Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 29.

Kope lat. Wybaczcie, ale święta starałam się spędzić rodzinnie, a na dodatek towarzyszyły mi wahania weny (brzmi jak choroba), ale za to teraz wróciła ona ze wzmocnioną siłą. Jak zauważyliście pewnie, zmieniła się skórka i bardzo mi się ona podoba. Na dodatek wydaje mi się, że wygląda to teraz bardziej profesjonalnie, nie wiem dlaczego XD 
A co do opowiadania - chyba trzeba powoli rozwijać romansik, bo was zanudzę na śmierć, ale póki co nie oczekujcie wiele.


-No to macie prezent pod choinkę – warknął Snape.
Obydwoje nie ruszyli się ze swojego miejsca. Hermiona zaczęła płakać, ale całe jej ciało zesztywniało i nie była w stanie się ruszyć.
-Jak pan może! - krzyknęła Ginny.
Wszyscy zebrali się w salonie i ustawili wokół kanapy, na której jeszcze leżało ciało Armstronga.
-Dumbledore powinien za chwilę tu być – mruknął Snape, wstając, a następnie siadając na krześle przy stole. - A ty, Granger, zachowałaś się bardzo nieodpowiedzialnie i głupio, powinnaś wsiadać od razu do pociągu.
-Severusie – odezwała się karcąco pani Weasley.
Hermiona schowała twarz między dłonie i zaczęła głośno płakać. Dobrze wiedziała, że to wszystko było jej winą, od samego początku. I nikt nie musiał jej tego uświadamiać.
Mimo wszystko nie była na Snape'a zła. W jakimś sensie go rozumiała. Billy był jego przyjacielem, prawdopodobnie najbliższym i musiał jakoś odreagować.
-Wiem – odpowiedziała po chwili, ocierając twarz.
Wstała i rozejrzała się po pokoju. Ginny patrzyła się przerażonym wzrokiem w stronę martwego ciała, a z jej oczu płynęły ogromne łzy. Trzymał ją Fred i starał się jakoś uspokoić. Harry wyglądał na zdziwionego, pani Weasley i George byli bladzi i usiedli gdzieś w kącie, a Snape patrzył na nią wzrokiem, którym obrzucał głupich uczniów na lekcjach.
-Nie dość, że narażałaś życie swoje i martwego, to na dodatek całego pociągu, pełnego uczniów.
Spojrzała na niego, łzy z jej oczu dalej płynęły i na dodatek cała się trzęsła.
-Nie dzisiaj – jej głos wydawał się proszący.
-A niby dlaczego tak? Przez twoją głupotę zginął niewinny człowiek. Rozumiesz, co to znaczy?
Zacisnęła usta, nie pozwalając cichemu jękowi się wydostać.
-To nie jest pierwszy raz – mruknęła, po czym nie wytrzymała i pobiegła na piętro.
Znalazła tam wolny pokój z pojedynczym łóżkiem, na którym od razu się położyła i płakała tak długo, na ile tylko starczyło jej łez.

.::.

