Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 6.

Tumturutum! Jest i kolejny rozdział C: Co o nim myślicie?

Ostatni dzień w Hogwarcie zawsze wyglądał podobnie. Wszyscy biegali tam i z powrotem, pakując się, oddając książki do biblioteki, a niektórzy jeszcze błagali nauczycieli o podwyższenie ocen. Filch chodził po całym zamku i na wszystkich krzyczał, że powodowali taki harmider, a to, że nie mógł dawać szlabanów, bardzo go denerwowało. Siódmoklasiści wykonywali ostatnie żarty albo popłakiwali w kątach i żegnali się.
Najlepiej było mieć zapięte wszystko na ostatni guzik już wcześniej, tak jak Hermiona Granger, która siedziała obecnie w gabinecie profesora Dumbledore. Który to już raz w tym miesiącu? Znajdowała się tu dlatego, że musiała porozmawiać z profesorem Dumbledore'm na temat wakacji. W tej chwili czekali jednak na McGonagall, która z jakiegoś powodu musiała do nich dołączyć.
-Dropsa? - zapytał starszy czarodziej, gdy drzwi się otworzyły.
-Dziękuje – odpowiedziała głosem, który często przy nauczycielach stawał się dziwacznie cienki.
-Wybaczcie mi spóźnienie! - usprawiedliwiła się kobieta siadając. - Uczniowie chyba już żyją wakacjami. - Odetchnęła głęboko. - Co na miałeś do powiedzenia, Albusie?
-Zacznijmy od sprawy dla której przyszła tu Panna Granger. Od wakacji. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego masz je spędzić u Weasleyów? - Uczennica skinęła. - Jak wszyscy wiedzą jesteś przyjaciółką Harry'ego Pottera, poszukiwanego przez wszystkich Śmierciożerców, co skutkuje tym, że także jesteś poszukiwana. Może nawet bardziej niż Harry...
-Bardziej? - zdziwiła się.
-Tak, choć nie do końca wiem dlaczego. Moim zdaniem chcą Tobą zaszantażować Harry'ego, żeby on sam się im poddał. W domu Weasleyów, pełnym magii i doświadczonych czarodziejów, którzy na pewno Cię obronią, będziesz moim zdaniem bezpieczniejsza. Jeżeli masz inne zdanie – zrozumiem to, jednakże nalegam, abyś spędziła wakacje w Norze.
-Nie ma najmniejszego problemu. Potrzebowałabym się jedynie skontaktować z rodzicami.
-Oni także o wszystkim wiedzą i, niestety, póki co nie możesz ich zobaczyć. To dla ich dobra, mam nadzieję, że zrozumiesz.
-Tak, oczywiście. Ale... - zawahała się. - Kiedy będę mogła ich zobaczyć?
Dyrektor westchnął.
-W najgorszym wypadku dopiero po zakończeniu wojny.
Skinęła, choć zadowolona nie była. Po zakończeniu wojny? Przecież ona mogła się ciągnąć latami!
-Jest jeszcze jedna sprawa – powiedział Dumbledore. - Panno Granger, czy jest pani pewna, że chce pani wstąpić do Zakonu Feniksa?
-Tak, profesorze.
-W takim razie myślę, że mogę zdradzić pani ten szczegół. Śmierciożercy szukają pani tak intensywnie, że mają od tego wydzielone misje. Ostatnio nie powiodła się i dlatego Severus wrócił tak pokiereszowany.
-Nie znalazł mnie?
-Nie chciał pani znaleźć.
Rozszerzyła oczy w zdziwieniu, ale poczuła także strach. Jest intensywnie poszukiwana, jej profesor za nią oberwał, powinna mu być wdzięczna.
-A c-co by ze mną z-zrobili – przełknęła ślinę – gdyby mnie złapali?
-Jest kilka opcji – oparł się w fotelu. - Albo próbowali panią przeciągnąć na swoją stronę. Albo szantażowali Harry'ego. Lub torturowali, chociażby dla zabawy.
