Witam was wszystkich serdecznie. Jak się pewnie spodziewaliście, powinnam opublikować teraz piękny, w pełni gotowy rozdział, w którym nasi kochani bohaterowie znowu coś namieszają.
Niestety - życie jest brutalne.
Muszę wam powiedzieć, że przez powtarzające się stany depresyjne, wielką wenę na The Pretty Reckless i brak snu nie jestem w stanie prawie w ogóle pisać. Do tego mam w szkole trochę nauki i wszystko się kumuluje i tworzy się jedno wielkie... No i jak tu nie przekląć?
W każdym razie wczoraj wieczorem napisała do mnie przyjaciółka, czy bym nie opublikowała jej miniaturki? Moja odpowiedź: pewnie, czemu nie.
Z racji tego, że nie wiem kiedy będzie następna notka, prezentuję miniaturkę z fandomu Les Miserables, o parringu Enjorlas x Eponine. Dość dramatycznie, ale pięknie moim zdaniem.
P.S.: Piszcie komentarze, to może namówię ją, żeby założyła bloga :D
Miłego czytania!
Spojrzał
przed siebie i uśmiechnął się. Nie był to jego zwykły, pełen
wyższości uśmiech, lecz delikatny, niemal czuły. Niemniej dowódcy
legionistów wydał się wręcz bezczelny, kpiący.
„Do strzału” gniewnie krzyknął, a dziesięć luf wycelowało w Enjolrasa, z jednym, tym samym celem –zadać mu ból, cierpienie, śmierć.
Lecz młody rewolucjonista zdawał się ich nie zauważać. W ręku trzymał sztandar czerwony jak krew, która wytrysnęła z ciał jego przyjaciół, a w głowie miał jedną, jedyną myśl- Eponine. Już za chwilę spotkają się w lepszym świecie, w którym żadne z nich nie będzie musiało oddawać życia za wolność, która była tylko ułudą. Czyż to nie ironia? Na chwile przed śmiercią zaczął wątpić w wartość, za którą miał oddać życie. Lecz to nie było teraz ważne. Ważne było teraz jedynie to, że za chwilę spotka swą kochaną ’Ponine. Teraz nie popełni tych samych błędów, o nie. Wyzna dziewczynie prawdę o swych uczuciach, powie że ją kocha. Zrobi to, co uczynić pragnął od kiedy ją zobaczył: porwie w ramiona, spojrzy prosto w oczy i powie „kocham cię”, a następnie ją pocałuje. Szepnął „’Ponine”. Jego głos został zagłuszony przez dowódcę legionistów, krzyczącego „Ognia!!!”. Dziesięć luf z oślepiającym blaskiem wypaliło prosto w ciało młodego mężczyzny. „’Ponine” szepnął raz jeszcze, na chwilę przed tym, jak pociski przeszyły jego ciało. Poczuł ostry, palący ból . Zacisnął rękę mocniej na sztandarze, a na jego ustach wykwitł niemal triumfalny uśmiech. Ciało jego wypadło przez okno, dramatycznie zawieszone, z krwawym sztandarem łopoczącym wokół niego. A dusza Enjolrasa , wolna od trosk i bólu uleciała do nieba, prosto w ramiona ciemnowłosej dziewczyny, jego kochanej, słodkiej ‘Ponine.
Blask wystrzału. Nagły ból w miejscach, w których pociski przeszyły ciało. Podłoga uciekająca spod stóp i… ciemność. Aksamitny mrok, otulający wszystko wokół niego. Mrok i ból. I nic więcej. Mógł rozpłynąć się w ciemnościach, zlać z nimi w jedno i uwolnić się od bólu. Ale nie chciał. Z jakiegoś powodu, nie do końca jasnego, czuł że nie powinien tego robić. Ale nagle mrok zaczął się rozjaśniać, aż w końcu całkiem zniknął. Czuł się jak po wynurzeniu z wody lub przebudzeniu w nowym, obcym miejscu.
