Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 23.

Nie zabijajcie, błagam! Ja po prostu nie mam czasu na pisanie, tylko szkoła, nauka, zadanie... Już prawie nie śpię po nocach, bo się martwię ocenami... Ale takie życie. W każdym razie wybaczcie, postaram się bardziej zmobilizować do pisania.

Hermiona opadła na krzesło przy stole, dalej zamroczona ilością informacji.
Nie do końca mogła uwierzyć we wszystko co się stało.
Przez całe życie wpajano jej, że jest pochodzi z rodziny mugoli i nigdy nie zdobędzie magii tak potężnej, jak 'czyści' czarodzieje. Zawsze będzie tą brudną, na uboczu, nic nie wartą szlamą.
I dlatego tak bardzo się starała. To dlatego tak wiele się uczyła, pochłaniała informacje, chciał tylko poczuć, że w pełni do tego świata przynależy, że jest jego częścią, że jest normalna.
Ale normalna nigdy nie była. Zarówno w ciągu roku szkolnego, jak i na wakacjach.
Wiele osób znało się ze szkoły, wyjeżdżało na wakacje razem. Przyjaciółki z przedszkola, czy szkoły podstawowej – nie chciały jej znać, bo nie była taka jak one. Nie widywała się z nimi codziennie.
W szkole wiadomo jak było. Brudna krew, nic nie warta szlama, chodzący odludek, a na dodatek kujon, który mógłby zabić dla lepszej oceny.
To było też powodem jej strachu przed utratą magii. Wtedy stałaby się całkowitą innością. Mogliby ją zamknąć w muzeum, albo zoo.
I nagle dowiaduje się, że wcale nie jest dziwolągiem. Tylko czarownicą półkrwi, na dodatek pochodzącą z rodu Merlina.
Przez chwilę miała ochotę skakać z radości. Bo czy nie to było jej odwiecznym marzeniem? Czuć, że gdzieś przynależy.
Jednakże nie mogła się pogodzić z myślą, że jej matka ją okłamywała. Przez tyle lat.
Nie umiała zrozumieć, dlaczego mama się bała. Bo chyba nie myślała, że jej własna córka od niej odejdzie z powodu przeszłości.
Przymknęła na chwilę oczy, po czym upiła soku.
Ojciec siedział jak na szpilkach. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego, szczególnie jak na człowieka, która potrafił wyrywać ludziom zęby z zimną krwią. Obrzucał profesora takim spojrzeniem, jakby ten był powodem zła na tym świecie.
Mama krzątała się po kuchni, cały czas coś donosząc, nalewając soku, otwierając okno. Znalazła sobie tysiąc zadań do wykonani, byleby nie dołączyć do nich przy stole.
Snape siedział rozparty na krześle i ze znudzoną miną patrzył widelec, który trzymał w dłoni. Nie dała się zwieźć jego niepozornej minie, gdyż całe jego ciało było napięte jak struna. Pod idealnie dopasowanym surdutem widziała, jak napinają mu się mięśnie ramion, by po chwili znów się rozluźnić. Ten ruch był niemal hipnotyzujący.
Gdy matka wreszcie usiadła, w ciszy zabrali się do jedzenia.
Połykając kawałek kurczaka przypomniała sobie zupełnie inną scenę w tym miejscu.
Usiadła na tym wysokim, białym krześle i po chwili zauważyła tatę, witającego gości. Pomachała mu swoją małą rączką i uśmiechnęła się wesoło.
Hermiona upuściła widelec, próbując usunąć to wspomnienie ze swojego umysłu.
Po samotnej chwili zobaczyła, jak ojciec z uśmiechem wskazuje ją wysokiemu mężczyźnie, ubranemu na biało, z ciemnoszaro brodą.
Wstała.
-Muszę na chwilę wyjść na powietrze, zaraz wrócę.
-Jak się masz, mała? - rozbrzmiał cichy, głęboki głos.
-Dobrze, a pan?
-Także, ale brakuje mi czegoś.
-Czego?
Wypadła do ogrodu, stając w jego środku, między wysokimi krzewami i zaciskając oczy. Nawet nie wiedziała, w którym momencie złapała się za pękającą od bólu głowę.
-Ile masz lat?
-Siedem.
-A lubisz Barbie?
-Wszystkie dziewczynki je lubią, więc ja też muszę – automatycznie wyrecytowała słowa ojca.
-A wiesz, że lalki Barbie są bardzo dobre dla swoich Kenów?
-Tak.
-Może zostanę twoim Kenem?
Poczuła, jak opada z cichym jękiem na ziemię.
-Niech mnie pan zostawi, to boli – pisnęła płaczliwym tonem.
-Nic cię nie boli, to tylko złudzenie. Pomyśl, że jesteś lalką Barbie, której wszystko się podoba.
-Ale mi się nie podoba.
Zapłakała głośno, a kilka osób spojrzało na nią, jakby była jakimś źle wychowanym bydlęciem.
-Bądź dobrą laleczkę i pokaż mi...
-Granger, cholera jasna! - usłyszała warknięcie, a jej oczy automatycznie się otworzyły.
Czarne tęczówki były jedyną rzeczą, która mogła ją wyrwać z nierealnego świata wspomnień. To nie mogła być prawda. Jej rodzina nigdy by jej na coś takiego nie skazała...
Gdy wstała, zobaczyła, że rodzice patrzą na nią niespokojnie.
-Dlaczego to robiliście? - krzyknęła w ich stronę, a łzy spływały po jej policzkach.
-O czym ty mówisz? - mruknęła jej matka, patrząc z niepokojem na męża.
-Nie udawajcie idiotów – krzyknęła, teraz wściekła. - Dlaczego to ja służyłam im za zabawkę? - wypluła to pytanie.
-Mówiłem ci, że ten temat już skończony – warknął ojciec, zbliżając się do niej.
-Nie jest i nigdy nie będzie, póki nie wyjaśnicie mi, dlaczego to robiliście.
Tony Granger spoglądał na swoją córkę gniewnie, stojąc zaraz przed nią.
-To nie jest coś, o czym dzieci powinny wiedzieć – powiedział w końcu, marszcząc brwi.
-Mam prawo i chcę wiedzieć! - krzyknęła.
Poczuła piekący ból na policzku. Uderzenie zostawiło niemiłe mrowienie i ciepły ślad.
Na chwilę przymknęła oczy, modląc się o cierpliwość.
Gdy je otworzyła, zobaczyła, jak jej nauczyciel uderza jej ojca pięścią w twarz, a ten pada na ziemię.
Dalej stała niewzruszona. Poczuła ukłucie winy, gdy stwierdziła, że mu się należało.
Usłyszała cichy pisk matki, po czym została porwana przez swojego profesora, który rzucił jeszcze gniewne spojrzenie kobiecie, a następnie wybiegli i teleportowali się pod zamek.