Najwyraźniej profesor Dumbledore był bardzo szczerym człowiekiem. Wiedziała, co powinna teraz zrobić. Przede wszystkim podziękować Snape'owi za to wszystko. Przez nią mało nie zginął, mógł ją wydać i byłby spokój. Jednak on tego nie zrobił. Potem należałoby powtórzyć zaklęcia obronne – tak na wszelki wypadek i znaleźć jakieś nowe, skuteczniejsze. I nie może zapomnieć o kończeniu eliksiru, pojutrze ostatnia faza i zaczną się badania, o ile wszystko wypali... Na wszelki wypadek najlepiej będzie sprawdzić przepis, może uda się znaleźć jakiś błąd.
-To ja już pójdę – powiedziała zamyślona i szybko wyszła, zostawiając parę czarodziejów samych w komnacie. Nie słyszała nawet głosu Dumbledore'a, jednak nie było to nic ważnego, gdyż nie zatrzymywali jej.
Dużo trudniej było teraz biegnąć po schodach, kiedy były zatłoczone. Chyba obrazy też postanowiły zrobić sobie żarty z uczniów i nie pozwalały przejść. Nie dało się ominąć tłoku i Hermiona była zmuszona do przeciskania się między resztą szkoły. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo już chwilę potem wyminęła kilku Ślizgonów i zapukała w duże drzwi.
Odpowiedziała jej cisza, więc lekko je uchyliła.
-Pani profesorze? - szepnęła.
Cisza. Weszła do środka i usiadła na ławce z nadzieją, że profesor zaraz się pojawi. Gdy drzwi się otworzyły miała nadzieję, że to Snape'a, jednak zobaczyła zupełnie kogo innego.
-Ron? - zdziwiła się. - Co ty tu robisz?
Podszedł do niej.
-Szedłem za Tobą jakiś czas. Mówiłaś coś do mnie na schodach.
-Ja? - próbowała sobie przypomnieć sobie, o czym wtedy myślała i doszła do wniosku, że analizowała skład eliksiru.
-Tak – uśmiechnął w lekko obleśny, jak dla Hermiony, sposób. - Nie musisz już nic mówić. Twój wzrok wyjaśnił wszystko.
Otworzyła buzie ze zdziwienia, a jej przyjaciel chyba opacznie to zrozumiał, bo wpakował jej tam język. Nie można było nazwać tego pocałunkiem, ponieważ on chyba miał zamiar wyczyścić jej podniebienie. Po chwili poczuła, jak wkłada rękę pod jej spódnicę. Zaczęła się wyrywać, ale trzymał ją mocno, jakby myślał, że to jakaś gra. Próbowała krzyczeć, aż ugryzła go w język, co tylko go zmotywowało. Próbowała odepchnąć go rękami, był jednak za silny.
-WEASLEY! - salę przeszył donośne krzyknięcie i odgłos trzaskania drzwi.
Ron powoli od niej odszedł, a ona cofnęła się jak najbardziej mogła.
-Czy ty, skończony idioto, nie widzisz, że ona tego nie chce?! - krzyknął.
-T-to była taka gra, co nie, Miona? - spojrzał w jej stronę.
Była przerażona. Nie za bardzo mogła się ruszyć, lekko się trzęsła, lecz pokręciła głową.
-Minus 100 punktów od Gryffindoru za napastowanie koleżanki – warknął. - I jeszcze 50 za schadzki w salach! Wynocha.
Ron najwyraźniej gotowy był do walki, jednak nie zdążył nic powiedzieć, bo został wyrzucony zaklęciem.
-A ty czego tu chcesz? - syknął.
Nabrała powietrza.
-Dziękuje, panie profesorze – szepnęła. - Gdyby nie pan, ja nie wiem co...
-Weasley'owie od zawsze zachowywali się jak niewyżyte szympansy, więc nie ma się co dziwić.
-Nie tylko za to – kontynuowała już głośniej. Spojrzała w jego czarne oczy, w których zaczęła się zapadać. Były jak otchłań, która chciała ją wciągnąć do środka. - Profesor Dumbledore powiedział mi, co się stało.
