Spis treści

Prolog1 2 3 45 6 7 8910111213141516 17 18
19 202122 23 2425262728 29 30 31

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 30.

No patrzcie, już kolejny rozdział... Tylko nie przyzwyczajajcie się zbytnio xD
W ogóle który to już rozdział, 30 aż... Masakra, jak ten czas leci.
Charakterek Hermiony na końcu spowodowany piosenką 'Going to Hell' The Pretty Reckless i wydaje mi się, że teraz taką będę ją budować. Dość rumieńców i płaczu, więcej walki i odwagi ^^ Zdradziłabym coś jeszcze, ale po co byście wtedy mieli czytać?


Spotkanie rozpoczęło się równo w południe. Dumbledore uciszył wszystkich ruchem ręki, stojąc w takim miejscu, aby wszyscy mogli go widzieć.
-Voldemort postępuje w swoich działaniach – rozpoczął, nie owijając w bawełnę. - Stawia na coraz bardziej śmiałe poczynania. Dzięki Severusowi wiemy o niektórych jego planach, choć to i tak niewiele. Zbliża się wiele misji i nawet podczas świąt ani on, ani my nie będziemy próżnować.
Gdy Dumbledore to powiedział, wśród słuchających wybuchły rozmowy, na początku porozumiewali się szeptem, ale już chwilę później przekrzykiwali się jeden przez drugiego.
-Proszę o spokój! - nalegał Dyrektor, aż wreszcie zaczęli milknąć.
-Dumbledore, przecież święta są dla odpoczynku! Nikt nie powinien pracować, a tym bardziej wyjeżdżać na jakiekolwiek misje – odezwała się Molly, wyraźnie oburzona całą sytuacją.
-Wręcz przeciwnie, moja droga. Niestety święta stały się teraz czasem, kiedy inne obowiązki nie przeszkadzają nam w pracy dla Zakonu. Mi też się to nie podoba, ale póki co tak to wygląda.
Zapadła chwilowa cisza.
-Zatem zabierzmy się za przydzielanie misji. Zacznijmy od tego, że będziemy potrzebować wielu osób tutaj, kiedy Śmierciożercy niespodziewanie zaatakują. Do tej grupy zaliczam Moody'ego, Tonks, Remusa, Billa i Charlie'go Weasleyów oraz Fleur. Musimy zacząć śledzić poczynania Śmierciożerców w Ameryce, więc tam także wyślę kilka grup. Do Nowego Jorku panna Granger, panna Weasley i Severus...
-Dumbledore! - krzyknęła Molly. - Chcesz je wysłać na tak poważną misję?! To tylko dzieci! Na dodatek z Severusem, który w każdej chwili może zostać wezwany!
-Zgadzam się – dodał główny zainteresowany, który już był za to obrażony na Dumbledore'a. - Ja i dwie rozhisteryzowane nastolatki? Nie sądzę, żeby z tego mogło wyniknąć coś dobrego.
-Dziewczęta – odezwał się Dyrektor, spoglądając na nie. - Czy dacie sobie radę?
-Oczywiście – odparły niemal w tym samym czasie.
-Myślę, że to powinno załatwić sprawę.
-Nie zgadzam się na to – warknęła ostro rudowłosa kobieta, a jej policzki przybrały kolor buraków. - Nie pozwolę na to, aby jeszcze jeden członek mojej rodziny zginął.
-Nic im nie będzie, nie będą z nikim walczyć, a na dodatek jadą tam z Severusem, który ma doświadczenie w walce.
-I może być w każdej chwili wezwany! - krzyknęła Molly, będąc już na skraju wytrzymałości.
-Wtedy na pewno ich tak po prostu nie zostawi.
-Mamo – powiedziała Ginny hardo, choć jej głos był mocno zdarty od ciągłego płaczu. - Naprawdę damy sobie radę, nie musisz się martwić.
-Jesteście jeszcze takie młode i niedoświadczone...
-Pani Weasley, z całym szacunkiem – tym razem odezwała się Hermiona – ale chyba lepiej, żebyśmy to doświadczenie zdobywały teraz, niż w sytuacjach krytycznych, zagrażających naszemu życiu.
-Naprawdę nikt nie uważa, że to jeszcze dla nich za wcześnie? - Molly wydała z siebie jęk, a gdy nikt jej nie odpowiedział, usiadła z powrotem na swoim miejscu.
-Dobrze, w takim razie przejdźmy dalej – Dumbledore chrząknął nerwowo, po czym kontynuował. - Do Los Angeles pojadą bliźniacy wraz z Hagridem, do Waszyngtonu Mundungus i Rolanda, a do Chicago Septima Vector i Aurora Sinistra. Każdemu z was dokładniej wyjaśnię po spotkaniu, co będziecie musieli robić.
-A czy zamiast dziewczyn nie możesz pojechać ty i Minerwa? - w ostatnim akcie rozpaczy odezwała się Molly.
-Ja z Harry'm zajmiemy się horkruksami, a Minerwa wraz z Flitwickiem zajmie się planowaniem bitwy.
-Jakiej bitwy? - zapytał ktoś, prawdopodobnie Charlie.
-Jesteśmy praktycznie pewni, że któregoś dnia Voldemort zapragnie zaatakować Hogwart, a wtedy chcemy być na to gotowi. Nie musicie się o nic martwić, o takich planach na najbliższy czas nic nie wiemy, ale chcemy być gotowi.
-To Hogwart nie jest dostatecznie dobrze chroniony? - spytała najwyraźniej zaniepokojona o swoje dzieci Molly.
-Jest, oczywiście, że jest, ale uznaliśmy, że byłby to odpowiedni moment, żeby tą wojnę zakończyć.

