jedyna rzecz którą w nim podziwia. Nie znała go zbyt dobrze, lecz czuła się uzależniona od ciepła i zapachu jego ciała. Lecz zachcianki fizyczne nie były wszystkim w jej życiu. Postanowiła dać sobie czas na poznanie go lepiej i dopiero późniejsze przeanalizowanie swojej sytuacji.
Gdy skończyła bazę do Wielosokowego była już całkowicie spokojna, zrobiła dokładnie Eliksir Pieprzowy i po zakorkowaniu go spojrzała na wiszący nad drzwiami zegar, którego wcześniej nie zauważyła. Ze zgrozą stwierdziła, że jest już dwudziesta druga i nagle okropnie zaburczało jej w brzuchu.
Spaliła buraka, a Snape, który także skończył już swoją pracę, spojrzał na nią spod podniesionej brwi i wyraźnie ukrywał rozbawienie.
-Zjadłby Pan coś? - zapytała niewinnie, na co on skinął. - To ja może pójdę coś przygotować.
Wyszła zaczerwieniona z laboratorium i ruszyła od razu do spiżarni, skąd zabrała świeży chleb, ser, szynkę, ogórki kiszone, majonez, masło, ketchup, sałatę i herbatę. Była diablo głodna i mało ją obchodziło, że je na noc i nie jest to nic zdrowego.
Z rękami obładowanymi jedzeniem, ruszyła w stronę kuchni, co kilka kroków się zatrzymując i podnosząc z ziemi coś, co jej spadło. Gdy dotarła do złotego pomieszczenia w tempie ekspresowym przygotowała kanapki i zaparzyła dwie herbaty.
Gdy wychodziła Snape siedział najbliżej wyjścia z kuchni, usiadła koło niego, podała mu herbatę i położyła między nimi kanapki. Skinął w podziękowaniu i zabrał się za jedzenie. Jednak po chwili się skrzywił.
-Stało się coś?
Spojrzał na kanapkę, a potem na nią, wzrokiem wskazującym na to, że coś jest jej winą.
-Nie smakuje panu? - spytała beznamiętnie, choć gdzieś w głębi niej, jakiś głosik wołał o pochwałę z jego strony.
-Za nic się tym nie najem! Mogłaś wziąć jeszcze pomidora, jajka, pieczarek, salami, albo trochę mięsa wołowego, zamiast tego miernego plastra, który z trudem można nazwać mięsem! Ser mogłaś pokroić w grubsze kawałki i dać trochę więcej majonezu. Trochę chrzanu też by nie zaszkodziło. Nie mówiąc już o porządnej gorącej czekoladzie, zamiast tych fusów.
Przez chwilę siedziała i patrzyła na niego oniemiała, po czym wypaliła bez większego zastanowienia:
-Skoro jaśnie panu nie pasuje, to niech jaśnie pan następnym razem sam przygotuje coś do jedzenia!
-Nie przeginaj, Granger! Chyba zapominasz, z kim masz do czynienia!
-Jakże bym mogła zapomnieć, że siedzi przede mną wielmożny książę Półkrwi!
-GRANGER!
Widząc jego wściekłą minę nie odezwała się więcej, lecz po dwóch kanapkach miała już dość, oparła się więc wygodnie i sączyła herbatę. Snape zaś pochłaniał bodajże dziesiątą kanapkę, a przed nim leżały jeszcze trzy.
-I pan to wszystko zje? - spytała zdziwiona.
-A czemu nie? Póki co dalej jestem głodny...
-Gdzie pan to wszystko mieści? - zapytała zdziwiona, a po chwili ciszy, zamyślonym tonem, dodała: - Może między żebrami...
Posłał jej ponure spojrzenie i popił ostatnią kanapkę herbatą. Zjedli piętnaście kanapek w ciągu niecałych piętnastu minut, w czym ona tylko dwie.
-Pan zawsze tak je?
-Nie, tylko dziś postanowiłem pokazać, że umiem zjeść więcej niż Weasley – odpowiedział sarkastycznie, co wywołało u niej lekki uśmiech.
-Nie obrażając Rona... Niech się pan tak nie patrzy, on je ohydnie, wpycha sobie dużo jedzenia do buzi, ale końcowy bilans wychodzi taki, że je czasem mniej niż Harry.
Przez chwilę pili herbatę w milczeniu.
-Mógłby pan coś jutro przygotować, jestem ciekawa, jak pan gotuje.
-Na pewno lepiej niż ty.
Przewróciła oczami.
-To były tylko kanapki!
-Ale ja zrobiłbym je tysiąc razy lepiej.
-Mężczyźni i to wasze poczucie, że musicie coś wygrać, żeby udowodnić swoją wartość!
-Chyba pomyliłaś mnie z Weasleyami, Granger.
-Czyżby?
-Nie miałem zamiaru pokazać ci, że umiem zrobić coś lepiej, żeby nad Tobą zatriumfować. Chciałem ci po prostu wytknąć błędy.
-A to nie to samo?
-Nie.
-Mam dziś kończyć eliksir? - spytała po chwili.
-Nie ma takiej potrzeby. Baza musi odstać do jutra do jedenastej, więc spokojnie zjemy śniadanie i wrócimy do pracy.
-A kiedy zaczniemy pracę nad naszym eliksirem?
-Pojutrze.
Skinęła i gdy dopili herbatę i posprzątali, postanowili iść spać. Gdy szła ciemnymi schodami, dziękowała Merlinowi za to, że nie była tu sama, bo na pewno zwariowałaby ze strachu.
Leżąc już w łóżku przeanalizowała ostatnie zdanie, które do niego powiedziała. 'A kiedy zaczniemy pracę nad naszym eliksirem?' Naszym eliksirem. Coś było ich, tylko i wyłącznie ich i czuła, że te badania zmienią jej życie.


10 komentarzy:

  1. Genialny <3 !
    Ja chcę już następny rozdział! *-* ~Ms.Potter

    OdpowiedzUsuń
  2. *-* Czekam na dalszy ciąg. ps. Zjadłabym kanapki przyrządzone przez Seva...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moment z kanapkami był świetny, zwłaszcza te pretensje Severusa, że tak mało mu dała do zjedzenia. Właśnie gdzie mu się to wszystko odkłada skoro jest taki chudy? Widocznie ma doskonałą przemianę materii :-) Opis tego miejsca, w którym się znaleźli wręcz doskonały. Wszystko takie realistyczne... aż chciałabym się tam znaleźć. Co takiego powiedział mu Dumbledore, że tak się zdenerwował. Mam nadzieję, że ten Dropsoholik nie wykombinował niczego okropnego :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie by było, gdyby w następnym rozdziale już coś zaszło między Severusem a Hermą. ;o I żeby następny rozdział wyszedł trochę szybciej, bo ja tu wariuję. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Według mnie za dużo było opisów tych pomieszczeń ale reszta ok ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział, podobał mi się. Ten moment, jak jedzą kanapki i tak sobie dogryzają - ŚWIETNY! Naprawdę gratuluję!:D Z.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero teraz przeczytałam bo byłam na wakacjach, ale muszę przyznać, że rozdział jest świetny! PS. Bardzo podobały mi się opisy miejsca, w którym się znaleźli. Bardzo realistyczne. / Jessica Monsterlight

    OdpowiedzUsuń
  8. Veri najs ! Niech Sev założy jakiegoś subwaya :D Świetne opisy i chyba ukradnę pokój Mionie ^3^
    ~ cotellek

    OdpowiedzUsuń