Tak, wiem, że jest krótki.
Tak, wiem, że rzadko dodaję rozdziały.
Ale trochę się problemów nawaliło.
Ale teraz jest dobrze, co widać po słodkiej końcówce rozdziału.
W ogóle to dziękuję wam za to, że komentujecie i jesteście ze mną C:
Ona czuła po prostu za dużo.
Z jednej strony myślała o Ginny i
wszystkich innych, których zdradziła lub którzy zdradzili ją. O
rodzicach, Ronie, Harry'm, panie Weasleyu, a nawet pani Weasley.
Zaś z drugiej strony był Snape. Z
jakiegoś powodu wywoływał u niej wyłącznie pozytywne emocje. Ich
rozmowy stały się częstsze i przyjemniejsze niż wcześniej. A
zdecydowanie zmienił się jego stosunek względem niej. Przestał
być opryskliwy i niemiły, a stał się sarkastyczny. Potrafił z
nią żartować i wymieniać się uwagami na tematy naukowe.
I musiała przyznać, że jej się to
podobało. Przeciągała te rozmowy jak tylko mogła, odkładając
nawet ćwiczenia nad jej magią na później. Była uzależniona. Od
jego głosu, głębokiego i męskiego. Sarkastycznego uśmieszku,
który wykrzywiał jego w taki sposób, jakiego nie można było
określić konkretnym słowem. Jego wąskie, blade usta, które nagle
zamieniały się niepełne półkole.
Nie raz sama wtedy zaczynała się
uśmiechać i czuła coś, czego jeszcze chyba nigdy nie poznała.
Jakby delikatny dotyk, wędrujący od jej serca w dół, powoli,
spokojnie, aż przyprawiał ją o rumieńce na twarzy. To nie jest
coś, co uczennica powinna czuć do swojego nauczyciela.
Ćwiczyła bardzo dużo i używała do
tego różdżki Snape'a, gdyż swojej nie miała. Voldemort –
pomimo wszystko – nie był taki głupi. Choć nie rozumiała,
dlaczego jej nie zabił.
Coraz częściej czuła potrzebę bólu,
lecz była to rzecz czysto fizyczna. Psychicznie starała się
odpocząć i przygotować na rok szkolny.
Bo że wróci, było pewne, gdyż
powoli wszystko wracało do normy.
Aż nadszedł pewien dzień.
Nie różnił się bardzo od innych,
gdy wstała była już sama, więc zjadła śniadanie i zabrała się
do nauki. Prawdopodobnie uczyła się więcej, niż inni, więc nie
martwiła się o swoje oceny.
Ale potem wszystko się zmieniło. Gdy
Snape już wrócił i po obiedzie usiedli w salonie, jego twarz nagle
stężała, a jego dłoń powędrowała w stronę lewego
przedramienia.
-Wezwanie – powiedział, po czym
szybko wyszedł.
Została sama na długie godziny.
Wiedziała, że na dworze jest już ciemno. I że wieje, że robi się
chłodno.
Wiedziała, że się boi, że jest
sama, że nie chce go stracić.
Słyszała głośne bicie swojego
serca. Nie mogła uwierzyć, że tyle go nie ma, że siedzi sama w
fotelu w jego salonie, że trzęsie się na myśl o tym, co może się
mu stać.
Wiedziała, że patrzy się pustym
wzrokiem w kominek, ale nie mogła nic na to poradzić. Gdy tylko
próbowała się ocknąć, zrobić coś pożytecznego, nachodziły ją
te straszne myśli. O tym co musiał robić i jak potem się czuł.
To było tak okropne, że w pewnym
momencie zaczęła płakać. Sama nawet nie do końca wiedziała
kiedy, ale po jakimś czasie poczuła, że łzy mocno zmoczyły jej
koszulkę.
On nie mógł jej teraz zostawić, nie
pozwoli mu na zachowanie się w tak samolubny sposób.
Lecz tym razem nie mogła nic zrobić.
Nawet gdyby pobiegła do Voldemorta nic by to nie zmieniło,
ewentualnie pogorszyło jego sytuację.
Dlatego zwijała się na fotelu i
szlochała głośno, próbując wyrzucić z siebie złe uczucia.
Aż usłyszała trzask drzwi i dziwny
łoskot.
Podbiegła do drzwi.
Były szczelnie zamknięte, lecz przed
nimi leżało coś czarnego i dużego, lepiło się od dziwnej
ciemnej masy.