-A co się stało?
-Pan nie pozwolił im mnie znaleźć – powiedziała spuszczając głowę. W rajstopach zrobiła jej się oczko i to na pewno przez Rona.
Czuła, jak jego spojrzenie na niej ciąży. Z jakiegoś powodu nie mogła na niego spojrzeć. Została niemal zgwałcona na jego oczach, wstydziła się tego i nie rozumiała, dlaczego tak się stało, jak ona go sprowokowała... Była Gryfonką, na Merlina, a nie jakąś tam Puchonką! Podniosła głowę i patrząc mu prosto w oczy powiedziała:
-Dziękuje – nabrała powietrza. - I przepraszam za to przed chwilą, nie powinnam Ronowi pozwalać...
-Nie usprawiedliwiaj tego idioty! - syknął.
Skinęła niepewnie.
-To ja już chyba pójdę. - Gdy była już przy drzwiach zapytała: - A kiedy dokończymy eliksir?
-Jutro jest spotkanie Zakonu, wtedy Ci powiem o której dokładnie masz przyjść.
Wyszła i zaczęła biec. Ostatnio dużo biegała, bo wszędzie jej się spieszyło i była bardzo zestresowana. Wpadła do Pokoju Wspólnego, który szybko minęła i wkroczyła do sypialni dziewczyn. Było pusto. Weszła na łóżko, zasunęła kotary i wcisnęła się w małe przejście za listwą nad poduszką. Przeczołgała się korytarzykiem, aż wreszcie doszła do ściany, w której znajdował się otwór. Oparła głowę o mur i zaczęła płakać. Nie dość, że została upokorzona w taki sposób, to wiedziała, że teraz na pewno nic nie będzie takie samo. A jeszcze tak niedawno rozmawiała o tym z Ginny. Lecz do tamtej chwili jej 'przyjaciel' zawsze reagował na jej sprzeciwy, ale nie tym razem. Nawet nie chciała myśleć co by się stało, gdyby Snape wtedy nie wszedł! Zawdzięczała mu tyle rzeczy, że nie miała pojęcia, jak mu się zrewanżować.
Przez otwór w ścianie widać było, jak uczniowie biegają po błoniach. Korzystali z ostatnich chwil w szkole, ładnej pogody i orzeźwiającego jeziora, pewni, że zdali do następnej klasy. Niektórzy trapili się, co powiedzą ich rodzice, gdy zobaczą ich świadectwo i czy na pewno pojadą na wakacje.
Hermiona nabrała więcej powietrza i powoli zaczęła się uspokajać. Już niedługo uczta pożegnalna i całe wakacje będzie musiała mijać się bez słowa z Ronem. Ta wizja ją przerażała. Przypomniała sobie początki ich przyjaźni. Gdy chłopcy uratowali ją przed trollem w pierwszej klasie. Poleciały kolejne łzy. I wszystko to zostało zaprzepaszczone, bo zgodziła się z nim chodzić. Gdyby tego nie zrobiła, to może byłoby jak dawniej. Droczyliby się ze sobą, jednakże lubili i szanowali.
Jest zbyt słaba, żeby się bronić, a przecież czyha na nią zgraja Śmierciożerców. To nie wzbudzało w niej takiego strachu, ponieważ wcześniej obronił ją jej profesor i czuła, że zrobi to jeszcze raz, o ile będzie trzeba. A ona będzie musiała mu się kiedyś odwdzięczyć. Nie da rady, on przecież ratuje jej życie, a co ona może? Wymyślać beznadziejne eliksiry, które nie działają. Była nic nie wartą Gryfonką, której kluczem do sukcesu było ciągłe wkuwanie. Nic w tym nadzwyczajnego.