Severus siedział w przeznaczonym dla niego pokoju na łóżku. Może i nie było tego po nim widać, a przynajmniej miał taką nadzieję, ale był dogłębnie załamany śmiercią Billy'ego.
Założył na drzwi do swojego pokoju mnóstwo zaklęć. Nie chciał, aby ktokolwiek mu przeszkadzał, gdyż wiedział, że na pewno śmierć kogoś, kogo uważał za przyjaciela, nie będzie czymś dla niego łatwym do przejścia.
Gdy usiadł ze szklanką whisky powrócił do tematu swoich ostatnich rozważań.
Stwierdził, że powinien znacznie odsunąć od siebie tą irytującą Gryfonkę, z którą niestety spędził zbyt wiele czasu. Ona w jakiś sposób się do niego przywiązała i miał wielką nadzieję, że to tylko przejściowe i skończyło się, kiedy tu trafiła.
Dalej tak nie mogło być.
W pewnym momencie wydawało mu się, że sam zaczyna coś do niej czuć.
Dlatego też zdecydował, że to definitywny koniec.
Wcześniej już nawet zachowywał się oschle w stosunku do niej, mając nadzieję, że w jakiś sposób się do niego zrazi i może odechce się jej rozmów.
Jak mógł się spodziewać, jego plany wzięły w łeb.
Po pół godziny użalania się nad sobą w towarzystwie przyjaciółki whisky, Severus usłyszał pukanie. Był oczywiście bardzo zdziwiony, szczególnie gdy przypomniał sobie, ile zaklęć nałożył na te drzwi.
-Odejdź! - warknął jedynie, choć znając wszystkich domowników, wiedział, że to nic nie da.
Jak się domyślał – pukanie powtórzyło się.
Leniwym ruchem wstał ze swojego fotela i niechętnym ruchem otworzył drzwi. Widok stojącej przed nim Gryfonki nie zdziwiłby go tak bardzo, gdyby nie fakt, że przekroczyła wszystkie bariery.
-Co ty tu robisz? - warknął ostro, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że nie jest tu mile widziana.
-Panie profesorze, ja...
-Niewiele mnie to obchodzi. Jakim cudem przedostałaś się przez moje bariery?
-Jaki bariery? - wydawała się zdziwiona, lecz na jej twarzy malowała się tak wielka rozpacz, że trudno było to rozpoznać.
Miał nadzieje, że wyglądał na zdenerwowanego, choć zdziwił się jeszcze bardziej. Jeżeli niczego nie zauważyła, to oznaczało, że przywiódł ją tu jakiś bardzo ważny problem.
-Jakim prawem śmiesz zakłócać mój wolny czas i spokój? Już i tak za bardzo nadużyłaś mojego czasu.
Granger odwróciła głowę, a po jej policzkach popłynęły łzy. Lekko się trzęsła i była śmiertelnie blada.
Severus pokręcił głową. Co w tych kobietach jest, że w tak trafny sposób działają na męską psychikę? I to na więcej niż jeden sposób.
Wskazał jej ruchem dłoni fotel, a następnie zamknął drzwi i zasiadł na swoim poprzednim miejscu.
Dziewczyna jednakże dalej stała, z głową spuszczoną, wpatrzona w swoje stopy i ocierająca łzy.
-Więc? - zapytał, robiąc zniecierpliwioną minę.
-Ja, panie profesorze, ja bardzo bym chciała pana przeprosić... Ja naprawdę nie chciałam... - z jej ust wydobył się pierwszy szloch, więc zakryła je dłonią i przez chwilę tak stała, próbując się uspokoić. - Ja po prostu nie wiedziałam, co mam robić. Na dodatek po tej sytuacji przy pociągu, kiedy też byłam zdezorientowana... Ja...
-Dlaczego mnie przepraszasz? - przerwał jej. Chciał, aby jego głos zabrzmiał kpiąco, ale czuł w sobie jakby troskę o tą głupią dziewczynę, więc nie był pewien, jak to zabrzmiało.
-Ale jak to...
-Dlaczego mnie przepraszasz?
-No bo ja myślałam, że... Że...
-A wiesz co mi się wydaje? Że próbujesz sama siebie usprawiedliwić i nie wiesz jak to zrobić.
Gryfonka przyłożyła obydwie dłonie do twarzy i zaczęła płakać. Na początku cicho i przez chwile przypominało to bardziej miauczenie kota, lecz z sekundy na sekundę przeradzało się to w coraz głośniejszy szloch.
Severus wstał, nie udając już zirytowanego, lecz poddając się pierwotnemu instynktowi, złapał Hermionę za ramiona i posadził ją na łóżku. Po chwili usiadł koło niej i powiedział:
-Nie masz się za co winić. Tak samo dziś, jak i w przypadku Weasley'a, starałaś się robić wszystko, żeby ich uratować.
Dziewczyna zaszlochała głośniej, a następnie oparła głowę na jego ramieniu.
Nie wiedząc do końca, jak zareagować, objął ją i delikatnie do siebie przyciągnął. Zacisnęła dłonie na jego koszuli i nie rozluźniała uścisku przez bardzo długi czas. Aż do momentu, w którym się wreszcie uspokoiła i jedynie szybciej oddychała.
Wtedy wyprostowała się i spojrzała na ścianę naprzeciwko.
-Więc uważa pan, że to nie jest moja wina?
-A chciałaś to zrobić?
Spojrzała na niego oburzona i niemalże krzyknęła:
-Jak pan...!
-Widzisz, sama sobie odpowiedziałaś – przerwał jej.
Siedzieli przez chwilę i patrzyli w jakiś odległy punkt, próbując sobie wszystko ułożyć w głowie, lecz to nie było takie proste, jak mogło się wydawać.
-Myślę, że powinnaś już pójść spać.
Gdy na nią spojrzał, jej policzki pokryte były szkarłatem.
-Panie profesorze, ja... Chciałabym prosić... Właściwie zapytać... Czy ja nie mogłabym dziś na noc zostać tutaj?
Spojrzał na nią zaskoczony.
-Niech sobie pan nic nie wyobraża, nawet mnie pan nie będzie musiał dotknąć. Po prostu bardzo nie chcę być dzisiaj sama.
Przytaknął jedynie.
Granger szybko zasnęła, leżąc pod osobną kołdrą, oddalona od niego o ponad pół metra. Nie była nawet bardzo speszona, dziękowała mu jedynie za to.
Gdy tak leżał patrzył na nią, bo nie był w stanie zasnąć. Włosy miała odrzucone do tyłu, wyglądając jak poduszka. Jej jasna skóra był dobrze widoczna w ciemnościach. Delikatne rysy były czymś niezwykłym i musiał przyznać, że pięknym.
Nie wiedział po jakim czasie, ale w pewnym momencie jej czoło się zmarszczyło. Odwróciła się na plecy i zaczęła mamrotać przez sen. Nie wiedział, czy powinien jakoś zareagować. Zobaczył, że z jej oczu spływają łzy. Po chwili obudziła się, z cichym krzykiem na ustach.
Tym razem nie płakała. Cała się trzęsła, a jej twarz zastygła w przerażeniu. Widział, jak rusza rękami, prawdopodobnie czegoś szukając.
Wygląda na taką niewinną i zagubioną. Nie mógł dłużej na to patrzeć.
Delikatnym ruchem przyciągnął ją do siebie i otoczył ramionami. Ona zrobiła to samo, ciasno zaciskając swoje ręce wokół niego i chowając twarz w jego koszuli.
Dalej się trzęsła, więc zaczął delikatnie masować jej plecy i szepcząc jej do ucha.
Na chwilę uspokoiła się, ale potem znowu zaczęła płakać. Przytulił ją mocniej, ale przestała dopiero w momencie, w którym zasnęła.