Uklękła szybko przy nauczycielu,
układając sobie jego głowę na kolanach.
-Jak się pan czuje? - zapytała,
ocierając krew z jego twarzy.
Nie odpowiedział, lecz wyciągnął
rękę w stronę swojej nogawki.
Powolnym, spokojnym ruchem, wyciągnął
z niej podłużny kawałek drewna.
Jej różdżka.
Wzięła ją od niego szybko i
spojrzała z niedowierzaniem w jego półprzymknięte oczy.
Miała ochotę płakać i krzyczeć, a
jednocześnie dziękować mu ze wszystkich swoich sił.
Jednakże postanowiła, że uczucia
nigdy więcej nie przeszkodzą jej w pomocy, pracy.
Nie popełni takiego błędu jak przy
Ronie.
Lecz dalej się bała. Że nie ma na
tyle magii, aby go uratować.
-Czy może pan mówić? - spytała
niepewnie.
Z jego ust wydobył się nieokreślony
pomruk, szorstki i cichy.
-W takim razie ja się panem zajmę –
stwierdziła i zaczęła spokojnie oddychać.
Z jej różdżki automatycznie
wypływały zaklęcia i wnikały w niego. Na początku był w
okropnym stanie, lecz zdołała go doprowadzić do całkiem dobrego.
-Przeniosę teraz pana do...
Nie dokończyła, gdyż wstał, bardzo
szybko i gwałtownie, po czym ruszył w stronę swojej sypialni.
-Jutro zaczynamy ćwiczenia o 8 –
powiedział tylko, po czym zniknął.
Nie rozumiała, dlaczego się tak
zachował. Czy czuł się zawstydzony tym, że mu pomogła? To
pasowałoby do niego. A może nie chciał, aby mu dziękowała lub
pragnął odpocząć w spokoju. Wszystko było do niego podobne.
Dlatego za piętnaście ósma opuściła
swój pokój niepewnym krokiem, nie wiedząc, co ją czeka.
W kuchni na stole leżały kanapki,
więc zjadła dwie, po czym ruszyła do salonu.
Gdy tylko do niego weszła, w jej
stronę poleciała pierwsza klątwa.
Zaczęła się bronić, nie zdolna
nawet krzyczeć, zszokowana. Przez długi czas była w stanie tylko
się ochraniać i to w bardzo szybkim tempie. Odbijała zaklęcie po
zaklęciu.
Aż poczuła, że daje sobie radę.
Dostosowała swoje ruchy do zaklęć i krzyknęła:
-Co pan robi?!
Była oburzona i było to słyszalne w
jej głosie. Drżącym, zdziwionym i lekko zdenerwowanym.
-Przygotowuje cię do walki –
odpowiedział lekko, obracając się z gracją przed je klątwą.
-Ale dlaczego teraz? Dlaczego tu? O co
chodzi?
-Śmierciożercy mogą cię wszędzie
zaatakować – odpowiedział. - Musisz umieć się bronić.
Uchyliła się w ostatniej chwili przed
niebieskim błyskiem, którego nawet nie umiała zidentyfikować.
-Dlaczego teraz? - krzyknęła, lekko
zdesperowanym głosem.
-A kiedy byłby na to lepszy czas?
Przez chwilę starała się go jakoś
zaatakować, jakoś znokautować, ale był dla niej zdecydowanie za
dobry.
-Dlaczego pan się wczoraj tak
zachował? - zapytała, czując łzy w oczach.
-Jak?
-Całkowicie mnie pan zignorował, to
nie w pana... - Ucichła.
-Nie w moim stylu? Ależ, panno
Granger, to jest właśnie w moim stylu.
Kolejne zaklęcie odbiła z cichym
jękiem, bolały ją mięśnie.
-Ale dlaczego? Wcześniej to było coś
zupełnie innego...
-Wcześniej chciałem panią jak
najszybciej uzdrowić i wyrzucić z moich kwater. Teraz jest pani
całkowicie sprawa, co widać w tym momencie. Nie lubię zostawiać
pracy niedokończonej.
Zabolało.
Czuła, jak jej serce rozpada się na
kawałki, jak łzy spływają gęstszymi strumieniami, a z ust
wydobywają się głośniejsze jęki.
Bolało.
Najpierw Ron, potem Ginny i Harry, a
teraz on. To nie mogła być prawda.
I to nie była prawda.