Błonia powoli pustoszały, więc Hermiona postanowiła zejść na dół. Przed tym jednak wkroczyła do łazienki, gdzie doprowadziła się do normalnego stanu, żeby nie widać było po niej, że płakała. Nie lubiła, gdy ludzie się nad nią użalali i tylko Ginny mogła się zwierzać ze swoich problemów, wiedząc, że ta pomoże znaleźć jej rozwiązanie. Zaszyła ruchem różdżki rajstopy i cicho zeszła na dół.
Wszyscy kierowali się w stronę wyjścia, zaraz przed obrazem dojrzała rudą głowę, więc odczekała chwilę i dopiero potem ruszyła za tłumem. Wszyscy się cieszyli, dzielili wakacyjnymi planami, wymieniali adresami, żeby mogli się odwiedzić, a Hermiona starała się nie płakać i myśleć pozytywnie. Było to trudne, bowiem wpadła w wyjątkowego doła.
W Sali Wejściowej czekała na nią Ginny. Dzięki Merlinowi, że nie będzie siedzieć sama!
-Nie było Cię z chłopakami, stało się coś? - spytała, gdy ruszyły wspólnie do stołu.
-Powiem Ci w pociągu, tylko błagam: nie siadajmy z nimi!
Jej przyjaciółka jedynie skinęła w odpowiedzi i usadowiły się na drugim końcu stołu.
Dekoracje przedstawiały godło Gryffindoru na czerwonej fladze. Zwisały z obręczy przykręconych wzdłuż ścian. Z zaczarowanego sklepienia świeciło na nich słońce, a niebieskie niebo było niemalże bezchmurne, gdyby nie mały, biały obłoczek, płynący w stronę prawego narożnika sali.
-Witam, witam, w ten wspaniały dzień! - rozpoczął dyrektor, a na jego ustach pojawił się ciepły uśmiech. Wszystkie rozmowy ucichły. - Ostatnia w tym roku uczta. Jednak zanim przejdziemy do konkretów: na pewno zauważyliście, że sala przystrojona jest na czerwono, jednak jest to błąd – Dumbledore nabrał powietrza i lekko posmutniał. - Pół godziny temu nastąpiła zmiana punktacji. Czwarte miejsce zajmuje Hufflepuff – rozległy się brawa. - Trzecie miejsce – przerwał – Gryffindor – rozległy się pierwsze spekulacje. - Drugie Slytherin, a pierwsze Ravenclaw!
To, co działo się w tej chwili w Wielkiej Sali było nie do opisania. Krukoni krzyczeli i byli brawa, bo od bardzo dawna nie wygrali Pucharu Domów. Ślizgoni uśmiechali się chytrze, Puchoni – jak zwykle – bili spokojnie brawo. Jednak to Gryfoni pokazali, na co ich stać. Większość stanęła na stołkach i zaczęła krzyczeć. Chłopak, który jeszcze przed chwilą zajmował miejsce koło niej, skakał teraz po stołku, krzyczał głośno: 'Kto to zrobił?! Kto?! Ja wam pokażę! Gryffindor na trzecim miejscu!' i inne rzeczy tego typu. Najśmieszniejsze było jak wymachiwał rękami, ponieważ przypominał goryla. Gwizdy, buczenie, krzyki... Nauczyciele zerwali się ze swoich miejsc, biegali wokół stołu i kazali Gryfonom siadać.
-CISZA! - krzyknął Dumbledore, wszyscy powoli wykonali polecenie. - Nigdy, ale to nigdy nie spodziewałbym się po Gryfonach takiego braku kultury! Gdyby Godryk to widział...
Jakby te słowa trafiły im do serc, spuścili głowy, a Hermiona niemal usłyszała w swojej głowie słowa Snape'a 'I ta waleczność'.
-Puchar Domów otrzymują Krukoni – kontynuował dalej wściekły dyrektor. - Po uczcie wszyscy, ze swoimi walizkami, mają przyjść do Sali Wejściowej. Smacznego!
Widać było, jak bardzo dyrektor był rozjuszony, bo nawet nie wygłosił swojego zwykłego przemówienia. Sam był w końcu Gryfonem, więc można by wywnioskować, że poczuł się urażony. A wszystko było winą Hermiona. Bo gdyby obroniła się przed Ronem, albo wcześniej mu powiedziała, żeby sobie poszedł, to Gryfoni dalej zajmowaliby pierwsze miejsce w rankingu.