.::.

Dla obojga ranek nastał zbyt szybko. Spało im się bardzo dobrze i wygodnie, dlatego gdy promienie słońca padły na twarz Hermiony, z wielką niechęcią otworzyła oczy.
Na początku chciała się przeciągnąć, lecz zdała sobie sprawę, że profesor Snape ściska ja tak mocno, że nie jest w stanie wykonać żadnego ruchu. Co oznaczało także, że nie jest w stanie się stąd wydostać.
Położyła głowę na jego ramieniu. Dobrze pamiętała wydarzenia poprzedniego wieczoru, a mimo to nie czuła się winna. Zwykle w podobnych sytuacjach obwiniała się, że to nie powinno mieć miejsca.
Było jej naprawdę dobrze i nie miała ochoty myśleć, niestety mimo to, przypomniało jej się wszystko co ponure.
Bardzo chciała nie płakać, ale uznała, że jeżeli w tej sytuacji nie będzie, to zabijanie przyjdzie jej łatwo.
Dlatego też zwinęła się w kłębek i pozwoliła łzom lecieć. Póki leżała w objęciach Snape'a mogła sobie pozwolić na odrobinę słabości. Czuła się tu bezpieczna i wiedziała, że nie musi walczyć.
Z jej ust wyrwał się cichy szloch, więc szybko przyłożyła do nich dłoń. Mimo wszystko nie chciała profesora obudzić, bo wiedziała, jak wtedy sprawy się potoczą.
Chyba się przeliczyła, Snape był w końcu szpiegiem, więc nawet podczas snu wszystkie jego zmysły musiały być wyczulone.
Poczuła, jak powoli gładzi jej plecy i głosem, w którym brzmiała jeszcze senność, powiedział:
-Nie rycz.
Mimo wszystko zaśmiała się cicho. Wypowiedział to zdanie tak, jakby popełniła największą na świecie zbrodnię, budząc go.
Przewrócił się na plecy, a ona za nim, kładąc swoją głowę na jego torsie. Jej włosy rozsypały się wokół.
Profesor przetarł oczy jedną ręką, próbując się obudzić.
-Chyba powinnaś już iść – mruknął.
-Muszę? - spytała.
Spojrzał na nią wzrokiem bazyliszka.
-Jasne, już idę – burknęła.
Gdy usiadła, lekko zakręciło jej się w głowie.
-I mam tak teraz po prostu do nich iść? Jak gdyby nigdy nic? - zapytała, bawiąc się skrawkiem koca.
-I dziwisz się, że ich unikam?
Obróciła się w jego stronę, a na jej twarzy malowało się zdezorientowanie.
-Pan? Ale dlaczego? Przecież pan tylko im pomaga!
Prychnął.
-Naprawdę dalej nie zdajesz sobie sprawy z tego, ile ludzi zabiłem?
-A-ale...
-Granger, ja jestem mordercą, Śmierciożercą...
-Niech pan przestanie.
-Taka jest prawda.
-Wcale nie – zaprzeczyła cichym głosem, spuszczając głowę w dół.
-Niby tak?
-Pan to robi w słusznej sprawie.
Prychnął.
-Naprawdę wierzysz, że można zabijać w słusznej sprawie? Niezłe ci już pranie mózgu zrobili.
-A nawet jeśli nie, to przecież zdążył pan to wszystko odpokutować.
-Radzę ci stąd wyjść, bo wszyscy zaczną sobie wymyślać różne rzeczy.
-Ale ja nie mogę...
-Wynoś się – warknął trochę ostrzej.
Wstała, podeszła do drzwi i już prawie je otworzyła, kiedy zdecydowała się zadać ostatnie pytanie:
-Od dawna pan tak wszystko udaje?
Nie odpowiedział, więc wyszła i wróciła do swojego pokoju.