Poczuła rwanie w okolicy pępka, a po chwili stały grunt pod nogami.
Otworzyła oczy, nie do końca rozumiejąc, co się stało.
Była otępiała, nie mogła połapać się w sytuacji.
Po chwili spojrzała na swojego nauczyciela, a obraz zaczął stawać się niewyraźny.
-Co się stało?
Łzy zaczęły płynąć, odsłaniając jej czysty widok na świat.
-Uspokój się, Granger – usłyszała głos.
Jeszcze raz podniosła wzrok na Snape'a.
-On tego nie zrobił – mruknęła. - On nie mógł, obiecał...
Poczuła dreszcze, zimny prąd przeszył jej ciało.
-To nie jest możliwe, to tak nie było, prawda?! - niemalże krzyknęła rozhisteryzowanym głosem.
-Wiesz, co się stało i nie ma sensu się oszukiwać – mruknął Snape.
Opadła na ziemię, pogrążając się w histerii. Dla ich rodziny już nie było ratunku. Byli złamani od dawna i tylko udawali, chowając urazę.

.::.

Ginny była okropnie podekscytowana.
Wreszcie nadszedł początek roku szkolnego, którego z taką cierpliwością oczekiwała. Bo właściwie tylko Hogwart był miejscem, w którym mogła zapomnieć o wojnie.
A na dodatek miała się wreszcie spotkać z Hermioną. Nie wiedziała, że może tęsknić za kimś tak bardzo, jak za przyjaciółką. Nigdy tak naprawdę za nikim nie tęskniła, rodzina była blisko.
Do czasu.
Przez jej umysł przebiegły niewyraźne obrazy, przedstawiające martwe ciało.
Przestań – nakazała sobie.
Uczta powitalna powoli się kończyła, ale to nie było to samo. Po przydzieleniu pierwszorocznych do odpowiednich domów, Dumbledore wygłosił rozległe przemówienie o wojnie i o tych, którzy zginęli, a szczególnie jednym, młodym Gryfonie.
Cały Gryffindor siedział przybity, a w szczególności Harry. Bez Rona i Hermiony to nie było to samo, bez ich ciągłych kłótni i przekomarzań, przypominania o pracach domowych i plucia rudowłosego podczas mówienia.
Spojrzała na stół nauczycielski. Snape'a już nie było. Uśmiechnęła się lekko do Harry'ego i mruknęła:
-Pójdę się przejść, zobaczymy się w dormitorium.
Chłopak niewyraźnie skinął, więc z ciężkim sercem go opuściła.
Błądziła po korytarzach, idąc okrężnymi drogami. Była pewna, że Hermiona nie wezwała jej tylko po to, żeby porozmawiać po przyjacielsku. Chodziło o coś więcej.
Dotarła do gabinetu Mistrza Eliksirów, z którego on od razu wyszedł.
Spojrzał na nią, po czym ruszył przed siebie, a ona za nim.
Nie wiedząc czemu, bała się pokonywania tej drogi. Nie chciała wiedzieć, co czeka ją za tymi drzwiami i zastanawiała się, czy to jest coś dobrego. To było raczej mało możliwe, zważając na to, że trwa wojna.
Chwilę później stała już w komnatach Snape'a.
-Drugie drzwi na prawo – usłyszała naglący ton.
-Oczywiście – odpowiedziała niepewnie, po czym weszła do wskazanego pokoju, a przyjaciółka od razu rzuciła się jej w ramiona.
Przytulały się przez chwilę, po czym jedna obejrzała z uśmiechem drugą i usiadły na łóżku.
-No więc, o co chodzi? - spytała Ginny, uśmiechając się lekko.
Hermiona spoważniała.
-Skąd wiesz, że o coś chodzi?
-Bo takie zwykła spotkania towarzyskie nie są w twoim stylu – odpowiedziała.
Zapadła cisza. Starsza dziewczyna przez chwilę intensywnie wpatrywała się koc, po czym zaczęła mówić:
-Bo widzisz... Nie wszystko jest tak, jak myślisz.