-To powiesz, co się stało? - spytała Ginny.
-Nie tu. Znajdziemy sobie w pociągu wolny przedział i wszystkiego się dowiesz. Z każdym szczegółem.
Bała się tych wakacji. Znała Rona, lecz nigdy wcześniej nie znaleźli się w takiej sytuacji. Nie wiedziała, co on nagada innym i bała się, że przez niego wpadnie w tarapaty. Albo, że tak się zdenerwuje, że wstąpi do Śmierciożerców... Nie! Tego na pewno by nie zrobił! Nie jest taki głupi, to by było samobójstwo!
-Szukałam Cię wcześniej – zaczęła jej przyjaciółka, tym samym (dzięki Ci Merlinie!) wyrywając ją z przemyśleń.
-Jak wróciłam od Dumbledore'a to... - nabrała powietrza. - Dowiesz się później, co się stało, a potem poszłam do dormitorium sprawdzić, czy wszystko spakowałam.
Była jedna, jedyna rzecz, której Hermiona nie powiedziała Ginny. Nie zdradziła jej gdzie się chowa, gdy jest jej smutno, nigdy nie pokazała jej przejścia nad poduszką i nie miała zamiaru. To była jedyna rzecz, o której Ginny nie wiedziała i prawdopodobnie nigdy się nie dowie.
-Aż tak długo ci zeszło?
Skinęła.
Nie trzeba było długo czekać, bo wszyscy już po chwili wrócili do normalnych rozmów i próbowali zapomnieć o sytuacji, jaka przed momentem zaistniała.
Niedługo potem wszyscy zebrali się w Sali Wejściowej. Między uczniami chodził Filch i wykrzykiwał, że za dużo zamieszania, że taki bałagan się robi i że zawsze jest tak samo! Niewiele osób to jednak obchodziło.
Hermiona i Ginny schowały się zaraz koło drzwi, żeby nie znalazł ich Ron.
-Do pociągu musimy wejść pierwsze i zająć przedział na samym końcu – szeptała Hermiona. - Jakby ktoś przyszedł to mówić, że zajęte.
-Wyluzuj – odpowiedziała Ginny.
-Nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział, o co chodzi! To źle?
-Powoli się zaczynam domyślać, o co chodzi...
-To lepiej tego nie rób!
Tłum uczniów ruszył do przodu. Pogoda była wspaniała, powiewał ciepły wiatr, a promienie słońca padały na twarz Gryfonki. Hermiona dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak dawno nie wychodziła na dwór, z pominięciem lekcji Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Było to zaskakujące, gdyż wcześniej bardzo lubiła uczyć się na zewnątrz. Przy okazji się dotleniała, co usprawniało pracę mózgu.
Powozy stały jak zwykle w tym samym miejscu. Zbudowane z drewna, czarne, z dużymi kołami. Były prowadzone przez testrale, jednak tylko ci, którzy widzieli czyjąś śmierci mogli je dojrzeć. Jak Harry, na przykład. Hermionie – na szczęście – nie zdarzyła się sposobność zobaczenia jak ktoś umiera. Jednak wojna dopiero się rozkręcała i wszystko było możliwe.
Weszły po małych schodkach, a wraz z nimi cztery piątoklasistki. Gdy tylko zaczęły trajkotać, wymieniła z Ginny spojrzenia mówiące 'Dlaczego my?'. Na szczęście droga nie dłużyła się zbytnio, gdyż piętnastolatki doprowadzały swoje starsze koleżanki do płaczu ze śmiechu. Na stacji w Hogsmeade wsiadły do pociągu i, zgodnie z planem, zajęły ostatni przedział, odkładając swoje rzeczy.
Kilka dwunasto- lub trzynastolatek na ich widok przestraszyło się i uciekło. Miały jednak mały problem z czwartoklasistami, którzy koniecznie chcieli siedzieć z nimi. Po dość długiej kłótni zostali wyrzuceni zaklęciem.