Z racji tego, że następnego ranka większość osób miała wyjechać na misje, Molly postanowiła, że wszyscy muszą dzisiaj razem zjeść kolację, bo nie wiedzieli, kiedy następnym razem się zobaczą.
Severusa niezmiernie to irytowało. Miał dość ich zmiennych nastrojów i udawanej wiary w lepsze jutro. Najchętniej zamknąłby się u siebie w pokoju i korzystał z ostatnich chwil wolności.
Ale nie było to takie proste. Próbował o to walczyć, ale te wredne kobiety wyciągnęły go siłą, choć zaczął grozić im różdżką.
Dlatego siedział, ubolewając nad swoim losem, ściśnięty między Granger, która albo wydawała się nieobecna albo śmiała się jak głupia i Minerwą, która co chwilę zagadywała kogoś o coś, nie omijając jego.
Gdy znajdował chwilę, w której nikt nie próbował 'zabawić' go rozmową, zastanawiał się, jak pozbyć tych dwóch irytujących Gryfonek. Lepiej będzie wyrzucić je ze statku, czy może od razu porzucić gdzieś na Brooklynie, żeby nie miały jak wrócić?
-Panie profesorze? - jego przemyślenia przerwała Granger, kiedy wszyscy inni byli zajęci sobą. - Skoro wszyscy inni lecą samolotem i tylko mi płyniemy statkiem, to nie powinniśmy wyjechać wcześniej, żeby dojechać do portu?
Spojrzał na nią, jakby była totalną idiotką.
-Brawo, Granger.
-To o której wyjeżdżamy?
-Myślę, że koło 3 musimy być już w samochodzie.
-I jeszcze pan poprowadzi... - zadrwiła.
-Nie wierzysz w moje zdolności?
-Nie chcę nic mówić, ale przez większość swojego życia podróżował pan czarodziejskimi środkami lokomocji, więc raczej nie mogę pana podejrzewać o uzdolnienie w tym kierunku.
-Przekonasz się jutro.

Koło godziny ósmej Granger i Weasley położyły się spać, ponieważ 'musiały nabrać sił na podróż' i niedługo później wypuścili i jego.
Gdy jego budzik zadzwonił o 2:30, wstał i od razu ruszył do łazienki. Był prawie nieprzytomny, gdyż nie ma w zwyczaju tak wcześnie wstawać. Jeżeli może, to śpi bardzo długo, nawet jeżeli na takiego nie wygląda.
Ledwo żywy nacisnął klamkę i po chwili do życia przywrócił go cichy pisk.
-Panie profesorze – usłyszał obużony głos.
Podniósł wzrok.
Na początku myślał, że mu się zdaje, ale gdy przetarł oczy był pewny, że widzi stojącą przed nim nagą Granger, zakrywającą się rękami.
-Co ty tu robisz? - zapytał nieprzytomnie, cały czas się w nią wpatrując.
Po jej ciele ściekała woda, nawet jej włosy były nią przesiąknięte i nie wyglądały tak tragicznie, wydawało się, jakby było ich mniej. Rękami zakrywała wszystko, co mogła, a bez ubrań jej ciało wyglądało o wiele bardziej... kobieco.
-Brałam prysznic. Może pan stąd wyjść?
Zdezorientowany podniósł wzrok na jej twarz.
-Jasne, tylko się pośpiesz – warknął i wrócił do swojego pokoju.
Gdy usiadł na łóżku miał zamiar sobie coś zrobić za to, jak długo stał i się w nią wgapiał. On, na Melrina, jest przecież jej nauczycielem! W ogóle czemu nie przyszło mu do głowy, żeby zapukać?!
Po chwili usłyszał, jak drzwi łazienki się otwierają, więc nie czekając dłużej, wyszedł.
Granger szła przez korytarz owinięta ręcznikiem i gdy go zobaczyła, zatrzymała się gwałtownie.
-Ja przepraszam, powinnam jakoś zareagować... - zaczęła się tłumaczyć.
Obrzucił ją spojrzeniem mówiącym 'ale z ciebie idiotka', po czym minął ją i wszedł do łazienki.