-Oh, przestań dramatyzować i mów – ponagliła ją koleżanka, lekko zła, przestraszona i rozbawiona.
-Voldemort chciał mnie już od jakiegoś czasu – mruknęła. - Ja o tym w sumie wiedziałam, ale... - nabrała powietrza. - Po śmierci Rona miałam kilka snów, a raczej wizji, w których... - głos zaczął jej się trząść. - Objawił mi się Voldemort. Mówił, że mam mu się poddać.
-Wiesz, myślę, że powinnaś o tym komuś powiedzieć... Harry też coś takiego ma i...
-Nie, nie o to chodzi – przerwała jej Hermiona. - Voldemort w tych snach, no wiesz, groził mi.
-Ale już po wszystkim, tak? Wszystko dobrze?
Hermiona pokręciła głową.
-Nie, nic nie jest dobrze. On powiedział, że zabije twojego tatę – wyrzuciła z siebie, kuląc się lekko.
-Co proszę? - nie dowierzała. - Czyli wiedziałaś?
-Tak, to znaczy chyba tak... Ale nie...
-I nie zareagowałaś?
-Ależ reagowałam, oczywiście, że reagowałam! Powiedziałam...
-Ale mi nic nie powiedziałaś!
-Nie chciałam cię martwić...
-Martwić?! MARTWIĆ?! - wrzasnęła Ginny.
Hermiona zaczęła się cała trząść.
-Proszę, posłuchaj...
-Jeszcze masz czelność się tłumaczyć?! Oni mogli przeżyć! - wykrzyczała i wstała. - Jak mogłaś się wykazać takim brakiem odpowiedzialności?! To w ogóle do ciebie nie podobne!