Spojrzała w jego oczy. Nie były
gniewne czy opętane, lecz pełne jakiegoś uczucia, jakiego nigdy
albo od bardzo dawna u niego nie widziała.
I zdała sobie sprawę, że jest tylko
jeden sposób, żeby naprawdę przekonać się o co chodzi.
Gdy zaklęcie było dosłownie na
wyciągnięcie dłoni, opuściła różdżkę i poczuła, z jaką
siłą jest odrzucona do tyłu.
Uderzyła o jakąś ścianę, usłyszała
gruchot własnych kości, a potem zobaczyła nad sobą Snape'a.
Na jego twarzy malowała się czysta
panika, której nigdy nie pokazałby nikomu innemu. Schylił się i
delikatnie wziął ją na ręce.
Gdy tak ją niósł w nieokreślonym
kierunku, dotknęła dłonią jego twarzy.
-To nie jest prawda – wyszeptała. -
Ja o tym wiem, ty o tym wiesz, po co to ukrywać?
Położył ją na czymś miękkim,
starając się nie wyrządzić jej żadnej krzywdy, po czym szybko
uleczył.
Gdy rozglądnęła się, zdała sobie
sprawę, że znajduje się w jego sypialni, w jego łóżku, okryta
jego kołdrą. Wszędzie pachniało nim.
-Może mi wytłumaczysz, o co chodzi? -
spytała, nawet nie zauważając, że zwraca się do niego na 'ty'.
-Odpocznij chwilę.
-Nie chcę odpoczywać, chcę wiedzieć.
Uśmiechnął się wrednie.
-Wieczna Panna
Wiem-To-Wszystko-I-Chcę-Wiedzieć-Jeszcze-Więcej – mruknął.
-A więc? - ponagliła go.
Pokręcił głową.
-To nie jest czas na taką rozmowę.
-Właśnie, że jest – nalegała. -
Chyba, że wolisz wysłuchać kazania o tym, że przez mówienie co
cię boli wszystko się ułoży.
-Niezła bujda, swoją drogą –
mruknął zamyślony.
-Nie zmieniaj tematu.
Spojrzał na nią przesadnie zbolałym
wzrokiem.
-Nie odpuścisz, prawda?
-Nie.
Pokręcił głową.
-Zwykle spóźniam się na spotkania i
co... przyjemniejsze części
mnie omijają. Ale że wczoraj byłem gotowy, to przybyłem wcześniej
niż zwykle. Spotkanie się jeszcze nie zaczęło, nawet połowa
Śmierciożerców nie przybyła. I jak zwykle były tam kobiety,
młode, urodzone w mugolskich rodzinach. Zawsze umierały podczas
zbyt brutalnych stosunków – powiedział, a jego twarz zmieniła
się. Pojawiły się na niej zmarszczki, a w oczach widać było
zmęczenie. Wyglądał bardzo staro. - Oczywiście musiałem z jednej
skorzystać – nagle urwał i zamknął oczy. - Nie oczekuję, że
dłużej tu zostaniesz. Jeżeli chcesz, to możesz nawet w tej chwili
stąd wyjść – powiedział szybko.
Zmarszczyła
brwi.
-Dlaczego
miałabym stąd wyjść?
Spojrzał
na nią zdziwiony.
-Nie
czujesz obrzydzenia? Zniesmaczenia?
-Musiałeś
to zrobić – powiedziała z przekonaniem. - Jedna kobieta, a cały
świat czarodziejów... Dobrze wybrałeś.
Nie
będąc pewnym swoich ruchów, położył się koło niej, nie
zbliżając się zbytnio. Wyprostował nogi, a dłonie spoczęły na
brzuchu.
Był
tak blisko niej. Czuła jego ciepło, zapach.
A
jednocześnie tak daleko.
-I to
dlatego kazałeś mi ćwiczyć? - zapytała niepewnie, a jednocześnie
przekonana co do swojej racji. - Żeby mnie nie złapali? Żebym tam
nie trafiła?
-Zbyt
dobrze mnie znasz – mruknął.
Poczuła,
jak robi jej się ciepło na sercu, jak się cieszy, jak wielka ulgę
je to sprawiło.
To
było coś nieprawdopodobnego, tak innego niż ten zwykły Snape, że
ją to wzruszyło.
-To
kiedy masz zamiar wrócić do szkoły? - spytał po chwili ciszy,
obracając głowę w jej stronę.