.::.

Pomimo tego, że były święta, ich atmosfery wcale nie było czuć. Wszyscy chodzili spięci i smutni, porządki nie przynosiły im żadnej satysfakcji, nawet już się nie złościli, że muszą tyle robić. Wszystko wykonywali automatycznie, jak roboty.
Gdy Severus wszedł do kuchni zastał bardzo nieświąteczny widok. Przy stole siedziała Ginewra i zalewała się łzami, kiwając się do przodu i do tyłu, koło niej siedział mocno spięty Potter, a naprzeciwko nich Granger, pocierająca rękami uda i ledwo powstrzymywała się od płaczu. Przy kuchence stała Molly, udając, że coś gotuje, choć wyglądała, jakby jej w ogóle tu nie było.
-Na pewno nie ma już nic do roboty, pani Weasley? - spytała Granger, z nadzieją wpatrując się w kobietę. Jej głos brzmiał dość mocno, jakby w ogóle nie miała ochoty się gdzieś ukryć i płakać całymi dniami.
-Proszę? - Molly ożywiła się. - Nie, nie, już praktycznie wszystko zrobione. O, Severusie, siadaj, zaraz podam wam śniadanie, reszta gdzieś wyparowała, chyba załatwiają coś ze swoimi misjami. Siadaj, proszę.
Snape, swoim powolnym, dostojnym krokiem podszedł do stołu i usiadł na jedynym wolnym krześle, czyli koło Granger, naprzeciwko ryczącej Weasley. Że te dzieciaki nie mogły zebrać się w jadalni...
Siedząca koło niego Gryfonka spojrzała na niego szybko, po czym z powrotem przeniosła swój wzrok na przyjaciółkę. W jej oczach widać było poczucie winy.
Tą ponurą atmosferę przerwał Dumbledore, który z uśmiechem wszedł do kuchni. Mimo tego, iż próbował wszystkich zwieść, w kącikach jego oczu widać było smutek.
-Ale tu wszystko pięknie pachnie – powiedział i zaśmiał się. - Gdzie wszyscy?
-Wyparowali – skwitowała Molly, nakładając jedzenie na talerze. - Może coś zjesz, Dumbledore?
-Z wielką chęcią, ale zaraz przed przybyciem udałem się do kuchni i nie mogłem się oprzeć daniom Skrzatów. Więc wybacz, ale nie tym razem.
-Zawsze mi to robisz – westchnęła kobieta, podając im talerze.
Każdy zabrał się do jedzenia, a Dyrektor transmutował sobie krzesło, na którym usiadł. Próbował jakoś ułożyć swoje obszerne, rażące po oczach, czerwone szaty, lecz nie było to takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Snape patrzył na to z żalem do starego czarodzieja, a chlipanie rudej skrajnie go irytowało.
-Weasley, zamknij się wreszcie, co się stało, to się nie odstanie – warknął ostro, a dziewczyna aż się wzdrygnęła.
Dumbledore skarcił go spojrzeniem, a Hermiona zadrżała, domyślając się, co teraz się stanie.
-Jak pan może! - Harry wstał i spojrzał na niego wściekły.
-Zamknij się, Potter! Trochę szacunku do nauczyciela! Matka cię nie nauczyła?
-JAK PAN MOŻE – krzyk Harry'ego był w jakiś sposób przerażający. - GDYBY NIE TO, CO PAN ZROBIŁ...
-Harry! - tym razem była to Granger, która z niewiadomego dla niego powodu zaczęła płakać. - Jak ty...
-ZAMKNIJ SIĘ! OSTATNIO WIĘCEJ CZASU SPĘDZASZ Z TYM DUPKIEM, NIŻ Z NAMI! ZACHOWUJESZ SIĘ JAK...
-Koniec tego – warknął Dumbledore, co bardzo wszystkich zdziwiło. Dyrektor w żadnej sytuacji nie warczał.
Potter był cały czerwony, a każdy włos sterczał mu w inną stronę. Ruszył do drzwi, pragnąc jak najszybciej się stąd wydostać.
-Tylko nie trzaskaj, bo to niekulturalne – pouczył go Snape, głosem bardzo wesołym.
Jego rada niestety na nic się nie zdała.