.::.

Hermiona zamknęła drzwi swojego pokoju i oparła się o nie.Ciężko jej się oddychało, szczególnie, gdy przypomniała sobie wzrok, jakim obrzucił ją Snape.
Przez chwilę nawet wyobrażała sobie, co on mógł zrobić, ale teraz jedynie karciła się za takie myśli. To w końcu jest jej nauczyciel!
Lecz gdy jeszcze raz przypomniała sobie...
Nie, stop! Pacnęła się ręką w czoło, po czym zaczęła ubierać. Włosy związała na czubku głowy, po czym weszła do pokoju Ginny i zaczęła ją budzić.
-Jeszcze pięć minut – mruknęła ruda.
-Jeżeli za pięć minut nie będziemy w samochodzie, to Snape nas zabije, więc radzę ci wstawać.
-I tak kiedyś zginiemy.
-Wstawaj – powiedziała ostro i ściągnęła z niej kołdrę. - Idź do łazienki, a ja cię spakuję, bo pewnie wczoraj o tym nie pomyślałaś.
Ginny wreszcie zwlokła się z łóżka, zabrała jakieś ubrania i poszła do łazienki. Gdy znalazła się na korytarzu, Hermiona usłyszała, jak mówi:
-Uważaj, jak łazisz.
Mogła się domyślić, że wpadła na Snape'a, który pewnie w aucie nieźle jej da do zrozumienia, co myśli o takim zachowaniu.
Nie więcej niż po 15 minutach siedzieli już w samochodzie i burczało im w brzuchu.
-Skoro stawiamy na wszystko, co mugolskie, to może pojedziemy do McDonald'a?
-Do czego? - zdziwiła się ciągle zaspana Ginny.
-Taki fast-food – mruknął Snape. - Zwykle dzieci lubią do niego jeździć.
-Haha, ale śmieszne – powiedziała ironicznie. - Ale niektórzy są tu głodni.
-Trzeba było wcześniej wstać i zrobić sobie śniadanie. Albo mniej czasu spędzać w łazience.
Po jego słowach pokryła się rumieńcem, choć bardzo tego nie chciała.
-Jak tam dają jeść, to jedziemy – mruknęła Ginny, ziewając.
Snape prychnął tylko gniewnie i przyśpieszył, a wyjeżdżając zza zakrętu w ostatniej chwili zauważył nadjeżdżające auto i o mały włos się nie zderzyli.
-Doprawdy, jest pan zawodowym kierowcom. To auto ma w ogóle pasy?
-Co za normalni ludzie jeżdżą o 3 nad ranem po ulicach? Przecież ciemno jest. I to nie jest moja wina!
-Nie, on specjalnie przyśpieszył, żeby w nas wjechać.
-Jak jesteś taka mądra, to sama prowadź.
-Ależ z wielką chęcią.
Obrzucił ją przez lusterko zabijającym spojrzeniem, a ona jedynie się uśmiechnęła.
-To jedziemy? - spytała.
-Jedziemy, jedziemy, tylko nie marudźcie całą drogę.
Podjechali do okienka, z którego wychyliła się wyjątkowo niemile wyglądająca kobieta. Jej włosy, choć związane w kucyk, wyglądały na jeszcze bardziej tłuste niż Snape'a, a jej twarz pokrywał trądzik, z którym najwyraźniej nawet nie próbowała walczyć. Jej zęby były brudne i krzywe, a nos jakby złamany.
-Na pewno chcecie tu jeść? - spytał Snape, z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
-Tak – mruknęła Hermiona, ostatkami przyzwoitości powstrzymując się od potrząśnięcia jego siedzeniem.
Snape złożył zamówienie i zapłacił pieniędzmi od Zakonu przeznaczonymi na misję. Gdy odwrócił się, żeby podać im jedzenie, kobieta ich obsługująca wyciągnęła różdżkę.
-Expelliarmus – krzyknęła od razu Hermiona, wychylając się przez otwarte okno. - Niech pan rusza! - krzyknęła.
Nim jednak nauczyciel zdążył się zorientować, co się dzieje, Hermiona nachyliła się nad nim i jedną ręką przycisnęła jego nogę do pedału gazu, a drugą załapała kierownicę i chwilę później już pędzili po drodze.
Jeżeli jednak myśleli, że napastnicy im odpuszczą, to grubo się mylili. Gdy Hermiona spojrzała do lusterka, zauważyła pięć rosłych postaci na ogromnych, czarnych motorach. Mieli oni szaty i maski Śmierciożerców, a w dłoni każdego z nich błyszczała różdżka.
-Niech pan trzyma tą kierownicę – mruknęła Hermiona.
Wraz z Ginny wychyliły się przez okna z tyłu i dopiero wtedy rozpętało się prawdziwe piekło.
-Protego – krzyknęła każda z nich w pierwszym odruchu, chroniąc się przed gradem zaklęć.