Zaparło
jej dech w piersiach. Jego oddech owiewał jej twarz, a zapach
sprawiał, że nie była w stanie myśleć normalnie. Jej głowę
wypełniała pustka.
-Nie
chcę w ogóle – odpowiedziała i już się nie powstrzymując,
objęła ramionami jego szyję.
Zaśmiał
się pod nosem, delikatnie oplatając ręce wokół jej talii.
-Panna
Wiem-To-Wszystko...
-Oj
zamknij się już – przerwała mu, układając swoją głowę na
jego ramieniu.
Świetny rozdział! Krótki, to prawda ale super! Czytałam inne rozdziały ale dopiero teraz skomentowałam. A więc : ortografia itp. super. Fajnie piszesz. Podoba mi się to. Lubię ten paring tak samo jak Dramione. Jak sięrozkręce podam link ;) Powodzenia i weny życzę :)
OdpowiedzUsuń~Lusia
Dziękuję za miłe słowa, może kiedyś znajdę czas, żeby przeczytać i skomentować C:
UsuńŚwietny rozdział! Krótki, to prawda ale super! Czytałam inne rozdziały ale dopiero teraz skomentowałam. A więc : ortografia itp. super. Fajnie piszesz. Podoba mi się to. Lubię ten paring tak samo jak Dramione. Jak sięrozkręce podam link ;) Powodzenia i weny życzę :)
OdpowiedzUsuń~Lusia
Świetne! Jak zawsze! Brak mi słów aby to opisać! Genialne, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńWiem, że piszę to już setny raz, ale twoje blogi są naprawdę wspaniałe. Są na mojej liście zaraz po "bez cukru" :) Rozdział pierwsza klasa (jak zawsze ♥) a końcówka... awww :3 czytałam i uśmiechałam się jak głupia XD Weny życzę :*
OdpowiedzUsuńMów to częściej, motywuje mnie to do pisania :D
UsuńHahaha, ok XD Twe życzenie jest dla mnie rozkazem :3
UsuńHehe...super. najbardziej podobało mi sie to że było słodko ale nie było to przesadzone...i ten sev...taki ludzki....ehhh on i brutalny stosunek XD pomijając....cudo
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jest za słodko, ale skoro wam się podoba, to nie może być źle XD
Usuńpiękny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) Końcówka genialna!! Nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńŚwietne <3 Mój Severus <333 Genialne ! :33 Ja chcę następną notkę ! <33 :D
OdpowiedzUsuńSevii ♥ Tak słodko na koniec... Ale nie martw się, nie przesadziłaś xD Taaak... Ja i pisanie konstruktywnych komentarzy... Marzenia ;33
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i duuuużo weny życzę
Persefona z http://www.pamietnik-lestrange.blogspot.com/
W końcu *o*
OdpowiedzUsuńAlleluja, Nowy rozdział <3
Zajebiscie. Jak zawsze z resztą c:
Przepraszam, że dopiero teraz przeczytałam ale kiedy wstawiłaś rozdział to Grell uskuteczniał akcie spieprzania z domu i nie miałam jak przeczytać. ;#;
Rozdział po prostu och i ach. Nie za słodko nie za hamsko. Idealnie jak zawsze. <3
Tyle tych pozytywów że nie wiem co pisać na gacie Merlina :D
Może o prostu weny? :3
Grell
Nya~ *.*
Jezusieńku świetny rozdział :3 Hermiona taka stanowcza :D I końcówka awww *-*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, a zakończenie jeszcze lepsze :D
OdpowiedzUsuńLuna
Boski ! Najlepszy ! już 4 razy go czytałam ! :* NIe mogę doczekać się następnego ! Kiedy będzie ?
OdpowiedzUsuńUlaa
genialny rozdział :**
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, moim zdaniem wcale nie jest za słodko tylko w sam raz ;))
OdpowiedzUsuńkiedy możemy liczyć na następny rozdział??? ^ ^ osobiście już się nie mogę doczekać !
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny, świetny!!!!! Nie mogę się doczekać następnego!!! Z.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział , prosze o zawiadamianie o kolejnych notkach przez gg 49147552 dzięki życzę weny , pozdrawiam Ayame :3
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, nie korzystam z gg. Może mail albo fb?
UsuńKiedy nastepny rizdzial? normalnie sie uzaleznilam! ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Kiedy nowe? ;#;
Usuńcierpliwy Grell
Nya~! *.*