Otworzył oczy i…Ciąg dalszy nastąpi.
Żart.
Nie nastąpi.
Bo on nie żyje.
Wszyscy umarli.
Smutne.
„Do strzału” gniewnie krzyknął, a dziesięć luf wycelowało w Enjolrasa, z jednym, tym samym celem –zadać mu ból, cierpienie, śmierć.
Lecz młody rewolucjonista zdawał się ich nie zauważać. W ręku trzymał sztandar czerwony jak krew, która wytrysnęła z ciał jego przyjaciół, a w głowie miał jedną, jedyną myśl- Eponine. Już za chwilę spotkają się w lepszym świecie, w którym żadne z nich nie będzie musiało oddawać życia za wolność, która była tylko ułudą. Czyż to nie ironia? Na chwile przed śmiercią zaczął wątpić w wartość, za którą miał oddać życie. Lecz to nie było teraz ważne. Ważne było teraz jedynie to, że za chwilę spotka swą kochaną ’Ponine. Teraz nie popełni tych samych błędów, o nie. Wyzna dziewczynie prawdę o swych uczuciach, powie że ją kocha. Zrobi to, co uczynić pragnął od kiedy ją zobaczył: porwie w ramiona, spojrzy prosto w oczy i powie „kocham cię”, a następnie ją pocałuje. Szepnął „’Ponine”. Jego głos został zagłuszony przez dowódcę legionistów, krzyczącego „Ognia!!!”. Dziesięć luf z oślepiającym blaskiem wypaliło prosto w ciało młodego mężczyzny. „’Ponine” szepnął raz jeszcze, na chwilę przed tym, jak pociski przeszyły jego ciało. Poczuł ostry, palący ból . Zacisnął rękę mocniej na sztandarze, a na jego ustach wykwitł niemal triumfalny uśmiech. Ciało jego wypadło przez okno, dramatycznie zawieszone, z krwawym sztandarem łopoczącym wokół niego. A dusza Enjolrasa , wolna od trosk i bólu uleciała do nieba, prosto w ramiona ciemnowłosej dziewczyny, jego kochanej, słodkiej ‘Ponine.
Blask wystrzału. Nagły ból w miejscach, w których pociski przeszyły ciało. Podłoga uciekająca spod stóp i… ciemność. Aksamitny mrok, otulający wszystko wokół niego. Mrok i ból. I nic więcej. Mógł rozpłynąć się w ciemnościach, zlać z nimi w jedno i uwolnić się od bólu. Ale nie chciał. Z jakiegoś powodu, nie do końca jasnego, czuł że nie powinien tego robić. Ale nagle mrok zaczął się rozjaśniać, aż w końcu całkiem zniknął. Czuł się jak po wynurzeniu z wody lub przebudzeniu w nowym, obcym miejscu.
Otworzył oczy i…Ciąg dalszy nastąpi.
Żart.
Nie nastąpi.
Bo on nie żyje.
Wszyscy umarli.
Smutne.
Piękne. Kurczę, niesamowite. Nic dodać, nic ująć - CUDOWNE. Z.
OdpowiedzUsuńNie znam tego parringu, ani też książki/filmu/czy czegoś innego na podstawie czego jest to napisane. Co mogę jednak powiedzieć, to to, że bardzo mi się podobało i jak najbardziej twoja przyjaciółka ma talent. Niech pisze dalej, chętnie poczytam kiedyś coś więcej jej autorstwa. Bo naprawdę BARDZO mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńkońcówka mnie zaskoczyła :) twoja przyjaciółka ma talent
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie pytanko Weird Charlotte - mogłabyś zajrzeć na ten blog: http://pierwsza-weasley.blogspot.com/ ? Jestem Twoją fanką i czytam każdy rozdział. Chciałabym po prostu byś tam zajrzała. Z.
OdpowiedzUsuńCzekam ;C
OdpowiedzUsuń