Starsza dziewczyna schowała się na chwilę z powrotem do auta, aby przemyśleć następny ruch. Wpadła na dość dobry pomysł, który powinien dać im dużą przewagę.
Znowu się wychyliła i wycelowała w oponę pierwszego pojazdu i przebiła ją, a motor skręcił i wjechał w swoich kolegów po prawej. Wysłała w ich stronę chmarę pszczół, a następnie to samo zrobiła z pozostałymi.
Jej poczynania spowodowały wypadek aut za nimi, które próbowały wyhamować, lecz nie wszystkim się udało, zaczęli więc wjeżdżać jeden na drugiego.
-Wsiadaj – usłyszała warknięcie ze środka, więc wykonała polecenie i zasunęła szybę.
W ciszy zjedli to, co kupili, a potem Ginny zaczęła się robić senna. Na pewno nie była przyzwyczajona to zrywania się wcześnie rano, a co dopiero w środku nocy.
-Może się położysz? - spytała Hermiona, widząc, jak jej przyjaciółka ziewa po raz kolejny.
-Co? - odezwała się nieprzytomnie. - Gdzie? Tu nie ma miejsca.
-Spokojnie, przesiądę się do przodu.
-Ja się nigdzie nie zatrzymuje – syknął Snape.
-Nie musi pan.
Wstała i jakimś cudem przeszła na pierwsze siedzenie, nawet najmniejszym skrawkiem ciała nie dotykając profesora, który był najwyraźniej zdenerwowany całą sytuacją. Usiadła, zapięła się i jedynie uśmiechnęła do Ginny, która mogła spokojnie położyć się spać.
Po czym spojrzała na Snape'a, totalnie skupionego na drodze. Jego brwi były ściągnięte, a czoło zmarszczone.
-Skoro jedziemy prosto, nie musi się pan tak denerwować.
Spojrzał na nią wściekle.
-O czym ty mówisz?
-No strasznie się pan spina.
Po jej słowach faktycznie oparł się wygodniej.
-Po co tam tak właściwie jedziemy? - spytała, zwijając się w jak największy kłębek. - Może pan włączyć ogrzewanie?
Spojrzał na nią i tym razem uśmiechnął się drwiąco.
-Niech pan mówi – mruknęła i sama zaczęła ustawiać coś przyciskami.
Po chwili uderzył ją w wierzch dłoni.
-To może obsługiwać tylko kierowca – powiedział, a w jego głosie o dziwo brzmiało rozbawienie.
Oparła się z powrotem i zaczęła cicho śmiać.
Z otworów zaczęło wydobywać się ciepłe powietrze, więc Hermiona oparła się o szybę i obróciła w stronę Snape'a.
-Więc? - ponagliła go.
-Mamy śledzić kilku Śmierciożerców, dowiedzieć się jak najwięcej o ich działaniach, zbadać ich przeszłość, skąd się tu znaleźli...
-To nie dowiaduje się pan takich rzeczy na spotkaniach?
Przewrócił ostentacyjnie oczami.
-Te Śmierciożerców nie są tak otwarte, jak Zakonu i nie każdy wszystko wie. Ja dowiaduję się tylko o najważniejszych poczynaniach, gdyż Czarny Pan uznał, że do niczego mi się inna wiedza nie przyda.
Po chwili zapadła cisza, podczas której Hermiona patrzyła na malowniczy profil profesora. Włosy odrzucił do tyłu, przez co dobrze widziała jego dobrze zarysowaną szczękę, która z niewiadomego powodu wydawała się jej niewiarygodnie męska. Jego nos zdecydowanie odstawał od reszty twarzy, lecz dodawał mu oryginalności, której inni byli raczej pozbawieni.
-Przyjemne widoki? - spytał, obracając się w jej stronę.
Sama się zdziwiła, ale wcale nie poczuła zażenowania, nie było na jej twarzy widać także żadnych rumieńców.
W odpowiedzi wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się, w lekko łobuzerski, na pewno nietypowy dla niej sposób. A było to spowodowane jego miną – połączenie zadowolenia i zdziwienia, wszystko w ironicznym wydaniu.
-Niech pan lepiej patrzy na drogę – zaśmiała się.
-Billy – usłyszeli jęk z tylnego siedzenia, gdy Ginny przewróciła się z jednego boku na drugi.
Hermiona zamknęła oczy, a jej głowa opadła teraz na siedzenie. Widać było po niej, że jest już zmęczona tą sytuacją i obwinia się o to wszystko.
-Często się tak pan czuje? - spytała, wiedząc, że on ją rozumie.
Westchnął ciężko, nie będąc pewnym, czy powinien odpowiadać na to pytanie.
-A jak myślisz? - zapytał.
-Tylko, że pan przecież dużo więcej pomaga, niż szkodzi...
-Mógłby to samo powiedzieć Tobie i poprawiłoby ci to humor?
Pokręciła głową.