'Uprzykrzanie ludziom życia z rana, jak śmietana' pomyślał Severus i uśmiechnął się wrednie.  

18 komentarzy:

  1. Piękny rozdział i takie severusowato romantyczny, choć z atmosferą smutną. Najbardziej podobała mi się końcówka, kiedy to Dumbledore opieprzył Pottera, Potter opieprzył Granger, a Snape stwierdził dlaczego jest tak zadowolony z życia. Po prostu fantastyczne ;) pozdrawiam
    ~Olciak ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahoj! :D
    Nareszcie komentuję xD Często zapominam, więc się ciesz xD Ogólnie rozdział mi się podobał, a szczególnie zachowanie Severuska *.* Szczególnie w nocy ;> Mam nadzieję, że Dumbek przemówi do rozumu Harry'emu bo sama mam ochotę mu przywalić -.- Życzę weny w dalszym pisaniu i oczywiście CZASU! :D
    Pozdrawiam BellatriX ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć C:
    Fajny rozdział, taki słodko-gorzki. Bardzo podobało mi się zachowanie Seva, chociaż nie mogę się pozbyć dziwnego wrażenia, że to trochę nie w jego stylu... Szacun dla Dropsa, wreszcie zareagował zamiast siedzieć i zgrywać milusiego dziadziusia. A z Harry'ego się zrobił straszny cham -.- rozumiem, że stracił najlepszego przyjaciela, ale powinien się trochę ogarnąć.
    Pozdrawiam i życzę Weny,
    bullek ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Myhmyh *.*
    Na szczęście zdążyłam pogodzić się ze śmiercią ze śmiercią Billy'ego, więc mogę się skupić na reszcie rozdziału :D
    Biedna Mionka... Ugh. Biedactwo.
    Severus... <3 Taki jest... boski kiedy pociesza Hermionę :* Taki... opiekuńczy i... nooo <3
    Ale humor Severusa bije na łeb na szyję wszystko inne. OMG. Prezent pod choinkę... muahaha :D I uprzykrzanie życia ludziom z rana xD Boskie.
    Błędów nie zauważyłam dużo.
    Opisy roztrzesionej Miony bardzo mi się spodobały. Tu masz dużego plusa.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny.
    P. S. Zapraszam na mojego bloga o Sevmione: http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak komentarz na wysokim poziomie intelektualnym, nie? :D

      Usuń
    2. No bo jest tak głupie, że aż się nie da uzasadnić.

      Usuń
    3. No wiesz jak się jest debilem to się nie umie uzasadniać odpowiedzi

      Usuń
    4. Aż uzasadnię debilu; po 1 mnóstwo błędów; jak nie umiesz pisać to się do tego nie zabieraj, po 2: Bezsensowna fabuła, po 3; zepsute mniemanie o książce.

      Usuń
    5. Ja rozumiem, że nie podoba ci się to, co piszę, ale nie mogłeś/aś napisać tego w trochę bardziej kulturalny sposób? Nie ma się co od razu bulwersować.
      *nie, nie ja napisałam poprzedni komentarz*

      Usuń
  6. Och jak ja uwielbiam Severusa :) Rozdział cudowny! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. AAA <3
    Pierwsze zdanie najlepsze.
    Teksty Seva mnie dobijają XD
    Booski rozdział :D
    Skórka też boska
    /Luna

    OdpowiedzUsuń
  8. Heheh dobre te ostatnie dwa zdania . Super wesoły snape zawsze spoko :) rozdział jak marzenie.rozpoczyna sie powoli romans oł jee !chce jeszcze
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  9. Troszeczke nudne ale opiekunczy Snape to wynagrodzil ;P Mam nadzieje ze w nastepnym bedzie troche wiecej akcji ;)
    Moze wlasnie nadszedl czas na wprowadzenie panny Green?
    Weny zycze :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział, bardzo mi się podobał!!! Fajnie by było, gdyby Harry w końcu się zdeklarował: lubi jeszcze Hermionę, czy nie. Skórka czaderska :D Z.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdzial ale Sev był najlepszy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Do Pottera "Matka Cię nie nauczyła"- xD Xd

    OdpowiedzUsuń
  13. super rozdział

    OdpowiedzUsuń