Uspokoiły się dopiero, gdy pociąg ruszył. Gdy tylko rozparły się na siedzeniach, Ginny spytała:
-Możesz mi wreszcie powiedzieć, co się dzieje?
-Eh... - westchnęła. - Zacznę od początku, dobra?
-Ok, ok, tylko zacznij wreszcie!
-Dziś rano poszłam do Dumbledore'a, żeby się go zapytać, dlaczego mam u was spędzić wakacje. Okazało się, że jestem poszukiwana przez Śmierciożerców, że mają od tego wydzielone misje... I ostatnio taką misję prowadził profesor Snape. Dumbledore powiedział, że dlatego go tyle nie było, bo został ukarany za to, że mnie nie znalazł. Bo nie chciał. Co oznacza, że przeze mnie został ukarany. Broniąc mnie. Wyszłam stamtąd i poszłam do lochów. Całą drogę byłam dość zamyślona i w pewnym momencie ruszył za mną Ron. Pamiętasz, co się wtedy działo, jak obrazy się zbuntowały. I gdy byłam już w gabinecie Snape'a, jak jego tam jeszcze nie było, to Ron wszedł i chyba zdecydował, że tym razem dostanie to, czego chce. Nie miałam się bardzo jak bronić, za silny był. Rozumiesz, o co mi chodzi? - Ruda pokiwała pospiesznie. - I wtedy wszedł profesor i gdyby nie on, to domyślasz się, co by się stało... Odjął nam ponad 100 punktów. A potem, jak już mu podziękowałam, to powiedział, że jutro jest spotkanie Zakonu.
-Słabo – powiedziała zamyślona Ginny, opierając się plecami o ścianę pociągu i wyciągając nogi. - I zostajesz z nami na całe wakacje?
-Tak. Ale obydwoje wstępujemy do Zakonu, może dostaniemy jakieś misje.
-Mam nadzieję, że też będę mogła przystąpić.
-Na pewno!
-Chodzi mi o mamę...
-Jakoś damy radę ją przekonać.
-Coś z wózka, kochaneczki? - spytała pulchna kobieta, otwierając drzwi do jej przedziału.
Dziewczyny spojrzały na siebie z chytrym uśmiechem.

6 komentarzy:

  1. świetne, czekam na więcej<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze?
    Prawie dostałam zawału gdy tu weszłam! xD
    W pierwszym momencie myślałam, że ktoś mi skasował wszystkie rozdziały i pozostawił tylko 6! xD
    Twój blog ma mój szablon- co oczywiście nie jest twoją winą, bo dziewczyna która mi go robiła dała go do galerii -.-'
    Ale skoro już tu jestem, postanowiłam wziąć się za czytanie ;p
    Zapraszam także do mnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że znalazłam tego bloga!!! :D Nigdy nie lubiłam za bardzo tego paringu, ale już po pierwszym rozdziale zmieniłam zdanie co do tego. Twoje opowiadanie jest świetne (wiem, że każdy Ci to mówi, przepraszam że powtarzam ;c). Ma w sobie magię, którą czułam, gdy czytałam rozdziały ;) Masz bardzo fajny styl pisania i to duży plus (Bo niektórzy piszą tak, że mała bania ;p), do tego twoje opowiadanie wciąga jak mało które ^.^ Chyba przesądziłam z komentarzem, po prostu zachwyciłaś mnie! :-* Ahaa jeszcze coś, sliczny szablon :-) Co ile dodajesz rozdziały? Oby szybko bo nie wiem czy wytrzymam :p Nie mogę się już doczekać dalszych losów ;)

    ~Wiki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że masz talaent do pisania. Czekam na więceeeej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW !!! Ten rozdział jest niesamowity !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dumbi i dropsy, to mnie zawsze najbardziej rozwala <3 i wszystko takie przemyślane... no i Sev taki szlachetny... ach :3

    OdpowiedzUsuń