-Masz odpowiedź.  

13 komentarzy:

  1. Ale szybko te rozdziały piszesz. Przynajmniej mam jakieś pocieszenie przed jutrzejszym powrotem do szkoły. Świetny rozdział :)
    /Luna

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne twoje wydanie seva i miony jest masakrycznie super. Dzieki tobie mam sie z czego pośmiać i bardzo ci za to dziękuje
    Weny
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Genialny rozdział :D
    I niesamowicie oryginalny. Wyjazd do NY, akcja z łazienką, Sev kierowca, McDonald... tego się nie spodziewałam. A ich rozmowy-cud, miód i orzeszki ♥
    Duuużo Weny
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  4. :D Zarąbiste :D Psychol chce jeszcze :3 Psychol pożera roździały Weird Charlotte, om niom niom, mniam pycha! Roździał zjedzony! Psychol nienajedzony!!


    Chamska Reklama
    http://dramionenazawszenawieki.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział!!! Następny proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział!!! Te ich rozmowy, Miona w bardziej pewnym siebie wydaniu, wspólny wyjazd... BOSKIE!!!!! Czekam na więcej, niech przybywa szybko! Accio następne 10 rozdziałóW!!! Z.

    OdpowiedzUsuń
  7. lubię twoje rozdziały bo w nich raz jest smutno innym razem śmiesznie a ten rozdział wyszedł ci bombowy.Powodzenia w pisaniu następnego.;-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć!
    No, no, no! Coraz bardziej mi się podoba!
    Kurczę. Naga Hermiona? Myh, Severusa musiało nieźle zatkać :D Chciałabym widzieć jego minę, mmm *.*
    No i... jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę.... Dobra, dobra. Super pomysł. Severus jako superkierowca, myh *.* Kocham to :D
    Pozdrawiam i życzę weny!
    http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no, dajesz popalić. Naga Hermiona, wyjazdy do Ameryki, Snape jako kierowca i Mc Donald's. Skąd ty czerpiesz taki świetne pomysły?? Jestem zachwycona i twoim blogiem i szablonem. Pozdrawiam
    ~Olciak ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział czekam na kolejny *,*

    OdpowiedzUsuń
  11. Twojego bloga czytam od początku i stwierdziłam, że pora na komentarz. Piszesz bardzo fajnie. Nie zaniedbujesz drobnych wątków, a to jest OGROMNY plus. Historia ma więc "ład i skład". Dość spraw technicznych:D
    Treść cudowna! Uwielbiam Twojego bloga, bardzo, bardzo. <3 . Jest oryginalny i naprawdę zaciekawia. :3 . Co ja jeszcze mogę powiedzieć? Cud, miód.
    Enid44
    _________________________________
    http://hgsspolaczeniszpiegostwem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. twój blog tak mnie zainteresował że sprawdzam codziennie po kilka razy czy nie dodałaś nowego rozdziału

    OdpowiedzUsuń