Gdy dziewczyna obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia, brązowowłosa pobiegła za nią.
-Ginny, proszę cię! Daj mi coś powiedzieć!
-Nie chcę póki co z Tobą rozmawiać – usłyszała w odpowiedzi.
Drzwi zatrzasnęły się przed jej nosem.
Stała, nie mogąc się ruszyć, po prostu nie wierzyła.
Zawsze myślała, że Ginny jest osobą, która zrozumie, albo przynajmniej da sobie wytłumaczyć. Nie mogła zrozumieć, jak bardzo się pomyliła co do osoby tak jej bliskiej.
Ale chyba nie miała na co liczyć, prawda? Była nieczułą kreaturą, która nie umiała zapobiec śmierci przyjaciela i mężczyzny, który miał na utrzymaniu cała rodzinę. I to tylko dlatego, że powstrzymywały ją uczucia.
Obróciła się. Snape siedział w fotelu i spoglądał w jej stronę. Ruszyła przed siebie, nie wiedząc, jak sformułować to, co chce powiedzieć.
-To już koniec – mruknęła wreszcie, stając przed nauczycielem.
-Proszę? - zdziwił się.
-To już koniec, nie ma po co tego wszystkiego kontynuować, po co mam się starać... Nie mam już dla kogo, nikomu nie potrzebna szlama Granger... Tylko ludzi do śmierci doprowadzam.
Zauważyła, że ostatnio stała się dużo bardziej uczuciowa niż wcześniej. Szczególnie w takich momentach jak ten. Łzy ciekły jej szerokimi strumieniami po twarzy, a policzki lekko drgały.
-Chyba nie chcesz wrócić do mugoli? - zaśmiał się.
-A czemu nie? W końcu, od nich pochodzę... Chociaż już sama nie wiem, skąd pochodzę...
Nie czuła nic. W środku była pusta. Tylko żal i ból utrzymywały ją przy życiu. To jedyne ludzkie uczucia, które dawały o sobie znak już od jakiegoś czasu, lecz dopiero teraz sobie to uświadomiła.
-Albo niech mnie pan zabije! - wykrzyknęła wreszcie, brzmiąc tak, jakby to był najlepszy pomysł na świecie. Umysł zaćmiła jej jakaś mgiełka i nie potrafiła już myśleć racjonalnie. - Śmiało, tylko szybko! Wtedy przynajmniej stanę się kreaturą, jaką być powinnam!
-Granger...
-Panie profesorze, proszę. - Zaczęła wzrokiem szukać jego różdżki. - Niech pan skróci ten ból.
-Granger! - krzyknął, podnosząc się z fotela.
-O właśnie, niech pan tak stoi – zaśmiała się histerycznie. - Weźmie swoją różdżkę i jednym, krótkim zaklęciem mnie zabije. Ja tak ładnie proszę.
-Granger, słuchaj!
-Nie, nie, nie muszę słuchać, to nie ma celu... Tylko śmierć, tak, to z pewnością powinno być rozwiązanie.
Złapał ją za ramiona i potrząsnął lekko.
-Ocknij się, Granger! Jest wojna. Zresztą myślisz, że jeszcze byś żyła, gdybyś nie była potrzebna? Gdybyś nie była osobą tak inteligentną i sprytną? Pewną siebie i dążącą do celu? Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile Zakon ci zawdzięcza i ile jeszcze może!
Mocno kręciło jej się w głowie, lecz umiała skupić wzrok na czarnych, hipnotyzujących oczach.
-Po co mam ratować życie innych, skoro moje nie ma wartości? - mruknęła wreszcie, wracając do normalnego toku myślenia.
Łzy ciekły teraz nie tylko po jej twarzy i szyi, ale spłynęły pod koszulkę lub spadły na ziemię.
-Myśl o tych, którym na Tobie zależy.
-Czyli o kim? - zapłakała głośno. - Takich ludzi nie ma!
Patrzył jej prosto w oczy.
-Są – odpowiedział.
Od razu zrozumiała aluzję.
Zapłakała jeszcze mocniej i objęła jego szyję rękami, przytulając się do niego.
-Zostanie pan ze mną? Ten jeden raz? - spytała, gdy opadli na fotel.
W odpowiedz przyciągnął ją do siebie, sprawiając, że zapomniała o bożym świecie, zatracając się w tych bezpiecznych ramionach, które ochronią ją od wszelkiego zła.  

11 komentarzy:

  1. Haha, zwariowana Miona xDDDD Czekam na kolejny rozdział, rozdział świetny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale słooodko :* KOCHAM!!! <3 Ja CHCE jeszcze :D
    W wolnej chwili zapraszam do mnie http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział, nie mogłam się go doczekać, sprawdzałam nawet kilka razy dziennie! :) Podoba mi się, ale jak dla mnie to Sev i Hermiona powinni się w końcu pocałować!!! :) Wierna fanka Z.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział :-) Czekam na kolejny!!

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się to co piszesz. Trafiłam na ten blog niedawno, ale już mi się spodobał.
    Znalazłam link na fb, w grupie FanFiction Potterowskie. Czytam nie wiele sevmione, ale muszę przyznać, że twoje opowiadanie jest bardzo fajne. :)
    Czekam na nowy rozdział. ;)

    Obserwuję. Liczę na rewanż! ;p
    http://hogwart-moimi-oczami.blogspot.com/

    Pozdrawiam,
    Stacy Malfoy
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiste. Długo czekałam na ten rozdział, sprawdzałam codziennie, nawet po kilka razy i nie zawiodłam się. Bardzo dobry. Rozumiem, nauki jest sporo, ale proszę, znajdź czas chociaż raz w tygodniu, w weekend. Cały czas tylko czekam na kolejny rozdział. Nie karz nam długo czekać :) /Anabeth

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski rozdział, zresztą jak każdy :3 Ogólnie to na początku wydawało mi się,że Sev i Hermiona to nie to i w ogóle takie zboczone dziwne ale jak się wciągnełam to czytałam i czytałam *-* Super piszesz i masz talent do tego a teraz czekać tylko na kolejny rozdział mam nadzieje,że niedługo będzie ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero znalazłam twoj blog. Czytam z zachlannoścą. masz super styl pisania i umiesz zrobic obrot akcji o 360 stopni <3 podziwiam i czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiem, że mam późny zapłon, ale już od jakiegoś czasu czytam Twojego bloga i.... ZAKOCHAŁAM SIĘ! To co piszesz jest cudowne! Chodzę po całym domu jak nakręcona, ciągle o nim mówię, jesteś CUDOWNA!
    //Mina

    OdpowiedzUsuń